Dzielmy się Dobrym Słowem (10.05.2009 r.) V niedziela wielkanocna, rok B

Zamieszkać w Bogu

       Po czym poznać, że ktoś zamieszkuje w Bogu? – Nie szukajmy nadzwyczajnych przykładów, ale odnieśmy się do tego, co najprostsze. Ten, kto trwa w Bogu – mówi Chrystus – zachowuje Jego słowa. To znaczy, słucha słów, które mówi Bóg. Wie o tym, że trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Słucha słów, rozważa je i stosuje w życiu. Słowo rodzi wiarę w miłość i to taką miłość, która daje nadzieję.

Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę.

 

Niedawno jeden z księży proboszczów mówił mi o starszej, dziewięćdziesięciokilkuletniej parafiance, przychodzącej co tydzień na Eucharystię i bardzo często zamawiającej Msze Święte, w których nie zanosi żadnych próśb, tylko dziękuje. Przedstawia dziękczynną intencję Mszy Świętej. Kiedy ksiądz proboszcz zapytał: Już nie macie o co prosić?, kobieta odpowiedziała: Proszę księdza, Pan Bóg tyle daje, że Jemu trzeba tylko dziękować.

Dzisiaj Liturgia Słowa kładzie bardzo mocny akcent na to, żeby trwać w Bogu, być z Nim zjednoczonym, przebywać z Nim bardzo blisko. Im więcej bliskości Boga w naszym życiu, tym mniej narzekania. Im ściślejsza łączność z Nim, tym większa siła – nieprawdopodobna siła. Im bliżej jesteśmy Boga, tym bardziej doświadczamy wolności i radości bycia dzieckiem Boga, który trzyma rękę na pulsie w tym dziwnym świecie. A im rzadziej z Nim trzymamy, tym szybciej stajemy się niewolnikami kłopotów, zmartwień, narzekania, nałogów, przygnębienia.

Do tego wzywa nas dziś Liturgia Słowa.

Zdania rozbrzmiewające z ust Jezusa w bardzo pięknym, alegorycznym przykładzie o winnym krzewie, stawiają sprawę jednoznacznie: Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę.

Jakiego porównania używa Chrystus? – Ojciec jest rolnikiem uprawiającym krzew winny. Krzewem winnym jest Jezus. Moglibyśmy zapytać, gdzie ma swoją rolę Duch Święty? – Komentatorzy mówią, że Duch Święty jest jak sok, płynący w winnym krzewie.

Ci, którzy należą do Chrystusa, są jak latorośle. Mają przynosić owoc, bo Ojciec uprawia, Syn bardzo mocno jest zaangażowany, Duch Święty roznosi wszystko, co potrzeba. Jedyne, co mają robić latorośle, to przynosić owoc obfity.

Ten, kto trwa w Bogu, ma pomysły na życie, ma siłę do życia. Użyte tutaj słowo trwać, śmiało moglibyśmy tłumaczyć jako: zamieszkiwać, czuć się jak u siebie, w najlepszym miejscu w domu. Ten, kto zamieszkuje w Bogu, przynosi owoc obfity.

Po czym poznać, że ktoś zamieszkuje w Bogu? – Nie szukajmy nadzwyczajnych przykładów, ale odnieśmy się do tego, co najprostsze. Ten, kto trwa w Bogu – mówi Chrystus – zachowuje Jego słowa. To znaczy, słucha słów, które mówi Bóg. Wie o tym, że trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Słucha słów, rozważa je i stosuje w życiu. Słowo rodzi wiarę w miłość i to taką miłość, która daje nadzieję.

Po czym poznać tego, kto trwa w Bogu? – Po tym, że nie jest mu obojętne, czy czyta jakiś dziennik, czy brukowiec, czy ogląda non stop telewizję, czy też sięga do Pisma Świętego, do komentarzy, których jest mnóstwo, zarówno w różnych czasopismach, jak i we wszechogarniającym mentalnie Internecie.

Ten, kto trwa w Bogu, słucha Jego słów, rozważa je i stosuje w życiu. To są dobre słowa, mądre, sprawdzone. Niebo i ziemia przeminą, ale nie słowa Boga. Trzymać się ich, oznacza trzymać się mocnej i pewnej ręki, która przeprowadzi przez wszystko. Choćbyś szedł przez ogień, przeprowadzę cię. Choćbyś szedł przez wodę, ocalę cię. Nie ma problemów, których Bóg nie pomógłby nam przejść. Nie zabiera ich, ale daje siłę, aby przez nie przejść zwycięsko, jeśli trwam w Jego słowie, jeśli ma dla mnie znaczenie, co czytam, jak często sięgam po słowo Boże.

