Dziećmi Bożymi przez Chrzest - medytacja wigilijna

Paweł był przekonany, że greckie słowo hiothesia nadaje się do wyrażenia teologii adopcji synowskiej z dwóch powodów. Po pierwsze - termin ten wyraźnie podkreśla włączenie nowo ochrzczonego do rodziny Bożej i nadanie mu wszystkich jej przywilejów: nazwisko, tytuł do dziedziczenia. Po drugie - wyrażenie to wskazywało, że adopcja dokonuje się dzięki działalności kogoś drugiego. Godność ta nie należy mu się z natury, lecz jest czyjąś łaską (Ef 1,5-6; Jk 1,18), w tym przypadku - wyłącznym darem Boga.

W Ga 4,4-7 św. Paweł nie tylko mówi o “pełni czasów", o Bożej inicjatywie zbawienia (“zesłał Bóg Syna swego") i o roli Maryi w tym dziele (“zrodzony Z niewiasty"), ale również bardzo mocno podkreśla cel tej zbawczej interwencji Boga: “aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu". Cel ten dosięga nas, ludzi. Jest on podwójny: wyzwolenie z niewoli grzechu i Prawa oraz przybranie za synów.

a. Negatywny cel interwencji zbawczej Boga polega na wykupieniu ludzi z niewoli starego Prawa i grzechu. Wyzwolenie to św. Paweł określa czasow­nikiem “wykupić" (eksagoradzein). Czasownik ten kojarzy się z ideą odkupienia kogoś lub czegoś przez wpłacenie pewnej kwoty właścicielowi.

Czasownik ten w grece pozabiblijnej oznacza wyzwolenie niewolników lub jeńców przez ich wykup. Pieniądze wręczano temu, kto był ich właścicielem. Odnosząc to do biblijnej teologii zbawienia, niektórzy Ojcowie wyraża­ni pogląd, że Nowy Testament rozumiał odkupienie jako cenę wpłaconą właścicielowi. Ponieważ zaś człowiek był niewolnikiem grzechu i szatana (Rz 7,14), dlatego nie był w stanie sam za siebie zapłacić; mógł to uczynić tylko Chrystus-Odkupiciel. A ponieważ człowiek grzeszny był w niewoli sza­tana, jemu uiścił Chrystus tę cenę (Orygenes, Ambroży, Augustyn).

Co sądzić o takim spojrzeniu na wykup człowieka z niewoli? Najpierw wypada zaznaczyć, że w Nowym Testamencie nie ma jakiejkolwiek wzmianki o tym, komu Chrystus złożył okup, wybawiając człowieka. Następnie terminy zbawcze Nowego Testamentu należy wyjaśniać nie w świetle języka greckiego (świeckiego), lecz języka Starego Testamentu, tj. Septuaginty. W Starym Testamencie terminy “odkupić" i “wykupić" tracą ideę zapłaty za wykup, gdy występują w kontekście religijnym. Bóg odkupuje swój lud, uwalnia go z niewoli, nie płacąc nikomu żadnego okupu; czyni to z własnej inicjatywy i darmowo. On jest Panem wszystkiego i wszystkich, nie dotyczą Go i więc żadne transakcje. Zbawia z miłości (Wj 6,6-7; Pwt 7,8), czyniąc Izraela swą własnością szczególnie umiłowaną i zawierając z nim przymierze miłości (Wj 19,4-6).

W tym kontekście trzeba wytłumaczyć czasownik “wykupić" i “odkupić" z Ga. 4,4. Jezus Chrystus odkupił rodzaj ludzki, podobnie jak Jahwe odkupił ela; uczynił to z własnej inicjatywy i miłości (Ga 2,20; Er 5,2.25; J 15,13;

U 6). Dzięki temu wykupieniu Izrael stał się umiłowaną własnością Boga; ludzkość odkupiona przez Chrystusa stała się wolna “od wszelkiej nieprawości" ,14) i czysta “jako lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych ów" (tamże). Chociaż odkupienie ma sens pozytywny, to jednak nie dokonało się ono bez trudu i cierpienia. Chrystus odkupił nas nie przez krew zwierząt ofiarnych, lecz przez własną krew (Hbr 9,9-14). To była wielka cena naszego u. Prawdę tę bardzo pięknie wyraził św. Piotr: chrześcijanie “zostali wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy" (l P 1,18-19). Gest oddania własnej krwi, czyli życia, nie jest okupem, lecz najwyższym aktem posłuszeństwa woli Ojca (Flp 2,8; Hbr 5,8; 10,5-18) i miłości do Niego oraz do ludzi. Św. Paweł często powtarza formułę: “Chrystus was umiłował i samego siebie wydal w nas i w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu" (Ef 5,1-2; Ga 2,20). Śmierć Jezusa, jako akt najwyższej miłości i posłuszeństwa, była środkiem, przez który On nas -odkupił.


b. Odkupienie dokonane przez krew Jezusa nie tylko polegało na wyzwoleniu z niewoli grzechu i Prawa (“nie jesteś już niewolnikiem"), lecz na uczynieniu wykupionego dzieckiem Bożym. Dokonuje tego Duch Syna, posłany do serc niewolników grzechu w momencie ich chrztu. Dlatego właśnie św. Paweł nazywa Ducha Świętego “Duchem przybrania za synów" (Rz 8,15.23).

