Dobre Słowo 4.10.2012 r. "Dobre rady”, które wychodzą bokiem

Dobre Słowo 4.10.2012 r.

„Dobre rady”, które wychodzą bokiem

Duchu Święty, który konkretyzujesz łaski, spraw, abyśmy konkretnie je przyjęli.

W chwilach, kiedy naszych bliskich czy przyjaciół dotyka jakaś trudność, pojawia się niebezpieczeństwo, że niemądrze im doradzamy, niemądrze jesteśmy przy nich obecni, bądź w ogóle nie jesteśmy przy nich obecni, unikamy ich myśląc, że nie powinniśmy się przy nich pojawiać. Hiob ma taką sytuację, bo przeżywa inwazję przyjaciół, którzy są "mądrzejsi" od Bożych planów. Wytykają Hiobowi różne postawy, szukając przyczyn tego, co go spotkało. Jak zauważa Hiob – dręczą go. Po prostu go dręczą.

Czasem można rzeczywiście przedobrzyć w naszych radach. Niejeden i niejedna z mogliby wydawać czasopismo „Dobre rady”, w którym umieściliby całą swoją mądrość na sytuacje innych osób, przy jednoczesnej kompletnej inercji przeżywanych osobistych dramatów. Potrafimy doradzać innym, nie stosując tych samych rad do siebie.

Przed tym niebezpieczeństwem w pierwszej kolejności Hiob zdaje się nas dzisiaj ostrzegać: żeby nie mądrzyć się, nie mędrkować ani także nie wycofywać się wobec tajemniczej obecności Boga przychodzącego w zaskakujących wydarzeniach: w cierpieniu, w zmaganiu, w czymś niezrozumiałym. Albo Bóg pozostanie tajemnicą – i podwójnie nas przeprowadzi: przez to, co się dzieje, i przez to, że zostaje tajemnicą – albo zaczniemy Go tak tłumaczyć, czy też tak doradzać w Jego imieniu sobie bądź innym, że zgubimy Go całkiem z oczu.

Hiob, mimo tej inwazji, nie traci Boga z oczu. Jest kimś, kto nie skupia się na swoim doświadczeniu, tylko wypowiada wiedzę, jaką ma: Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę. To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty. To jest niebywała podpowiedź Hioba, który – szanując Boga jako tajemnicę – w sytuacji miażdżącego cierpienia odwołuje się do Niego.

Warto samych siebie zapytać: Co czynimy w takich sytuacjach? Jak się zachowujemy w momentach, kiedy spotyka nas coś, co jest jawnym niebezpieczeństwem? To są świetne testy na to, ile w nas jest chrześcijaństwa, ile w nas jest koncentracji na łasce Bożej, a ile koncentracji na własnym ego, na tym, że nie powinno nam się to przydarzyć – A w imię czego? Ile jest w nas szukania przyczyn, odgrywek, żywienia urazy... Któż nie ma takich doświadczeń na swoim koncie? Wystarczy, że zostaniemy w jakiś sposób fałszywie pomówieni – wtedy mamy test na swoje chrześcijaństwo w życiu.

Po drugie: Hiob nas zachęca do tego, by koncentrować się na tajemnicy Boga. Ja wiem: Wybawca mój żyje. Już się nie mogę doczekać! Już cała ta moja nędza piszczy, woła za Bogiem. Ale: woła za Bogiem. Nie koncentruje się na sobie: W krainie życia ujrzę dobroć Boga. Tam ujrzę dobroć Boga. W tej chwili ja widzę Go –jak Hiob – jako Kogoś, kto mnie dręczy: Czemu, jak Bóg, mnie dręczycie? Ale dobroć Boga ujrzę w krainie życia, do której On mnie doprowadzi. Do tych myśli Hioba psalmista dodaje jeszcze, zachęcając także i nas, aby interpretować całość tej burzy w naszym sercu: O Tobie mówi moje serce: Szukaj Jego oblicza. Będę szukał oblicza Twego, Panie. Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy.

A kiedy Bóg zakrywa twarz? Kiedy odtrąca w gniewie swojego sługę? – Wtedy, kiedy ten sługa nie koncentruje się na Nim, tylko na sobie. Wtedy rzeczywiście, automatycznie, zakrywa się twarz Boga. Wtedy następuje odtrącenie. Bo jak może do kogoś innego przytulić się ktoś, kto tuli się sam do siebie, kto ucieka w swoje przytulenia, w swoje użalania, w swoje utyskiwania? Ale tacy też jesteśmy! I dlatego do takich nas też przemawia dziś Pan, zachęcając do refleksji, do pytań.

Po pierwsze: Na ile Bóg jest dla nas tajemnicą w sytuacjach, kiedy doświadczamy cierpienia? Na ile cierpienie jest dla nas okazją do tego, aby wyszły nasze „mądrości”, mędrkowanie? Po drugie Pan zachęca do tego, aby zapytać siebie: Jak reagujemy w sytuacjach przyciśnięcia do muru? Ile w nas jest otwartości na szukanie Boga w interpretacji tego, co dzieje się w wielkim ucisku naszego serca, jako wołania o Boga, a ile jest koncentrowania się na sobie?

Panie, Ty z pewnością działasz nawet wtedy, gdy w to nie wierzymy. Ktoś zauważył, że możemy nie wierzyć w prawa fizyki, ale jak coś wyrzucamy przez okno, to nie leci w górę, a nawet jak przez jakiś moment poleci, to potem spadnie w dół siłą grawitacji. Możemy nie wierzyć w grawitację, ale ona tak działa. Podobnie jest w wierze: pewnych rzeczy możemy po prostu nie uznawać, ale one działają – Ty jesteś w każdym doświadczeniu naszego życia. Ty jesteś w każdym z przeżyć, które mamy. Otwieraj nas na te przeżycia tak, jak uznasz za stosowne. A Twoja wiedza zawsze służy naszemu zbawieniu.

Ksiądz Leszek Starczewski