Niebywale (16 XII 2010 r.)

Dobre Słowo 16.12.2010 r.

Niebywałe

Boże Ojcze, Ty się nie zdrzemniesz ani nie zaśniesz, bo czuwasz nad swoim ludem. Dziękuję Ci za to, że Twoje czuwanie obejmuję i ten stan naszej wiary, nadziei i miłości, w którym teraz jesteśmy. Dziękuję Ci, że przez Jezusa w mocy Ducha Świętego pragniesz przemówić do naszych serc i chcesz Twoją mocą, która uzbraja, dotknąć w nas miejsc potrzebujących dzisiaj Twojego umocnienia. Zmiłuj się nade mną i nad nami wszystkimi i pomóż nam przybliżyć się do Ciebie. Zachęć nas i zdobądź nasze serca w Tobie wiadomy sposób, bo tylko Ty wiesz, jak do nich trafić.

 

Niebywały jest tekst proroctwa Izajasza. Bóg staje przed swoim ludem, który uwikłał się konsekwencję błędów i grzechów, jako Ten, który się tłumaczy, w wielkiej pokorze uderza się w piersi i jakby jednym ciurkiem mówi: „Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem” – mówi Pan, twój Odkupiciel.

„Dzieje się ze Mną tak, jak za dni Noego, kiedy przysiągłem, że wody Noego nie spadną już nigdy na ziemię; tak teraz przysięgam, że się nie rozjątrzę na ciebie ani cię gromić nie będę. Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju” – mówi Pan, który ma litość nad tobą.

Niebywałe. Bóg po wielkim wzburzeniu dochodzi do siebie i widzi naprzeciwko swój ukochany lud, który czuje się porzucony, zgnębiony na duchu, i bierze to wszystko na siebie. Uderza się piersi. Prawie klęka.

Patrząc na Jezusa w Ogrójcu, widzimy, że pada na twarz, żebrząc, szukając miłości, mocy, aby tą miłością trafić do ludzkich serc. Jakby się nam tłumaczył. Jakby to wszystko, co się stało, próbował wziąć na siebie. Nawet nie próbował, tylko wziął na siebie.

Ktoś, z kim dzisiaj rozmawiałem na temat tego czytania, powiedział: Ksiądz się dziwi, że Pan Bóg tak nas prosi? Przecież to jest bardzo normalne w naszej relacji do Pana Boga. My często zawalamy, robimy głupie rzeczy, które sprawiają, że wpadamy w zaślepienie, a później w tym wszystkim tak sprytnie się zachowujemy, bo obojętniejemy albo zaczynamy atakować Pana Boga, a kiedy On próbuje do nas dojść i nam pomóc, zabierając to wszystko i oddalając od nas poczucie winy, to my jeszcze robimy wielkie larum, że w ogóle się zbliża, że teraz przychodzi, a wcześniej Go nie było…Wielka jest Jego miłość. Wielka jest Jego troska o nas.

Dzisiaj w proroctwie Izajasza Pan zaprasza nas, abyśmy rozszerzyli przestrzeń naszych serc, domów, czasu, i zrobili Mu miejsce. Rozszerz przestrzeń twego namiotu, rozciągnij płótna twego mieszkania, nie krępuj się, wydłuż twe sznury, wbij mocno twe paliki! Zrób Mi miejsce. Daj Mi czas, żebym do ciebie dotarł. Rozprzestrzenisz się na prawo i lewo – mówi Pan. – Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz, nie wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia. Raczej zapomnisz o wstydzie twej młodości. I nie wspomnisz już hańby twego wdowieństwa.

