Teoria i praktyka lectio divina

Poniżej umieszczono artykuł ks. Henryka Witczyka szczegółowo omawiający teorię lectio divina i prezentujący jej zastosowanie.

Juseppe de Ribera, św. Hieronim i Anioł, 1626, Muzeum i Galeria Narodowa Capodimonte, Naples. Pobrano ze strony Web Gallery of Art: http://www.wga.hu/support/viewer/1.htmlLectio divina

droga do poznawania

Boga żywego 

W ostatnich latach pojawiają się coraz lepsze tłumaczenia ksiąg biblijnych (nawet interlinearne!) i obszerne komentarze. Obok nich nowe słowniki języka hebrajskiego i greckiego, konkordancje i encyklopedie biblijne. Ale czy to wszystko oznacza, że zaczęliśmy żyć Słowem Bożym? Czy Biblia stała się Księgą otwartą, bardziej zrozumiała? Czy Pismo Święte jest Księgą-Zródłem, z którego do naszych serc płyną strumienie wody niosącej życie wieczne (por. J 4,10)?

Aby Biblia zaczęła do człowieka mówić, nie wystarczą nowe, choćby nawet pięknie ilustrowane wydania, nowe pomoce w postaci słowników, encyklopedii czy płyt CD. Jeśli chce się usłyszeć Boga, który mówi do człowieka wszystkich czasów, należy wsłuchiwać się w Jego słowo. Współczesny człowiek odczuwa wielkie pragnienie doświadczenia Boga, który mówi, jest obecny, objawia nowe horyzonty życia i miłości.

Lectio divina nie jest praktyką przeznaczoną dla elit, ale dla wszystkich. Słowo Boże jest bowiem adresowane do każdego człowieka, a zwłaszcza do chrześcijanina. Praktyka lectio divina to Twoje osobiste spotkanie-konfrontacja z Bogiem. Spotkanie chrześcijanina ze Słowem Boga, dialog z Nim, to droga do poznawania Boga.

Korzeni lectio divina należy szukać w samej Biblii. Mojżesz słuchał głosu Boga, który mu się objawiał, a następnie wyjaśniał ludowi wszystkie słowa, które zostały mu przekazane. Jezus głosząc Ewangelię wyjaśniał wszystkie swe wypowiedzi, w których objawiał tajemnicę Boga i Jego działania w świecie i w życiu ludzi. Filip wyjaśnia dworzaninowi królowej etiopskiej Kandaki słowa z Księgi proroka Izajasza. Samo czytanie nie wystarcza. Anioł Boży posyła go do dworzanina, a Duch Święty mówi mu:

"Podejdź i przyłącz się do tego wozu!». Gdy Filip podbiegł, usłyszał, że tamten czyta proroka Izajasza: «Czy rozumiesz, co czytasz?" - zapytał.A tamten odpowiedział: «Jakżeż mogą rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni?» I zaprosił Filipa, aby wsiadł i spoczął przy nim. A czytał ten urywek Pisma: Prowadzą Go jak owcą na rzeź, i jak baranek, który milczy, gdy go strzygą, tak On nie otwiera ust swoich. W jego uniżeniu odmówiono Mu słuszności. Któż zdoła opisać ród jego? Bo jego życie zabiorą z ziemi. "Proszę cię, o kim to Prorok mówi, o sobie czy o kimś innym?» - zapytał Filipa dworzanin. A Filip wychodząc z tego tekstu Pisma opowiedział mu Dobrą Nowiną o Jezusie (Dz 8,29-35).

Dworzanin w słowach Pisma, które czytał, a dzięki Filipowi rozważał, usłyszał żywe słowo Boga - Dobrą Nowinę o Jezusie, swoim Zbawicielu. Z tego słuchania zrodziła się modlitwa i prośba o łaskę chrztu (ww. 36-38). Został ochrzczony i mógł kontemplować działanie Ducha Pańskiego, który porwał Filipa, i dworzanin już go więcej nie widział. Jego natomiast napełniał radością i prowadził na drogach życia (por. w. 39).

Szkoła Słowa Bożego jest w istocie swej wsłuchiwaniem się w głos Boga żywego, który nie przestaje mówić do człowieka. Spotkania szkoły odbywają się w kościele (kaplicy), który jest nie tylko mieszkaniem Chrystusa-Eucharystii, ale także domem Chrystusa-Słowa życia. Sobór Watykański II wzywa wierzących i duszpasterzy, aby gromadzili się nie tylko na sprawowanie Eucharystii, lecz także na prawdziwe, dobrze przygotowane słuchanie Słowa Bożego.

Słowo Boga - dzięki obecnej w nim mocy Ducha Świętego - gdy jest czytane, medytowane i modlitewnie kontemplowane, staje się duszą ożywiającą naszą egzystencję i przemienia nasze codzienne działanie i życie. Oto zasadnicze etapy lectio divina: lectio, meditatio, oratio et contemplatio, actio. 

1. LECTIO

A. Teoria

Pierwszy etap duchowej lektury Pisma Świętego określa się mianem lectio - czytanie. Obejmuje on kilka działań.

Pierwszy etap duchowej lektury Pisma Świętego określa się mianem lectio - czytanie. Obejmuje on kilka działań.

Pierwsze z nich to dobry, przemyślany wybór tekstu, który ma być przedmiotem duchowej lektury. Można wybrać:

- całą księgę (na lekturę dłuższą - kilkumiesięczną); może to być na przykład Ewangelia czytana w danym roku kościelnym;

-   zwartą sekcję (na przykład w Ewangeliach: Ewangelia dzieciństwa, publiczna działalność Jezusa, męka i zmartwychwstanie);

-   krótką perykopę (ewangelię na dany dzień; na niedzielę); należy jednak uważnie przyjrzeć się tekstowi, czy stanowi zamkniętą jednostkę literacką; jest to wyjątkowo ważne w odniesieniu do tekstów narracyjnych. Nie można wyrywać jakiejś sceny z większego ciągu narracyjnego.


Drugie działanie to uważna, wnikliwa, kilkakrotna lektura wybranego fragmentu Pisma. Zaleca się czytanie na głos. Warto sięgnąć do tekstu oryginalnego, przekładu interlinearnego oraz do różnych - ale dobrych - tłumaczeń Biblii. Inspirujące mogą okazać się przekłady na inne języki, poczynając od Vulgaty, Biblii Jerozolimskiej (w różnych wersjach językowych), czy przekładu ekumenicznego (niemieckiego, włoskiego, polskiego).

Trzecia czynność to określenie kontekstu poprzedzającego i następczego. Chodzi o usytuowanie czytanego fragmentu w większej całości (sekcji dzieła), w jego tematyce.

Czwarte działanie w ramach lectio to szukanie objaśnień dotyczących miejsca, czasu akcji oraz historycznych postaci, które w tekście występują. Warto sięgnąć do encyklopedii biblijnej lub słowników. Mają one pomóc w zapoznaniu się ze środowiskiem i czasem, z którego tekst wyrasta.

Kolejna, piąta, bardzo pomocną w odczytaniu tekstów czynnością jest określenie jego struktury i gatunku literackiego. Myślenie autorów biblijnych zasadza się w większym stopniu na regule odsłaniania różnych stron jednej prawdy (wydarzenia, w którym objawia się tajemnica Obecności bądź działania Boga) niż na zasadzie myślenia dedukcyjnego: przyczyna-skutek. Wykorzystują oni z upodobaniem strukturę paralelizmu (równoległego lub chiastycznego) oraz chętnie zestawiają sceny w formie dyptyku lub tryptyku. Gdy się poprawnie odczyta strukturę, a zwłaszcza elementy łączące poszczególne panele w skrzydłach dyptyku lub tryptyku, łatwo wychwycić najważniejszą prawdę, którą autor (redaktor) księgi chciał w tej części swego dzieła wyrazić. Dobrze jest od samego początku zdawać sobie sprawę z gatunku literackiego czytanej perykopy. Od tego zależy sposób jej rozumienia (czy w sensie wyrazowym, czy metaforycznym; czy tekst jest opowiadaniem o wydarzeniu historycznym czy fikcją literacką).

Wiele światła na rozumienie myśli, którą autor natchniony - ewangeliści - zamierzyli i wyrazili w tekście, jest czynność porównania perykop paralelnych. Dostrzega się wtedy istotne elementy teologii ewangelisty. Każde redakcyjne opracowanie logionu czy perykopy (sceny) wydobywa z wypowiedzi Jezusa lub Jego działania (cudu) inne, ważne aspekty. Chcąc wniknąć w treść odczytanego fragmentu trzeba także uwzględnić wszystkie miejsca paralelne w których występują te same terminy - w całej Biblii) i teksty pokrewne (w których poruszane są te same tematy, rozwiązywane podobne problemy). Niezbędną pomocą w szukaniu miejsc paralelnych i tekstów pokrewnych są wszelkiego rodzaju konkordancje, zwięzłe leksykony biblijne lub słowniki teologii biblijnej. Rzecz jasna, z pomocy tych korzysta się wnikliwie, dbając o wybór tekstów najściślej związanych z czytaną perykopą. Należy unikać niebezpieczeństwa utonięcia w morzu tekstów paralelnych, luźnych, drugoplanowych aluzji.

Wreszcie, w przypadku opowiadań, należy przeprowadzić kilka czynności z zakresu analizy narracji. Zaczyna się od analizy wątku akcji: tło-scena, zawiązanie akcji (problem egzystencjalny), skomplikowanie, moment przełomowy, scena końcowa. Na szczególną uwagę zasługuje dynamika czynności, określenie ich kierunku: od czego się zaczyna i ku czemu się zdąża; jakie działania zmieniają tok akcji. Po prześledzeniu wątku można przeprowadzić analizę postaci-ról egzystencjalno-historiozawczych: pierwszoplanowa, drugoplanowa, epizodyczna; nauczyciel, uczeń, prorok, świadek. Wielką pomocą w zrozumieniu narracji jest precyzyjne nazwanie wszystkich uczuć i myśli, które kierują bohaterami. Odczytujemy je przede wszystkim z zachowań i z dialogów.

Lectio wymaga czasu, ma być regularna, jak codzienna modlitwa. Nie można ją przewidywać na tzw. „wolną chwilę", albo traktować jako rozrywkę, którą wypełnia się puste chwile dnia. Czytanie wybranego fragmentu i tekstów paralelnych to podstawowa, bardzo ważna dla dalszych etapów praca. W procesie ciągłego (codziennego) i wnikliwego wczytywania się w tekst chodzi po prostu o to, aby ze wszystkimi rozpoznanymi elementami „wszedł” on na stałe w świadomość. Po kilku dniach winien być znany w całości - niemal na pamięć. Słowa, obrazy, postaci, winny zacząć żyć w duszy czytającego, a pozytywni bohaterowie winni stać mu się bliscy, znani: ich problemy, myśli, słowa, czyny. Jedynie tak przyswojony tekst może być podstawą owocnej medytacji.

