Ojciec da to, co dobre (17.03.2011 r.)

 Dobre Słowo, 17.03.2011 r.

Ojciec da to, co dobre 

          Modlitwa jest niesamowicie twórczym miejscem, w którym zasadniczo doświadczać możemy niemocy, ale i w tej bezsilności objawia się moc, która realizuje się wówczas, kiedy wchodzimy w życie.

            Przypomnijmy papieża Jana Pawła II, którego nazywano bryłą modlitwy, jak potrafił wchodzić w dialog z Panem bez względu na to, co działo się na zewnątrz. Zapytany, jak sobie radzi z tyloma obowiązkami, odpowiadał, że jeżeli modlitwa jest na pierwszym miejscu, to radzi sobie z całym dniem.

 Dobre Słowo, 17.03.2011 r.

Ojciec da to, co dobre 

            Panie Jezu, to Ty chcesz przemawiać. Spraw, aby nasze serca uległy temu, co przygotowałeś, co masz dla nich w prezencie. Spraw, aby nasze serca stały się ubogie, abyś je mógł spotkać – Ty, który jesteś ubogi i swoim ubóstwem nas ubogacasz.

            Ciekawe, że wraca motyw modlitwy, której Jezus nadaje konkretny kształt, zachęcając do jej zintensyfikowania: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.

            Czemu Jezus tak mocno mówi o tym, by modlitwa była intensywna, wręcz natarczywa? – Bo zna nasze serca i wie, jak natarczywe potrafią być myśli odciągające nas od modlitwy, od patrzenia na siebie tak, jak widzi nas Pan. Myśli konkurencyjne dla modlitwy muszą spotkać siłę potężniejszą i taką siłą jest modlitwa. Na nic zda się czytanie modlitewników czy też praktykowanie form pobożnościowych typu nabożeństwa, modlitwy zbiorowe, jeśli osobiście serce nie jest tam obecne w duchu modlitwy.

            Jezusowi, bardzo obeznanemu w terenie serca, jakie ma każdy i każda z nas, zależy na tym, abyśmy intensyfikowali modlitwę. Żebyśmy nie dziwili się temu, że może nawet w czasie snu lub po przebudzeniu bombardują nas myśli oskarżające, zniechęcające czy budzące lęk. Absolutnie się temu nie dziwmy, nie udawajmy głupa, tylko zastosujmy słowo: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.

            Jezus mówi to, znając nasze serca. Zwraca się do nas wszystkich, nie tylko do tych, którzy potrafią ubrać modlitwę w ładne słowa, ale i do tych, co dzióbka nie otworzą, ale wewnętrznie, sercem, w pragnieniach – jak mówił Benedykt XVI – przebywają z Bogiem. Tym też kołaczą, tym też Go proszą. Nie utożsamiajmy modlitwy tylko ze słowami, bo wtedy ci, którzy nie potrafią – jak im się zdaje – ubrać w słowa tego, co dzieje się w ich sercach, musieliby powiedzieć, że dzisiejsza Ewangelia nie jest skierowana do nich. To, co dzieje się w nas, jest modlitwą. Łzy są modlitwą. Łzy są już miejscem łaski, spotkania z Panem. Bez sensu są nasze jakiekolwiek zabiegi, wykonywanie poleceń, które daje Ewangelia, jeśli nie ma w nich modlitwy.

            Modlitwa jest niesamowicie twórczym miejscem, w którym zasadniczo doświadczać możemy niemocy, ale i w tej bezsilności objawia się moc, która realizuje się wówczas, kiedy wchodzimy w życie.

            Przypomnijmy papieża Jana Pawła II, którego nazywano bryłą modlitwy, jak potrafił wchodzić w dialog z Panem bez względu na to, co działo się na zewnątrz. Zapytany, jak sobie radzi z tyloma obowiązkami, odpowiadał, że jeżeli modlitwa jest na pierwszym miejscu, to radzi sobie z całym dniem.

            Modlitwa to wzniesienie serca, duszy do Boga.

            Jezus mówi też o drugiej cesze modlitwy, mianowicie: Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża?  Chociaż mamy w sobie tendencję do zła, potrafimy dawać dobre dary swoim dzieciom, bliskim, przyjaciołom. – O ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre tym, którzy Go proszą.

            Właśnie – nie jest powiedziane, że dostaniemy to, o co prosimy, czego szukamy. Jezus mówi, że Ojciec z nieba da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Bo jeżeli – odwróćmy szyk – syn prosi o kamień do jedzenia, czy ojciec poda mu kamień? Jeśli prosi o węża – czy poda mu węża? Jeśli prosi o truciznę, czy da mu truciznę? Da to, co dobre. Czemu pytasz mnie o dobro? – zapytał też Jezus młodzieńca w odpowiedzi na jego pytanie. – Jeden jest tylko dobry. Bóg. Tylko Bóg wie, co jest dobre dla nas. I to nie jest konkurencja dla naszego szczęścia, ale odczytanie naszego szczęścia.

