I wciąż powoływani (28 X 2010 r,)

Dobre Słowo, 28.10.2010 r.

I wciąż powoływani

Ojcze, dziękujemy Ci, że to, co mówisz do nas przez swojego Syna w Duchu Świętym, dotyczy sytuacji aktualnie przez nas przeżywanych. Zmiłuj się nad nami i oczyść nas z kłamstwa mówiącego, że to słowo mało nas dotyczy albo że nie będziemy potrafili go zinterpretować tak, jak Ty byś chciał. Uzbrój nas mocą z wysoka, abyśmy rozumieli Pisma, abyśmy odkryli w nich swoje imiona, swoją obecną sytuację, relacje, w których jesteśmy, towarzyszące nam przeżycia.

Jezus całą noc spędził na modlitwie do Boga. Jeśli patrzy się na to przez pryzmat doskoków, jakie przeciętny wyznawca Chrystusa przeznacza na modlitwę, to wydaje się kompletnie nierealne. Jeśli nie brało się udziału w trwających całą noc spotkaniach charyzmatycznych, to to stwierdzenie jest w kategoriach świata całkowicie chore. Jak to? Całą noc na modlitwie? Co można robić całą noc modląc się? Całą noc na imprezie – to tak. To jest zrozumiałe, ale całą noc spędzić na modlitwie? To jest po prostu nierealne! Jak tu rano pracować? Jak się wziąć do ważnych zadań? Po całej nocy spędzonej na modlitwie, trzeba byłoby sobie dać spokój, odpocząć, bo można być bardzo podenerwowanym, można później kogoś skrzywdzić, nie zauważyć, nie zwracać się po imieniu, tylko odzywać monosylabami: ten, ta, to.

Jezus przeczy temu ewentualnemu przypuszczeniu, czy też komentarzowi do tego, że całą noc spędził na modlitwie. Ledwo ranek zaświtał, przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami.

Czy byli zaspani, zmęczeni? Z samego rana taka dawka energii, mocy tak potężnej, że nawet dręczeni przez duchy nieczyste doznawali uzdrowienia. Wielkie mnóstwo ludu będzie chciało słuchać tej mocy, wyrażającej się w słowie, i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób.

Taką mocą obdarza Chrystus, który wybiera apostołów po to, by mieszkać w sercach swoich wyznawców, swojego Kościoła. Chrystus pragnie być brany pod uwagę jako Gospodarz i Pan naszego życia. Tylko wtedy nasze wątłe i słabe siły – skłonne szybciej rozwijać się na wrażenia i bodźce, które daje świat z jego używkami, niż na zaproszenie do modlitwy –  rzeczywiście będą w stanie przemieniać nas i innych.

Święty Paweł, zdając sobie sprawę z tej mocy, która zamieszkała i w jego sercu, kieruje list do Efezjan, a przez to także i do nas, aby nam uprzytomnić, że nie jesteśmy przechodniami, osobami przypadkowymi w wydarzeniach dziejących się obecnie w świecie, w Polsce, w domu, w pracy, czy w jej braku, że jesteśmy współobywatelami świętych i domownikami Boga.

Domownicy Boga. Mieszkamy u Boga – tylko u Boga będzie nam tak, jak u siebie, u takich siebie, jakich widzi nas Bóg.

Ciekawe jest to, że ci domownicy Boga są ciągle wzywani do tego, by dać się powołać do kolejnego dnia, do zadań, do życia, do tego, że Jezus codziennie wzywa, z nastaniem dnia zaprasza do życia, do przyjęcia tego, co w tym życiu będzie się działo bądź nie będzie się działo. On chce, abyśmy dzień za dniem rośli na świętą w Nim świątynię, by dzień za dniem budowało się w nas mieszkanie Boga przez Ducha.

Nie ma jednorazówek. Nie ma jednorazowych powołań. Uczniowie i apostołowie, powołani w tym jednym akcie, momencie, tak naprawdę będą powoływani co dzień. Ileż pracy Jezus jeszcze będzie musiał nad nimi wykonać, ile miłości i cierpliwości im okazać – tym  apostołom, którzy podświadomie będą sobie wyobrażać, że oto zawiązuje się niezła spółka akcyjna, firma, niezgorszy biznes, stanowiska... Ileż Jezus będzie okazywał im miłości i miłosierdzia, żeby wezwanych dziś Dwunastu nieustannie budować i kształtować na świętych.