Ojcowie Kościoła podkreślali, że tekst Pisma Świętego będący przedmiotem lectio winien być osadzony w pamięci, codziennie „rozgryzany", przeżuwany i trawiony. Dopiero taka lektura sprawia, że człowiek zaczyna wyczuwać kroki zbliżającego się Boga. O niej pisał św. Ambroży: „Gdy człowiek zaczyna czytać Pismo Święte, Bóg powraca, aby spacerować z nim w doczesnym raju". Wytrwała lectio sprawia, że człowiek zaczyna słyszeć delikatny głos Boga, który przywołuje, stawia pytania, umacnia i otwiera przyszłość. Jest podobna do rozmowy uczniów idących do Emaus. Gdy rozprawiali między sobą o tym wszystkim, co z Jezusem stało się w Jerozolimie, wówczas On, ich Nauczyciel, „przybliżył się do nich".

B. Praktyka: lectio tekstu Mt 19,16-26a)

a) kontekst dalszy i najbliższy oraz miejsce perykopy w strukturze literackiej rozdziału

W celu dobrego odczytania tekstu, należy zobaczyć jego kontekst, jakim jest życie Jezusa, ukazane w Ewangelii Mateuszowej. Otóż Jezus zmierza do Jerozolimy (Mt 19,1-20,34). Opuścił Galileę (19,1-2) i znajduje się w Judei, gdzie pozostanie już do swej śmierci. W pobliżu tego miasta, gdzie ma zostać ukrzyżowany i zmartwychwstać, poruszone zostają dwa ważne problemy ludzkiej egzystencji.

W pierwszej części 19-tego rozdziału pojawia się problem nierozerwalności małżeństwa oraz bezżeństwa dla królestwa Bożego (ww. 3-12). W drugiej natomiast obecny jest problem bogactwa (ww. 16-30): Jezusowego wezwania do dobrowolnego wyrzeczenia się go, opuszczenia go. Ewangelista ukazuje dwie odpowiedzi na to wezwanie: młodzieniec nie wyrzeka się go (ww. 16-26); Piotr w imieniu własnym i apostołów natomiast mówi: oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą (ww. 27-30).

Pośrodku, między tymi dwoma częściami znajduje się scena z dziećmi: Jezus przywołuje do siebie dzieci i błogosławi je (ww. 13-15). Scena ta, a zwłaszcza słowa Jezusa są niczym punkt odniesienia - zwornik - dla obydwu części rozdziału 19: o małżeństwie nierozerwalnym i bezżeństwie dla królestwa Bożego (ww. 3-12) oraz o bogatym młodzieńcu i apostołach z Piotrem na czele (ww. 16-30). W ww. 13-15 Jezus mówi o maluczkich, do których należy królestwo niebieskie. Maluczcy ci są w gruncie rzeczy ideałem - wzorem ucznia Jezusa, który przychodzi do Jezusa i otrzymuje od Niego udział w królestwie Bożym. 

Struktura rozdziału 19 ma charakter dyptyku. Pierwsze skrzydło mówi o relacji: królestwo Boże - małżeństwo; drugie natomiast ukazuje relację królestwo Boże - bogactwa. Każde skrzydło ma dwa panele: w pierwszym ukazane są trudności w sferze relacji małżeństwo -królestwo Boże; w drugim ideał. Podobnie w drugim skrzydle: pierwszy panel ukazuje trudności w zakresie relacji królestwo Boże - człowiek bogaty; drugi - ideał.

Małżeństwo:

A. Jezusowe wezwanie do nierozerwalności małżeństwa - trudności w postaci listu rozwodowego (ww. 3-9);

B. Dobrowolna bezżenność - trudności w postaci braku wystarczającej siły (ww. 10-12).Ideał, bądź jego brak, zależy od wewnętrznej postawy ucznia: zaufanie do Boga jako Ojca i do Jezusa (obrazem są dzieci).

Bogactwo:

A'. Jezusowe wezwanie do dzielenia się posiadłościami - trudności w postaci niewolniczego przywiązania do bogactw (ww. 16-26);

B'. Dobrowolne ubóstwo Piotra i apostołów (ww. 27-30).

b) gatunek literacki

Mt 19,16-26 jest opowiadaniem z apoftegmatem. Apoftegmat to zwięzła i celna wypowiedź kogoś wybitnego (np. nauczyciela), którą jego uczniowie uważają za wiążącą dla siebie; odpowiedź na jakieś trudne pytanie, problem. W Ewangeliach synoptycznych są one prze­kazywane w jakichś zwięzłych, scenicznych ramach, na jakimś zarysowanym tle, stanowiącym określoną sytuację-problem, do którego Nauczyciel się ustosunkowuje.

Apoftegmaty mogą mieć formę sporów słownych lub dysput. Okazją dla nich są cuda Jezusa (Mk 3,1-6), Jego zachowanie lub zachowanie Jego uczniów/słuchaczy (por. Mk 2,23-28), epizody z Jego działalności (oczyszczenie świątyni: Mk 11,15-19). Często są to pytania, zadawane Jezusowi przez uczniów, kandydatów na uczniów lub wrogów (bogaty młodzieniec: Mk 10,17-31; saduceusze i sprawa zmartwychwstania: Mk 12,18-27). Często są to pytania wynikające z życia: kwestia podatku na świątynię (Mt 17,24-27) lub pytanie o prawdziwych krewnych Jezusa (Mk 3,20-21). W apoftegmacie - często mającym formę sporu - najważniejsze jest słowo Pana. Stanowi ono bowiem puentę rozbudowanej sceny sporu lub dysputy, w której znajdujemy ekspozycję, postawienie problemu, kilka prób rozwiązania go ukazanych w dialogu, moment przełomowy, zakończenie.

Biorąc pod uwagę temat i najbliższy kontekst, w którym mowa o powołaniu do życia w małżeństwie, apoftegmatyczne opowiadanie o rozmowie bogatego młodzieńca z Jezusem jest bardzo podobne do opowiadań o powołaniu uczniów. Można je uważać za opowiadanie o powołaniu, ale ze skutkiem negatywnym

c) środowisko

Teksty mające charakter apoftegmatów powstawały we wspólnocie chrześcijańskiej od samego początku. Obserwuje się silną tendencję do ujmowania przekazanych przez tradycję ustną słów Pana w formę sporu słownego. Dokonywało się to głównie w pierwotnej gminie palestyńskiej. Wiele argumentów pojawiających się w sporach lub dysputach to są po prostu stwierdzenia, obiekcje lub zarzuty pochodzące ze środowiska, w którym żyli pierwsi chrześcijanie. Występujące w nich postaci są typami różnych grup społecznych, a stawiane przez nich pytania odzwierciedlają pytania, które warstwy te kierowały pod adresem chrześcijan.

d) perykopa paralelna

Paralelną perykopa do Mt 19,16-26 jest Markowa narracja o bogatym młodzieńcu (Mk 10,17-22). Najważniejsze różnice:

- Mateusz nadaje spotkaniu formę długiego dialogu (trzy pytania: dwa młodzieńca, jedno Jezusa); najpierw na pytanie Jezus odpowiada pytaniem korygującym;

-   Mateusz prezentuje wypowiedź Jezusa jako propozycję, po której następuje wezwanie: jeśli chcesz (Jeśli chcesz osiągnąć życie wieczne, zachowaj przykazania; Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; wezwanie: Potem przyjdź i chodź za Mną!); akcent pada na trzecią odpowiedź-wypowiedź Jezusa - w. 21 - apoftegmat;

-   pierwsze pytanie młodzieńca inaczej brzmi u Mateusza, inaczej u Marka. U Mateusza ma kształt: co dobrego mam czynić?; a u Marka: Nauczycielu dobry, co mam czynić... ?;

-   w Mateuszowym wyliczeniu przykazań na końcu pojawia się dodatkowo przykazanie miłości bliźniego (w. 19) oraz idea bycia doskonałym;

-   Mateusz wyraźnie mówi w logionie o wejściu do królestwa Bożego o bogaczu (plousios w ww. 23-24; a nie o tym, kto ma wiele jak Mk 10,23).e) Ważniejsze wyrażenia i obserwacje

Życie wieczne - temat typowy dla judaizmu, zwłaszcza dla apokaliptyki. W Dn 12,2 czytamy: Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. W Mch 7,9 pierwszy z braci umiera za Prawo. Autor mówi: W chwili, gdy oddawał ostatnie tchnienie, powiedział: «Ty, zbrodniarzu, odbierasz nam to obecne życie. Król świata jednak nas, którzy umieramy za Jego prawa, wskrzesi i ożywi do życia wiecznego». Natomiast ostatni: Teraz bowiem nasi bracia, którzy przetrwali krótkie cierpienia prowadzące do wiecznego żyda, stali się uczestnikami obietnic przymierza Bożego. Ty zaś na sądzie Bożym poniesiesz sprawiedliwą karę za swoją pychę (7,36).

Rabini byli pytani o ukazanie drogi życia, abyśmy na nich osiągnęli Życie przyszłego świata. Teraźniejsze życie było nazywane życiem przelotnej chwili. Pytanie objawia istniejącą w czasach Jezusa dużą niepewność w tej kwestii: które prawa należy zachowywać.

Czynić dobro - prorocy wzywali do czynienia dobra. Prorok Amos woła: Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli. Wtedy Pan, Bóg Zastępów, będzie z wami, tak jak to mówicie. Miejcie w nienawiści zło, a miłujcie dobro!. Wymierzajcie w bramie sprawiedliwoś! Może ulituje się Pan, Bóg Zastępów, nad Resztą pokolenia Józefa (Am 5,14-15). Podobnie Micheasz: Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegóż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim? (Mi 6,8). A więc pytania typowe dla gorliwego wyznawcy judaizmu.

Jeden jest Dobry - w LXX przymiotnik agathos rzadko odnosi się do Boga. W Księdze Izajasza czytamy: Bóg jest dobrym sędzią dla Izraela (63,7); oraz Dobre jest słowo Pana (39,8).

Zachowuj przykazania! Które? (w. 18): Jezus cytuje pięć przykazań z drugiej tablicy, które dotyczą bliźniego; ale żadnego z pierwszej, które dotyczą służby Bożej. Człowiek pytający o życie wieczne, nie ma problemu z wiarą i kultem. Na końcu pojawia się przykazanie miłości bliźniego - jako kompendium pięciu wcześniejszych.

