Dobre Słowo 04.07.2011r Na kamieniu

Dobre Słowo 4.07.2011 r.

Na kamieniu

 

Cudne jest zdanie z psalmu: Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie, osłonię go, bo poznał moje imię, moją obecność. Jakub w dzisiejszym czytaniu przylgnął do kamienia. Pobrzmiewa tutaj echo psalmu: Tyś skałą schronienia. Na skałę mnie wydźwignij zbyt dla mnie wysoką.

 

Dobre Słowo 4.07.2011 r.

Na kamieniu

Panie Jezu, Ty zwyciężyłeś i zwyciężasz śmierć. Żyjemy w świetle Twojej Ewangelii. Proszę Cię, pomóż mi, pomóż tym, którzy rozważają Twoje słowo, abyśmy to światło przyjęli do swoich serc, abyśmy światłem, którym Duch Święty chce nas napełnić przez to słowo, promieniowali na innych i w tym świetle się odnaleźli.

Cudne jest zdanie z psalmu: Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie, osłonię go, bo poznał moje imię, moją obecność. Jakub w dzisiejszym czytaniu przylgnął do kamienia. Pobrzmiewa tutaj echo psalmu: Tyś skałą schronienia. Na skałę mnie wydźwignij zbyt dla mnie wysoką.

Bóg w Izraelu jawi się jako Ojciec, który jest obecny, daje się doświadczyć, rozpoznać. Jest to Bóg będący dla kogoś. Izrael ma niewzruszoną pewność, że Bóg taki jest. Często tę niewzruszoną pewność, czyli wiarę, porównuje się do skały, do trwania, do czegoś tak stabilnego, jak skała. Z niewzruszoną pewnością niech cały Izrael wie – powie Piotr. Bóg jest jak skała.

Trzeba przylgnąć do skały, przylgnąć przez wiarę do Boga: Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie.

Z całego bogactwa dzisiejszego fragmentu Księgi Rodzaju próbuje dotrzeć do nas między innymi to przesłanie: przylgnij do Boga, nawet kiedy jawi ci się jak skała – niewzruszony na to, co dzieje się w twoim życiu. Możliwe, że nie masz, droga siostro, bracie, w tym momencie innego doświadczenia Boga poza tym, że jest skałą.

Jeśli Bóg nie jawi ci się dziś inaczej, tylko jako skała, to przylgnij do tej skały. Pamiętam z czasów seminaryjnych, że kiedy próbowałem zrozumieć tekst: Tyś skałą schronienia, wniknąć w niego, to docierało do mnie z wyzwalającą siłą przekonanie, że nawet kiedy Bóg jest dla mnie zimny – jak skała – twardy, niezrozumiały, nie do zgryzienia, to jednak ciągle jest Bogiem.

Przylgnięcie do Pana, który jest skałą, może się wiązać ze znużeniem, bo ciągle jest skałą. Może się objawić we śnie. Jakub usnął. Okazuje się, że można spać na kamieniu i się wyspać. Dzisiaj także próbuje do nas dotrzeć z tego czytania definicja spania. J Dobrze się wyspać, to znaczy śnić tak, żeby aniołowie w jedną i drugą stronę wertowali historię naszego życia, zapewniając nas o tym, że wydarzenia, które w niej są, pochodzą od Boga, że następuje ciągle święta wymiana między tym, co ziemskie, i tym, co niebieskie, między tym, co ludzkie, i tym, co Boże.

Z tego czytania próbuje między innymi dotrzeć do nas to, że Bóg, nawet kiedy jawi się jak skała, ciągle pozostaje Bogiem, który obiecuje: Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie, osłonię go, bo poznał moje imię.

Jest to także zaproszenie Bożego słowa, żebyśmy odstępowali od pewnej postawy, która często może chcieć wziąć górę w nas, czyli obojętności, polegającej na tym, że już nie chce się rozpatrywać tego wszystkiego, wnikać w to, czy też postawy pretensji: Nie odpowiedziałeś mi, Panie Boże, to ja nie chcę się z Tobą komunikować, bo jak się komunikować z kimś, kto nie odpowiada… Słowo zaprasza nas do tego, byśmy przylgnęli do tego Boga, który jawi się jak skała, jak niemy posąg, bo Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie, osłonię go, bo poznał moje imię, poznał moją obecność także w tych chwilach, w których byłem nierozpoznawalny, w których byłem jak skała.

Ciekawe jest również to, że kiedy Jakub zbudził się ze snu, pomyślał – musiał to przemyśleć – „Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem”. Spałem na kamieniu, a okazało się, że spałem w ramionach Bożych. Aniołowie wertowali całą historię mojego życia – przeszłą, teraźniejszą i przyszłą – a ja o tym nie wiedziałem, po prostu zasnąłem w Jego ramionach. Zdjęty trwogą rzekł: „O, jakże miejsce to przejmuje grozą!” Tęsknimy za bliskością Boga, a kiedy Bóg się pojawi blisko, ogarnia nas nagle groza i przerażenie: Aż tak blisko? Boję się tej bliskości. Nie możesz być aż tak blisko.

