Dobre Słowo 23.102011 r.Dwugłos dla Słowa

Dobre Słowo 23.102011 r.

Dwugłos dla Słowa

Wokół Jezusa robi się coraz bardziej gorąco. Od kilku tygodni słyszymy, że jest pod obstrzałem różnych pytań. A wszystko przez to, że bardzo wyraźnie dał do zrozumienia tym, którzy uważali się za pobożnych, a innymi gardzili, że nie tędy droga.

Dzisiaj na czoło wychodzi jeden z faryzeuszów, uczony w Prawie, stawiając dość ważne pytanie, w którym może pobrzmiewać tendencja docierająca do nas z różnych reklam, pragnień: Co w życiu jest największe, najważniejsze? – Jak w wyścigu szczurów, wzajemnie prześcigających się w tym, kto ma najlepszy towar, najniższe ceny: Co jest największe? Co jest najważniejsze?

To pytanie uczony w Prawie stawia dzisiaj Jezusowi, wystawiając Go na próbę. Niesamowite, że Jezus podejmuje dialog i nie jest to dialog złośliwości, mający na celu wykazanie błędu, tylko bardzo szczera i konkretna odpowiedź.

Pan mówi: Będziesz miłował. To jest najważniejsze przykazanie. Będziesz miłował Boga całym sobą, a bliźniego, jak siebie samego. Na co teraz chcielibyśmy zwrócić uwagę? – Istnieje ryzyko, że my, mając przed oczyma rzeczy największe, stracimy z pola widzenia konkret życia, w którym to wszystko się weryfikuje. Zauważmy, że Ewangelia ma tytuł pozytywny: Będziesz kochał! Tymczasem pierwsze czytanie sprowadza nas do parteru i mówi: Jeśli chcesz naprawdę kochać, to miłość nie robi pewnych rzeczy. Dlatego pierwsze czytanie jest pod znakiem: Nie będziesz! Jeśli chcemy, aby nasza miłość do Boga i ludzi była czymś rzeczywistym, potrzebujemy sporządzić sobie listę tego, czego miłość nie robi, czego nie czyni ten, kto kocha.

Pierwsze czytanie mówi o niewyrządzaniu krzywdy.  My, ludzie, żeby całym sobą móc kochać w sposób rzeczywisty, potrzebujemy jeszcze bardziej to uszczegółowić, mówiąc np. tak: Jeśli chcę kochać, nie będę przypominać mojemu mężowi (mojej żonie, przyjacielowi) grzechu, który już dawno został popełniony. Ten, kto kocha, nie obgaduje. Ten, kto obgaduje, nie kocha. Choćby jego serce chciało być dla Boga i dla drugiego człowieka: jeśli obgadujesz, nie kochasz. Trzeba sobie bardzo wyraźnie powtarzać to, czego miłość nie robi.

Miłość nie oskarża innych ludzi.

Miłość nie wtrąca się. Jeśli masz córkę/syna i oni mówią: Mamo, to jest nasze życie. Nie przychodź codziennie, co tydzień, i nie mów nam, co robimy źle, to posłuchaj ich. Bo miłość się nie wtrąca. To zdefiniowanie negatywne: czego się nie robi, jak się kocha, ale to jest bardzo ważne, bo sprowadza nas do konkretów, do parteru.

Miłość nie wyzłośliwia się, nie kąsa. Jest taka anegdota: Spotyka się dwóch mężczyzn i rozmawiają: Wiesz co... Moja teściowa zmarła. – Zmarła? Jak to? – No. Zatruła się. – Co ty powiesz... Jak to się stało? – Ugryzła się w język.

