Homilia na Uroczystość Objawienia Pańskiego „C” (06.01.2013)

Ks. Zbigniew Skuza

Podążając za Światłem

Spośród wszystkich uroczystości liturgicznych, które obchodzimy w okresie Bożego Narodzenia, Uroczystość Objawienia Pańskiego jest niewątpliwie jedną z najbardziej barwnych i popularnych, ale zarazem też chyba i tą najbardziej niezrozumianą. Tradycyjna nazwa: Uroczystość Trzech Króli, tak mocno zakorzeniona w naszej polskiej tradycji, podkreśla przede wszystkim słynny epizod Mędrców (nazwanych potem Królami), którzy przybyli oddać pokłon Dziecięciu, według opisu Mt 2,1-12.

Jednak legenda jaką owi Mędrcy zostali przez wieki otoczeni tak bardzo się rozrosła, że przeróżne aspekty legendarne i folklorystyczne , skądinąd sympatyczne i sugestywne biorą często górę przesłaniając istotną treść tej uroczystości. Postacie Mędrców obecne już w apokryfach starochrześcijańskich w literaturze pięknej i tradycjach ludowych były natchnieniem dla artystów wszystkich epok, ale też i wyzwaniem dla teologów i naukowców. Ojciec Święty Benedykt XVI w opublikowanej niedawno trzeciej części książki "Jezus z Nazaretu"  zauważa: „Wydaje się, że żadne inne biblijne opowiadanie nie poruszało wyobraźni, ale również nie skłaniało do badań i refleksji tak bardzo jak opowiadanie o „magach” ze „Wschodu”. Obchodząc Uroczystość Objawienia Pańskiego (lub Epifanię, od greckiego terminu: epifainein, czyli ukazywać się, rozbłyskiwać) czcimy objawienie się całemu światu Słowa Bożego, które stało się człowiekiem czcimy wspaniałą obietnicę zbawienia dla wszystkich narodów. Mędrcy uczą nas pielgrzymki wiary i wytrwałego podążania za jedynym, prawdziwym Światłem, które przyszło na świat, aby oświecić każdego człowieka (por. J 1,9).

1. Światło Boże nad Jeruzalem i nad światem

Ostatnia część Księgi Proroka Izajasza (Iz 56-66), której fragment zawarty jest w pierwszym czytaniu (Iz 60,1-6) pochodzi z pierwszych lat po powrocie Izraelitów z niewoli babilońskiej, a więc z czasu naznaczonego wielką biedą i słabością polityczną. Pomimo tego prorok pociesza i krzepi na duchu swoich rodaków, roztacza przed nimi wizję pełną nadziei a szczególnie przedstawia Jerozolimę jako Miasto Święte, piękne i pełne blasku, które stanie się centrum wszystkich narodów. Pośrodku świata pogrążonego w gęstych ciemnościach Jerozolima jaśnieje wielkim splendorem, cała skąpana w niezwykłym Świetle (Iz 60,1-6).

Jerozolima nie zawdzięcza tego Światła swej sile gospodarczej, politycznej, czy militarnej, ale obecności w niej Boga. Prorok deklaruje wprost: „Ponad tobą - jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą” (Iz 60,2). Prawdziwy przywilej Jerozolimy i fundament jej niezrównanej godności - to obecność w niej Pana, to Jego Epifania. Jerozolima, chociaż jest miastem biednym i opustoszałym, jest przecież „miastem wielkiego Króla” (Mt 5,35), miastem świętym, świętością Boga. Ludy potrzebują Boga, Jego sprawiedliwości, Jego świętości, Jego obecności i dlatego zdążać będą do Jerozolimy, bo tu Bogu spodobało się mieć „swoje mieszkanie” (Ps 76,3): „I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu. Podnieś oczy wokoło i popatrz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione twe córki” (Iz 60,3-4). Przybywają z daleka, z krain owianych nimbem tajemnicy jak: Madian, Efa, Saba, czy ogólnie wspomniany „wschód”. Wszyscy oni zmierzają do Jeruzalem- do Światła. W sercu Izraelity ta obietnica rodzi ogromną radość, nadzieję i poczucie dumy.

Oczywiście światło i ciemność mają głęboki wymiar symboliczny: światło oznacza możliwość orientacji, poruszania się, ciemność natomiast, to niepewność i w końcu paraliż. Światło oznacza doświadczenie życia, podczas gdy ciemność niesie śmierć; światło łączy się z radością, podczas gdy ciemność niesie ze sobą smutek i żałobę. Można powiedzieć, że kontrast pomiędzy światłem a ciemnością to w ostatecznym rozrachunku kontrast między dobrem i złem, między życiem i śmiercią. Nie można obejść się bez światła, aby się nie zgubić w nieprzebytej puszczy życia.

