Homilia na XVI Niedzielę Zwykłą "C" (17.07.2016)

ks. Mariusz Szmajdziński

Bóg w gościnie u Ciebie

Andriej Rublow namalował niezwykle piękną ikonę, która zapewniła mu wielką sławę. Jest ona zatytułowana „Bóg w gościnie u Abrahama”. Stanowi więc ilustrację do dzisiejszego pierwszego czytania. Na tej ikonie widać trzy postaci zasiadające przy stole. Trwają one w jakimś szczególnym zamyśleniu i zapatrzeniu. Ich piękno przyciąga uwagę patrzącego i zaprasza do kontemplacji. Taka jest zresztą rola ikony – w myśli prawosławnej sakramentu, a więc znaku czy w tym przypadku miejsca spotkania z Bogiem. Zapatrzone postaci, które w przesłaniu Rublowa są trzema Osobami Boskimi, wpatrują się wzajemnie na siebie, tworzą mistyczny krąg. Można powiedzieć, że wręcz tworzą oni orbitę miłości. Patrzący zaczyna podążać w kierunku ikony, aby przyjrzeć się bliżej temu „niezwykłemu zjawisku” – chwili przebywania Boga w ludzkiej gościnie przedstawionej ręką człowieka. Kiść winogron na stole-ołtarzu, niewielki dąb przekrzywiony w stronę pałacu o otwartych bramach i oknach zaczynają przemawiać z całą wyrazistością i ukazywać piękno uczty. Nie tylko wymiar objawienia się Boga człowiekowi, ale również artyzm wykonania tego arcydzieła może sprawić, że patrzący zawoła „trwaj chwilo!”.

1. Człowiek przy stole

Jest jednak coś, co niespodziewanie wyrywa człowieka z tego zadziwienia i zauroczenia. Kontemplacja ikony w pewnym momencie pozwala odkryć ze zdziwieniem, że nie ma gospodarza, samego Abrahama albo jego małżonki Sary. Tajemniczy Goście trwają w oczekiwaniu. W pierwszej chwili można byłoby pomyśleć, że Rublow przedstawił dokładnie ten moment, kiedy Patriarcha się oddalił, aby przygotować im posiłek: twarożek, mleczko, cielęcinkę. Całość wymagała pewnego czasu do jego przygotowania: rozmowa z Sarą, wybór cielaka ze stada, rozkazy wydane słudze i inne czynności. Jednak to zbyt proste rozwiązanie. Głębia tego „sakramentu” zaprasza do poszukiwania innej odpowiedzi. Można ją odkryć dopiero wtedy, gdy podejdzie się naprawdę blisko tej ikony, najbliżej jak się da. Wówczas jest widoczna jej największa tajemnica. W kręgu owych Tajemniczych Postaci jest pozostawione jeszcze jedno miejsce. Znajduje się ono na początku, jakby u wejścia na plan rozgrywającego się wydarzenia. Wypływają z tego dwie niezwykłe prawdy. Po pierwsze, człowiek jest zaproszony, żeby nie powiedzieć wciągnięty, w tę orbitę Boskiej miłości. Po drugie, każdy może być, więcej – ma być Abrahamem, a więc tym, którym użycza człowiekowi gościny w swoim domu.

2. Jezus przy stole

Dzisiejsza liturgia ukazuje nam sytuację wyjątkową – Bóg przychodzi w gościnę do człowieka. Jest to swoiste novum w myśl religijnej. Najczęściej to człowiek poszukiwał sakralnego miejsca, gdzie zamieszkują bogowie i jednocześnie marzył albo nawet podejmował próby, aby tam się znaleźć. Czasami to się udawało, jak przykładowo Syzyfowi, który był zapraszany przez bogów na Olimp. Częściej jednak lęk przed naruszeniem spoczynku bogów i świętości ich miejsca powodował przeraźliwy strach, uniemożliwiający nawet zamiar zbliżania się w taki obszar, jak na „Piątej górze” Paulo Coelho. Biblia pod tym względem dokonuje „przewrotu kopernikańskiego”. Owszem, zdarzają się żarliwe pytania jak w dzisiejszym Psalmie: „Kto zamieszka na Twej górze świętej” (Ps 15,1), albo na innym miejscu: „Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu” (Ps 24,3). Jednak nie brak i takich tekstów, które ukazują Boga goszczącego się u człowieka. W Starym Testamencie najpiękniejszym przykładem jest właśnie pierwsze czytanie. W Ewangeliach natomiast pod tym względem wyróżnia się Łukasz. Podaje on najwięcej opisów uczt, względnie posiłków, które Pan Jezus spożył przebywając w gościnie. Wytłumaczenie jest stosunkowo proste. Łukasz znaczną część swojej Ewangelii poświęca podróży Jezusa do Jerozolimy (Łk 9,51-19,28). Zbawiciel jest zatem ukazany jako „Boski Wędrowiec” (Anselm Grün). Dlatego, aby nie zasłabł w drodze, korzysta z ludzkiej gościny, a nawet jej poszukuje. Ewangelista Jan jeszcze dobitniej wyrazi tę prawdę w Chrystusowych słowach: „przyjdziemy do niego i uczynimy u niego mieszkanie” (J 14,23). Można więc powiedzieć, że Biblia objawiła Boże pragnienie przebywania u człowieka i ucztowania wraz z nim.