Podczas chrztu dokonało się przybranie za synów, czyli adopcja. Jest to bezinteresowny dar Boga w Chrystusie (Ga 4,5; Rz 8,15). Na oznaczenie tej adopcji został użyty rzeczownik grecki hiothesia; w znaczeniu czynnym oznacza on akt prawny adoptowania kogoś na własnego syna, natomiast w znaczeniu biernym oznacza “być adoptowanym", tj. być w sytuacji adoptowanego. W zależności od kontekstu tłumaczy się to jako “synowska adopcja" lub “synostwo adopcyjne". Termin ten występuje tylko u św. Pawła (Ga 4,5; Rz 8,15.23; 9,4; Ef 1,5). Nie zawsze jednak ma to samo znaczenie. W Rz 9,4 odnoszony jest do Izraela i oznacza przywilej ludu przymierza, szczególnie umiłowanego przez Boga, cieszącego się godnością synowską (Wj 4,22; Iz 1,2; Oz 11,1). W Rz 8,23 oznacza adopcję w znaczeniu przyjętym przez Nowy Testament. Jednak w obu przypadkach kontekst jest eschatologiczny. Chodzi mianowi­cie o pełną godność synowską w chwale. Tylko w trzech tekstach (Rz 8,15; Ga 4,5; Er 1,5) hiothesia jest rzeczywistością teraźniejszą, z odniesieniem jed­nak do przyszłej chwały (Rz 8,11).

Jaka treść mieści się w synowskiej adopcji, która zaczyna się w czasie teraźniejszym od momentu chrztu, z ukierunkowaniem ku eschatologicznej pełni? Zęby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zbadać genezę i historię terminu hiothesia. Był to wyraz pochodzenia jurydycznego. Używany był w hellenistycznym języku prawnym, a szczególnie spadkowym; oznaczał on adopcję. Adoptowany nabywał prawa rodzonego syna, ze wszystkimi przywilejami, jakie z tego aktu prawnego wypływały, i był wprowadzany do rodziny adoptującej, przyjmował jej nazwisko i nabywał tytuł do dziedziczenia dóbr, jakie posiadała ta rodzina. Stawał się ich dziedzicem. Prawdopodobnie z tego środowiska św. Paweł zaczerpnął ten termin. Adoptowany przez Boga chrześcijanin staje się synem Bożym, uczestnicząc we wszystkich dobrodziejstwach tej godności: żyje odtąd w rodzinie, która Boga ma za Ojca, a Chrystusa, pierworodnego Syna, za brata (Rz 8,29); otrzymuje wreszcie prawa dziedzi­czenia (Ga 4,7; Rz 8,17; Ef 1,11). Usynowienie u Greków polegało w swej istocie na akcie prawnym, który był czymś zewnętrznym w stosunku do oso­by adoptowanej. To nowe bycie synem pozostaje zawsze tylko etykietką ju­rydyczną, z czego wypływały konsekwencje społeczne i co najwyżej psychologiczne.

Hiothesia natomiast w ujęciu św. Pawia jest darem Bożym, który we wnętrzu adoptowanego tworzy nową jakość. Jakość ta ma swoje źródło w prawnych narodzinach, dlatego jej charakter jest realny i ontyczny. Tę nową rzeczywistość, powstałą z narodzin z wody i Ducha, apostoł lubi nazywać nowym stworzeniem (2 Kor 5,17; Ga 6,15). Na ontyczny charakter tego usynowienia wskazuje sam kontekst komentowanych źródeł. Chrześcijańska hiothesia była celem przyjścia Syna Bożego na ten świat.

