Homilia na IV Niedzielę Zwykłą „C” (03.02.2013)

Ks. Ryszard Kempiak SDB

BIADA, GDYBYM NIE GŁOSIŁ EWANGELII

Czytania czwartej niedzieli zwykłej wykazują, jak trudno jest głosić, że zbawienie pochodzi od Boga, a nie od ludzi. Ukazują, jak nie łatwo głosicielowi radykalnych wymagań Ewangelii, być prawdziwie „solą ziemi”.

1. Prorok czy polityk?

Dla proroka Jeremiasza świadomość powołania była skałą, na której budował swe życie. Gdybyśmy go zapytali: dlaczego postępuje w ten sposób? dlaczego głosi taką naukę? dlaczego tak cierpi? - odpowiedziałby nam po prostu: ponieważ wezwał mnie Bóg. Głęboko odcisnęło się w sercu Jeremiasza słowo Pana, skierowane do niego, gdy był osiemnastoletnim młodzieńcem. Dobrze to zapamiętał, o czym świadczą zapisane przez niego słowa: „Pan skierował do mnie następujące słowa: ‘Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię’”. Jeremiasz otrzymał Słowo, usłyszał je w swoim wnętrzu. Potem dotarło do niego ponownie słowo Pana: „Będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę”.

Jeremiasz na mocy swego powołania został zmuszony z wszystkimi się spierać, i z władzą i z ludem. Skończył na zwróceniu przeciwko sobie tych, którym bardziej odpowiadały uspokajające środki polityków niż wymagania prawa Bożego. Jest rzeczą oczywistą, że nie mogło być świętego spokoju w zetknięciu z autentycznym wyrazicielem słowa Bożego. Prawdziwy głosiciel prawd Bożych nikogo nie zostawia w spokoju.

Jeremiasz w tym wszystkim doświadczał tego, iż zawsze znajdował się w rękach Boga. W słabości doświadczał mocy Boga: Bóg kładł słowa w jego usta, dał mu oczy, aby widział znaczenie wydarzeń, uczynił go murem spiżowym. Jego siła pochodziła z pewności, że Bóg jest z nim.

2. Dramat niezrozumienia Jezusa EWANGELIZATORA

Przypomnę, o czym mówiła Ewangelia minionej niedzieli: Jezus przybył do Nazaretu, wszedł do synagogi. Podano Mu zwój księgi, On go otworzył i czytał fragment z proroka Izajasza („Duch Pański spoczywa na Mnie...”); potem zwinął zwój, usiadł, a wszyscy ludzie wpatrywali się w Niego. Po chwili Jezus zabrał głos i powiedział jedno zdanie: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”.

Uczyniony przez Jezusa komentarz do tekstu Izajasza sprowokował reakcję mieszkańców Nazaretu. Najpierw: „Wszyscy przytakiwali Mu i dziwili się słowom łaski, które wychodziły z Jego ust. I mówili: „Czy to nie jest syn Józefa? (4,22). Tutaj, warto od razu zauważyć, że słowa Jezusa Ewangelizatora nazwane zostały słowami łaski (4,22). Co to oznacza? Oznacza to, że słowa te przyjęte z wiarą niosą łaskę, orędzie zbawienia, nie tylko informują, uczą, ale również i uświęcają, przemieniają wewnętrznie, zbawiają. Źródłem mocy Jezusowego słowa jest Duch Święty, którym został namaszczony. Później, posyłając uczniów na cały świat, nakaże im głosić Ewangelię. Jezus określił wyraźnie tworzywo ewangelizacji. Tylko wtedy się ewangelizuje, gdy się głosi Ewangelię, czyli słowo łaski.

Mimo tego, że Jezus głosił słowa łaski Jego posługiwanie w Nazarecie zakończyło się niepowodzeniem. Nie trudno zrozumieć zamysł ewangelisty Łukasza. Chciał on ukazać w Jezusie prawdziwego głosiciela Ewangelii. Kiedy On stanął przed mieszkańcami Nazaretu w tamtejszej synagodze „oczy wszystkich były w Nim utkwione”. Oto zjawisko dość powszechne: ludzie oczekiwali wiele od Jezusa, chcieli Go zatrzymać przy sobie, wszyscy słuchali Go z wielką uwagą i chcieliby, żeby Jezus odpowiedział ich oczekiwaniom. Z jednej strony Jezus znalazł się pod naciskiem oczekiwań ludzi, pokusy dostosowania się do ich pragnień, ich potrzeb. Natomiast z drugiej strony zadziwia absolutna wolność Jezusa. Nie troszczył się On o sukces, nie zważał na to, co może się zdarzyć... Słowo Jezusa Ewangelizatora miało charakter krytyczny, podobnie jak słowa proroków Starego Testamentu. Demaskował odważnie zło, zakłamanie, hipokryzję. Domagał się odpowiedzi i decyzji. W perykopie nazaretańskiej krytycznie ocenia Jezus postawę swych ziomków wobec Jego słowa Dobrej Nowiny. Nie przyjęli tych słów z wiarą, lecz dziwili się, skąd takie słowa w ustach syna Józefa cieśli (4,22). Kiedy Jezus zdemaskował ich sceptycyzm i niewiarę, wtedy na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić (4,29). Ten odważny, krytyczny i demaskatorski sposób mówienia Jezusa zaprowadzi Go na Golgotę. Próba strącenia Jezusa ze skały w Nazarecie jest antycypacją Golgoty. Bezkompromisowość głoszenia Ewangelii wymagała prorockiej odwagi i gotowości przyjęcia wszystkich konsekwencji za głoszone słowo.