Gościna domaga się odpowiedniej postawy gospodarza miejsca. Do zwyczaju weszło przekonanie, że im ważniejszy gość, tym okazalsze przyjęcie. Jest więcej starań i zachodu, troski, aby wszystko wypadło dobrze. Taką właśnie postawę widzimy u Abrahama i Marty w dzisiejszych czytaniach. Dokładają oni wysiłku, aby przyjęcie było bardzo obfite. Łączy ich pośpiech, a nawet niepokój podczas przygotowania posiłku. Abraham biega (hebr. rûc – „biegać” pojawia się dwukrotnie w pierwszym czytaniu), działa pośpiesznie i nakazuje pośpiech innym (hebr. māhar użyte trzykrotnie tamże). On sam jest w pełni zaangażowany i angażuje do tej posługi innych (żonę, służącego). Podobnie czyni Marta. Jej posługa została określona greckim czasownikiem perispaō. W Nowym Testamencie występuje on tylko jeden raz. Zwykło się go rozumieć jako „krzątać się”, „uwijać się”. Nieco inne znaczenie podpowiada grecki przekład Starego Testamentu. W Księdze Koheleta oznacza on „trudzić się”, i to w bardzo ciężkim znaczeniu (Koh 1,13; 3,10), czy w Księdze Syracha – „być znękanym troskami” (Syr 41,2).

Te filologiczne spostrzeżenia pozwalają nam zwrócić uwagę na pewien znamienny szczegół. Abrahamowa gonitwa, aby na czas oporządzić cielaczka, albo zaniepokojenie Marty, aby posiłek być smaczny i pięknie podany, narzucają pytanie o to, co przynosi Bóg ze swoją gościną. Troski, zabieganie, niepokój, pośpiech? Bynajmniej! To mogą wywołać w nas inni ludzie, których uważamy za ważniejszych od siebie, a przychodzą do nas w gościnę nie po to, aby nas odwiedzić, porozmawiać z nami, spotkać się, ale jedynie po to, aby się najeść. Boża gościna jest zupełnie inna. Świadczy o tym przede wszystkim Jezusowa odpowiedź na zarzut Marty: „troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba zaś jednego”. Co jest owym „jednym”, tą „dobrą częścią” wybraną przez Marię?

Bóg przychodzi do nas z miłością. To On nas obdarowuje. Przynosi nam dobrą nowinę i udziela dobra, którego częstokroć nie umiemy sobie wyobrazić. Jedynie, czego oczekuje, to naszego otwarcia się na Niego. Tak jest w przypadku Abrahama w pierwszym czytaniu. „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona Sara będzie miała wtedy syna”. To najlepsza nowina, jaką mogli usłyszeć małżonkowie-staruszkowie. Oczywiście ta obietnica się spełniła. Abraham i Sara doczekali się syna. To pokazuje, że przychodzący do nas w gościnę Bóg chce zaradzić naszym niedostatkom, naszej biedzie; usunąć troski z naszego życia, a nie jeszcze ich przysparzać; sprawić, aby nasze życie nie było ciągłą gonitwą, pośpiechem, niepokojem. Przychodzący do nas realnie – jak niegdyś do Abrahama i Sary, Marty i Marii – Chrystus Eucharystyczny wnosi do naszego serca miłość, pokój i wszelkie dobro, którego nawet przy największych staraniach nie zdołamy zdobyć ani zapewnić innym. Ten, który umiłował nas do końca (J 13,1), przynosi nam miłość, która pozwala nam trwać w Bogu.

3. My z Jezusem przy stole eucharystycznym

Jaka powinna być nasza odpowiedź wobec Chrystusa, który przychodzi do nas i pragnie zagościć w naszych serach? Abrahamowa gonitwa czy krzątanina Marty nie pasuje do spokoju jaki emanuje z ikony Rublowa. Piękno i harmonia nakazują, aby zatrzymać się i trwać razem z tymi niezwykłymi Postaciami, to znaczy z samym Bogiem. Maria jest doceniona i pochwalona za obranie „dobrej cząstki”. Widzimy ją jako uczennicę Jezusa. „Usiadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie”. Jest cała pokornie zasłuchana w Słowo. Jej postawa nie ma nic z przywary, jakoby była nauczona nic nie robienia w życiu. Przeciwnie, w codziennej krzątaninie umie wybrać to, co w danym momencie jest właściwie i najlepsze. Goszczącemu u niej Jezusowi oddaje samą siebie. Podchodzi blisko, najbliżej jak można, i w ten sposób wchodzi w ową orbitę miłości, udzielając gościnności tak, jak na ikonie Rublowa. To jest prawdziwa uczta, w której i my mamy trwać.