Dobre Słowo 27.06.2012 r. Gdzie leży Pismo Święte?

 

Dobre Słowo 27.06.2012 r.

Gdzie leży Pismo Święte?

Duchu Święty, Ty masz moc przemieniać niemocnych w siłaczy. Spraw, abyśmy słuchając słowa natchnionego Twoją mocą, odkryli w nim Jezusa, który dokonuje niesamowitych rzeczy, przemienia nasze myślenie i postrzeganie świata.

Na mojej pierwszej parafii ksiądz proboszcz Czesław Pawelec, który miał przebogate doświadczenie i dzielił się nim bardzo pokornie, opowiadał mi o sytuacji z wizyty duszpasterskiej. W pewnym domu zapytał o Pismo Święte. Poprosił: Jeżeli macie Pismo Święte, to chciałbym, abyście je przynieśli. Nastąpiła konsternacja i zamieszanie, wszyscy biegali i szukali.  Po jakimś czasie znalazło się. Pismo Święte, jako podstawka pod kwiatka było przykryte serwetką. Mieszkańcy tego domu zawstydzili się, a była to dla nich dobra okazja, żeby to zawstydzenie wyrazić i trochę porozmawiać o znaczeniu Pisma Świętego.

Dzisiaj w pierwszym czytaniu z Drugiej Księgi Królewskiej następuje głębsze zawstydzenie w sytuacji odkrycia przez Izraelitów Księgi Prawa – Księgi Pisma. Okazuje się, że mieli na wszystko czas i możliwości, ale na szacunek wobec słów, którymi ich Bóg wyróżnił, słów samego Boga, czasu nie było.

Pojawia się w historii władców izraelskich król Jozjasz, który, jako jeden z nielicznych, otrzymuje taki komentarz: To, co czynił, było dobre w oczach Pana. Wszyscy pozostali, począwszy od Jeroboama panującego po Salomonie, to królowie, którzy czynili to, co było złe w oczach Pana, a Jozjasz, koło 620 roku przed narodzeniem Chrystusa, jest królem, który postanawia uporządkować relacje w narodzie, zadbać o to, co najważniejsze, i odkryć to, co stanowiło życie Izraela i od czego Izraelici odeszli.  Co to jest? – Księga Prawa.

Polecił, dał na to pieniądze, odszukać słowo Pana w świątyni zasypanej gruzami, zaniedbanej. I co się dzieje? Kiedy król usłyszał słowa księgi Prawa, rozdarł szaty. Jest to gest wyrażający też wewnętrzne rozdarcie – coś bulwersującego i przenikającego do głębi. Wstrząśnięty został tym, co odkrył, przejął się tym do głębi. Następnie rozkazał, aby cały lud wrócił do tego, co zaniedbał, do tego, co najważniejsze, co zapewniało do tej pory ich pomyślność, dawało życie, co wyciągało ze stanu, który psalmista określa słowem marność: Odwróć moje oczy, niech nie patrzą na marność. W innym miejscu autor natchniony mówi, że ludzie łamią wiarę, idąc za marnością.

Król postanawia zebrać wszystkich ludzi i mówi: Chcecie cokolwiek osiągnąć w życiu? – Trzeba najpierw wrócić do źródeł, do pierwszych zrywów, do pierwszego poruszenia serca, do pierwszej miłości, do tego, co was pierwsze zastanowiło w relacji do Boga.

Słowo Boże kładzie nam dzisiaj przed oczy i przed serce niesamowicie praktyczną i ważną uwaga i zaprasza do refleksji w kontekście naszych relacji osobistych, może małżeńskich, żebyśmy zobaczyli to, co stało się przyzwyczajeniem, żebyśmy dokopali się, doszukali tego, co było bardzo ważne, a teraz może stało się podstawką pod kwiatki – co zupełnie spowszedniało, leży gdzieś w kącie. Wróćmy do pierwszych zrywów, tego, co sprawiło, że małżeństwo w ogóle zaistniało, że przyjaźń miała miejsce, kapłaństwo było fascynacją, ogromną radością.