3. Największy charyzmat – miłość braterska

Czasami boimy się zaangażować w dzieło ewangelizacji, wymawiając się brakiem odpowiednich darów, talentów. Podobna sytuacja wystąpiła w Koryncie, stąd Apostoł Paweł, jak słyszeliśmy w drugim czytaniu, zwraca się do tych, co kurczowo poszukiwali charyzmatów budzących zdumienie i do gnostyckich znawców tajemnic, jak również do proroków i do mających taką wiarę charyzmatyczną, która przenosi góry, i do szafarzy dóbr, przypominając, co naprawdę liczy się i co pozostaje. Apostoł Paweł napisał te słowa, by zakończyć żenujące licytowanie się korynckich chrześcijan, kto z nich jest najbardziej obdarowany pod względem charyzmatów. Jakby chciał powiedzieć: „jest coś większego od nawet najwspanialszych darów Ducha Świętego, którymi się tak bardzo szczycicie!” A równocześnie jakby chciał adresatów zachęcić: „spróbujcie zrozumieć, czy to co wam mówię, nie jest o wiele doskonalsze?” Całej korynckiej wspólnocie i każdemu Kościołowi wskazuje drogę królewską (por. 1 Kor 12,31), której należy szukać (por. 1 Kor 14,1), jedyną drogę godną uznania.

Paweł zdążył już zauważyć, że „wiedza wbija w pychę, miłość zaś buduje” (1 Kor 8,2). Tutaj wywód zostaje doprowadzony do końca. Najpierw więc Apostoł przywołuje te charyzmaty, z których Koryntianie byli tak dumni i pokazuje, co one są warte, gdy posługujący nimi człowiek nie czyni tego z miłością. Po charyzmatach przychodzi kolej na „wspaniałe czyny”, którymi może się chełpić człowiek. Paweł posuwa się do tego, by pokazać względną wartość największego daru, jaki człowiek może uczynić dla Boga. Nawet gdyby człowiek oddał swoje życie dla Boga, nawet w najbardziej bolesnej śmierci męczeńskiej, a nie uczyniłby tego z miłości, „nic nie zyska” (13,3b). Tak naprawdę, w tej perspektywie nie jest ważne, co człowiek ma i czym dysponuje. Najważniejsze jest, jak kocha. A dokładniej mówiąc, jak kocha posługując tym, czym może.

W części centralnej hymnu (13,4-7) krótkimi sformułowaniami zostaje skreślony portret miłości, jaka ona jest: cierpliwa, łaskawa, nie zazdroszcząca, nie szukająca uznania, wolna od pychy, niezdolna do czynienia bezwstydu, nie szukająca swojej korzyści, bez gniewu i pamiętania o doznanej krzywdzie, sama niezdolna do krzywdy, szukająca prawdy, znosząca przeciwności, wierząca każdemu i każdemu ufająca, zdolna wszystko przetrzymać.

4. Aktualizacja

Jeremiasz nie wybrał swego zawodu proroka. To Bóg, to sam Bóg, powołał go i ukształtował do takiej misji. Nie ma proroka z własnej woli. Polityk szuka swego ograniczonego powodzenia, prorokowi chodzi o powodzenie Boże. Co najważniejsze, Bóg okazał się wierny w całym życiu Jeremiasza, które w wielu aspektach zapowiadało życie Tego, który stał się prawzorem każdego powołania, to jest Jezusa Chrystusa.

Jezus uczy, że głoszenie Ewangelii nie jest przede wszystkim wykonywaniem jakichś zadań, osiąganiem jakichś wyników, stawianiem jakiegoś znaku, lecz jest udziałem w Jego wolności, w Jego horyzontach, jest po prostu wejściem w bogactwo Jego niezwykłej wolności. Prawdopodobnie, mieszkańcy Nazaretu nie słuchali Jezusa, dlatego, że zostały zagrożone pewne ich interesy, że nie spełnił niektórych ich nadziei. To temat do naszego rachunku sumienia: jakie zawiedzione nadzieje, jakie zagrożone interesy mogą mi przeszkodzić w przyjęciu Jezusa jako wyzwoliciela, jako zbawiciela, jaka zwiastuna Dobrej Nowiny dla mnie?

Jako uważni czytelnicy Ewangelii bez trudu w rysach miłości opisanej przez św. Pawła odkrywamy znajome oblicze Chrystusa. Paweł bowiem, pisząc słowa „hymnu o miłości” ukazał duchowy portret Jezusa, najwspanialszego Ewangelizatora. Zaczynamy wręcz przypominać sobie te sceny z Ewangelii, w których Jezus okazuje taką właśnie miłość. Bo jest to wspaniały hymn ku czci Chrystusa, który najwspanialej ze wszystkich ukochał i udowodnił swoją miłość.

Apostoł Paweł odsłania, że miłość jest jedyną relacją, która przekracza barierę śmierci. Gdy najwspanialsze dary charyzmatyczne mają swój kres, gdy nawet wiara i nadzieja są przypisane tylko do tego etapu życia, który zakończy się śmiercią, miłość będzie relacją na zawsze między człowiekiem zbawionym a Bogiem. Miłość, na jaką człowiek otworzy się za życia i taka miłość, jaką kochał zostanie utrwalona na zawsze. Będzie zbawiony jak inni - na zawsze z Panem - ale intensywność miłości między nim a Bogiem, będzie taka, jaką wniósł przez swoją miłość przeżywaną w tym życiu.