Homilia na XIII Niedzielę Zwykłą „A” (26.06.2011)

Marcin Kowalski

Przepaście wiary

 

Wyobrażamy sobie czasem chrześcijaństwo jako naukę, która ma ułatwić nasze ziemskie życie. Oto przepis na to, jak uczynić się szczęśliwym na ziemi i uzyskać jeszcze dodatkową gratyfikację w niebie. Wystarczy zaufać Panu, aby nasze sprawy zaczęły zmierzać ku wymarzonemu happy endowi. Z tego sielankowego snu budzimy się bardzo szybko, kiedy okazuje się, że nasz Bóg potrafi także komplikować życie i zadawać bardzo kłopotliwe pytania. Często trudno pojąć plany, jakie ma On wobec nas; trudno pogodzić nasze i Jego oczekiwania, naszą i Jego wolę. Dlaczego Pan doświadcza tych, których kocha? Czemu w dzisiejszej Ewangelii każe nam wyrzec się tego, co dla nas najcenniejsze, i dźwigać swój krzyż? W życiu tych, którzy idą za Bogiem mało jest świętego spokoju. To dlatego, że Pan zmusza nas, ludzi żyjących w dolinach i na równinach, do wspinania się w górę i kroczenia nad przepaściami wiary.

 

1. Zaufać Bogu w szczęściu i nie-szczęściu

Miasto Szunem, które Elizeusz odwiedza dziś podczas swojej wędrówki, położone jest obok góry Tabor. Widać z niego także Karmel, górę na którą prorok udawał się, aby się modlić. Pewna zamożna kobieta z miasta, usłyszawszy zapewne kim jest ten, który przechodzi obok jej domu, zaproponowała mu u siebie gościnę (2Krl 8,10). Tak rozpoczyna się wiele z biblijnych historii spotkań z Bogiem. Popatrzmy choćby na Abrahama, który udziela schronienia trzem tajemniczym przybyszom (Rdz 18,1-9). Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma, mówi w dzisiejszej Ewangelii Jezus, mając zapewne w pamięci historie swego ludu (Mt 10,41). Zatem Szunemitka przyjmując Elizeusza otrzymuje nagrodę proroka, nagrodę zupełnie nieoczekiwaną. Elizeusz odczytuje jej najgłębsze pragnienie i zapowiada, że za rok, w czasie jego powtórnych odwiedzin będzie pieściła swego syna (2Krl 4,16).

Tę samą obietnicę otrzymał sprawiedliwy Abraham, nagrodzony synem Izaakiem za gościnę udzieloną przybyszom (Rdz 18,10). Zatem warto bezwarunkowo zaufać Bogu, który wypełnia swe obietnice. Początek rzeczywiście wskazuje na to, że wiara rozwiązuje problemy po ludzku nie do rozwiązania. Jednak to zaledwie początek. Czy ktoś zna dalszą część historii Izaaka, syna Abrahama? Czy wiecie co spotkało syna, którego otrzymała kobieta z Szunem? Obie historie są do siebie zaskakująco podobne. Bóg prosi o ofiarę z Izaaka (Rdz 22,2). W ciągu jednego dnia na oczach kobiety z Szunem umiera jej mały synek (2Krl 4,20).

Czy warto było rozpoczynać te historie, jeśli ich koniec miał się okazać tak dramatyczny? Czy warto było inwestować w relację z Bogiem, aby później z tym większym bólem tracić to, co jeszcze przed chwilą wydawało się Jego wspaniałym darem? Oto pierwsza przepaść wiary nad którą przychodzi nam stanąć. Bliski do tej pory Bóg wydaje się nagle ukrywać swoje oblicze. Oddala swoje błogosławieństwo; odbiera swój dary. Czy nie powtarzamy wtedy słów, które Elizeusz usłyszał od kobiety z Szunem: „Mężu Boży, panie mój! Nie oszukuj służebnicy twojej!” (2Krl 4,16)?

Co pozostaje człowiekowi stającemu nad przepaścią, w której właśnie stracił ukochaną osobę, swoje szczęście, kawał swojego życia? Tylko zaufanie w to, że Bóg dawca szczęścia, nie pozwoli, aby ta historia skończyła się w ten sposób. Dla tych, którzy w dramatycznej chwili próby nie padają przygnieceni ciężarem rozczarowania swoim Bogiem, dla tych, którzy decydują się wierzyć, historia ma swój dalszy ciąg. Izaak zostanie w ostatniej chwili ocalony przez Anioła Pana (Rdz 22,12-13). Dziecko Szunemitki zostanie wskrzeszone przez proroka Elizeusza (2Krl 4,35). Bóg pozostaje wierny tym, którzy mają Mu odwagę zaufać do końca, także w chwili nieszczęścia.

2. Umrzeć dla grzechu aby żyć dla Boga

Czy chcemy tego czy nie nasze życie toczy się nad przepaścią śmierci. Kto decyduje się pójść za Jezusem musi liczyć się z tym, że pozna nie tylko rzeczywistość nowego życia w Nim. Przed uczniem staje także, a może przede wszystkim, perspektywa śmierci, w którą musi się zanurzyć. O niej właśnie przypomina Paweł Koryntianom, skłonnym do tego, by w Ewangelii dostrzegać jedynie wezwanie do wolnego i bezrefleksyjnie radosnego i lekkiego życia. Stając nad kolejną przepaścią wiary uczymy się, że aby dotrzeć do prawdziwego Życia, które tryska ze źródła Jezusa, musimy najpierw przejść przez śmierć, obumrzeć. Umrzeć, jak mówi św. Paweł dla swojego grzechu, aby żyć od tej pory dla Boga (Rz 6,3.11).

