Homilia na Niedzielę Palmową "A" (13.04.2014)

ks. Zbigniew Grochowski

Tak spełnią się Pisma; tak musi się stać” (Mt 26,54)

Ewangelia czytana w Niedzielę Palmową to za każdym razem opis Męki Pańskiej. W obecnym roku A słuchamy narracji św. Mateusza. Zważywszy na specyficznego adresata jego ewangelii (czyli osoby pochodzenia żydowskiego), także w Męce Pańskiej wg Mt daje się zauważyć pragnienie autora natchnionego, by wykazać, iż w Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa zrealizowały się starotestamentowe zapowiedzi osoby Zbawiciela i jego misji. Nie tylko jednak w tym aspekcie ewangelia św. Mateusza odróżnia się od pozostałych. Zechciejmy przyjrzeć się kilku szczegółom z narracji Mateuszowej, nieobecnym w opisie Męki Pańskiej u Mk-Łk-J.

1. Spełnienie się Pism

Pierwszym tekstem, który chcemy przywołać, a obecnym jedynie w ewangelii wg św. Mateusza, są słowa stanowiące podstawę dla tytułu niniejszej homilii. Scena pojmania Jezusa, kończąca się odcięciem ucha sługi arcykapłana (niemal jednomyślnie u wszystkich ewangelistów, z pewnymi oczywiście różnicami) oraz reprymendą skierowaną do używającego przemocy (Mt-Łk-J), u św. Mateusza (i tylko u niego!) zawiera dodatkowe słowa: „bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi?” (Mt 26,52b-54). Samoświadomość Jezusa oraz Jego pewność, że „na zawołanie” mógłby mieć do dyspozycji dwanaście zastępów (dosłownie „legionów”) anielskich (a legion liczył 10.000 żołnierzy!) sprawiają, że tym bardziej rozumiemy wielkość Jego decyzji o poddaniu się aresztowaniu w Ogrójcu oraz ogrom siły, jakiej Jezus musiał użyć, aby powstrzymać się od fizycznej reakcji na obecność wrogów, przybyłych do ogrodu. Tym, co kierowało działaniem Syna Bożego było posłuszeństwo woli Ojca, stanowiącej podstawę dla przedziwnego planu zbawienia, wyrażonej przez Prawo, Proroków i Pisma.

Jeszcze raz św. Mateusz odwołuje się do Starego Testamentu w miejscu, w którym inni ewangeliści tego nie czynią (a podkreślamy tę prawdę zwłaszcza w kontekście niezaprzeczalnego faktu, iż każdy z czterech świętych autorów niejednokrotnie starał się w „swoim” opisie Męki Pańskiej wykazywać spełnienie się Pism). Otóż w scenie wyszydzenia Jezusa na krzyżu (Mt 27,38-43) św. Mateusz – słowami arcykapłanów i uczonych w Piśmie – czyni aluzję do Ps 22,9 oraz Mdr 2,13.18-20: „Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: «Jestem Synem Bożym»” (Mt 27,43). Także w drwinach i wystawianiu Jezusa na próbę (podobną, jaka miała miejsce podczas kuszenia na pustyni, por. Mt 4,3.6) widzimy realizację planów Bożych. Nic nie dzieje się przypadkowo czy z zaskoczenia.

2. Zdrada i śmierć Judasza

Choć o tej tragicznej postaci mówią wszyscy ewangeliści, nie brakuje dziełu Mateuszowemu kilku szczegółów, stanowiących jego osobliwość.