Młodzieniec (ho neaniskos - w. 20) - inaczej niż u Marka (od młodości). Mateusz zmienia tę wersję, nazywając go młodzieńcem. Czyni to nie dla podkreślenia kontrastu między początkiem i końcem perykopy, ale dla objawienia prawdy, że Jezus wzywa młodych ludzi, aby odważnie i bez zastrzeżeń opowiedzieli się za Chrystusem. Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje (Iz 62,5).

Być doskonałym (w. 21) - wezwanie adresowane do wszystkich chrześcijan, uczniów Jezusa. Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (por. Mt 5,48). Jezus nie ustanawia dwóch klas, kategorii chrześcijan: normalni i doskonali. Idea doskonałości - w funkcji osiągnięcia życia wiecznego, polega na niepodzielnym i maksymalnym zaangażowaniu się w służbie dla Boga i bliźniego. Ma być praktykowana tam, gdzie człowiek żyje, w jego warunkach pracy i życia. Idea doskonałości jest tu wyraźnie motywowana przykazaniem miłości bliźniego. Nie chodzi o doskonałość w imię „świętości" kultowej (jak w Qumran), albo jako przejaw panowania nad sobą (cynicy, stoicy).

Chodź za Mną - powołanie. Mateusz ukazuje, jak Jezus kieruje swe wezwanie do różnych ludzi, w różnych sytuacjach:

- powołanie. Mateusz ukazuje, jak Jezus kieruje swe wezwanie do różnych ludzi, w różnych sytuacjach:

-   do będących przy codziennej pracy (Szymon i Andrzej zarzucali sieci: 4,18-19; Mateusz w komorze celnej: 9,9-10);

-   gdy człowiek musi zatroszczyć się o pogrzeb ojca (8,21-22);

-   gdy żyje w dobrobycie.

Jezusowe ostrzeżenie przed bogactwem (ww. 23-24) ma paralele w Starym Testamencie:

Ten, kto złoto miłuje, nie ustrzeże się winy, a ten, kto goni za zyskami, przez nie zostanie oszukany. Wielu złoto doprowadziło do upadku, a zguba ich stała się jawna. Jest ono zasiekami z drzewa na drodze tych, co za nim szaleją, a kto jest głupi, w nich uwięźnie (Syr 31,5-7);

Nie pokładajcie ufności w przemocy ani się łudźcie na próżno rabunkiem; do bogactw, choćby rosły, serc nie przywiązujcie (Ps 62,11);

Lepiej mieć mało - z bojaźnią Pańską, niż Z niepokojem - wielkie bogactwo. Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nienawiścią (Prz 16,16-17).

Amen - podkreśla stanowczość wypowiedzi Jezusa.

- podkreśla stanowczość wypowiedzi Jezusa.

Paradoks z wielbłądem i uchem igielnym (w. 24). Mateusz chce przez to powiedzieć, że bogaty po prostu nie wejdzie do królestwa Bożego. Przerażenie uczniów, ich pytanie: Kto będzie zbawiony; odpowiedź Jezusa: zbawienie człowieka - powołanego przez Jezusa - zależy od Boga. Prawdę tę wyznaje Hiob: Wiem, że Ty wszystko możesz, co zamyślasz, potrafisz uczynić. Kto przesłania zamiar nierozumnie? O rzeczach wzniosłych mówiłem. To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem. Posłuchaj, proszą. Pozwól mi mówić! Chcę spytać. Racz odpowiedzieć! Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołują, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele (Hi 42,2.6).


2. MEDITATIO

A. Teoria

Po wczytaniu się w tekst Słowa Bożego, rozpoznaniu wszystkich struktur znaczeniowych (kontekst, gatunek i struktura literacka, postaci, działania), następuje czas, w którym Bóg kieruje do człowieka swe orędzie.

Czytający przechodzi w stan milczenia - otwiera uszy: Będą słuchał tego, co mówi Pan Bóg (Ps 85,9). Na tym etapie Słowo Boże wchodzi w serce człowieka. Bóg mówi do Ezechiela: Weź wszystkie moje słowa do twojego serca (Ez 3,10). Z głowy Słowo Boże trafia do serca - sumienia. Podobne do sztyletu, wnika w najgłębsze i najtwardsze jego pokłady. Porusza wszystkie struny duszy. Objawia człowiekowi prawdą i miłość - orędzie, które Bóg dzisiaj do niego kieruje.

Medytacja - odkrycie tego, co Bóg dzisiaj mówi do mnie, jest jednak możliwe tylko dzięki wytężonej pracy duchowej człowieka. Ojcowie Kościoła i dawni pisarze chrześcijańscy wskazują na trzy czynności, które muszą być podjęte, aby medytacja miała rzeczywiście miejsce.

Pierwszą z nich jest uchwycenie głównej myśli, idei centralnej, kluczowego pojęcia. Często jest to postać i jej specyficzne działanie. Czasem chodzi o relacje między dwoma bohaterami, bądź o pełną dynamizmu więź bohatera (uczniów, ludu) z Bogiem (Jezusem, Du­chem Świętym).

Gdy uchwycimy to, co jawi się nam jako najistotniejsza idea - temat bądź decydująca relacja, wówczas z tekstów paralelnych (zaznaczonych w lectio) należy wybrać i zestawić te, które ściśle łączą się z tym tematem lub relacją. Dobrze jest zebrać je i ułożyć w logiczny ciąg. Wtedy orędzie, które niesie nam medytowany fragment Pisma Świętego, zabrzmi wyraźnie, mocno i zrozumiale. Ten wymiar medytacji porównuje się do pracy mrówki, która zbiera na jedno miejsce i gromadzi (synago) pokarm, którym ma się żywić (por. Prz 6,6-11).

Druga czynność w ramach medytacji to refleksja, wyciąganie mądrości i światła z uchwyconego orędzia. Ojcowie Kościoła lubili porównywać tę fazę medytacji do zbierania miodu (meletao). Człowiek podobny jest do pszczoły, która zbiera nektar z każdego kwiatka, a następnie robi miód. Chodzi o słodycz duchową, jaką ma w sobie Boże Słowo. Jest to równocześnie moc, która pochodzi od Ducha.

Guerrico d'Igny zachęcał mnichów uprawiających medytację: „Drążcie każde słowo Pisma, aby wydobyć z niego Ducha". Drążenie to najowocniej dokonuje się przy pomocy tekstów paralelnych. Nowe usytuowania drążonego słowa - idei centralnej w historii zbawienia pozwalają odkrywać coraz to nowe jego pokłady znaczeniowe. W gruncie rzeczy chodzi o jakąś ważną prawdę, która wraz z rozwojem historii zbawienia jest coraz głębiej i jaśniej objawiana.

Trzeci moment w medytacji to doświadczenie oczyszczającego olśnienia i umocnienia. Słowo Boże wprowadzone do serca promieniuje; staje się źródłem światła i siły. Oświeca, rozgrzewa i pali jak wewnętrzny ogień. Jest to rzecz jasna - ogień Obecności Pana: Czyż serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? (Łk 24,32). Orędzie wydobywające się z medytowanego Słowa staje się płomieniem Boga w człowieku. Całe życie, wszystkie działania, słowa i zachowania stawia w ogniu Obecności. Serce czuje Tego, który JEST.

Słowo Pana, olśniewając oczy duszy i rozgrzewając serce, dokonuje w tym samym momencie bolesnej konfrontacji. Jasno widzi się, co ma wartość w życiu, a co jest chwastem bądź zielem szkodliwym. Przy pomocy Tchnienia bijącego ze Słowa Bożego człowiek oddziela plewy od ziarna. W tradycji patrystycznej ten moment medytacji nazywany bywa mianem synkrisis (sąd), od czasownika krinó- „oddzielać", „rozcinać", „osądzać", „wydawać wyrok".

W praktyce medytacji pomocne są pytania, które stawia się tekstowi i sobie. Najlepiej gdy jest to jedno, generalne pytanie. Zazwyczaj jest to pytanie, które Duch Święty mi wyraźnie sugeruje (na przykład poprzez powtarzające się zdania pytające w tekście) i pozwa­la na nie szukać odpowiedzi w medytowanym tekście.

Często temat medytacji jawi się w formie tezy, stwierdzenia, przesłania-prawdy bijącej z tekstu i zapraszającej do przyjrzenia się jej elementom składowym. W analizie tego orędzia chodzi o dostrzeżenie takich jego aspektów, które decydują o tym, że jest ono ważne dla mnie dzisiaj. Co ono mi mówi? Co sugeruje? Jakie światło zapala w moim wnętrzu? Do czego przekonuje, a w jakiej prawdzie umacnia?

Jaka postać z opowiedzianej w Słowie Bożym historii zbawienia jawi mi się jako zachwycająca? W której odnajduję swoje problemy, swój charakter i powołanie?

Jakie uczucia i postawy budzi we mnie poznane wydarzenie, scena, dialog, wypowiedź, sentencja? Jaki Duch tchnie w historii, w którą wszedłem czytając tekst?

Słowo Boże medytowane rozjaśnia coś ważnego, istotny problem w moim życiu. Trzeba widzieć to światło, odczuwać je. Ono promieniuje ze Słowa, które w trakcie lectio osadziło się w mej pamięci.

Inaczej mówiąc, należy wejść do tego Namiotu Spotkania, którym jest Słowo Boga, które mocą Ducha Świętego stało się ludzkim słowem Biblii. Ale też i Słowo winno zamieszkać we wnętrzu człowieka, wejść do serca i nim zawładnąć. Chwile medytacji mogą zdarzać się wiele razy w ciągu dnia. Są to takie momenty, gdy człowiek pozwala, aby jakieś słowo bądź zdanie natchnione rozbrzmiewało na nowo w jego świadomości, jakaś postać lub uczucie ożywiło się w jego sercu.

Tak przeżywana medytacja prowadzi do odkrycia sensu duchowego Pisma. W odróżnieniu od sensu tekstu odczytywanego przy pomocy światła rozumu, dostępnego także dla niewierzących czytelników Biblii, jest to sens, który Duch Święty w tej właśnie chwili chce wierzącemu, który praktykuje lectio divina zakomunikować przez tekst natchniony.