Jak ktoś zauważył, istnieje zjawisko inflacji słowa. Znaczy to, że w obiegu więcej jest słów, a mniej konkretnych czynów. Jak najdalszy od takiej postawy jest Bóg, który w Piśmie Świętym – można powiedzieć – rozgadał się. Ale każde słowo znajdowało swój konkret, przełożenie. Słowo stało się Ciałem. Św. Jan, który mocno tego doświadczył, mówił: Myśmy widzieli, patrzyli, nasze ręce dotykały. To on spoczywał na Sercu Jezusa, a potem zapisał w liście: Jak możesz mówić, że kochasz Boga, którego nie widzisz, jeśli bliźniego, którego widzisz, lekceważysz, nienawidzisz. Nieraz już powtarzaliśmy: Nie mów mi, w jakiego Boga wierzysz, pokaż mi, jak traktujesz ludzi, z którymi żyjesz, a ja ci powiem, w jakiego Boga wierzysz.

Miłość bez konkretów jest parodią chrześcijaństwa, parodią ludzkich postaw. Miłość potrzebuje konkretów i o te konkrety słowo Boże dziś niezwykle intensywnie zabiega. Bardzo mocno chce pobudzić nas, udzielając nam oczywiście mocy Ducha Świętego, do konkretnych postaw, w przełożeniu na najbliższe spotkania, czy nawet proste gesty – chociażby przekazywania sobie podczas Mszy Świętej znaku pokoju, który wcale nie musi być urzędowym zaliczeniem i kiwnięciem do siebie, może stać się spojrzeniem sobie w oczy, bardzo serdecznym, otwartym, pełnym ciepła. Na Mszy Świętej z udziałem młodych przed znakiem pokoju często mówię: Puśćcie w teren trochę życzliwości w tym prostym geście. Przekażcie sobie znak pokoju.

Czymś najbardziej bulwersującym dla ludzi spoza Kościoła, którzy nie są chrześcijanami, ale prezentują postawy krytyczne wobec chrześcijaństwa jest to, gdy ktoś – mówiąc dosadnie – ma gębę pełną religijnych frazesów o Panu Bogu, a równocześnie tymi samymi ustami wypowiada ordynarne słowa, jest agresywny, nieprzyjemny wobec drugiego człowieka. To jest największe zgorszenie! Najpierw wielkie wyznania religijne o Bogu, zachwyty, łzy, nieraz pławienie się w modlitwie, a potem schodzimy na ziemię i wobec siebie jesteśmy wilkami. Żebyśmy nie wpadli w tę pułapkę, potrzebujemy pokornie prosić Pana o łaskę jasnej oceny własnego postępowania wobec drugiego człowieka.

Jeszcze jedna ważna rzecz. Gdy Jezus mówi: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, to wypełnienie tego jest możliwe dlatego, że On ukochał nas całym sobą. I nie jest to tylko pobożne wezwanie z Jego strony. Wzywając, On równocześnie daje nam siebie w całości. Bierz i jedz... Bierz i pij... To jestem Ja, cały dla ciebie. Równocześnie daje nam całego Ducha Świętego. Przychodzi nie kropelka, tylko cały Duch. Bóg całe swoje wnętrze, całą miłość przekazuje nam za każdym razem, gdy o to prosimy. I tylko dlatego spełnienie tego przykazania staje się możliwym, że odpowiadamy miłością, która najpierw została nam dana. Mamy odpowiedzieć Bogu i ukonkretnić tę miłość przez nasze uczynki wobec bliźnich.

Skoro Bóg jest cały dla człowieka, stał się ludzki, to człowiek, pozostający z Nim w kontakcie, nie może być inny. Także staje się ludzki. Bóg uzdalnia do tego, byśmy w drobnych gestach tę miłość przekazywali. Bo życie składa się z drobiazgów, ale drobiazgiem nie jest. Im bardziej staramy się o pewne drobiazgi, tym mocniej miłość staje się konkretna, doświadczalna, rozpoznawalna.

Prośmy Pana, abyśmy przyjęli tę miłość, którą nam w słowie dziś daje, którą rozpoznajemy także w znakach Jego Ciała i Krwi. Prośmy też, aby ci, z którymi się spotkamy, odczytali ją z naszych zachowań.

Ojciec Wojciech Jędrzejewski OP

Ksiądz Leszek Starczewski