Odkrywając siłę ofiarności ( 1.03.2011 r.)

Dobre Słowo 1.03.2011 r.

Odkrywając siłę ofiarności

        Jest tak, że najskuteczniej historię naszego życia i nasze przyjaźnie wiążemy z osobami, z którymi coś przeszliśmy, podjęliśmy jakąś ofiarę. Oni najmocniej w nas zapadają. Psalmista, otrzymawszy słowo od Boga, wypowiada taką prawdę: Zgromadźcie Mi moich umiłowanych, którzy przez ofiarę zawarli ze Mną przymierze. Którzy właśnie coś ze Mną przeszli, doświadczyli ze Mną czegoś, co wymagało od nich i wymagało ode Mnie – niejako mówi Pan Bóg – pewnych konkretnych decyzji, czasem ustępstw, czasem rezygnacji, poświęceń.

Dobre Słowo 1.03.2011 r.

Odkrywając siłę ofiarności

Panie, który trafiasz w serce, pomóż mi wyrazić zgodzę, aby i dzisiaj to się Tobie udało. Przemów do mnie i przemień mnie. Napełnij mnie Twoim Duchem i Twoją mądrością.

Niewykluczone, że Piotr, który w swej drodze odkrycia ofiarnej miłości przy Jezusie ciągle wzrasta, pyta dzisiaj swojego Mistrza, co uczniowie otrzymają za to, że opuścili wszystko i poszli za Nim. Bo biorąc pod uwagę kontekst tego wydarzenia – czyli bogatego młodzieńca, który odszedł spochmurniały, bo miał wiele posiadłości – wypowiedź Jezusa: Jak trudno bogatym wejść do królestwa niebieskiego Piotr przelicza w sobie i porównuje postawę, jaką wybrał on i ci, którzy opowiedzieli się po stronie Jezusa.

Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.

Jezus towarzyszy mu na drodze odkrycia ofiarnej miłości. Z Piotra rzeczywiście wciąż wypływa to, z czym jest skontaktowany, to, jak siebie postrzega. On przecież też przy Mistrzu poznaje siebie. To dzięki Mistrzowi będzie mógł odkryć to, co w nim tchórzliwe i bardzo roztargnione, a także to, co sprawi, że znajdzie w sobie zdolność do złożenia i oddania swojego życia w krwawy, męczeński sposób dla Jezusa.

Jezus objawia Ojca pełnego hojności w obsypywaniu darami. W żadnym Jego czynie, w żadnym kierowanym ku nam kroku, nie ma chęci przekupienia nas, nieuczciwego zdobycia naszych serc. Starania Jezusa zawsze odwołują się do naszej wolności. Ilekroć w tej wolności Jezus potrafi nas zaskoczyć przez naszą otwartość na kroki, które ku nam kieruje, tylekroć będący odpowiedzią na Jego łaski, ale wypływający z naszego serca dar sprawia nam radość i pozwala być jeszcze bardziej uległymi wobec kolejnych darów, jakie Bóg dla nas przygotował.

Dawaj Najwyższemu tak, jak On ci daje, hojny dar według swej możności, ponieważ Pan jest tym, który odpłaca, i siedemkroć razy więcej odda tobie – mówi Księga Syracydesa. Z obdarowywaniem i z ofiarą, wpisanymi w odkrywanie zdolności odpowiadania Bogu na miłość, ciągle przychodzi nam się mierzyć. Słowo próbuje dziś dotrzeć swoim światłem do naszych postaw, by ciągle zachęcać nas do ofiarności, do wychodzenia z tego, co w nas małostkowe, co chce skupić się tylko na własnym punkcie widzenia, na tym, co dla nas dogodne, byśmy podążali ku temu, co otwiera nas na świat drugiego człowieka, na świat Boga i Jego zaskakującej, bardzo mobilnej, dynamicznej obecności. To samo słowo chce jednocześnie oczyszczać nas z postaw niosących chęć dokonania jakiegoś targu, transakcji, której celem byłby wyłącznie nasz wzrost, nie liczący się z przełożeniem na relacje z innymi.

W dzisiejszym Bożym słowie ważna jest jeszcze jedna myśl, wychodząca z ust Jezusa i  próbująca przyjrzeć się motywom podejmowanych przez nas wyrzeczeń czy ofiar. Jest tak, że najskuteczniej historię naszego życia i nasze przyjaźnie wiążemy z osobami, z którymi coś przeszliśmy, podjęliśmy jakąś ofiarę. Oni najmocniej w nas zapadają. Psalmista, otrzymawszy słowo od Boga, wypowiada taką prawdę: Zgromadźcie Mi moich umiłowanych, którzy przez ofiarę zawarli ze Mną przymierze. Którzy właśnie coś ze Mną przeszli, doświadczyli ze Mną czegoś, co wymagało od nich i wymagało ode Mnie – mówi Pan Bóg – pewnych konkretnych decyzji, czasem ustępstw, czasem rezygnacji, poświęceń. W tych  poświęceniach i w codziennym opowiadaniu się po stronie Jezusa i Ewangelii, otrzymujemy w słowie gwarancję nawiązywania takich relacji, które będą o wiele trwalsze niż to, co materialne, przelotne, co efemeryczne – jak skrytykował różę jeden z gości odwiedzanych przez Małego Księcia.