2. Pociągnięci światłem gwiazdy

Ewangelia według św. Mateusza mówi o jeszcze innym świetle: o gwieździe, którą Mędrcy ujrzeli na Wschodzie, i za którą podążając, podjęli długą podróż przybywając aż do Jerozolimy. A wszystko to po to, aby znaleźć nowo narodzonego króla żydowskiego: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon” (Mt 2,2). Gwiazda prowadzi Mędrców najpierw do Judei, do Jerozolimy, co jest zupełnie zrozumiałe, bo gdzie jak nie tu, w Jerozolimie, w mieście Światła (por. Iz 60,1-6), w mieście gdzie mieszka król Izraela można się spodziewać odnalezienia nowo narodzonego króla. Tu jednak dowiadują się, że trzeba iść dalej, do Betlejem judzkiego, „bo tak napisał Prorok” (por. Mt 2,5-6; Mi 5,1). I dalej idą posłuszni temu światłu, wiedzeni światłem gwiazdy, aż docierają do celu wędrówki, który raz jeszcze wskazuje im gwiazda zatrzymując się „nad miejscem, gdzie było Dziecię” (Mt 2,9).

W kwestiach kim byli owi „Mędrcy” i jak wytłumaczyć zjawisko gwiazdy, która wspominana jest aż cztery razy (por. Mt 2,2.7.9.10) zostały wylane rzeki atramentu. Ewangelista Mateusz określa Mędrców dosłownie jako mágoi czyli „Magowie. Termin ten ma szeroką gamę znaczeń, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Tutaj chodzi prawdopodobnie o „Mędrców” w znaczeniu ludzi obserwujących i usiłujących zrozumieć otaczającą ich rzeczywistość, poszukujących mądrości religijnej i filozoficznej. Benedykt XVI określa ich „Mędrcami”, dlatego że „było w nich coś z wewnętrznego religijnego dynamizmu, pobudzającego do przekraczania siebie samego, do szukania prawdy, szukania prawdziwego Boga”. Są ludźmi, „w których był wewnętrzny niepokój, ludzi nadziei i szukających rzeczywistej Gwiazdy zbawienia”. Dlatego są oni „pionierami, poszukiwaczami prawdy, którzy mają znaczenie dla wszystkich czasów”.

Tradycja Kościoła czytała opowieść o Mędrcach w świetle Iz 60,3 i Ps 72,10 i w ten sposób zostali oni określeni jako „Królowie”. I chociaż Ewangelista nie mówi ilu ich było, ze względu na trzy przyniesione dary: złoto, kadzidło i mirrę zaczęto uważać coraz częściej, że było ich trzech.

Również gwiazda, która skłoniła Mędrców do wyruszenia w drogę wzbudzała i wzbudza wiele zaciekawienia i hipotez, ale trudno nie wspomnieć tu o starym proroctwie Balaama, króla pogańskiej krainy Moabu, który zamiast przeklinać Izraela, wygłosił słynne błogosławieństwo i związaną z nim niezwykłą obietnicę: „Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło” (Lb 24,17). Z całą pewnością, Gwiazda o której mówi Balaam, nie jest ciałem niebieskim a jest nią natomiast sam przychodzący król. To on, Król, jest Gwiazdą świecącą nad światem i decydującą o jego losach. Gwiazda jest znakiem tego Króla i na Niego wskazuje. Całe stworzenie, kosmos, włączają się w oczekiwanie Jego władania.

3. Przyjąć albo odrzucić Światło

Mędrcy zapoznawszy się z Proroctwami, opuszczają Jerozolimę i dwór Heroda, i posłuszni gwieździe udają się w drogę, aż dochodzą do celu. Ich zachowanie jest opisane bardzo dokładnie przez Ewangelistę: najpierw radują się na widok gwiazdy (Mt 2,10), a wreszcie, gdy znajdują Tego, którego szukali, oddają Mu pokłon i ofiarują dary (Mt 2,11).

Najpierw Mędrcy, „gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali wielką radością” (Mt 2,10). Taka jest reakcja kogoś komu światło Boże trafia do samego serca. Ta wielka radość Mędrców, gdy wreszcie „weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją” zamienia się w adorację i uwielbienie: „upadli na twarz i oddali Mu pokłon” (Mt 2,11). W identyczny sposób: najpierw „wielką radością” (i bojaźnią), a potem adoracją reagują kobiety, które odkrywają pusty grób (por. Mt 28,8), a potem spotykają Zmartwychwstałego (por. Mt 28,9).