Medytacja umożliwia odkrycie Prawdy, która ma swe ostateczne źródło w Chrystusie, a nawet ma wyraźne oblicze Chrystusa - jest Prawdą-Osobą, nie ideą, abstrakcyjną tezą, definicją katechizmową, dogmatem. Odkrycie osobowego wymiaru Prawdy Pisma jest w nas możliwe dzięki działaniu Ducha Prawdy, który objawia, czyli uobecnia w czytającym Chrystusa.Medytacja nie tylko objawia człowiekowi Prawdę-Osobę, ale otwiera serce czytającego i medytującego na Serce Boga - na Miłość, która rozlewa się w sercach wierzących przez Ducha. To ona ostatecznie -odczuwana Miłość - PAN objawiający się jako Miłość, dotyka serca, przemienia je i wychowuje czytającego. Ona sprawia, że dziecko Boże, poczęte w człowieku w momencie chrztu, wzrasta, rozwija się. Dziecko i młody człowiek staje się mężem Bożym, wychowanym do życia w sprawiedliwości i doskonałości, przysposobionym do każdego dobrego czynu. Wszelkie Pismo od Boga natchnione jest i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży (ho tou Theou anthrópos) był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu (por. 2 Tm 3,16-17).

B. Praktyka: meditatio tekstu Mt 19,16-26

Pytanie, które Duch Święty nam sugeruje jest jedno: Kto będzie zbawiony? Pojawia się ono już na początku perykopy w słowach młodzieńca: Co mam czynić dobrego, aby osiągnąć życie wieczne? I wraca -jako domniemane - w wypowiedzi Jezusa: Jeżeli chcesz być doskonały...

Jest to pytanie każdego, pojedynczego człowieka, wyraźnie odróżnianego od człowieka „kolektywnego", zanurzonego w stadzie. W ekspozycji - scenie otwierającej widzimy jednego, konkretnego, młodego człowieka, który zbliża się do Jezusa. Rozmowa ma charakter rozmowy osobistej. Podszedł do Niego pewien (dosł. „jeden") człowiek. Jest tu znamienna struktura frazy: idou heis proselthon auto eipen didaskale. Jeden" występuje na wprost „Nauczyciela". „Przybliżył się" ma swój odpowiednik w „rzekł". Człowiek zbliża się do Jezusa poprzez stawianie Mu pytania. Pytanie o zbawienie wyrasta z wnętrza poje­dynczego człowieka, człowieka, który żyje jako „jeden".

Ewangelista nie podaje jego imienia. Używa jedynie liczebnika w funkcji rzeczownikowej. Wcześniej podchodzili do Jezusa: „uczony w Piśmie", który chciał iść za Jezusem dokądkolwiek się uda (8,19) oraz „ktoś spośród uczniów", kto chciał pójść za Jezusem, ale najpierw chciał pogrzebać swego ojca (8,21). Ten jest anonimowy - postać otwarta.

Odpowiedź na postawione pytanie udzielona jest w trakcie dys­puty młodzieńca z Jezusem w kilku punktach.

a) Bóg jest Dobry i jest Ojcem - nie sprzedawcą. Pytanie-problem młodzieńca brzmi: co mam czynić, aby mieć w rakach życie wieczne! (w. 16). W pytaniu tym akcent pada na działanie, na czynienie dobra, aby mieć życie wieczne. Młodzieniec - bardzo bogaty - przywiązuje dużą wagą do działania, do tego, co powinien uczynić, ile dobrego uczynić. Jest człowiekiem przywykłym do kupowania. Wie, że wszystko ma swoją cenę i że człowiek bogaty może uczynić wiele rzeczy. Wyobraża sobie, że jako młody i bogaty może mieć coś wielkiego do uczynienia i że potrzebna jest skuteczność. Prawie mówi: „Panie, wyznacz mi nawet bardzo trudny cel, abym się mógł wykazać. Nawet gdyby to wiele kosztowało, jestem gotów zapłacić". Życie wieczne mogę sam zdobyć - nabyć - jak najważniejszy przedmiot w kolekcji wartościowych dóbr. Chce je mieć w ręku i być pewnym, że je ma. Przyzwyczajony do kupowania chce mieć życie wieczne w kieszeni, jak brzęczące monety, albo - dzisiaj powiedzielibyśmy - kartę bankową.

Odpowiedź Jezusa jest zaskakująca. Przenosi dialog na inną płaszczyznę: z myślenia o „dobru" jako przedmiocie, na jedyną Osobę, która jest Dobra. Zanim podejmie rozmowę przechodzi od dobra-przedmiotu (czynu) do Dobra-Osoby. Oznajmia: jedynym Dobrem jest Bóg. Tego Dobra nie można „wypracować" sobie, niejako kupić za dobre uczynki. Należy do niego „wejść". Jezus koryguje myślenie młodzieńca: jeśli chcesz wejść do życia wiecznego {ei de theleis eis ten zden eiselthein). Ono jest już dane, jest podobne do Przestrzeni, sfery Obecności. Można tylko w nią wejść i zostać nią owładniętym. Nie można natomiast mieć władzy nad nim. Ono jest większe od człowieka.

b) Zachowuj przykazania: Zachowuj przykazania, jeśli chcesz wejść do żyda wiecznego (w. 17). Kolejna korekta. Życia wiecznego nie można osiągnąć, wypracować; można do niego „wejść" jak do sfery, do przestrzeni. Jezus przywołuje przykazania dotyczące bliźniego. Należy tu przypomnieć sobie zawarte w Ewangelii Mateuszowej tzw. antytezy, czyli Jezusowy komentarz do Tory - do piątego, szóstego, ósmego przykazania (5,21-37).

A więc, nie tylko nie zabijaj, ale i nie gniewaj się na brata; szybko pojednaj się z nim. Nie tylko nie cudzołóż, ale i nie patrz pożądliwie, unikaj okazji do zgorszenia, nie oddalaj swej żony. Nie tylko nie przysięgaj fałszywie, ale niech twoja mowa będzie tak, tak; nie, nie, bo co nadto jest od Złego pochodzi.

Podobnie przykazanie miłości bliźniego - Jezus je rozwija i udoskonala. Znane było słuchaczom Jezusa w formie: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził (Mt 5,43). Jezus dodaje: A ]a wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czy­nią? (5,44-47).

Przykazania - w Jezusowej wersji - są podstawowymi wymiarami tej nowej sfery życia - życia wiecznego. One jednak nie wystarczają człowiekowi wrażliwemu. Zachowywałem je od młodości, czego mi jeszcze brakuje (por. Paweł, doskonały w zachowywaniu Prawa: Flp 3,6). Młodzieniec jest doskonały w zachowywaniu Prawa. A jednak ma poczucie niekompletności: ti eti hystereo (w czym jestem jeszcze niekompletny).

Bogaty młodzieniec zrozumiał doskonale, że człowiek, który jest pragnieniem nieskończoności, głębi, relacji bez granic, nie poprzestaje na rzeczach zwyczajnych, chyba że pogodził się z życiem powierzchownym i płytkim. Jakiś wewnętrzny głos wzywa go (i każdego człowieka) do czegoś więcej, domaga się głębi osobowych relacji, co objawia się głównie w odniesieniu do Boga.

c) Koniecznie sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Trzecia wypowiedź Jezusa rozpoczyna się od słów: jeśli chcesz być doskonały (ei theieis teleios einai). Jezus nawiązuje do autentycznego odczucia młodzieńca: jeszcze mi czegoś brakuje, na czym polega mój brak? Przymiotnik teleios znaczy „kompletny", bez braków. To, co ma braki, nie jest jeszcze w pełni zrealizowane.

Proces rozwoju, który nie jest dokończony, jest w gruncie rzeczy przegraną. Młodzieniec i Jezus mówią o czymś, co jest konieczne, a nie o jakimś dowolnym dodatku. W Mt 5,48 Jezus mówił: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. Jezus wzywa go: winieneś być doskonały!

Polecenie Jezusa dotyczy sprzedaży posiadłości i obdarzenia nimi ubo­gich. Jest to polecenie bulwersujące. Zastanawia fakt, dlaczego Jezus tak stanowczo każe młodemu człowiekowi odciąć się od posiadłości. Odpowiedź znajdujemy w tekście paralelnym, w którym Jezus ukazuje, na czym polega niebezpieczeństwo ukrywające się w bogactwach.

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawi­dził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi- Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż u^ nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilą dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6,24-34).


Albo Bóg albo Mamona (przepych wypływający z posiadanego majątku, bogactwa, pieniędzy). Mamona jest tu ukazana niemal jak osoba, adwersarz Boga. Kompromis między Bogiem i Mamoną jest niemożliwy. Bogactwo, pieniądze mają w sobie jakąś silę, która zniewala człowieka. Bogactwa z łatwością przejmują władzę nad człowiekiem. Stają się jego idolem, a wówczas dla Boga nie ma już miejsca w jego życiu. Jawią mu się jako wartość samoistna, nadająca sens ludzkiemu życiu, a nawet gwarantująca możliwość kupienia sobie „życia wiecznego" rozumianego jako szczęście, radość, odczuwana już tutaj, na ziemi.

Młodzieniec widzi swój skarb w posiadanych przez siebie bogactwach, a nie w Niebie, czyli nie w Bogu. Nawet tego nie zauważa, że do tej pory swe życie opierał na posiadanych przez siebie rzeczach jako na czymś oczywistym, fundamencie. Młodzieniec jest już zniewolony -w swoim myśleniu o sobie i o życiu - Mamoną-bogactwem. Myśli -nawet o życiu wiecznym - w kategoriach posiadania i kupowania.