Warte zauważenia jest też to, że Izraelici nie odeszli jednego dnia od wierności słowu Bożemu. Nie ma tak, że odchodzi się jednego dnia.

Starszy kolega w seminarium tłumaczył mi kiedyś, że ten, który odchodzi z seminarium, nie odchodzi w momencie, kiedy otrzyma papiery od rektora. To właściwie jest formalność – on odszedł wcześniej, znacznie wcześniej.

Izraelici odchodzili stopniowo. Zaczęło się od dawania przyzwolenia na to, by Pana Boga sobie odłożyć na bok. Ale zanim to nastąpiło, oddawali cześć bożkom i Panu Bogu. Trochę Panu Bogu, ale bez przesady z tą modlitwą. Przecież można sobie darować jednego dnia, drugiego dnia i stopniowo odkładać, aż nastąpił wielki huk, inwazje wojsk obcych, zniszczenie świątyni – po prostu gruzy.

Czyż nie jest tak w naszych relacjach małżeńskich, przyjaźniach? Jedna rozmowa odłożona na później, jeden dąs, jedna niewyjaśniona sprawa, foch jakiś. To wszystko składa się w całość po to, by pewnego dnia uderzyć z taką mocą, że tylko hukną drzwi i – do widzenia, nie ma o czym z nią rozmawiać, to jest obcy człowiek w domu. Ten najukochańszy staje się najbardziej znienawidzonym.

Słowo Boże chce wzbudzić w nas dzisiaj niesamowicie ważną refleksję. Zaprasza, żeby przyjrzeć się tym relacjom, które zwiędły, a przecież były tak życiodajne, żeby zapytać się o miejsce Pisma Świętego w naszym domu. Nie chodzi o to, żeby się nim pochwalić.

Bracia protestanci mówią o nas, katolikach: Macie taki wielki szacunek do Pisma Świętego, że go w ogóle nie dotykacie. Zapytajmy siebie: Czy w ogóle sięgam do słowa Bożego? Czy ja wiem, jakie dzisiaj są czytania? Czy mnie interesuje słowo na najbliższą niedzielę? Bo to jest słowo dające życie. Reszta, to – jak mówił miłośnik Biblii, Brandstaetter – nieudaczny komentarz do Pisma Świętego. Ono daje życie. Do tego wrócić, to znaczy odzyskać siły. Na nic starania porządkowania swojego życia. Król Jozjasz mówi: Najpierw świątynia, najpierw dogrzebać się do Pisma Świętego, do Prawa, a reszta wyniknie z tego.

W owczej skórze przychodzą nieraz pokusy: Daruj sobie dzisiaj modlitwy, jesteś taka zmęczona, będziesz się rozgadywać... Daruj sobie Mszę Świętą. Nie przesadzaj, nie bądź taka dewotka. Nie bądź taki dewot, odłóż sobie to na później. W owczej skórze przychodzą pokusy, które wewnątrz są drapieżnymi wilkami – mówi Jezus.

Panie, daj nam łaskę odkrycia tego, jak w praktyce traktujemy Ciebie – relacje z Tobą, nasze modlitwy, Msze Święte. Czy my w ogóle jesteśmy obecni na niedzielnej Mszy Świętej, oprócz ciała? Czy spotykamy się z Tobą?

Daj nam odkryć łaską Twojego Ducha także w kontakcie z Pismem Świętym. Czy jesteśmy przejęci tym, że Ty mówisz do nas, otwierasz swoje serce? Czy jest w nas przekonanie, że to nie są słowa tylko historyków?

Daj nam także łaskę demaskowania fałszywych proroków, przychodzących w owczej skórze, głaszczących nas w humanitarny sposób, duszących nas w podpowiedziach: Nie musisz się tak angażować – bez przesady.

Nakłoń me serce do Twoich napomnień, a nie do zysku. Udziel mi życia przez swoje słowo. Prowadź mnie ścieżką Twoich przykazań, bo przynoszą mi radość.

Ksiądz Leszek Starczewski