W tajemnicy Bożej obecności (6 V 2010 r.)

Dobre Słowo 06.05.2010 r.

W tajemnicy Bożej obecności

Panie, Twój Święty Duch działa pośród nas. Dziękujemy Ci za to. Dziękujemy, że jest gotów do nieustannego pobudzania naszej świadomości, abyśmy przyjmowali Twoje słowo, rozważali je i nim żyli. Działaj w nas, Panie. Pilnuj nas, Panie. Prowadź nas, Panie. Spraw, aby spotkanie z Tobą zaowocowało wolnością naszych serc, odkryciem godności bycia Twoim dzieckiem, o które troszczysz się i o które zabiegasz.

Kiedyś do Filipa przyszli Grecy i prosili, żeby pokazał im Jezusa: Chcemy ujrzeć Jezusa. Dzisiaj Filip pragnie zobaczyć Ojca. Ciekawe, czy pomyślał sobie: O, Jezusa już znam. Teraz chciałbym zobaczyć Ojca. Jak ten Ojciec wygląda? – Może i w tym klimacie stawia to pytanie.

Na pewno kontekst jest taki, że apostołowie są zasmuceni, bo Jezus mówi, że odchodzi. Wyobraźmy sobie, że ktoś bliski nam, z kim jesteśmy zżyci, z kim pozostajemy w takiej relacji, że doświadczamy poczucia bezpieczeństwa, pewności, ulgi, bo mamy się na kim oprzeć, mówi nagle, że odchodzi. Można sobie wyobrazić – jeżeli już ktoś z nas nie ma na koncie takiego doświadczenia – co mogło nawiedzić serca apostołów, co się mogło z nimi stać. Jeszcze Jezus dodaje: Pożyteczne jest, żebym odszedł. Tłumaczy, że to bardzo dobrze, że odchodzi, że uczniowie nie będą mogli Go widzieć, patrzeć na Niego. Będą Go szukać i nie znajdą... I to jest bardzo dobre rozwiązanie – trafione w dziesiątkę.

Apostołowie przeżywają szok. Czy Filip odzywa się pod wpływem szoku, czy w kontekście tego, że ktoś kiedyś prosił go o to, żeby zobaczyć Jezusa? Ciekawe, czy drugim uczniem, który szedł z Kleofasem, kiedy uciekali do Emaus, był Filip? Przecież to Filip nie rozpoznaje dziś Jezusa. Miał Go na wyciągnięcie ręki. Nie rozpoznał Ojca – to już wiemy – ale że nie rozpoznał Jezusa?

To pragnienie, żeby zobaczyć Ojca, jest jak najbardziej ludzkie. Jest jak najbardziej właściwe w kontekście tego, co mówisz, Jezu, o moim życiu, w kontekście tego, co mówisz apostołom w Wieczerniku, że odchodzisz, że to, iż odchodzisz, jest pożyteczne i że jeżeli ktoś w Ciebie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ty dokonałeś. Jeszcze większe od nich uczyni, bo Ty rzeczywiście odchodzisz. To wszystko, co mówisz, Jezu, każe postawić pytanie: Czy nad tym czuwa jeszcze ktoś inny? Czy Bóg rzeczywiście jest w tym obecny? Czy we wszystkim, co dzieje się w moim życiu, jest jakiś sens?

Panie, może nie będziemy prosić: Pokaż nam Ojca. Po prostu pokaż nam sens naszego życia, a to nam wystarczy. Może tak zawołajmy dzisiaj razem z Filipem: Pokaż nam sens tego, co dzieje się w naszym życiu, to nam wystarczy. Przekonasz nas do siebie. – A Jezus odpowiada niezmiennie: Kto Mnie zobaczył, zobaczył sens życia. Kto idzie za Mną, idzie drogą, prawdą i życiem.