Radykalne słowa Jezusa: „idź, sprzedaj" oznaczają: zacznij pano­wać nad twoim bogactwem. Pozbądź się całego przepychu, który cię zniewala i odcina od braci, a następnie od Boga. Dobra materialne, dopóki ich w całości nie dzielimy z braćmi, oddalają od Boga-Ojca i od Syna. Oddalenie od siebie Mamony-Przepychu pozwala przybli­żyć się do Boga. Jezus objawia, że rozdzielanie dóbr nie jest stratą. Przeciwnie, jest zdobywaniem skarbu w Niebie. Jest odkrywaniem Boga jako Ojca, swojej codziennej więzi z Nim. Dopiero człowiek, który doświadcza tej właśnie codziennej troski Boga o siebie, widzi ją, ufa Bogu jako swemu Oparciu, jest w stanie na podjęcie następnego, koniecznego kroku na drodze do zbawienia - „pójść za Jezusem". 

d) Chodź za Mną! Jezus stanowczo proponuje: najpierw idź, sprzedaj, daj ubogim, a potem dopiero przyjdź do Mnie i chodź za Mną. Przyjdź i chodź za Mną! (w. 21).Człowiek, który jest bratem innych, ma moc, aby iść za Jezusem-Bratem. Miłość do ubogich jest drogą wiodącą do Jezusa. Naśladowanie Jezusa, czyli pozostawanie w Jego obecności, jest możliwe tylko wtedy, gdy się miłuje bliźnich (przykazania; miłość bliźniego; komu­nia z innymi poprzez dar). Dopiero od miłości bliźnich młodzieniec będzie w stanie przejść do miłości Jezusa.Ale równocześnie Mateusz podkreśla, że pójście za Jezusem jest konieczne. Tylko bowiem wtedy, człowiek staje się doskonałym. Jezus zapewnia go: „Tylko wtedy staniesz się tym, kim naprawdę powinieneś być, posiądziesz pełnię życia i autentyczność, za którą skrycie tęsknisz. Przezwyciężysz to subtelne niezadowolenie, które cię gnębi, które jest obecne we wszystkich rzeczach, nawet jeśli je dobrze czynisz, we wszystkich pochwałach od ludzi, we wszystkich odbieranych honorach. Wtedy dopiero staniesz się człowiekiem autentycznym".

e) Kryzys. Odszedł zasmucony; miał bowiem wiele posiadłości(w. 22). Jego skarbem ciągle są posiadłości. Nie traktuje ich jako błogosławieństwa - jako daru otrzymanego do Boga, lecz jest przez nie ”posiadany". Nie jest jeszcze wolny; jest niewolnikiem Mamony. Dlatego odszedł „smutny", czyli niezadowolony, rozczarowany. Poznał w rozmowie z Jezusem, że nie jest autentyczny, prawdziwy: co innego mówi, a co innego robi. Może sprawiać wrażenie zadowolonego, radosnego, swobodnego. Może być nawet bardziej pobożny, więcej będzie się modlił, by sobie udowodnić, że jest człowiekiem godnym szacunku, sprawiedliwym, prawym. Uda się do świątyni, złoży spore datki na synagogę, na biednych. Będzie uznawany za osobę szczerze pobożną, religijną. Wciąż jednak będzie czuł, że nie jest na swoim miejscu.

f Któż więc może być zbawiony?

Jezus spojrzał na uczniów: na Piotra i na pozostałych apostołów, którzy opuścili wszystko i poszli za Nim. Zapewnia ich, że dokonany przez nich wybór nie jest absurdalny, nie jest przegraną. Przeciwnie, otrzymują już teraz stokroć tyle dóbr duchowych (serdecznych więzi jak w rodzinie) oraz odziedziczą „życie wieczne".

Życie wieczne jest ostatecznie jak dzidzictwo, które Bóg daje swoim dzieciom. Tym, którzy Mu ufają i odważnie, z młodzieńczym zapałem idą za Jego Jednorodzonym Synem - Jezusem. On jest Dziedzicem (por. Mt 21,38; Mk 12,7; Łk 20,14). A zatem nie jesteś już niewolni­kiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej (Ga 4,1).

3. ORATIO ET CONTEMPLATIO

A. Teoria

Przejście od medytacji do modlitwy następuje wówczas, gdy jasno widzimy, co Bóg do nas mówi. Bóg jednak nigdy nie mówi dla samego mówienia, dla zaspokojenia ciekawości. Orędzie Słowa Bożego nie jest oderwaną od człowieka, od jego życia teorią. Z orędziem Boga do człowieka zawsze łączy się jakieś wezwanie, zachęta, zaproszenie; albo wręcz Bóg stawia człowiekowi, który chce Go słuchać, ważne wymagania. Równocześnie objawia Mu swą tajemniczą Obecność i daje poznać, że JEST TU.

Oratio

Dobrze przeprowadzona medytacja, na wszystkich trzech poziomach - łącznie z poziomem zwanym synkrisis - odsłania słuchaczowi Słowa Bożego, jakie wezwania Bóg do niego kieruje. Po takiej medytacji spontanicznie rodzi się pytanie: co jestem w stanie ze swej strony Bogu powiedzieć? Jaka jest moja odpowiedź na Jego przesłanie, które w medytacji dotarło do mego sumienia i serca? Przychodzi czas mo­dlitwy. Rodzi się ona w odpowiedzi na Słowo Boga. Więcej, medytowane Słowo Boże tak głęboko wniknęło w duszę człowieka, że ono zaczyna w nim przemawiać, staje się jego słowem. Święty Augustyn uczył chrześcijan, którzy czytali i medytowali Pismo Święte: „Jeżeli tekst jest modlitwą, módlcie się; jeżeli jest westchnieniem pełnym bólu, wzdychajcie; jeżeli jest dziękczynieniem, bądźcie pełni radości; jeżeli tchnie nadzieją, wyrażajcie nadzieję; jeżeli opisuje lęk, bójcie się. To wszystko, co czujecie w tekście, jest odbiciem was samych" (Enarr. In Ps 29,16; PL 36,224).

Czym jest modlitwa wewnątrz lectio divinal Polega ona w pierwszym rzędzie na wyrażeniu zgody na objawioną wolę Boga. Nie jest ona jakimś mglistym odczuciem, ale dociera do mnie w formie wyraźnie zarysowanego planu. W trakcie regularnie przeżywanej lectio divina zaczynam coraz wyraźniej zdawać sobie sprawę z coraz to nowych ogniw tego planu. Słowo Boże objawia, co robiłem w przeszłości (do tej pory), co mam zrobić teraz, co mnie czeka jutro, a nade wszystko, jaki finał obiecuje mi Bóg. Każdy z tych czterech elementów planu Bożego jest bardzo ważny. Decydujące znaczenie ma jednak Boża wizja finału - realny kształt Obietnicy, która ma się według tego planu spełnić we mnie, w moim życiu. Krótko mówiąc, pierwszy poziom modlitwy w lectio divina to akt zaufania Bogu i objawionej mi przez Niego drodze, pełna zaufania zgoda na tę drogę.

Drugi akt modlitwy to najczęściej akt żalu, że jestem w nie najlepszym miejscu na mojej drodze życia. Dostrzegam różnicę między zaplanowanym przez Boga miejscem dla mnie, a miejscem (sytuacją, stanem), w którym aktualnie się znajduję. Często jest to akt skruchy i żalu za grzechy, które sprawiły, że jestem w tym, mało właściwym (albo zgoła złym) miejscu. Autentyczny żal przeradza się w błaganie o łaskę nawrócenia, powrotu na właściwe miejsce i o umocnienie na drodze życia, którą wytycza mi Boże Słowo.

Trzeci akt modlitwy to uwielbienie. Słowo natchnione, które wpadło do wnętrza człowieka jak ziarno, zaczyna po pewnym czasie wypuszczać pierwsze pędy w postaci uwielbienia Boga. Gdy słuchający Słowa Bożego człowiek przeżył pierwsze dwa rodzaje modlitwy, wtedy Duch Święty, obecny w medytowanym Słowie Bożym, kreuje w nim konkretne postawy względem Boga i budzi w jego sercu uczucie radości i skłania do wielbienia Pana. Szczyt modlitwy w ramach lectio divina to uwielbienie Boga. Słuchający Słowa Bożego wysławia Boga za Jego obecność w swoim życiu i w życiu innych ludzi.

Wreszcie modlitwa wewnątrz lectio divina może być intensywnym wołaniem o Jego powrót, o interwencję w sytuacjach trudnych, bez wyjścia. W miarę trwania praktyki lectio divina ta zróżnicowana modlitwa się upraszcza. Staje się inwokacją, w której człowiek czyni swoim jakieś zdanie, wyrażenie, a nawet pojedyncze słowa Pisma, i przy ich pomocy prowadzi intymny, głęboki dialog z Bogiem.

Na koniec dwie ważne wskazówki. Po pierwsze, każdy, kto praktykuje lectio divina winien znaleźć swą własną ścieżkę modlitwy dane­go dnia. Jej kształt może się zmieniać. Dialog z Bogiem w klimacie zgody na Jego wolę wcześniej czy później przerodzi się w akt żalu. Następnie przyjdzie czas uwielbienia, bądź wołania o pomoc. Duch Święty działający we wnętrzu człowieka ukaże mu drogę właściwa dla niego. On po prostu nie będzie w nas się modlił inaczej, jak tylko taką modlitwą, która najlepiej wypowiada aktualny stan duszy człowieka.

Po drugie, Duch Święty jasno ukaże wszystkie aspekty życia, które winny pojawić się w modlitwie. Bóg modlitwy jest Bogiem zbawienia, Bogiem życia. Duch, który woła do Boga w człowieku praktykującym lectio dwina, nie jest daleki od życia, nie jest oderwany od niego. Swoim wołaniem obejmuje wszystko, czym człowiek żyje, łącznie z bólem i cierpieniem, choć wydaje się to paradoksalne!

Przemieniać Słowo Boże w modlitwę znaczy: przy pomocy tekstu Pisma Świętego odkrywać siebie w głębszy sposób pośród codziennych spraw i widzieć je jako ważny nurt historii zbawienia, która nie przestaje się toczyć dzisiaj, na naszych oczach. Radość i gorycz, zwy­cięstwa i porażki widzi się oczami Boga i konfrontuje z Jego wolą. Człowiek zwraca się do Boga w duchu synowskiej ufności, i wytrwale prosi o moc, aby mógł wypełnić swe obowiązki zgodnie ze zbawczym zamysłem Ojca - z odwagą, pełnym zaangażowaniem i radością. Modlitwa w ramach lectio divina nie ma nic z sentymentalizmu, sztucznego uniesienia i łatwego zachwytu.

Contemplatio

Modlitwa przeradza się w kontemplację. Na wcześniejszych etapach lectio divina (lectio, meditatio, oratio) potrzebne jest działanie człowieka (czytanie, analiza tekstu), codzienne zaangażowanie w medytację, posłuszeństwo Duchowi Świętemu, który chce naszymi słowami wołać do Ojca. Natomiast na poziomie kontemplacji człowiek jest całkowicie pasywny - inicjatywa należy do Boga.

Kontemplacja ma kilka wymiarów. Pierwszy, to radowanie się odkrytą Obecnością. Dzieje się to wtedy, gdy człowiek zaczyna sercem radować się Bogiem jako swoim Światłem, swoją Twierdzą, swoim Królem, swoim Panem, swoim Ojcem, swoją Miłością - którą odkrył, że JEST. Kontemplacja nie jest związana z jakąś techniką, nie jest wynikiem jakichś zewnętrznych działań. Kontemplacja, czyli widzenie oczami duszy Boga, Jego tajemniczej, ale realnej Obecności w sobie i w swoim życiu, jest darem Ducha Świętego, który człowiek otrzymuje jako owoc dobrze przeżytego czytania, medytacji i modlitwy.

Drugi wymiar kontemplacji to poznawanie Boga. Jan ewangelista mówi: A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa (17,3). W Piśmie Świętym „poznaje się" przez przebywanie razem, przez wspólny marsz poprzez różnorodne sytuacje i próby.