Po tym można poznać człowieka trwającego w Bogu, że potrafi on zorganizować sobie czas na Mszę Świętą – nie żeby ją zaliczyć jak jakiś obrzęd religijny. Wszyscy jesteśmy grzeszni, słabi. Doskonale wiemy, że można być na Mszy Świętej fizycznie, że można ją odsiedzieć, zaliczyć, przeparadować w nowym ubraniu, przyjść, popatrzeć, zapełnić sobie czas. Chodzi się na spacer, chodzi się do kina, więc można także przyjść do kościoła.

Kto słucha słowa Bożego, potrafi sobie zorganizować czas na przeżycie Mszy Świętej. Wszyscy możemy mieć z tym kłopot. Dlatego powinno nieustannie rozbrzmiewać w naszych uszach to, co mówi Chrystus: Beze Mnie nic nie możecie uczynić. Bez Jego pomocy nie potrafimy nawet przeżyć Mszy Świętej. Dlatego trzeba wołać – szczególnie wtedy, kiedy przychodzą rozproszenia, myśli o tym, że po południu mają przyjechać jacyś goście, że coś ma się zdarzyć – Duchu Święty, pilnuj moich myśli. W tej chwili pragniesz płynąć we mnie, jak sok w winnym krzewie, i dotrzeć do latorośli, którą jestem. Chcesz mnie umocnić, otworzyć mi oczy, abym widział świat jako miejsce, w którym obecny jest Bóg.

Bardzo istotna rzecz: trzeba organizować sobie czas na przeżywanie Mszy Świętej. Gdybyśmy byli obecni na Eucharystii i nie modlili się, to jest to cyrk straceńców. Gdyby w słowach wypowiadanych przez księdza, śpiewanych wspólnie, rozbrzmiewających w różnych punktach Mszy Świętej, i we wszystkich znakach, nie było naszej modlitwy, to nie ma zasilania, to tak, jakbyśmy byli gdzieś obok, nie trwali w Jezusie. Wtedy schniemy. Wtedy Msza Święta jest nudna, nie do wytrzymania.

Bardzo ważna prawda: mamy przeżywać Mszę Świętą, modlić się, pilnować się w myślach, w spojrzeniach, żeby skupić się tylko na Nim. To oznacza trwanie w Bogu.

Ten, kto trwa w Bogu, potrafi sobie zorganizować czas, by wejść do kościoła, szczególnie w miejscach, gdzie jest wystawiony Chrystus w Najświętszym Sakramencie, i poza porządkiem, poza pokutami, nakazem, obowiązkiem, poza nabożeństwami, poprzebywać z Nim, jak z przyjacielem, popatrzeć się na Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. To znaczy trwać w Bogu. Jakie potężne zasilanie wychodzi z takich chwil. Jak silny wstaje człowiek, kiedy poklęczy przed Chrystusem w Najświętszym Sakramencie.

Jeden z pisarzy chrześcijańskich mówi, że diabeł nie ma kolan. To znaczy, że diabeł nie klęknie. Diabeł nie zna pokory. I dzisiaj w świecie rzeczywiście jest deficyt pokory. Trzeba być pokornym, żeby w ciągłym powtarzaniu: nie mam czas, tyle jest obowiązków, zajęć, tyle rzeczy do zrobienia, wygospodarować czas – jak na ważną rozmowę z przyjacielem – i przyjść na adorację. Tak zupełnie z potrzeby serca, którą nieraz można stracić. Ważny jest klimat obecności Chrystusa. Może nam wydawać się, że na modlitwie nic się nie dzieje, że tracimy czas, że w tym czasie moglibyśmy załatwić tysiąc spraw, ale jest to czas, który zyskujemy. Można jechać na skróty podziurawioną drogą albo poruszać się trasą szybkiego ruchu, gdzie nadrabia się kilometry, jedzie się pewniej. Adoracja to czas odzyskany.

Ten, kto trwa w Bogu, rozmawia o Nim, głosi Go. Nie wystarczy słuchać słowa. Nie wystarczy być na Eucharystii. Nie wystarczy poświęcać czas na adorację. Trzeba mówić o Chrystusie. Jeśli nie mówi się o Bogu, to tak, jakby się chciało powiedzieć: Nie jesteś dla mnie ważny. Jeśli na przykład danego dnia zabrakło nam czasu na modlitwę, to mówimy Panu Bogu: Nieistotny jesteś dla mnie dzisiaj.

Jeśli nie mówimy o Bogu, jeśli nie rozmawiamy o Nim z bliskimi, z którymi mamy tworzyć jakieś więzi, wspólnotę, to tak naprawdę rozmawiamy o bzdurach. Jeśli rodzice nie dają Pana Boga swoim dzieciom przez przykład zaangażowania, ofiary ze swojego czasu, przez modlitwę za nich i z nimi, to tak naprawdę, co im dają? Bardzo istotne jest, żeby mówić o Bogu w modlitwie osobistej i rozmawiać o Nim.

