Zbawić, nie bawić (28 IV 2010 r.)

Dobre słowo, 2010.04.28.

Zbawić, nie bawić

Podczas jednego z koncertów ewangelizacyjnych grupa młodych chrześcijan podeszła do pijanego młodego człowieka ze słowami: Jezus cię zbawia. Jezus cię ratuje. Młodzieniec zareagował ogromnym oburzeniem: Ale od czego?! Mnie jest dobrze!

Świadomość konieczności zbawienia, które jedynie jest obecne w Jezusie Chrystusie, często jest w nas zamulona. Albo przysypie ją zniechęcenie, albo wygórowane mniemanie o sobie samym. Często atakuje i infekuje nas obojętność. Wszyscy potrzebujemy zbawienia, bo wszyscy, jak mówi Pismo Święte, zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, Jego obecności, czyli tak naprawdę pozbawieni są trwałego szczęścia, wiecznego pokoju i głębokiego, miłosnego utulenia. Wszyscy jesteśmy pozbawieni tego zbawienia. Bóg, wiedząc o tym, posyła swego Jedynego Syna. Jezus objawia nam wolę Ojca, który chce, abyśmy mieli życie wieczne, wieczne szczęście. Jezus mówi: Kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał.

Będąc w ciemnościach naszych zniechęceń, nałogów, grzechów, obojętności czy arogancji, nonszalanctwa, przyzwyczajenia, nie widzimy konieczności przyjmowania zbawienia ofiarowanego nam w Jezusie. Dlatego dzisiaj Boże słowo zaprasza nas do stawiania sobie bardzo konkretnych pytań w związku ze zbawieniem: Na ile we mnie jest obecna świadomość, że ja także potrzebuję zbawienia, że mówienie o zbawieniu, które rozbrzmiewa z kart Pisma Świętego, jest adresowane konkretnie do mojej sytuacji życiowej, że może spotykać się i spotyka z oporami, z nonszalancją, z różnego rodzaju postawami przebiegłości, obojętności? Uwikłanie w grzech i w konsekwencje z niego wypływające, jest tak wielkie, iż nie potrafimy zorientować się w sytuacji, w jakiej jesteśmy. Pan, zapraszając nas do przyjęcia Jego słowa niosącego zbawienie, dającego życie wieczne, przypomina o jego niezwykłej mocy. Jeśli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale by świat zbawić. Słowo, które powiedziałem, ono będzie sądzić w dniu ostatecznym.

Kiedy trwamy przy rozważaniach Dobrego Słowa, trwamy przy życiu, które się nie skończy. Zabiegamy o trwałość szczęścia, które w tym wymiarze, w tych okolicznościach codzienności, wydaje się być takie kruche i takie odległe. Słowo rozważane, przyjęte i stosowane w życiu, sprawia, że szczęście nabiera mocy. Ten wymiar szczęścia staje się naprawdę wieczny, nie do pokonania.

Panie Jezu, chcesz, abyśmy przyjmowali dar Twojego zbawienia i zabiegali o nie z drżeniem i bojaźnią. Budź w nas takie uczucia, takie pragnienia, które będą kierować nasze troski, przemyślenia, na Twoje słowo, na posłuszeństwo Twojemu słowu. Dotykaj naszego umysłu, serca i ciała szczególnie wówczas, kiedy kompletnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielkim zagrożeniem dla życia jest odcięcie się od mądrości, jaką objawiasz w Duchu Świętym.

Panie, ufając w Twoje pomysły na nasze życie, oddajemy Ci naszą bezmyślność. Lgnąc do Twoich otwartych ramion, przynosimy Ci wszystkie nasze zamknięcia. Prosząc o utulenie w Twojej miłości, oddajemy Ci chłód tych ramion, tych wyborów, osób, wydarzeń, w które wtuliliśmy się z nadzieją zbawienia, jakiego tam po prostu nie ma, bo ono jest tylko w Tobie.

Dziękujemy Ci za to, że możemy rozważać Twoje słowo i prosimy, udzielaj nam łaski wytrwałości szczególnie wówczas, kiedy pochylanie się nad Twoim słowem wydaje nam się całkowicie bezowocne, bezsensowne, kiedy uważamy je za kompletną stratę czasu. Tylko Ty jesteś godzien poświęcania Ci bez reszty naszego życia. Pomagaj nam małymi krokami zbliżać się do wiecznego zbawienia. Bądź naszym światłem, które przez słowo świeci w ciemności.

Ksiądz Leszek Starczewski