            Właśnie w tym miejscu, gdzie zaczynamy sobie wyobrażać dobro tylko po swojemu, może pojawić się konflikt, zniechęcenie w naszych modlitwach. Albo kiedy zaczynamy sobie wyobrażać Pana Boga, który daje nam właśnie kamień, węża, robi coś w naszym życiu nie po naszej myśli, to znaczy źle.

            Im bardziej dzieją się rzeczy, w których nie doświadczamy odpowiedzi, o jaką prosimy w naszych modlitwach, tym bardziej powinniśmy intensywnie prosić Pana: Boże, okaż mi się jako Ojciec, oczyść moje serce, moje wnętrze, moje prośby z tego, co przypisuje Ci chęć zasypania mnie zamiast chlebem – kamieniami, zasypania mnie zamiast rybami – jadowitymi wężami, które mnie będą kąsać.

            Królowa Estera znajduje się w niebezpieczeństwie śmierci i prosi o życie. W chwili udręczenia błaga o dodanie jej odwagi. Mówi: Daj odpowiednią mowę w usta moje przed obliczem lwa – realne niebezpieczeństwo – i obróć serce jego ku nienawiści wroga naszego, aby zginął on sam i ci, którzy z nim jedno myślą.

            No, piękna modlitwa... Prośba o to, żeby zginął wróg – nie żeby się oddalił, tylko żeby zginął. Estera przejęta niebezpieczeństwem śmierci prosi o życie. Na jakiej podstawie prosi? – Ja słyszałam od młodości mojej w pokoleniu moim w ojczyźnie, że Ty, Panie, wybrałeś Izraela ze wszystkich narodów.

            Ja słyszałem z Pisma Świętego, że Bóg daje to, co dobre. Dlatego jestem zaproszony, żeby ku takiemu Bogu kierować pragnienia, żeby od tego zacząć.

            Boże, ja nie dostrzegam w swoim życiu zbyt wiele dobra. Widzę niebezpieczeństwo śmierci, czyhającego na mnie lwa, kąsające węże. Tyle doświadczam. Ale słyszałem od mojej młodości, z Pisma Świętego, że Ty dajesz swoim dzieciom to, co dobre.

            Oczyść we mnie obraz Ciebie, jako hojnego dawcy. Oczyść we mnie te pragnienia, które proszą o truciznę dla siebie, które szukają zguby, i pukają tam, gdzie dostaną po głowie, gdzie dostaną po najwrażliwszych miejscach swojego serca.

            Pan, jak mówi psalmista, wysłuchuje, kiedy Go wzywamy. To jest cudowne zdanie: Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, pomnożyłeś moc mojej duszy.

            Tak działa Bóg. Pan Jezus chce, żebyśmy stawali przed Nim w prawdzie, jakakolwiek ta prawda nam się wydaje. Jeżeli w naszym sercu, na samym dnie, atakują nas w myślach, przerażają kąsające żmije, węże, skorpiony, lwy – to mamy się z tym zbliżać do Pana.

            Panie, Twa łaska trwa na wieki. Nie porzucaj dzieła rąk swoich. Przeciwności, które przeżywam, nie są wieczne. Wybawia mnie Twoja prawica. Ty jesteś wieczny, Boże.

            I ostatnia kwestia. Jezus mówi: Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie.

            Nie bądźcie osobami, które tylko się modlą. Nie bądźcie osobami, które tylko ograniczają się do prośby wyrażonej w słowach czy też w innych reakcjach serca – ale przechodźcie do czynu. W innym miejscu Pismo Święte mówi: Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, biednego, sam będzie wołał bez skutku.

            Bardzo ważne jest więc to, co mówi Jezus, żeby uwrażliwiać się na tych, którzy są obok nas – ubodzy, biedni. A może to jest jakiś mój wróg, który mnie atakuje, którego lekceważę przez to, że się za niego nie modlę? Może to jest ten, do którego dziś Jezus nas odwołuje – może tu jest jakaś blokada w modlitwie? – Może, ale wcale tu być nie musi.

            Wszystko, co byście chcieli, żeby ludzie wam czynili i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.

            Panie Jezu, pomóż nam przyjrzeć się swoim modlitwom, przysłuchać się temu, na co stawiamy, kiedy otwieramy usta, kiedy zbliżamy się do Ciebie sercem.

            Pomóż mi, Panie, także rozpoznać, co chcę, żeby ludzie mi czynili i czy ja to czynię tym, którzy są obok mnie, szczególnie ubogim w rozpoznaniu moich trudności, biednym w tym, że nie widzą, że mnie ranią. Pomóż mi, Panie Jezu, i pozwól rozpoznać ten stan serca, w którym jestem, abyś Ty mógł do niego trafić, abyś je zmieniał miłością, która nie ma sobie równych. Tę miłość objawiłeś od Ojca, który jest w niebie i da to, co dobre tym, którzy Go proszą.

Ksiądz Leszek Starczewski