Słyszymy dziś o Pawle apostole. Po nawróceniu, które stało się dla niego łaską od Boga, był tak gorliwy, że głosił Chrystusa wszędzie, gdzie tylko mógł. Nawet inni apostołowie, słysząc o jego czynach, bali się go zaakceptować: Kiedy Szaweł przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem.

Ten, kto trwa w Bogu, głosi Go, przynosi owoc. Paweł już zaczął przynosić owoc. Ale to nie jest ktoś, kto przyniesie owoc, a potem siada sobie i odpoczywa. On – jak mówi dziś w Ewangelii Jezus – przynosi owoc i jest oczyszczany, by przynosił owoc obfitszy. Ogrodnik przycina pędy winogron, żeby sok nie szedł w liście, ale w dorodne owoce, w piękne grona.

Paweł jest oczyszczany. Jego to boli. Jest prześladowany, bity, ukąszony przez żmiję, biczowany, bo przynosił owoc.

Drogie siostry i drodzy bracia, o tym często zapominamy. Jeśli idziemy za Chrystusem, nieodzownie pojawią się przeszkody. Jeżeli mówimy o Bogu, będzie nas szczypać różnymi prześladowaniami, docinkami, głupimi uwagami. To trzeba wpisać w nasze życie. To nie jest nic nienormalnego. Przycinanie jest czymś normalnym. Boli, ale jeśli boli w zjednoczeniu z Chrystusem, to znaczy, że idziemy we właściwą stronę. Kto idzie pod prąd, musi się liczyć z tym, że prąd będzie w niego uderzał, że śmieci, śnięte ryby, będą w niego walić.

Kto trwa w Chrystusie, trwa w Bogu, bierze pod uwagę, że ma mówić o Bogu – nie tylko raz na jakiś czas powie: Szczęść Boże, kiedy widzi osobę duchowną, siostrę zakonną, ale mówi o Bogu wprost swoim życiem i nastawia się na to, że będzie przycinany.

Ostatnia prawda potwierdzająca trwanie w Bogu, przynależność do Niego, to konkretne czyny. Św. Jan apostoł mówi: Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Dzisiaj dużo się mówi językiem bardzo niezrozumiałym, również i na kazaniach. Dużo się mówi, powołując się na Pana Boga – łamiąc przykazanie: Nie wzywaj Pana Boga swego nadaremno – w życiu publicznym, w różnych miejscach. Mało widać czynów, a dopiero po czynach można podjąć refleksję, skąd ktoś ma tyle siły, tyle cierpliwości. – Ano stąd, że trwa w Bogu. Skąd ta dziewięćdziesięciokilkuletnia kobieta ma tyle odwagi, żeby przy swoim stanie zdrowia i kondycji pilnować niedzielnej Eucharystii i zamawiać Msze Święte dziękczynne? – Kto trwa w Bogu, wie, o co chodzi.

Czyny. Tylko czyn potrafi skupić uwagę. Słowa niekoniecznie. A jeśli słowa, to potwierdzone czynem.

Dzisiejsze Boże słowo bardzo zachęca nas, by dbać o bliskość z Bogiem. Warto, bo ten, kto trwa w Bogu, ma pomysły na życie, potrafi przechodzić przez ciemną dolinę różnych smutków, przygnębień i chorób. Umie zmagać się z przeciwnościami, bo ma do tego siłę, i bardzo jednoznacznie, pokornie, pokazuje w swoim zachowaniu, w swoim stylu życia, Boga.

Ksiądz biskup Dajczak mówi, że dziś powinniśmy mieć Ewangelię wypisaną na naszych twarzach i to dużymi literami, bo małych nikt nie czyta. Ewangelia musi być wypisaną na naszych rękach, żeby ci, którzy nie sięgają po Biblię, patrząc na nas, mówili: Jest Bóg i działa.

Jezu, robisz dokładnie wszystko, co w tej chwili jest możliwe, żeby trwać w nas. Ofiarowujesz nam swoje słowo. Przychodzisz w Eucharystii. Dajesz konkretny przykład czynu, stając się tak pokorny, że aż kruchy, pod osłoną znaku Chleba. Dajesz się nam cały, abyśmy mieli siłę do życia, które nikogo nie rozpieszcza. Pomóż nam konkretnie trwać w Tobie, pilnować się, bo jeśli nie będziemy się pilnować i trwać przy Tobie, uschniemy. Będzie to życie, ale raczej trzeba by to nazwać wegetacją, a Ty pragniesz, abyśmy żyli obficie, ciesząc się darem radości i wolności dziecka Bożego.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.