"Młodość z aureolą" (9: Mk 10,35-40)

Nieobłudna, czysta i gorąca

Mk 10,35-40

Chrystus objawia autentyczną miłość. Św. Piotr ujmie ją w trzech cechach: nieobłudna, czysta i gorąca. Nieobłudna, to znaczy bez sztuczności, bez udawania, bez niedomówień. Czysta, czyli wypływająca z głębokiego pragnienia szczęścia drugiej osoby. Ktoś kiedyś powiedział do dziewczyny: Nawet jestem w stanie cię zostawić, jeżeli odkryjesz kogoś, z kim będziesz szczęśliwsza, niż ze mną. Szaleństwo, prawda? Ale jest to odruch troski o drugiego człowieka. Miłość czysta wypływa z troski o drugiego człowieka. Tego, że miłość jest gorąca chyba nie trzeba tłumaczyć, bo wszyscy znamy jej temperaturę. : ) Chodzi tu przede wszystkim o zaangażowanie. Angażuję się w każdą chwilę i w każdą sytuację.

We wszystkim, co nas spotyka, zawsze kryje się jakieś przesłanie, ziarenko prawdy. Nie zawsze potrafimy je dostrzec. A prawda jest rzeczą, o którą warto zabiegać, nie tylko po to, żeby zaliczyć sprawdzian z przykazań Bożych, ale przede wszystkim, żeby zdać egzamin z życia i z relacji, jakie nas łączą z innymi. Szczególnie z relacji przyjaźni i miłości.

Zauważacie pewnie, że jeżeli chodzi o przyjaźń, to ona bardzo potrzebuje konkretów – nie tylko w słowach, ale także w postawach. Szczególnie potrzebuje prawdy. Bez prawdy przyjaźń, miłość, wykipi.

Prawda ma to do siebie, że wyzwala człowieka, otwiera go na to, co dzieje się w świecie, w kimś drugim i w nas samych. Jest to bardzo praktyczne zastosowanie prawdy.

Zaprzeczeniem prawdy w przyjaźni jest kłamstwo. Zaczyna się ono na przykład od niedomówień albo od odkrywania tego, kim się nie jest, od niemówienia o tym, co się czuje, co się widzi w drugim człowieku.

Przed takimi rzeczami trzeba uciekać jak przed ognieniem, bo one wypalą, zniszczą. Wielkie tragedie zaczynają się od małych niedomówień. A, tak mi się tylko widziało – mówi dziewczyna, zauważając jakieś odruchy swoistej arogancji czy chamstwa chłopca. Tak mi się słyszało, że ona kokietuje innych. Nie. Pewne rzeczy trzeba wyjaśniać – oczywiście w klimacie spokoju i prawdy, żeby nie ulec przekonaniu, że właściwie nic nam się nie stało. Dla kogoś, kto kocha, nie ma rzeczy nieistotnej. Wszystko się liczy.

Chrystus objawia autentyczną miłość. Św. Piotr ujmie ją w trzech cechach: nieobłudna, czysta i gorąca. Nieobłudna, to znaczy bez sztuczności, bez udawania, bez niedomówień. Czysta, czyli wypływająca z głębokiego pragnienia szczęścia drugiej osoby. Ktoś kiedyś powiedział do dziewczyny: Nawet jestem w stanie cię zostawić, jeżeli odkryjesz kogoś, z kim będziesz szczęśliwsza, niż ze mną. Szaleństwo, prawda? Ale jest to odruch troski o drugiego człowieka. Miłość czysta wypływa z troski o drugiego człowieka. Tego, że miłość jest gorąca chyba nie trzeba tłumaczyć, bo wszyscy znamy jej temperaturę. : ) Chodzi tu przede wszystkim o zaangażowanie. Angażuję się w każdą chwilę i w każdą sytuację.

Taką miłość objawia Chrystus. Chce do niej przekonać ludzi, pokazać nam wszystkim, że są to wysoko ustawione poprzeczki, bo Chrystus jest rzeczywiście za miłością z najwyższej półki, nie spod lady, nie z przeceny, czy z promocji. Ona musi kosztować, musi wymagać – jak wszystkie rzeczy oryginalne. Choć jest wymagająca, jednak niesie to, za czym człowiek tak naprawdę tęskni – głębokie doświadczenie jej. Nie przelotne, wakacyjne. Potrzebujemy miłości dotykającej głębokich pokładów duszy. Ale żeby ona była, potrzebna jest prawda. Jeśli nie ma prawdy o miłości, jeżeli nie mówi się o niej, nie rozmawia, ona wykipi.

Dzisiaj Chrystus idzie ze swoimi uczniami. Słyszą oni co chwilę od Niego różne upomnienia i pouczenia. Ale ciągle za Nim idą. Jezus chce ich niejako wziąć na odległość. Ewangelista Marek zauważa, że ich wyprzedził. Tak, jakby chciał powiedzieć: Chłopaki, weźcie się zastanówcie, czy chcecie naprawdę za Mną iść. Stawiam sprawę jasno. Nie ma tu zmniejszonych wymagań, bo wy nie wytrzymacie na mniejszych obrotach. Potrzebujecie wysokich obrotów miłości.

Jezus ich wyprzedza. Ludzie dzielą się na dwie grupy. Jedni się dziwią, a ci, którzy idą za Jezusem, są strwożeni, bo rzeczywiście muszą przemyśleć, czy się bawić, czy się nie bawić, czy wejść w to, czy nie.