Niesamowity tekst. Bóg posyła nam słowo pełne pokoju. Mówi o przymierzu pokoju, które się nie zachwieje. Zapewnia: Zapomnisz o wstydzie twej młodości. Zapomnisz o poczuciu winy. Ja to sprawię. Jest Kimś niebywale zakochanym w każdej i w każdym z nas. Porównuje też swoją relację do nas bardzo konkretnie: Małżonkiem ci jest twój Stworzyciel, któremu na imię Pan Zastępów; Odkupicielem twoim Święty Izraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi. Wiesz, kto się w tobie zakochał? Wiesz, kto chce dla ciebie znaleźć czas? Wiesz, kto cię zaprasza do tego, byś przyjął Jego pokorne uderzenie się w piersi i mówienie: Już się nie rozjątrzę. Już cię nie będę gromił. Pozwól mi się kochać. Słuchaj, góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie. Jaka niebywałość uderza z tego tekstu! Jak szybko można go wypłoszyć obojętnością, powątpiewaniem, traktowaniem jak tylko słowa. Jak bardzo nasze serca potrafią być nieskore do tego, by uwierzyć, że Bóg mówi to z wielką miłością, że potrafi docierać do naszych serc, że odnawia swoje przymierze. Umie zamienić w taniec żałobny lament.

Gniew Jego bowiem trwa tylko chwilę, a łaska Jego przez całe życie. Płacz nadchodzi z wieczora, a rankiem wesele – mówi psalmista.

Siostro, bracie, czego wyszedłeś posłuchać? Co chcesz zobaczyć w czasie tego rozważania? Co chciałeś dzisiaj usłyszeć? Jezus zwraca się też do tych, którzy słyszeli, jak wysłannicy Jana przyszli do Jezusa z pytaniem: Czy to jesteś Ty, czy ktoś inny ma przyjść? – Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Kogoś niezdecydowanego? Kto zmienia swoje poglądy? Zmienia nastroje?Coście wyszli zobaczyć? – pyta po raz drugi. – Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w pałacach królewskich przebywają ci, którzy noszą okazałe stroje i żyją w zbytkach, którzy podlizują się możnowładcom, żeby utrzymać się na stołku. Jezus pyta trzeci raz: Ale coście wyszli zobaczyć? Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka.

W tym rozważaniu przychodzi do nas proroctwo, przychodzi do nas Bóg, który bardzo pokornie, ale niezmiernie świeżym powiewem Ducha i niebywale mocnym działaniem słowa, które Duch ożywia, próbuje rozkuć nasze serca, rozbroić je z lęków, powątpiewań i zbliżyć się do nas. Tym słowem, jak proroctwem, jak Janem Chrzcicielem, pragnie przygotować drogę Jego miłości, nowemu powiewowi Jego miłości do naszych serc.

Co z tym zrobić? Co wyszedłem zobaczyć? Co ja z tym zrobię, że Bóg do mnie, właśnie w tej chwili przemawia?

Cały lud, który słuchał, nawet celnicy – łapówkarze przyznawali słuszność Bogu, przyjmując chrzest Janowy. Dali posłuch temu słowu. Natomiast faryzeusze i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego.

Ten, który jest przekonany, że już wszystko wie o Bogu, że już Go poznał, że Bóg jest w jego małym paluszku, w jego obojętności, buncie, czy w czymkolwiek, udaremniania zamiar Boży względem siebie.

To słowo jest mocne, ale mocne jest też zagubienie osób, które mają takie wyobrażenia o Bogu, które czynią swe wyobrażenia Bogiem. – Moje wyobrażenia o Bogu uczyniłem Bogiem. Uważam, że wiem wszystko na Jego temat. Nikt już do mnie nie trafi. Nikt nie będzie mi tłumaczył. Nikt mnie nie przekona. Nic się nie zmieni w moim życiu. Udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego.

Panie, dziękujemy Ci za to, że okazujesz nam Twoje miłosierdzie. Proszę Cię, docieraj do naszych serc. Ciągle nie jest za późno. Jeszcze wiele się może w naszym życiu zmienić. Jest ciągle nadzieja, mająca swoje źródło w Tobie. Nadzieja, która ma źródło w słowie, jakie nam głosisz, bo to słowo rodzi wiarę w miłość, a ona właśnie daje nadzieję.

Ksiądz Leszek Starczewski