“Bóg poslal Syna swojego (...) abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo" (Ga 4,4 n.). Ponieważ adopcja ta ma charakter realny, dlatego apostoł kontuje swoją argumentację: “Na dowód tego, ze jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który wola: Abba, Ojcze!" (Ga 4,6). Należy zwrócić uwagę na dwie formuły występujące w Ga 4,4-6. Pierwsza - “Bóg posłał Syna swego" (w. 4), i druga - “Bóg posłał Ducha Syna swego" (w. 6). Apostoł mówi o dwóch misjach: druga z nich, tj. posłanie Ducha Syna, zależna jest od pierwszej i wskazuje na jej owoce. Celem pierwszej było wykupinie z niewoli Prawa, drugiej zaś - przybranie za synów. Ten drugi skutek jest konsekwencją zbawczej misji Chrystusa i posiada charakter chrystologiczno-soteriologiczny. Stajemy się bowiem synami w Synu, synami przez włączenie się w Jedynego Syna Ojca, tj. Jezusa Chrystusa. Dokonującego w naszych sercach Duch posłany od Ojca, jako “Duch Syna" (w. 6). ich Syna", posłany przez Ojca do naszych serc, podobnie jak “Duch Chrystusa" (Rz 8,9-10), staje się obecny w sercach ochrzczonych, aby realizować w nich Jego samego, wyciskać w najgłębszych pokładach ich wnętrz jakość synowską (ąualitas filialis), polegającą na uczestnictwie w życiu Chrystusa-Syna. Przez Bożą adopcję stajemy się synami w Synu.

Realność usynowienia podkreśla św. Paweł również w Liście do Rzymian:

Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nieotrzymaliście ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: »Abba, Ojcze!« Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, ze jesteśmy dziećmi Bożymi" (8,14-16). Żywa i dynamiczna obecność “Ducha Boga w ochrzczonych czyni ich synami Boga" (w. 14). Relacja ta jest realna i dzięki temu mogą się zwracać do Boga; “Abba, Ojcze!" Można więc powiedzieć, że “Duch Boga stwarza synów Boga przez fakt stwarzania w nich ducha synowskiej adopcji" (Helewa). Moc Ducha wyraża się w synowskiej relacji i dynamice. Moc pochodzi z góry, od Boga: “Otrzymaliście..." Domyślnie: od Boga, lecz sprawcą tego usynowienia jest obecny w ochrzczonych Duch Święty, którego gdzie indziej nazywa św. Paweł “Duchem Syna, posłanym przez Ojca do naszych serc" (Ga 4,6; 2 Kor 1,22; Rz 5,5; 8,27). Dzięki temu Duch zamiesz­kał w naszych sercach z całą mocą nowego stworzenia, która w nas działa. Dlatego właśnie ochrzczeni nie mają już powodów do strachu, typowego dla niewolników. Zwracając się do Boga: “Abba, Ojcze" wyrażają w ten sposób na zewnątrz to, co dokonało się w ich wnętrzu przez Bożą adopcję. Mówią tak do Boga, bo wiedzą i są przekonani, że mają do tego wewnętrzną zdolność i prawo. Są bowiem prawdziwymi synami Ojca niebieskiego.

Paweł był przekonany, że greckie słowo hiothesia nadaje się do wyrażenia teologii adopcji synowskiej z dwóch powodów. Po pierwsze - termin ten wyraźnie podkreśla włączenie nowo ochrzczonego do rodziny Bożej i nadanie mu wszystkich jej przywilejów: nazwisko, tytuł do dziedziczenia. Po drugie - wyrażenie to wskazywało, że adopcja dokonuje się dzięki działalności kogoś drugiego. Godność ta nie należy mu się z natury, lecz jest czyjąś łaską (Ef 1,5-6; Jk 1,18), w tym przypadku - wyłącznym darem Boga. Termin ten dobrze również oddaje różnicę między naszym synostwem Bożym a synostwem Jezusa Chrystusa. Jest On Jedynym Synem Ojca przez odwieczne rodzenie; w Credo wyznajemy: “zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu". Chrześcijanin staje się synem Boga nie przez rodzenie, lecz przez akt adopcji, którą można porównać do nowego stworzenia. Staje się synem przez “nowe narodzenie", tj. dzięki odrodzeniu, które jest czymś wtórnym do narodzin naturalnych, dokonuje się później i jest Bożym aktem adopcji. Chrystus jest “zrodzony, a nie stworzony", chrześcijanin jest stworzony, a nie zrodzony z Ojca, tak jak Chrystus. Nie jest więc współistotny Ojcu, choć za sprawą adopcji uczestniczy przez Syna Jednorodzonego w naturze Bożej. Różnice między tymi dwoma synostwami są istotne. Paweł jednak wyraźnie podkreśla, że chrześcijańska hiothesia nie ma tylko charakteru zewnętrznego i prawnego, opiera się bowiem na rzeczywistości stwórczej, jest łaską, która przemienia człowieka i czyni go podobnym do Chrystusa. Dokonuje się to dzięki realnej i aktywnej obecności w nim Ducha Świętego. Obecność ta jest stwórcza; jej efektem jest kondycja syna w stosunku do Boga jako Ojca.

 

 Ks. Józef Kudasiewicz