Pytajmy zatem samych siebie – traktując to jako drugie zaproszenie Bożego słowa – ile w nas jest przestrzeni, perspektyw, w których uwzględniamy, że nasze przejścia z Panem Bogiem, choć czasami bardzo mocno wymagające od nas przemyśleń, ofiar, łez, pewnego opuszczenia, nawet strat, tak naprawdę wiążą nas z Nim w sposób trwalszy? Czynią nas bardziej zahartowanymi, bardziej bezpiecznymi w klimatach niosących niebezpieczeństwo?

Jezus mówi: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Poświęcenie czy odpowiedź na dar, w którym odkrywamy ofiarną miłość Boga, objawioną w Jezusie, zawsze wiąże się z trwalszymi i o wiele głębszymi, niż możemy sobie wyobrazić, relacjami z innymi ludźmi.

Trzecia myśl, do której zaprasza nas słowo, to właściwy punkt odniesienia naszych decyzji, rozpoczynających się już od samego rana. Mówię tak temu dniowi, mimo że do końca nie wiem, co mnie w nim spotka. Może szybciej zarysowują mi się czarniejsze scenariusze moich obowiązków, spotkań z ludźmi. Ale mówię tak ze względu na Jezusa i Ewangelię, Jego obecność w moim życiu. To jest właściwy punkt odniesienia, umożliwiający zachowanie pokoju ducha wobec pojawiających się ucisków i prześladowań, pozwalający – najkrócej mówiąc – nie zgłupieć ani nie dać się zeżreć pysze w sytuacjach, kiedy jesteśmy doceniani i chwaleni. Skutecznie chroni nas to także przed zniechęceniem, gdy czynimy jakieś dobro i nie ma żadnego odzewu ze strony osób, ku którym chcemy je kierować.

Właściwym kryterium, pozwalającym nam każdego dnia podejmować kroki, jest relacja do Jezusa i do Jego Ewangelii.

Ile Jezusa i ile Ewangelii jest w moim życiu?

Nieraz wspominałem, że ilekroć ktoś podejmuje się bardzo radykalnego wyboru drogi, jaką jest życie osoby konsekrowanej, życie kapłańskie, to umotywowanie tej decyzji chęcią służenia ludziom, jest niewystarczające. Bo wcześniej czy później znajdzie się jedną osobę, której będzie się chciało służyć. Najgłębsza motywacja brzmi: ze względu na Jezusa, ze względu na Jego Królestwo, Jego Ewangelię.

Podobnie jest w relacjach, w jakich codziennie przychodzi nam żyć: małżeńskiej, przyjacielskiej... Jeśli nie szukamy relacji z Jezusem przez osoby, w których On jest obecny, a skupiamy się tylko na tych osobach, wcześniej czy później spotka nas mniej czy bardziej bolesne rozczarowanie.

Prośmy dobrego Pana, aby nasza zdolność podejmowania decyzji, w których przez podjęcie poświęcenia chcemy odpowiadać na Jego hojność, znajdowała swój punkt docelowy w Jego Sercu, w Jego Ewangelii. Żeby nawet najbardziej przekonujący w swoich postawach człowiek: przyjaciel, mąż, żona, był żywym znakiem obecności Jezusa, któremu właśnie przez niego oddaję swoje życie. Aby podejmowane obowiązki nie zamykały się tylko na korzyściach, jakie mam z tego odnieść, bo one zawsze są wypadkową głębszej motywacji, czyli odniesienia do Jezusa Chrystusa: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie ze względy na Niego, ze względu na objawienie Jego obecności.

Panie, dziękujemy Ci za Twoje słowo. Dziękujemy Ci za hojność, którą nieustannie chcesz nas zaskakiwać. Otwieraj nam oczy wtedy, gdy postrzegamy Cię jako kogoś, kto wylicza łaski i nam daje najmniej, kogo można przekupić, bądź kogoś, kto prowadzi transakcje, przez relację z nami chciałby zrobić jakiś biznes. Oczyszczaj nas z postaw, w których nie jesteśmy czytelni i w których Ty nie możesz być w nas czytelny dla innych.

Ksiądz Leszek Starczewski