Homilia na Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela (24.06.2018)

Ks. Rajmund Pietkiewicz

Moje życie ma sens!

1. W poszukiwaniu sensu

Bardzo często możemy spotkać ludzi poszukujących sensu życia. Niestety wielu błąka się jakby w ciemnościach nie odnajdując celu, który nadałby sens ich egzystencji. Wiele razy z ust ludzi młodych można usłyszeć niepokojące słowa: „bez sensu”! Niedawno spotkałem mężczyznę, który po ukończeniu trzydziestu lat wciąż nie ułożył sobie życia, nie ożenił się, nie ma rodziny, dzieci, boryka się z brakiem pracy i uważa, że to wszystko nie ma sensu. Zdarza się nawet, że osoby starsze przeżywają kryzys sensu własnego życia. Mówią: „moje życie nie ma już sensu, jestem ciężarem dla młodych, nikt mnie nie chce, dlaczego Bóg mnie jeszcze trzyma na tym świecie?”. Dlaczego przeżywamy dziś kryzys sensu? Jak go przezwyciężyć? Jak odnaleźć pełnię i radość życia, których fundamentem jest poczucie sensu?

2. Powołał mnie Pan już z łona matki (Iz 49,1)

Dziś obchodzimy Uroczystość Narodzin św. Jana Chrzciciela. Teksty biblijne mówią nam wiele o jego powołaniu, narodzeniu, życiu i działalności. Liturgia niejako wkłada w usta św. Jana Chrzciciela słowa Sługi Pańskiego zapisane „Drugiej pieśni o Słudze Jahwe” (Iz 49,1-6): „Powołał mnie Pan już z łona matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię”. Słowa te bardzo pasują do św. Jana Chrzciciela. Pan nadał mu imię jeszcze przed jego poczęciem: „nadasz mu imię Jan” (Łk 1,13), „Jan będzie mu na imię” (Łk 1,63 – ewangelia dnia). Bóg zaplanował jego istnienie, narodziny i dał mu misję (nadanie imienia w Biblii to wyznaczenie misji).

Życie Jana nie było łatwe, a nawet z ludzkiego punktu widzenia mogłoby się wydawać, że poniósł on klęskę – został przecież wyeliminowany przez upokorzonego króla i jego konkubinę. Jednak z Bożego punktu widzenia sprawy mają się zupełnie inaczej. Sukces misji powierzonej człowiekowi przez Boga nie zawsze przypomina sukces w ludzkim rozumieniu. Sukces polega na wypełnieniu woli Boga, jakakolwiek by ona nie była. Więź z Bogiem nadaje sen ludzkiemu życiu i misji nawet wtedy, gdy po ludzku wydaje się, że jest ono klęską: „Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą” (Iz 49,4).

3. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach (Dz 13,25)

W swoim kazaniu w Antiochii Pizydyjskiej (drugie czytanie) św. Paweł odkrywa nam kolejną tajemnicę sukcesu misji św. Jana Chrzciciela: „Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach” (Dz 13,25). Powodzenie, a tym samym sens ludzkiego życia, zależą od pokory człowieka. To, co jest uważane przez ludzi za sukces bardzo łatwo może stać się przyczyną pychy, która sprawia, że przestajemy poszukiwać i wypełniać wolę Boga i sami zaczynamy wysuwać się na pierwszy plan. Wtedy wszystko zaczyna się kręcić wokół nas. Bardziej zależy nam na własnej chwale, na opinii jaką ludzie mają o nas, na sukcesach osobistych niż na woli Boga. Mamy tendencję do zawłaszczania powierzonej nam misji i używania jej do własnych celów. Przestajemy być sługami Boga, co więcej, usiłujemy użyć Boga dla realizacji własnej woli i własnych celów.

Taki sposób postępowania bardzo często staje się powodem frustracji i zawodu, gdyż nasze własne plany okazują się często niewykonalne, a każda klęska, każde złe słowo i spojrzenie ze strony ludzi boli i odbiera siły. W ten sposób z dnia na dzień tracimy sens, stajemy się zgorzkniali, zawiedzeni i mamy pretensje do wszystkich wkoło, również do Boga. Pokora św. Jana Chrzciciela uczy nas, że na pierwszym miejscu zawsze należy stawiać Boga i Jego wolę oraz, że człowiek musi mieć świadomość, iż sama służba Bogu jest najwyższym celem. My nie jesteśmy Panami, ale tymi, którzy „przygotowują drogę Panu” (por. Łk 1,76 – ewangelia dnia). Tylko ten, kto potrafi przezwyciężyć pokusę pych nigdy nie utraci sensu swojej misji.

4. Sens jest w Bogu

Kiedyś słyszałem świadectwo pewnej kobiety. Zaraz po tym, gdy urodziła pierwsze dziecko, ponownie nieoczekiwanie znalazła się w stanie błogosławionym. Opowiadała, że wszyscy w koło namawiali ją do zabicia dziecka podając bardzo wiele argumentów, które wydawały się bardzo racjonalne i życiowe: będzie ci bardzo trudno być w ciąży i zajmować się równocześnie niespełna rocznym dzieckiem, masz trudną i niepewną sytuację materialną, nie macie z mężem własnego mieszkania i niewiadomo kiedy je otrzymacie... Nawet osoby z najbliższego otoczenia były za „pozbyciem się” dziecka. Jednak ta kobieta modliła się i postanowiła: urodzę, co będzie to będzie! wszystko w rękach Boga! Znam osobiście tę kobietę, znam również jej syna. Gdy się urodził był słabego zdrowia. Ochrzczono go w pośpiechu z obawy, że umrze. Pan zachował go jednak przy życiu. Gdy był w szkole podstawowej został ministrantem, zawsze był najlepszym uczniem w klasie, startował z sukcesami w konkursach i olimpiadach z wielu przedmiotów na raz. Po zdaniu matury z bardzo dobrym wynikiem wstąpił do seminarium duchownego i został księdzem. Zna swoją historię od poczęcia, wie, że jego życie było zagrożone, że był niechciany przez wszystkich wokoło oprócz własnej mamy, że namawiano jego matkę, aby „pozbyła się problemu”. Wie, że żyje dzięki matce, która usłuchała Bożego głosu. Nie jest to jednak dla niego powodem złych i destrukcyjnych wspomnień, przeciwnie, on często powtarza: mnie chciał Bóg! żyję dzięki Niemu! moje życie ma sens! Pan zachował moje życie, bo ma dla mnie plan! On chciał mnie już wtedy, gdy byłem w łonie matki! „Sławię Cię, Panie, za to żeś mnie stworzył.” (Psalm responsoryjny, refren).

Liturgia Uroczystości Narodzin św. Jana Chrzciciela prowadzi nas, zapewne już nie po raz pierwszy, do odkrycia źródła sensu naszego życia: jest nim Bóg, który chciał nas, „stworzył nasze wnętrze i utkał nas w łonie matki” (por. Psalm responsoryjny), dał nam misję do spełnienia w życiu. Misja ta jest aktualna dopóty, dopóki żyjemy. Ludzka słabość sprawia, że unosząc się pychą możemy zagubić Bożą wolę i siebie uczynić celem i przedmiotem misji. Narodzenie i życie św. Jana wspominane w dzisiejszej liturgii przypomina nam, że warunkiem zachowania sensu życia jest zachowanie w tym życiu pierwszego miejsca dla Boga.