Załapią to w odpowiednim czasie. Ważne, aby pozostali wierni wyborowi, żeby dali się codziennie powoływać w tej kondycji, w jakiej są, w tym smaku czy niesmaku, radości czy smutku, etapie życia, w którym się znajdują, byle dali się powoływać nieustannie i wciąż.

Powołani przez Pana dzisiejsi patroni, Szymon z przydomkiem Gorliwy, przypisanym mu przez ewangelistę Mateusza, bardzo gorliwy w przestrzeganiu poleceń Pana, i Juda Tadeusz, czyli odważny, należeli najprawdopodobniej do bliskiej rodziny Jezusa. Byli Jego krewnymi. Tak dalece dali się powołać i byli tak blisko Pana, że obydwaj oddali życie dla Jezusa. Najważniejsze dla nich było to, co św. Paweł nazwie pozyskiwaniem Jezusa odnajdywanie Jezusa w sobie, odnajdywanie tego, że Jezus mieszka w ich życiu, jak w swoim domu – i ma prawo być tam Gospodarzem i Panem.

Szymon, jak mówi tradycja, został przerżnięty piłą, a Juda skatowany jakimiś pałami, bejsbolami, jak powiedzielibyśmy dzisiaj – ze względu na Jezusa.

Jezus schodzi nieustannie na dół, do naszych dołów, do naszej sytuacji życiowej i chce się w niej zatrzymać. Pragnie być rozpoznawalny przez nas i wyznawany jako Gospodarz naszego życia, jako Pan i Zbawiciel.

A cały tłum starał się go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich. Ta moc wychodzi również i dzisiaj i uzdrawia nas z błędnych wyobrażeń o tym, jak powinien wyglądać nasz dzień, nasze życie, kondycja, nasze relacje z innymi.

Siostro, bracie, cały tłum stara się Go dotknąć. I w tobie jest dotyk Boga, który może rozgrzać i bardzo mocno dać ci się odczuć. Modlitwa, żarliwa modlitwa.

Jak wygląda twoja obecna relacja z Panem? Ile w niej żarliwości, przekonania, że mieszka w tobie Bóg? Ile w słowach modlitwy pragnień, starań, aby się Go dotknąć, aby Go nie puścić, ale trzymać, dać się powoływać dzień za dniem.

Ile w tobie jest świadomości, że jesteś słaby i że nad tobą Jezus roztoczył przeogromną moc swojego miłosierdzia, cierpliwości? I dla ciebie ma czas i siły, dla ciebie poświęci tyle czasu, żeby i w twoim życiu doświadczenie pełni zbawienia zwyciężyło.

Panie Jezu, dziękujemy Ci za dar powołania i za to, że być przez Ciebie powołanym, to także starać się i trudzić, znosić przeciwności, które przynosi nam codzienność.

Dziękujemy, że nie jest szczytem wierności, kiedy układa nam się modlitwa, kiedy potrafimy zorganizować się na świadome przeżywanie spotkania z Tobą w Twoim słowie, Eucharystii, ale również i wtedy, kiedy nas do tego nie ciągnie, kiedy ciągnie nas w inną stronę, tak jak ciągnęło wielu apostołów, którzy chcieli rozwalić Twój Kościół, dom, w którym zamieszkałeś. Tak, jak Piotr odciągający Cię od męki, śmierci i zmartwychwstania.

Przekonuj nas dzień za dniem, że warto starać się Cię dotknąć, że warto korzystać z mocy wychodzącej od Ciebie i warto przyjmować uzdrowienia, które może nie są tak spektakularne i nie ściągają tłumów z różnych okolic, nie sprawiają takiego widoku, że ludzie spotykający się z nami na co dzień od razu wpadają w zdumienie, ale dzień za dniem objawiają Twoją mądrą miłość, prowadzącą nas do pełni zbawienia.

Święci, Szymonie Gorliwy i Judo Tadeuszu, dziękujemy Panu za łaskę odwagi i gorliwości, jaką w wasze serca stopniowo, ale skutecznie wlewał, która zaowocowała waszym męczeństwem. Prosimy przez wasze wstawiennictwo, abyśmy nie dali się zwariować w pośpiechu świata, abyśmy przyjmowali słowo i rozważali je na modlitwie, żeby nie było ono przyjmowane przez nas powierzchownie, ale głęboko nas dotykało – tak, jak dotknęło was, dając tę odwagę i moc, żeby oddać całe swe życie Jezusowi.

Ksiądz Leszek Starczewski