Trzeci poziom kontemplacji to zachwyt. Po dłuższej modlitwie inspirowanej Słowem sam Pan, wraz z Ojcem i Duchem Świętym -zgodnie ze swą obietnicą (por. J 14,21.23) - przychodzi do serca swe­go ucznia i budzi w nim zdumienie, podziw; otwiera mu oczy, aby w sposób jasny i prosty widział rzeczywistość - dzieje zbawienia, które toczą się dzisiaj. Obecność Osób Bożych w duszy człowieka wzmaga Jego wiarę-zaufanie (por. absolutną wiarę-zaufanie Abrahama w scenie ofiarowania; poprzedziły ją wcześniejsze doświadczenia z Bogiem, odczytanie Jego słowa-powołania, medytacja nad Obietnicą, modlitwa wdzięczności za dar syna). W duszy człowieka rozlewa się Boża radość i Boży pokój: Boża radość jak rzeka... Człowiek pozostaje w głębokiej, intymnej - choć niewidzialnej dla oczu - więzi z Trójcą Przenajświętszą. Zatopiony jest w Bogu i w milczeniu, ponieważ nic więcej nie jest w stanie powiedzieć. Oczami serca człowiek widzi swe życie, jego przedziwne koleje, jako zanurzone w Bogu, który go kocha jak syna umiłowanego i o nim myśli. Odczuwa potrzebę wpatrywania się tylko w Jezusa Chrystusa, odpoczywania w Nim, doznawania Jego miłości, przyjmowania do swego serca mocy królestwa Bożego, która od Jezusa pochodzi. Wszystkie te doznania są jak najbardziej autentycznym i głębokim doświadczeniem Boga żywego.

Kontemplacja w ramach lectio divina nie wynika z ekstazy. Przeciwnie, jest pełnym miłości i podziwu oglądaniem Boga-Ojca, Jezusa-Przyjaciela, Ducha-Miłości, które jest możliwe dla ludzi czystych, prostych i ubogich w duchu ('anawim). Ludzie ci, wnikając w Słowo opowiadające historię zbawienia oraz w wydarzenia codziennego życia, dostrzegają w nim aktywną, stwórczą i zbawczą obecność Boga: Ojca - Syna - Ducha Świętego.

Wizja ta rodzi szczęście ze współdziałania z miłującym Bogiem. Szczęście to jest przedsmakiem radości, którą Bóg przygotowuje dla tych, którzy Go miłują (1 Kor 2,9). Kontemplacja w ostatnim swym stadium, jakim jest wizja i radość z oglądania Boga, nabiera cech doświadczenia eschatologicznego. Przygotowuje człowieka na powtórne przyjście Chrystusa, gdy rozpocznie się wieczne oglądanie Boga „twarzą w twarz". Osobiste sprawy i subiektywne odczucia schodzą na dalszy plan. Na pierwszy wysuwa się obiektywne doświadczenie kontemplacji, która przybliża wieczność, a równocześnie ukierunkowuje człowieka na teraźniejszość, na codzienne życie i wprowadzanie Bożych poleceń w czyn.

B. Praktyka: oratio i contemplatio tekstu Mt 19,16-26

Oratio

Panie Jezu, Ty przed wiekami odbywałeś swą podróż z Galilei do Judei, do Jerozolimy, gdzie miałeś przeżyć Twoją Paschą. Wówczas mógł przybliżyć się do ciebie młody człowiek i postawić Ci pytanie o to, co jest najważniejsze, o życie wieczne. Podjąłeś z nim dialog, który miał go doprowadzić do odkrycia Prawdy o drodze wiodącej do Nieba, Prawdy, którą de facto Ty jesteś - Twoja Osoba. Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem (J 14,6).

Dziś jako zmartwychwstały Pan nieustannie idziesz przez ziemię i pozwalasz nam przybliżać się do Ciebie. I albo Ty sam stawiasz nam pytania, jak Szawłowi: Szawle, Szawle, czemu Mnie prześladujesz?; albo pozwalasz nam - jak Kościołowi w Jerozolimie po uwięzieniu Piotra - wołać do Ciebie z głębi naszej bezradności, poczucia braku i niedoskonałości, z krainy zła i prześladowań, ze świata podobnego do Babilonu, o którym mówi Księga Apokalipsy: I światło lampy już w tobie nie rozbłyśnie. I głosu oblubieńca i oblubienicy już w tobie się nie usłyszy: bo kupcy twoi byli możnowładcami na ziemi, bo twymi czarami omamione zostały wszystkie narody (Ap 18,23).

Daj nam łaskę mocy i odwagi, aby każdy z nas miał dość sił, aby wyrwać się z sideł mamiących go miraży ekranowo-wirtualnego szczęścia, a zaczął zadawać Ci w głębi swej duszy jedno, najważniejsze pytanie: o życie wieczne. Aby rozbrzmiewało w naszej duszy Twoje zdanie: Jeśli chcesz wejść do życia wiecznego..., Jeśli chcesz być doskonały...Otwórz nasze oczy, aby widziały Twoją obecność pośród nas, tutaj, w naszym świecie. Aby nie było tak, jak mówił Jan Chrzciciel o swych współczesnych: Pośród was stoi Ten, którego nie znacie.

Daj nam wrażliwe uszy, które pomimo hałasu i wrzasku świata, usłyszą Twój głos, i serce, które otworzy się na Twoje Słowo. Daj nam uszy wrażliwe na jęk cierpienia i bóle świata, na słowa goryczy i rozpaczy ludzi zepchniętych na margines, w nędzę, pokrzywdzonych. Daj nam uszy, które za szczebiotem sztucznych, grzecznościowych formułek potrafią usłyszeć płacz człowieka opuszczonego, zdradzonego, brutalnie wykorzystanego - człowieka samotnego w tłumie, w blokowisku, w akademiku, w domu rodzinnym, w parafii, w klasztorze.

Daj nam - Panie Jezu - poznać Boga jako jedynego Dobrego. Mówisz nam bowiem, że nie tylko stworzony przez Niego świat jest dobry, ale przede wszystkim On sam jest Dobry, a więc bliski, otwarty, przyciągający.

Dziękujemy Ci, Jezu, że ofiarujesz nam swoją przyjaźń. Dzięki Ci, bo poza wszystkim, co czynimy lub możemy uczynić, Ty ofiarujesz nam prawdziwą, rzeczywistą więź z Tobą, a od niej zależeć będzie każde nasze spotkanie z bliźnimi.

Prosimy Cię, Panie, byśmy umieli przyjąć tę Twoją propozycję, byśmy jej nie odrzucali, ale też nie uważali za coś oczywistego, bo jest ona darem wyjątkowym.

Prosimy Cię, Panie, byś się nam objawił i powiedział nam, kim jesteśmy, odsłaniając nam prawdę o nas samych, byśmy mogli cieszyć się radością Twojej Ewangelii.

Błagamy Cię, Panie, byś nas zbawił i udzielił nam Ducha Prawdy i Ducha Miłości.

Contemplatio

Bogaty młodzieniec nie posłuchał Jezusa, nie sprzedał tego, co posiadał i nie poszedł za Jezusem. Jego skarbem pozostały rzeczy, do których się przywiązał.

Jezus opowiedział dwie przypowieści o ludziach, którzy potrafili sprzedać wszystko.

Pierwszy z nich to kupiec, człowiek myślący praktycznie, szukający zysku. Nie dbał o dobro bliźnich, raczej starał się ich oszukać. Odczuwał jednak pragnienie: szukał drogocennych pereł (Mt 13,45-46). Gdy nieoczekiwanie na jakimś targu natknął się na taką perłę, nie wahał się ani chwili: pobiegł do domu, wszystko sprzedał i prędko, jak błyskawica, wrócił, by tę perłę kupić, żeby ktoś inny go nie ubiegł. Ten człowiek nie był ani pobożny, ani gorliwy, ani uczciwy, a jednak zdobył drogocenną perłę.

Podobnie postąpił człowiek, który nieoczekiwanie znalazł skarb ukryty w roli (Mt 13,44). W starożytności tak zabezpieczano kosztowności przed najazdami wrogów. Kopał ziemię i nagle, przy okazji, znalazł w niej skarb. Zasypał starannie ślady tego, że coś w tym polu ruszał, a potem z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Nie kalkuluje, nie zważa na opinie rodziny, znajomych, którzy zupełnie nie rozumieją, co on robi? Może nawet śmieją się z niego. Na nic nie zważa, niczego się nie obawia, sprzedaje wszystko i idzie kupić ową rolę. Nie zważa ani na krytykę, ani na to, że naraża się wręcz na śmieszność. Bardzo dobrze wie, że tam jest skarb. Wszystkie inne kalkulacje się już nie liczą.

Już w pierwszym zdaniu Jezus mówi młodzieńcowi: nie potrafisz ani o krok postąpić na drodze do życia wiecznego, dopóki ktoś ci nie pomoże zrozumieć, że twoim skarbem nie są posiadłości, pieniądze, które cię mamią, że możesz coś dobrego uczynić, ale że twoim do­brem jest Osoba dobra, że ta Osoba pragnie więzi w prawdzie z Tobą.

Młodzieniec usłyszał tylko pierwsze słowa Jezusa o sprzedaniu, i zaraz pomyślał, że to niemożliwe, że to szaleństwo. Nie dosłyszał drugiej części najważniejszej wypowiedzi Jezusa: Chodź za Mną!

Chodź za Mną! - to osobiste zaproszenie, które Dobry kieruje do młodzieńca. Jest to zaproszenie do przyjaźni, do „nowej" przyjaźni, w której będzie mógł się naprawdę odnaleźć. Takiej przyjaźni nie mogą mu ofiarować ani krewni, ani dotychczasowi przyjaciele, bo są oni z nim ze względu na jego pieniądze. Młodzieniec tego nie rozumiał; nie mógł tego zrozumieć, bo jeszcze nie odczuł, jak jest samotny po­śród swoich posiadłości.

Spójrzmy teraz na własną drogę życia. Na jakim etapie jesteśmy:

-   młodzieńca zadowolonego posiadłościami i swoją logiką „czynienia dobra" na pokaz, przy pomocy okruszyn, które spadają ze stołu bogacza?

-   młodzieńca smutnego, bo odkrył, że jest omamiony swymi posiadłościami, że nie jest gotów żyć w autentycznym braterstwie z ubogimi?

-   człowieka, który jak ów kupiec lub kopiący rolę z przypowieści znalazł poszukiwany skarb - Jezusa?

Niech każdy szuka oczami duszy tych momentów w swoim życiu, kiedy to Skarb-Jezus przybliżył się do niego.