Wtedy pojawia się coś, co charakteryzuje serca uczniów i sprawia, że przedstawiają się w prawdzie Chrystusowi. Jezus po raz trzeci mówi im, że idzie do Jerozolimy, aby oddać tam życie. Mówi bardzo precyzyjnie, że zostanie ubiczowany, wyszydzony. Pośmiewisko będzie. Do takiego kogoś nikt się nie chce przyznawać.

Często w klasie obserwujemy, że niektórym z nas brakuje odwagi. Kiedy wrony skoczą na jednego, znajdą jego słabość, wszyscy się zbijają, ta osoba staje się pośmiewiskiem całej klasy. Mało jest osób, które w pewnym momencie mogłyby zareagować: Zostawcie go! Jezus mówi, że stanie się takim pośmiewiskiem. Kto chodzi za kimś takim? – Tylko ten, kto jest do niego przekonany. Jezus stawia sprawę jasno: oplują Go. Nawet będzie miał porwane policzki, będą wyrywać Mu brodę, ubiczują i zabiją. Ale dodaje zaraz, że po trzech dniach zmartwychwstanie.

Tak się przedstawia. Sprawę stawia jasno. Tak też sprawę powinna jasno postawić dziewczyna wobec chłopca, czy chłopiec wobec dziewczyny, kiedy zaczynają się sobie wzajemnie przypatrywać – stopniowo wprowadzają drugą osobę w prawdę o swoim życiu, domu. Jeden z tekstów Pisma Świętego mówi o osobach połączonych przyjaźnią: Pójdę, gdzie ty pójdziesz, twój dom będzie moim domem, twoi krewni staną się moimi krewnymi.

Chrystus stopniowo objawia prawdę o sobie. Co się wtedy dzieje? – Autentycznie poruszone serca uczniów przedstawiają Mu, jak Go widzą, jak Go odbierają. Apostołowi mówią Mu, jak Go zrozumieli. Co się okazuje? – Zbliżają się synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i mówią: «Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy». On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?» Rzekli Mu: «Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie».

Oni są naprawdę szczerzy. To nie są rączki przykładnie złożone, pokorniutko skłoniona główka. Są szczerzy. Jezus kocha się w szczerości i w prawdzie. Ktoś zauważył, że ma On skrytą sympatię do autentycznych buntowników, natomiast spory dystans do posłusznych na pokaz. Darzy sympatią buntowników, którzy autentycznie pytają i mówią nie na popis.

Co się dzieje dalej? – Jakub i Jan przedstawiają Chrystusowi swoją wizję Jego. A widzą Go jako Mesjasza – prezesa jakiejś firmy. W tamtych kręgach kulturowych – zresztą dzisiaj też – szef rządu, szef administracji, pokazuje się publicznie i ma swoich zauszników – po prawej i lewej stronie. Oni często więcej mogą niż sam szef. Więc synowie Zebedeusza bardzo chcą się ustawić przy Chrystusie i mówią Mu o tym szczerze. Komunikują, jak sobie wyobrażają Boga.

Nawet gdyby były takie zapędy w przypadku relacji chłopca do dziewczyny, jeżeli chłopiec autentycznie i szczerze szanuje dziewczynę, to mówi jej o tym, co się w nim budzi. I ona też mu o tym mówi, żeby się stopniowo poznawali i później podjęli decyzję, czy przeżywają razem następny tydzień, czy też nie, bo każdy dzień jest nowy. Nie może być tak, że ustalili to raz, już związali się i koniec. Ustalają każdego dnia, czy idą w to dalej, czy wchodzą bardziej, czy się tym głębiej będą zajmować.

Wówczas Jezus mówi: «Nie wiecie, o co prosicie. – Nie zbywa ich, bo Chrystus nie zbędzie nikogo, kto powie Mu prawdę. – Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»

Kielich w Starym Testamencie oznaczał cierpienie i śmierć. My mówimy: Nawarzyłeś sobie piwa, to teraz je wypij. Ale to nie jest to samo. Kielich oznacza śmierć.

Odpowiedzieli Mu: «Możemy». Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć – chrzest ognia, chrzest śmierci, chrzest zwycięstwa nad nią – wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane».

Dobrze, że chcecie takich rzeczy. Dobrze, że pragniecie ich i powinniście pragnąć, ale nie zapomnijcie, że jeżeli autentyczne pragnienia mają być zrealizowane, to trzeba przejść przez trud. Jeżeli naprawdę macie się połączyć ze sobą, to trzeba przejść przez niejedną próbę. Jest to próba śmierci, umierania dla własnych widzimisię: Potrzebna jest mi dziewczyna, żebym miał się z kim pokazać. Potrzebny jest mi chłopak, bo wtedy rośnie mój prestiż wśród koleżanek. To jest niezmiernie ważne, żeby zauważyć, że autentycznie łączą się ludzie wtedy, kiedy budują na prawdzie.

Bądźmy wdzięczni Chrystusowi za to, że apeluje do nas, abyśmy także mówili do Niego w prawdzie i w szczerości. Warto siebie samych zapytać, patrząc na swoje przyjaźnie, kiedy ostatni raz ze sobą szczerze rozmawialiśmy?

Kiedy ostatni raz autentycznie wyjaśnialiśmy sprawę, jak widzimy Pana Boga, z Nim samym?

Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że mówisz do nas szczerze, budujesz na prawdzie i zachęcasz nas do prawdy. Dziękujemy Ci, że nas do niczego nie zmuszasz, że tak naprawdę od nas zależy, jak odpowiemy na Twoje słowo. Daj, abyśmy zrobili to z autentycznych poruszeń serca, bo tylko prawda może nas wyzwolić, a przecież jesteśmy głodni wolności.

Pozdrawia w Panu –

ks. Leszek Starczewski