Pierwszym momentem godnym dostrzeżenia jest zakończenie epizodu, zazwyczaj tytułowanego jako „ujawnienie zdrajcy”. Po tym jak uczniowie, jeden po drugim, zasmuceni mówili „ale nie ja, Panie?” (Mt 26,22; Mk 14,19; por. Łk 22,23; J 13,22), u Mateusza do głosu dochodzi także sam Judasz, również wyrażający swe pragnienie nie posiadania nic wspólnego ze sprawą zapowiadanej zdrady Zbawiciela. Do niego jednak Jezus kieruje niespodziewane słowa: „Tyś powiedział”, sugerując właśnie związek ze zbliżającym się wydaniem Syna Człowieczego. W naszych kościołach zabrzmi ten werset następująco: „Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, powiedział: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak, to ty jesteś»” (Mt 26,25). Wyczuwany z polskiego tłumaczenia mus/konieczność, czy nawet predestynacja Judasza do dokonania tak dramatycznego czynu (wynikająca z polskiego słowa „miał”), jest jednak naszym błędnym wrażeniem. Oryginalny tekst grecki mówi tu o Judaszu jako o „wydającym Go” (a nie „tym, który Go miał wydać”!), ukazując jednoznacznie, że decyzja o zdradzie Mistrza była podjęta w sposób wolny i autonomiczny. Spojrzenie sobie w oczy i wymiana słów między Jezusem i Judaszem (odnotowana tylko przez św. Mateusza) dawały uczniowi jedną z ostatnich szans na opamiętanie się w tym krytycznym momencie. Judasz jednak nie skorzystał z tej okazji…

nie przemówiło do niego także zwrócenie się doń w Ogrójcu per „Przyjacielu” (zob. Mt 26,50: tylko Mateusz używa greckie słowo hetaîros, które – choć nie oznacza tak ścisłej przyjaźni, jak to czyni rzeczownik filos, to jednak – wyraża ideę bycia „towarzyszem, kolegą”, a w naszym przypadku, na ustach Jezusa, zapewne także bycia „uczniem”)…

co w konsekwencji doprowadza nie tylko do zdrady Mistrza, ale ostatecznie także do dramatycznego zakończenia Judasza z własnym życiem. Właśnie św. Mateusz jest jedynym z ewangelistów, który daje nam opis śmierci Judasza (Mt 27,3-10; nieco inaczej zaprezentuje ten epizod św. Łukasz, ale uczyni to w księdze Dziejów Apostolskich). Refleksja Judasza nad zaistniałą sytuacją i odważne pójście do arcykapłanów, by oddać pieniądze pobrane za „krew niewinną” stają się (mimowolnie, przy okazji) jego świadectwem o bezgrzeszności Jezusa i o okrucieństwie obecnym w niesprawiedliwym wyroku na Niego. Natomiast bolesne poczucie winy i świadomość poniesionej klęski, którym Judasz nie potrafił przeciwstawić wiary w Boże miłosierdzie, doprowadziły tego tragicznego ucznia do samobójstwa.

3. Piłat i jego małżonka

Pośród szczegółów odróżniających kolejne ewangelie w ich prezentacji osoby Piłata są m.in. słowa prokuratora, wypowiedziane na koniec przesłuchania Jezusa, a w kontekście wydania wyroku skazującego Go na śmierć. Czytamy u Mateusza, że „Piłat widząc, iż nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze»” (Mt 27,24-25). Podobnie, jak to wyraził zrozpaczony Judasz, także ten przedstawiciel władzy rzymskiej (a o „sprawiedliwości”, obecnej w jej „prawie”, powie każdy, kto choć trochę orientuje się w temacie), kierując się zdrowym rozsądkiem, przyzna wpierw rację Jezusowi, trzykrotnie deklarując Jego niewinność i nazywając Go „Sprawiedliwym”. To racjonalne działanie zaczyna być jednak z minuty na minutę wypierane na rzecz strachu wobec wzrastającego wzburzenia tłumu. Przestaje działać rozum; nie przemawiają także nawet słowa małżonki, która przestrzega Piłata mówiąc „Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu” (Mt 27,19: to też szczegół obecny tylko u Mt). Zrzucając z siebie odpowiedzialność, obmywa ręce i wydaje niesprawiedliwy wyrok.

4. Śmierć Jezusa (pośród zjawisk sejsmicznych)