Skarb - perła ma swe walory: blask, urok, siłę oddziaływania. Jakie walory Jezusa zawładnęły mną wówczas i do dzisiaj są moją radością, umocnieniem, światłem, ostoją.

Co mnie fascynuje w Jezusie? Jakie mam osobiste doświadczenie Jego Dobroci? Kiedy to miało miejsce? Jak to pierwsze odkrycie mojego Skarbu - Jezusa uobecnia się jakoś we mnie, odżywa? Jak narasta moje poznawanie Dobroci Jezusa.

A co robię, gdy Jezus się oddala? Jak szukam Jego Osoby, Jego Obecności? Jak wyraża się moja tęsknota za Nim, gdy się oddala?

Maria Magdalena nie wyobrażała sobie swego życia bez Jezusa. Gdy Go ukrzyżowano i złożono w grobie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, poszła do grobu.

Stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa - jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?»Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że Jezus JEST. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?" Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę». Jezus rzekł do niej: «Mario!» A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: «Rabbuni», to znaczy. Nauczycielu. (J 20,11-16).

A może jeszcze nie odczuwam Jego Obecności, Jego dobroci i miłości. Są one dla mnie jedynie wiedzą, prawdami teoretycznymi, zna­nymi z katechizmu, z opowiadań innych ludzi, z życiorysów świętych?

Gdy ewangelista Marek opowiada o tym, jak Jezus powołał Dwunastu, mówi, że Jezus przywołał do siebie tych, o których sam od dłuższego czasu (od zawsze) myślał, którzy byli obecni w Jego sercu, których od wieków ukochał. W konkretnym czasie historii, w konkretnym miejscu jednak wypowiedział wyraźnie imię każdego z nich i powołał, aby byli z Nim (por. Mk 3,14). Zaproponował im więź osobistą, podobną do więzi małżeńskiej. Co więcej, więź małżeńska jest jedynie symbolem tej więzi Miłości - Przymierza, które Jezus proponuje tym, którzy odpowiedzieli na Jego wezwanie, jak mówi Marek: Przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego (Mk 3,13).

4. ACTIO

A. Teoria

Wielowymiarowa kontemplacja budzi pragnienie bardziej dynamicz­nego posłuszeństwa Słowu Boga. Często jest to pragnienie dotyczące w ogóle nowych działań, które zostały człowiekowi podpowiedziane, albo wręcz objawione jako droga do zbawienia. Są to działania z jed­nej strony proste - jak mówił R. Brandstaetter - takie jak pisanie, słuchanie, cierpienie, ... aż do najtrudniejszego - jak umieranie.

Ale równocześnie praktyka życia chrześcijańskiego to dzieło ewangelizacji i miłości bliźniego. Obydwa te dzieła dają się zamknąć w idei służby. Człowiek - jak Maryja - chce służyć Panu, służąc człowiekowi.

Wielkim wyzwaniem jest spotkanie z każdą istotą ludzką, na które chrześcijanin winien przynieść dwie obecności: Boga i swoją. Pierwsza to obecność Boga, który od początku objawia się ludziom jako ich Rodziciel-Ojciec, Opiekun, a Jego Obecność w ich życiu ma decydujący wpływ na ich doczesne szczęście - rozumiane jako przedsmak „życia wiecznego", antycypujące doświadczenie „bycia doskonałym", „bycia zbawionym". Z kolei obecność chrześcijanina w życiu drugiego człowieka ma szansę być epifanią Dobrego.

Na etapie actio człowiek praktykujący lectio divina doświadcza najpierw consolatio (radości duchowej z komunii z Bogiem). Przeżywa radość w codziennej pracy: idzie i śpiewa. Winien trwać w tej radości; dzielić się nią. To jest pierwsze działanie. Radość bowiem wypełniająca kolejne dni życia - stanowi właściwy klimat do podejmowania ważnych i śmiałych decyzji. Ona sprawia, że wyolbrzymione przeszkody maleją i zaczyna ich być mniej, wręcz zaczynają być sytuacjami wspomagającymi, poszerzającymi horyzonty działania.

Druga czynność to zakreślenie szerokiego pola własnej aktywności. Dokonuje się ono jako tak zwane discretio, czyli rozeznanie duchowe dotyczące tej sfery, która ma być przestrzenią mojego działania. Główna rola w tym rozeznaniu duchowym przypada Duchowi Świętemu. On właściwymi sobie metodami udziela człowiekowi swoich natchnień, rad, często wręcz propozycji nie do odparcia. Ważne działanie człowieka to przyjmowanie natchnień Ducha Świętego, a odrzucanie tego wszystkiego, co równocześnie w różny sposób atakuje świadomość, a nie pochodzi od Niego, co jest iluzją, a nawet szatańską pokusą (pycha, próżna chwała).

W kolejnej czynności, zwanej deliberatio, człowiek wybiera bardzo konkretne działanie, które w danym dniu (tygodniu) będzie wykonywał w duchu posłuszeństwa wezwaniu, które usłyszał w Słowie Bożym jako skierowane do siebie. Winno ono, rzecz jasna, mieścić się w ramach postanowienia generalnego, podjętego wcześniej, i dotyczyć czegoś najważniejszego w tej materii. Należy je bardzo dokładnie określić sobie, aby było wymagające, ale równocześnie możliwe. Wreszcie, actio w sensie ścisłym, czyli codzienne życie i działanie według Ducha Chrystusa. Chodzi o codzienne myślenie i działanie według reguł nowego porządku, który Jezus z Nazaretu przyniósł i zapoczątkował, a który nazywa się królowaniem Boga. Ma ono swe zasady, które Słowo Boże objawia. Człowiek praktykujący lectio divina, angażujący się w stopniu szczególnym na etapie actio, jest zaląż­kiem królestwa Bożego w swoim środowisku i rodzinie.

Krótko mówiąc, actio - działanie i życie w duchu całkowitego posłuszeństwa usłyszanemu Słowu Bożemu - to dojrzały owoc lectio divina. Bez niej cała lectio byłaby bezowocna, jałowa. Człowiek przypominałby owego sługę z przypowieści, który wysłuchał polecenia ojca, ale do winnicy nie poszedł. Gorzej, byłby tym, o którym Jezus mówi w końcowym, finałowym fragmencie kazania na górze:

Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie !", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolą mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imie­nia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczą im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"

który Mi mówi: „Panie, Panie !", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolą mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imie­nia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy oświadczą im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!"

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki (Mt 7,21-27).

Człowiek posłuszny słowu Jezusa nie tylko buduje swój dom - swą egzystencję na skale. Otrzymuje znacznie więcej. Ci, którzy dochodzą do etapu actio, otrzymują od Boga łaskę głębszego wejścia na poziom historii zbawienia, która dzisiaj również się dzieje tak inten­sywnie jak w czasach Jezusa. Stają się nowymi, współczesnymi bohaterami dziejów zbawienia. Pełnią w nich najczęściej jakąś ważną rolę, którą Opatrzność im nie tylko zleciła, ale pozwoliła rozwinąć, wypełnić - rolę będącą modelem dla innych chrześcijan.

Lectio divina od czytania przez medytację, modlitwę i kontemplację prowadzi do działania i życia zgodnego z Ewangelią. Jest szkołą modlitwy i szkołą życia-pracy-działania-zaangażowania. Poprzez praktykowanie lectio dwina człowiek wyrasta na dojrzałego chrześcijanina, natchnionego mądrością i mocą Ducha. Jak Jezus w Nazarecie -wzrasta w mądrości i łasce (mocy) pochodzącej od Boga.

B. Praktyka: actio w oparciu o tekst Mt 19,16-26

Na etapie actio należy wyróżnić trzy kategorie zachowań, doznań i konkretnych działań: trwanie w Obecności, wybór przestrzeni działania, określenie konkretnych form działania. Odpowiadają one ko­lejno momentom: consolatio, discretio, deliberatio.

a) Trwanie w Obecności Boga i Jezusa

Najpierw winniśmy zastanowić się, jak ma się wyrażać w nas radość, zachwyt płynący z naszego wpatrywania się w Jezusa. W jaki sposób winienem zmienić moje dotychczasowe praktyki, aby wlewa­jąca się we mnie radość Boża ogarniała mnie coraz bardziej, wylewała się na moje otoczenie, przemieniając je.

Pierwsze działanie to takie otwarcie się na Jezusową, nową Obec­ność w moim życiu, że staje się ona źródłem, ogniem rozpalającym wnętrze. Winienem znaleźć czas, w którym ona napełnia mnie, w którym On ofiarowuje mi swoją przyjaźń. Wiem, że w moim życiu liczy się tylko Jego stosunek do mnie. On jest źródłem mojej mocy, siły, mojej zdolności do podjęcia ryzyka. Bez Jego obecności - dozna­wanej na co dzień - nie będę w stanie nic uczynić.

Młodzieniec, odczuwający jakiś istotny brak w swoim życiu, przyszedł do Jezusa i stawiał Mu pytania. Podobnie Piotr, w imieniu uczniów, którzy opuścili wszystko i poszli za Jezusem, a nie wiedzieli, co za to otrzymają, stawia Jezusowi - z całą otwartością - nurtujące go (i uczniów) pytanie. Ewangelia, którą czytamy, jej kontekst, wyraźnie mówi nam, że człowiek - aby odkrywać, a następnie trwać w nowej Obecności Jezusa - winien do Niego przyjść i stawiać Mu pytania.

Pierwsi uczniowie mogli to czynić bezpośrednio - przychodzili do Jezusa z Nazaretu. Po Jego zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu uczniowie z trudnymi kwestiami przychodzą do apostołów. Maria Magdalena pobiegła do Piotra i drugiego ucznia, którego Jezus miłował. U nich - w ich wspólnocie szukała odpowiedzi na pytanie: gdzie jest Jezus? Co trzeba czynić? Apostołowie z kolei - nie znając w pierwszej chwili odpowiedzi na trudne pytanie Marii Magdaleny - podejmują wspólny marsz w stronę, miejsca ukrzyżowania Jezusa. Ewangelista wyraźnie ukazuje, że rodząca się między nimi wspólnota eklezjalna jest miejscem, dzięki któremu Maria Magdalena znajdzie Jezusa. To oni - ukazani jako aniołowie w grobie Jezusa - odpowiedzą jej: Niewiasto, czemu płaczesz? Te same słowa zaraz skieruje do niej sam Jezus.

Tak więc pierwszym działaniem, które winniśmy sobie postanowić jako wynikające z naszej kontemplacji - poprzedzonej lekcja i medytacją - jest osobista rozmowa z kimś, kto dla mnie jest świadkiem Jezusa. Jest to podstawowa potrzeba mistrza duchowego, przewodnika, który będzie mi z największą mądrością i miłością (jak Jezus, który spojrzał na niego z miłością: Mk) uobecniał Jezusa.