Przed królewskim Dzieckiem Mędrcy padają na twarz (proskynesis) oddają Mu hołd, który wyraża się też w złożonych darach: złota, kadzidła i mirry, zapowiadanych przez Proroctwa (por. Iz 60,6; Ps 72,15) jako wyraz hołdu składanemu Bogu Izraela przez narody. Postawa Mędrców, ich dary świadczą o tym, że uznają oni w Dziecięciu Króla i Mesjasza, Pana i Zbawiciela. Dla Mędrców rozpoczęła się w Betlejem droga wewnętrznej wędrówki, o czym pięknie przypomniał młodym w Kolonii, 20 sierpnia 2005 roku, Ojciec Święty Benedykt XVI: „Zewnętrzna droga tych ludzi dobiegła końca. Byli u celu. W tym jednak miejscu zaczyna się dla nich nowa droga, pielgrzymka wewnętrzna, która odmienia całe ich życie. Ponieważ niewątpliwie inaczej wyobrażali sobie tego nowonarodzonego Króla (…) Teraz jednak pochylają się nad dzieckiem biednych ludzi (…) Nowy Król, któremu oddali pokłon odbiegał bardzo od ich oczekiwań. Dlatego musieli się nauczyć, że Bóg jest inny od tego, jak Go sobie zwykle wyobrażamy. Tu zaczęła się ich droga wewnętrzna. Zaczęła się w tej samej chwili, gdy oddali pokłon temu Dziecięciu i rozpoznali w nim obiecanego Króla”.

Z postawą Mędrców bardzo kontrastuje zachowanie króla Heroda, mieszkańców Jerozolimy i oficjalnych autorytetów żydowskich. Herod, na wieść o nowonarodzonym królu, najpierw „przeraził się, a z nim cała Jerozolima” (Mt 2,3), a potem, podjął demoniczny zamiar pozbawienia życia Jezusa, nie cofając się nawet przed zabiciem niewinnych betlejemskich dzieci (por. Mt 2,13-16). Uczeni ludu i arcykapłani, chociaż znali Pisma, potrafili je interpretować i wiedzieli gdzie miał się narodzić Mesjasz (por. Mt 2,4-6), byli zupełnie obojętni, nie udali się w drogę. Podporządkowani królowi Herodowi nie potrzebowali Mesjasza i nic nie zrobili, aby Go spotkać.

Spełniły się słowa Janowego Prologu, który przypomina, że Słowo „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1,10-12).

Mędrcy ze Wschodu to pierwsi z tych, którzy w długim pochodzie trwającym przez całą historię szukali i szukają prawdziwego Światła, Jezusa Chrystusa i przyjmując Go otrzymują „moc, aby się stali dziećmi Bożymi”.

Aplikacja

Na horyzoncie naszego życia świecą różne „gwiazdy”, różne są światła, które wabią i kuszą. Czasem może się zdarzyć, że jakieś światło omami nas, czy nawet oślepi. Mędrcy uczą szukania prawdziwego Światła, uczą wytrwałego podążania za tym Światłem i otwarcia się na Jego działanie.

Od Mędrców podążających za Światłem, uczymy się co oznacza „oddawać pokłon” i żyć zgodnie z miarą betlejemskiego Dzieciątka, zgodnie z miarą Jezusa Chrystusa i samego Boga.

Szukanie Światła przypomina nam jak ważne jest odkrycie prawdziwego oblicza Boga, bo dzisiaj, tak jak i w przeszłości, w imię Boga głosi się nauki i zachęca do postaw, które nie mają z Nim nic wspólnego. W Jezusie Chrystusie Bóg ukazuje nam najpełniej Swe oblicze Miłości. Warto dzisiaj zapytać, czy takiego Boga przyjęliśmy do naszego serca i takiemu Bogu służymy.

Odnówmy dzisiaj wiarę i oddajmy pokłon temu Jezusowi, którego odnajdujemy na kartach Pisma Świętego, który ciągle żyje we wspólnocie Kościoła i który jest Światłem prowadzącym nas po drogach życia, jak pięknie wyraża w swej modlitwie Kardynał John Henry Newman:

Prowadź mnie, Światło, swą błogą opieką,

Światło odwieczne!

Noc mroczna, dom mój tak bardzo daleko,

Więc Ty mnie prowadź.

Nie proszę rajów odległych widoku,

Starczy promyczek dla jednego kroku.