Jakiekolwiek obumieranie, nawet to dla grzechu, nie jest rzeczą łatwą. Grzech to nie rzeczywistość zewnętrzna, lecz rzeczywistość żyjąca i oddychająca w nas. To część naszych myśli, poruszeń serca, wypowiadanych słów i gestów. A zatem rzeczywiście obumrzeć musi część nas, jak mówi św. Paweł, „stary człowiek” w nas. Nasz egoizm, pycha, nieograniczony apetyt na wolność umierają powoli i z bólem, nigdy nie umierają do końca. To oczywiste, że ta operacja przekracza nasze ludzkie Cóż nam pozostaje w tej chwili prawdy, w której zdrowy rozsądek podpowiada nam, że zainwestowaliśmy życie w przedsięwzięcie ponad nasze siły? Wtedy pozostaje jedynie wiara, o której mówi św. Paweł: „Jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, WIERZYMY, że z Nim również żyć będziemy” (Rz 6,8). A wiara ta nie ma w sobie nic z zarozumiałej, prostej pewności.

3. Stracić i znaleźć swoje życie z Jezusem

Na koniec wreszcie Jezus, którego często odmalowujemy jako pociągającego kochającym spojrzeniem, wzywającego do pójścia za Nim. Ten obraz jest prawdziwy, równie prawdziwe są jednak słowa, które padają w dzisiejszej Ewangelii. „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). „Nie jesteś Mnie godzien” – porażający kontrast wobec obrazu Mistrza, który wcześniej pociągał za sobą, a teraz wydaje się mnie wstrzymywać. Cóż takiego czyni nas niegodnymi Jezusa, jaki grzech, nieświadomość? Oto kolejna przepaść wiary: niegodnym Mistrza jest ten, kto bardziej niż Jego, kocha swoich najbliższych: ojca, matkę, syna, córkę. Kto kocha bardziej swoją rodzinę niż Mistrza, nie będzie w stanie iść Jego drogą. Kto przywiązany jest do swego życia, nie zaakceptuje rzeczywistości Krzyża. Tekst Mateusza, który usłyszeliśmy dzisiaj jest i tak nieco bardziej wyważony niż wersja Łukasza (14,26), mówiąca o nienawiści do bliskich jako warunku pójścia za Jezusem.

Oczywiście w żadnym z ewangelicznych fragmentów nie chodzi o porzucenie wszystkich ziemskich miłości na rzecz apodyktycznego Boga. Chodzi o przyznanie Mu pierwszego miejsca pośród wszystkich naszych relacji. Język, jakim operuje Jezus ma wywołać wstrząs. Ma ukazać sprzeczność między naszą a Jego wizją chrześcijaństwa, pomiędzy naszą a Jego wizją życia. Po raz kolejny Pan stawia nas nad przepaścią wiary i zaprasza do tego, abyśmy w Jego ręce złożyli wszystkie nasze ukochane osoby i relacje jakie posiadamy. Jak ostrzeżenie powinny zabrzmieć słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: „Kto chce znaleźć swe życie, straci je” (Mt 14,39). Kto zechce na własną rękę szukać sensu życia, kto chce sam ocalić swoje życiowe skarby, straci je. Odbierze mu je nieszczęście, choroba czy śmierć. Kto powierzy swoje życie Jezusowi, kto zechce je stracić, to znaczy przeżyć dla Niego i z Nim, odzyska swoje życie tym piękniejsze. Nie chodzi wcale o życie w zaświatach lecz także o naszą ziemską egzystencję, która z Panem nabiera sensu.

Aplikacja

Po co Jezus stawia nas nad przepaściami wiary? Oczywiście nie po to, abyśmy się w nie stoczyli. Chce, abyśmy wspinali się wyżej. Nad przepaściami widać dobrze naszą dotychczasową płaską wiarę. Widać doliny i równiny, w których żyjemy nie spodziewając się wiele po naszym Bogu, lub ukrywając się przed Nim. Pan wydobywa nas z tych miejsc abyśmy nie stracili naszego bezcennego czasu, krótkiego ludzkiego życia. Chce aby było ono piękne i pełne; chce aby było wspinaczką, walką o szczyty, drogą do nieba. W tej drodze tracimy bliskich tylko po to, aby odzyskać ich na końcu wędrówki. W tej drodze walczymy z naszą słabością i często upadamy, ale wciąż pniemy się do góry. Bo On idzie z nami. Nasz Pan jest przewodnikiem i najpewniejszym punktem oparcia. Z Nim nie możemy stracić naszego życia. Nie bójmy się zaufać mu w czasie próby i ważnych życiowych decyzji. Nie bójmy się Pana, który wydobywa nas z dolin i stawia nad przepaściami wiary, aby poprowadzić dalej, wzwyż.