Dramat śmierci Zbawiciela zostaje u św. Mateusza dodatkowo podkreślony opisem niezwykłych zjawisk, jakie miały miejsce bezpośrednio po oddaniu ducha przez Jezusa (Mt 27,50). Po zaznaczeniu faktu, że zasłona przybytku rozdarła się na dwoje (tu Mt jest zgodny z Mk i Łk: por. Mt 27,51a z Mk 15,38 i Łk 23,45b), następuje prezentacja kolejnych wydarzeń: „ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu” (Mt 27,51b-53). Takie słowa odczyta nam lektor w Niedzielę Palmową. Przywołanie jednak tekstu greckiego rzuci niezwykłe światło na lepsze rozumienie powyższych zjawisk. Otóż ewangelista używa za każdym razem czasowników w stronie biernej (!), przez co można byłoby je przetłumaczyć następująco: zasłona została rozdarta, ziemia została wstrząśnięta, skały zostały rozłupane, groby zostały otwarte, ciała zostały wskrzeszone .. i zostały ukazane wielu. Niewątpliwie mamy tu do czynienia z tzw. passivum theologicum, a więc sytuacją (gramatyczną), w której autor – żeby nie (nad)używać słowa „Bóg” – ukrywa Go (jako podmiot działający) w czasownikach znajdujących się w wyżej wspomnianej stronie biernej. Choć zatem tekst (a zwłaszcza nasze polskie tłumaczenie) nie mówi wprost o Panu Bogu, to przekaz Mateuszowy nie pozostawia wątpliwości, że wszystko dzieje się pod czujnym, ale też przeżywającym swój dramat, okiem Ojca. Ten, który przyjął modlitwę swego Syna w Ogrójcu, nie pozostał na nią głuchy. Towarzyszył Jezusowi podczas procesów żydowskiego i rzymskiego, był z Nim na Krzyżowej Drodze, a swoją obecność potwierdził znakami obecnymi w momencie Śmierci swego Syna na Kalwarii.

5. Straż przy grobie

Ostatni epizod Męki Pańskiej (na dodatek nieobecny u Mk-Łk-J, którzy kończą swoje narracje złożeniem ciała Jezusa w grobie) stanowi scena, w której arcykapłani i faryzeusze upraszają u Piłata postawienie straży przy grobie Jezusa (Mt 27,62-66). Te słowa, kończące dłuższą wersję niedzielnej ewangelii, kierują nasz wzrok ku przyszłości, ku nadchodzącemu porankowi wielkanocnemu. Tam również bowiem będzie mowa o strażnikach, mimowolnych świadkach Zmartwychwstania. Oni, przekupieni przez arcykapłanów i starszych, mieli zeznawać: „Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali” (Mt 28,12b). To całkowicie pozbawione wiarygodności świadectwo (bo przecież, jak można mówić o wydarzeniu lub czynie i jego sprawcy, jeśli samemu znajdowało się w stanie „sennej nieświadomości”) staje się pośrednim dowodem na fakt, iż ciało Chrystusa nie zostało wykradzione przez uczniów, lecz że wstał On z grobu własną mocą. Św. Mateusz motywem straży zapowiada implicite zwycięstwo Jezusa nad śmiercią.

6. Aplikacja

W roku „wiary w Syna Bożego” (KEP o 2014) zastanowię się:

  1. Czy silne jest moje przekonanie, że pośród zmienności świata i niepewności o jutro, wciąż pozostaje w mocy Objawienie Boże, a więc także Mateuszowa opowieść o Męce Pańskiej, gdzie nietrudno jest dostrzec realizację Bożego planu zbawienia (pkt.1); Bożą obecność przy Jezusie, pozornie przeżywającym swoją klęskę (pkt.4) czy zwycięstwo Jezusa nad grzechem i śmiercią (pkt.5)? Czy w tym orędziu szukam oparcia dla swojej wiary i nadziei? Czy w Bogu dostrzegam źródło siły wobec przeciwności? Czy wierzę, że nic się nie dzieje poza Jego kontrolą i Boskim planem zbawienia?

  2. Czy historia Judasza (pkt.2) jest dla mnie wystarczająco silną przestrogą, aby nie zawierać kompromisów z grzechem? A jeśli już zdarzy się upadek, to czy potrafię nie popadać jak on w rozpacz, lecz jak najszybciej przylgnąć do miłosiernego Ojca?

  3. A Piłat, czy nie powinien stanowić dla mnie doskonałego anty-przykładu, czego nie należy robić, aby słuchać własnego sumienia i rozsądku, a w działaniu kierować się sprawiedliwością i prawdą? Czy nie przypominam prokuratora, gdy ulegam „wrzaskom tłumu” (albo po prostu opinii ludzkiej) bardziej niż temu, co słuszne: kierowaniu się dobrem, prawem i sprawiedliwością? Jezus jest jedynym Sprawiedliwym, ale także każdy z nas jest zaproszony, by świadomie uczestniczyć w Jego Sprawiedliwości.