Drugie postanowienie, ściśle związane z pierwszym, dotyczy wyboru wspólnoty eklezjalnej i intensywnej, regularnej obecności w niej. Winienem bardziej szczerze, z większą otwartością mówić o moich problemach we wspólnocie uczniów, którzy stanowią tę eklezjalną wspólnotę duchową, czyli są mistycznym Ciałem Chrystusa. W niej mam szansę - jak Maria Magdalena - usłyszeć głos Jezusa. On -jak mówi św. Jan w Apokalipsie - jest Synem Człowieczym, zmartwychwstałym Panem, który przechadza się pośród siedmiu świeczników, symbolizujących siedem Kościołów, i trzyma w swoim ręku siedem gwiazd - siedem Kościołów (Ap 2,1). On jest aktywnie obecny w każdym z tych Kościołów, w każdej wspólnocie swoich uczniów, zwłaszcza tej zgromadzonej na modlitwie w Imię Jego.

Trzecim działaniem, które zachowa w nas doświadczenie Obecności, udzielone w momencie kontemplacji, jest adoracja Jezusa w Najświętszym Sakramencie i w twarzy każdego człowieka. Słowo stało się ciałem (J 1,14), a Jezus z Nazaretu, ukrzyżowany i zmartwychwstały stał się Eucharystią. Chlebem, który ]a dam, jest Ciało moje dla Życia świata (J 6,51). Wzywa uczniów do trwania w komunii z Nim, w adoracji: Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim (J 6,56). Komunia św. i adoracja Najświętszego Sakramentu pozwalają nam trwać w bliskości Jezusa, dostrzegać Jego piękno, światło, poznawać Jego dobroć i miłość.

Już Tora dla Hebrajczyka - dla judaizmu dzisiaj - jest narzędziem Bliskości i Obecności Boga. Rabin Abraham J. Heschel pisze w głównym fragmencie swej książki pt. Człowiek nie jest sam, zatytułowanym W bliskości Boga, następujące słowa, mające charakter Credo:

„Bóg nie jest ukryty w świątyni. Tora pojawiła się, by powiedzieć nieuważnemu człowiekowi: «Nie jesteś sam, żyjesz nieustannie w świętej bliskości; pamiętaj: Kochaj swego bliźniego - Boga - jak siebie samego. Nie jesteśmy proszeni o to, by rezygnować z życia i mówić «żegnaj» temu światu, lecz by podtrzymywać iskrą w płomieniach i doświadczać Jego światła, które odbija się w naszych twarzach. Niech nasza zachłanność nie stanowi bariery dla tej bliskości".

To dopiero takie ciągłe doświadczanie bliskości Boga i Jego światła na twarzy człowieka pozwala przyjmować Słowa Boga i być posłusznym.

Gdybym rozkazał owemu kupcowi, by za wszystkie swoje pienią­dze kupił perłę, która nie wydawała mu się zbyt wartościowa, nie zrobiłby tego nigdy. Posłuszeństwo na nic by się tu zdało. Jeślibym powiedział temu człowiekowi: kup to pole, a on nie byłby pewny, że tam jest skarb, czyż kupiłby je kiedykolwiek?

Jezus mówi do młodzieńca i do mnie mniej więcej tak: „Popatrz na źródło, z którego prawda o twym życiu czerpie swe światło. Nie jest nim ani dawanie czegoś biednym, ani spełnienie tego czy tamtego; jest nim jedynie więź ze Mną w prawdzie i przyjaźni. Tylko tutaj możesz wyrazić prawdę o sobie samym, która do tej pory tak ci ciążyła".

b) Zakreślenie przestrzeni actio

W pewnym momencie należy jasno podjąć generalne postanowienie dotyczące przestrzeni mojej actio. Jakiej sfery mojego życia, jakiego wymiaru ma dotyczyć nowe działanie, inspirowane Słowem Bożym? W Ewangelii, którą czytamy, medytujemy i kontemplujemy, wysuwają się na czoło trzy przestrzenie: przykazania, stosunek do posiadłości, naśladowanie Jezusa.

Należy się rzetelnie zastanowić, co jest w moim życiu większym problemem-trudnością: zachowywanie przykazań, czy wolność od tego, co mami - od idola „bycia podziwianym" - najlepiej przez telewizję, od idola kariery, od idola-osoby, która mnie zniewala i ma niemal całkowitą władzą nade mną.

Gdy wybieram jako sferę mojej actio przykazania, winienem ją skonkretyzować: które przykazanie stanowi dla mnie największe wyzwanie.

Gdy sferą mojej actio ma być problem posiadłości, to podobnie winienem sprecyzować: dobra materialne (przepych i luksus), pieniądze (możliwość nieograniczonego spełniania wszelkich zachcianek), bogactwa natury duchowej (zniewalające piękno, zaślepiająca inteligencja, jakiś talent).

Gdy sferą mojej actio ma być wezwanie do pójścia za Jezusem, to też muszą jasno określić: o co Jezusowi chodzi? jak ja mam naśladować Jezusa?

c) Postanowienia szczegółowe

Przykazania

Najlepiej odwołać się do tekstu paralelnego z Mt 5:

Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj.; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sadowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, Że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoimi Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jestem z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.

Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! - A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietą, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja raka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż Żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żoną, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żoną - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.

Słyszeliście również, Że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemią, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (ww. 21-37).

Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, Że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (ww. 43-48).

Posiadłości

I w tej dziedzinie Jezus nie zostawia nas bez wyraźnych wskazó­wek. W kazaniu na górze wyjaśnia:

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!

Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to. co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi- Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego Życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary?

Nie troszczcie się wiec zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że. tego wszystkiego potrzebujecie.Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6,19-34).

Chodź za Mną!

Trzecie działanie, do którego Chrystus wzywa, zawarte jest w wezwaniu Chodź za Mną! Nie musi ono oznaczać powołania typowego dla apostołów. Jest wezwaniem bardziej podstawowym i dotyczy każdego człowieka, który chce być uczniem Jezusa. Uczeń jest potrzebny Jezusowi. Jest to wezwanie odpowiadające na najgłębszą potrzebę „bycia potrzebnym".

Człowiek chce być potrzebnym. Tym się różni od zwierząt, które są zadowolone, gdy zaspokajają swe potrzeby. „Człowiek zaś chce nie tylko być zadowolonym, ale chce także zadowalać, chce być potrzebnym, a nie tylko posiadać potrzeby. Osobiste potrzeby przychodzą i odchodzą, i tylko jeden niepokój pozostaje: Czy ja jestem potrzebny? Nie ma człowieka, którego by ten niepokój nie poruszał (Heschel, s. 165). Wyrafinowane myślenie może umożliwić człowiekowi udawanie, że jego byt mu wystarcza. Jednak ceną takiej iluzji jest droga do choroby psychicznej. Uczucie daremności, które pojawia się wraz z poczuciem bycia bezużytecznym, bycia niepotrzebnym w świecie, jest jedną z najbardziej powszechnych przyczyn psychonerwicy. Jedyny sposób na uniknięcie rozpaczy to raczej być potrzebą niż celem. Szczęście faktycznie można zdefiniować jako pewność bycia potrzebnym. Ale kto potrzebuje człowieka?" (Heschel, s. 166).

Społeczeństwo?

Człowiek ma więcej do dania niż inni ludzie są w stanie, lub chcą przyjąć. „Twierdzić, że życie mogłoby się składać z troski o innych, jako ustawicznej służby dla świata, byłoby bezczelną pychą. To, czym możemy obdarzyć innych, jest z reguły mniejsze, a rzadko większe od dziesięciny" (Heschel, s. 166).

Natura?

„Czy góry potrzebują naszych wierszy? Czy zgasłyby gwiazdy, gdyby przestali istnieć astronomowie? Ziemia poradzi sobie bez pomocy ludzkiego gatunku" (Heschel, s. 182).Wszystkie potrzeby człowieka są jednostronne. Gdy jesteśmy głodni, potrzebujemy żywności, ale żywność nie potrzebuje być zjedzona; piękno, rzeczy piękne nas pociągają, ale nie potrzebują, byśmy na nie patrzyli. Jedyna, wyjątkowa jest potrzeba bycia potrzebnym. Ona łączy się z sensem i szczęściem życia.


"Tylko wolni ludzie wiedzą, że prawdziwego sensu egzystencji można doświadczyć, dając, obdarzając, spotykając osobę twarzą w twarz, wypełniając potrzeby innych ludzi. Nie ma ani ziemi, ani nieba, ani wiosny, ani jesieni; jest tylko pytanie, wieczne pytanie Boga skierowane do Człowieka: Gdzie Ty jesteś? Religia zaczyna się wraz z pewnością, że o coś jesteśmy proszeni, że są cele, które nas potrzebują. (...) Dusze ludzi są raczej świecami Pana, ...niż fajerwerkami wytwarzanymi przez spalanie wybuchowych materiałów natury, i każda dusza jest nieodzowna dla Niego. Człowiek jest potrzebny, on jest potrzebą Boga" (Heschel, s. 183-184).

Jestem potrzebny Bogu, który do mnie mówi, objawia mi swoją Obecność. Jezus mówi młodzieńcowi: Chodź za Mną! Przestań być tym, który ma potrzeby, a zacznij spełniać potrzeby innych ludzi, ubogich, zacznij spełniać moje potrzeby! Chodź za Mną, bo jesteś mi potrzebny! Jesteś mi potrzebny, bym dzisiaj przez Ciebie mógł miłować ludzi, którzy jeszcze nie znają mojej Miłości! Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała (1 J 4,12). Miłość nasza jest wydarzeniem końcowym w procesie, który ma początek w Bogu, przechodzi przez Chrystusa, dociera do ucznia: gdy uczeń miłuje innych, miłość Boga „się wypełnia" (Aby spełniło się Pismo, Jezus rzekł: «Pragnę» - J 19,28).

Potrzebuję cię teraz, abyś ty żył moim życiem; aby moje życie, to sprzed 2000 lat - moje słowa i całe nauczanie, czyny miłości, poświęcenie - abym Ja - Ewangelia był dzisiaj obecny w świecie w żywej osobie. Nie tylko dzięki księdze, do której większość nie ma szans zajrzeć, ale dzięki tobie, którego dziesiątki ludzi codziennie spotykają. Abyś ty był żywą Ewangelią; aby odwieczne Słowo Boga, które 2000 lat temu stało się ciałem-człowiekiem - Jezusem z Nazaretu, dzisiaj stawało się ciałem w tobie.

ks. Henryk Witczyk