My już Cię znamy, Panie Jezu... Tyle razy o Tobie słyszeliśmy. Ile różańców poszło. Ile koroneczek utkaliśmy na codzienności i szarzyźnie naszego życia. Ile razy już sięgnęliśmy po słowo. Już Cię znamy... – Czyżby? Znamy tę niezgłębioną tajemnicę, jaką jest Jezus? Znamy niezgłębiony sens naszego życia, który jest w Bogu? Czy nie jest tak, że trzeba się go ciągle uczyć, tak jak uczył się go Filip, który po tej sytuacji, po tłumaczeniu Jezusa, zwieje spod krzyża z innymi uczniami i który przejdzie przez noc walki, noc pytań: Po co mi to wszystko było? – Noc różnych stanów lęku, pozamykania się na wszystkie spusty, żeby nikt do mnie w tej chwili nie przychodził, żeby nikt już mi nic nie mówił, bo jedyne, co mnie czeka, to śmierć z obawy przed Żydami, bo jak przyjdą, to skończę tak samo, jak skończył Jezus...

Te wszystkie stany, przez które przechodzi Filip, przez które przechodzi Jakub, autor tak konkretnego Listu– wydadzą owoc. One kiedyś zaowocują. Kościół sprawuje dzisiaj Eucharystię w czerwonych szatach. To nie jest widzimisię księdza. Jakub i Filip oddali życie – całe życie. Nie poświęcili dwóch godzin na Mszę Świętą, trzech na spotkanie ze słowem Pana, czy całego dnia na siedzenie w pracy od rana do wieczora. Oddali całe życie w męczeński sposób. Z apostołów tylko Jan inaczej uwielbił Pana. Tak przeorani stwierdzili: Oddaję wszystko.

Filipie – tu trzeba by wstawić swoje imię, tak bardzo słodko brzmiące, jak chcielibyśmy, żeby ktoś do nas się zwrócił wtedy, kiedy niewiele pojmujemy z tego, co się dzieje w naszym życiu – długo jestem z tobą. Czasem Mnie poznajesz, czasem się do Mnie nie przyznajesz. Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Kto otarł się o Mnie, otarł się o prawdziwy sens życia. Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. Bo Ja – mówi Jezus w podtekście i wyjaśni to później – przyjdę do was w nowy sposób w swoim Duchu, żebyście w każdym miejscu, w Jego mocy, mogli doświadczać mojej obecności, mogli doświadczać, że was prowadzę.

Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że sens naszego życia był, jest i będzie stale obecny w Tobie. Dziękujemy, że Ty jesteś tajemnicą, nie naszym kolegą, o którym możemy sobie poopowiadać i wszystko powyjaśniać. Dziękujemy Ci, że jesteś tak zdecydowany w swojej miłości, że przejdziesz przez krzyż i każdego, kto w Ciebie wierzy, przez ten krzyż przeprowadzisz, że w każdym życiorysie Tobie oddanym dokona się dzieło zbawienia, uwolnienia.

Prosimy dziś w Twoje Imię, abyś odnowił przyjaźń, jaka nas łączy z Tobą, abyś wydobył z nas to, co bardzo spłoszone, ukryte, przysypane, zniewolone, wystraszone, zamknięte z obawy przed innymi. Wydobądź z nas poczucie bezpieczeństwa, jakie można odnaleźć tylko w Tobie. Pokaż nam prawdę o nas – że rzeczywiście jesteśmy biednymi ateistami, którzy próbują każdego dnia wierzyć, ciągle na nowo i na nowo. Daj, żebyśmy rzeczywiście byli w drodze, czyli w Twoim Sercu, rzeczywiście trwali w prawdzie, czyli w Twoich dłoniach, i rzeczywiście byli w życiu, które jedyny sens ma w Twoim życiu.

Pomóż nam, Panie, każdego dnia, każdej chwili, ciągle na nowo zbliżać się do tajemnicy miłości, jaką masz do nas. Pomóż nam uczyć się na nowo wiary, nawet kiedy w życiu dostajemy same jedynki i ciągle jakieś poprawki nas czekają. Dopóki jesteśmy w drodze, wszystko jeszcze może się zdarzyć. Daj nam, Panie, aby tą drogą w której ciągle jesteśmy, była Twoja Osoba – Twoje święte Imię.

Ksiądz Leszek Starczewski