Prawdziwie jest to dom Boga i brama do nieba! Wstawszy więc rano, wziął ów kamień, który podłożył sobie pod głowę, postawił go jako stelę i rozlał na jego wierzchu oliwę. I dał temu miejscu nazwę Betel. Ciekawe jest właśnie to, że Jakub składa ślub Bogu – skale, kamieniowi. Ten ślub to konkretne założenia, jakie stawia przed Panem Bogiem. Mówi: Jeżeli Pan Bóg będzie ze mną, strzegąc mnie w drodze, w którą wyruszyłem, jeżeli da mi chleb do jedzenia i ubranie do okrycia się i jeżeli wrócę szczęśliwie do domu ojca mojego, Pan będzie moim Bogiem. To jest niebywałe! Ileż on wymienia bardzo praktycznych rzeczy, których chce doświadczać od Boga! Jeżeli..., jeżeli..., jeżeli..., będziesz moim Bogiem. Święta wymiana...

Ten zaś kamień, który postawiłem jako stelę, będzie domem Boga. Praktycznie Jakub, opisany przez autora natchnionego, w tym śnie, w tym wydarzeniu, podpowiada nam zdrowe relacje z Bogiem. Zaprasza nas do wyzwolenia się z postawy ślepej wiary. Bogu niepotrzebna jest ślepa wiara. On chce spotykać się z rzeczywistym stanem naszych serc i przeżyć.

Ostatni wątek: Jakub spał. Ewangelia mówi, że dopiero co zasnęła córka przełożonego synagogi. Trzeba być niesamowicie zdeterminowanym, żeby być zwierzchnikiem synagogi i zadawać się z podejrzanym typem, jakim jest Jezus..

Co robi Bóg Ojciec, żeby człowiek spotkał Jego samego w Jego Synu? – Z całą determinacją sprawia, że kona córka zwierzchnika synagogi. Ta determinacja ze strony Boga jest wielkim ryzykiem, bo przecież wcale nie musiało się to skończyć tak, że ten człowiek pójdzie i poprosi. Przyszedł do Niego i, oddając pokłon, prosił: „Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i włóż na nią rękę, a żyć będzie”. Bóg Ojciec podejmuje wielkie ryzyko: dopuszcza sytuację skonania, żeby pojawiło się życie. Ale tu chodzi o wieczne zbawienie, a nie o chwilowe załatwienie spraw, które dziś wydają się nam niezbędne. Nawet nie chodzi o zdrowie. Chodzi o wieczne zbawienie.

Tym, co w tym fragmencie Ewangelii jest dość problematyczne, przynajmniej dla mnie, jest to, że ja po nagłej i niespodziewanej śmierci mojego przyjaciela, ks. Grzegorza, nie znalazłem w sobie gotowości do tego, by zaraz po tym, jak dowiedziałem się, że umarł, pójść i powiedzieć Bogu: Panie, mój przyjaciel dopiero co skonał, lecz przyjdź i włóż na niego rękę, a żyć będzie. Ktoś powie: Proszę księdza, to będzie nadużycie. Jeżeli tak powie, stanie w pozycji kogoś, kto nie bierze Ewangelii dosłownie, nie odczytuje jej jako faktu. A Jezus mówi: Umarli będą wskrzeszeni. Tymczasem my odebraliśmy Ewangelii moc. Dla mnie to jest problematyczne, bo odbieram Jezusowi moc. Mówię: Nie, to jest symbol. Oczywiście, nie chodzi mi o to, abyśmy wszyscy pojechali na cmentarz, gdzie leżą nasi zmarli, i zaczęli w ten sposób mówić. Mam nadzieję, że nie tak jestem odbierany. Chodzi o to, że ta Ewangelia demaskuje naszą zapyziałość w jej odczytywaniu.

Nie miał w sobie tego kurzu zwątpienia, podejrzeń, symboliki (Bo to tylko symbol jest...), zwierzchnik synagogi, z pewnością nie mniej kontaktujący się ze słowem Bożym, z modlitwą, z liturgią, niż chrześcijanie. To z pewnością jest demaskujące, ale i zachęcające, by odkrywszy taką pozycję, podejść z tyłu do Jezusa i z zawstydzeniem dotknąć się frędzli Jego płaszcza ze słowami: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a uzdrowi moje spojrzenie wiary na to, co dzieje się w moim życiu. Usunie tę zapyziałość, ten kurz, to zamulenie, bo tylko On może odsunąć ten kamień.

Ksiądz Leszek Starczewski