Właściwe spojrzenie (21 V 2010 r.)

Dobre Słowo 21.05.2010

Właściwe spojrzenie

Nie wiem, czy macie, siostry i bracia, podobne do moich doświadczenia z dzieciństwa, że kiedyś coś zbroiliście i wracaliście do domu, a mama czy tato byli na podwórku w towarzystwie sąsiadów, to mimo tego, że próbowali opanować budzące się w nich emocje, robili minę, że niby wszystko jest w porządku, to i tak było wiadomo, że coś się kręci, że po przyjściu do domu coś się wydarzy J. No i rzeczywiście – później było to, co było. Ale od razu wyczuwało się atmosferę, że coś się dzieje, że coś będzie, mimo że na zewnątrz rodzice próbowali się opanować.

Dzisiejsza Ewangelia przedstawia zupełnie odwrotną sytuację. To nie jest tak, że Jezus po zrobieniu – jak mówił ks. Pawlukiewicz – grilla na plaży dla swoich Apostołów, po spożyciu z nimi śniadania, wypożyczy sobie Piotra na chwilę i mu powie, co o nim myśli. Zupełnie nie tak. Całość zabiegów Jezusa zmierza raczej do osobistego spotkania z Piotrem. Kiedy my dziś pochylamy się nad tym słowem, czynimy to między innymi po to, żeby również odkryć, że wszystkie zabiegi dnia dzisiejszego były skierowane na to, żebyśmy osobiście spotkali się z Jezusem.

To osobiste spotkanie ma również wymiar wspólnotowy, bo jako katolicy mamy przywilej uczestniczenia w Eucharystii.

Ciekawe jest, jak Jezus ustawia bardzo niewygodną dla Piotra, krępującą, a w efekcie końcowym zasmucającą go, bolącą sprawę, którą Apostoł nosi w sercu. Jak jej nie ustawia? – Jezus nie rozdrabnia tej sprawy, nie przychodzi po to, żeby powiedzieć Piotrowi: Słuchaj, Piotrze, każdemu się zdarza, wszyscy są słabi, mogą się potknąć w życiu. Tradycja chrześcijańska powie nawet, że kiedy Ja szedłem drogą krzyżową, upadłem pod krzyżem kilka razy, więc ty też się nie przejmuj, że upadłeś, że tak się stało... Jezus nie ustawia tej sprawy w ten sposób.

Po drugie: Jezus absolutnie nie przemilcza też tej sprawy. To nie jest tak, że machnie na to ręką, powie, że nic się nie stało, bo Jezus nie lekceważy ludzkich przeżyć, nawet jeśli w efekcie końcowym rzeczywiście wyszło coś dobrego, bo Piotr odkrył prawdę o swej słabości, już nie polega na sobie, tylko na Panu. Mimo to Jezus nie traktuje tej sprawy, jakby jej nie było, tylko pyta o istotę, czyli o to, co najważniejsze.

Przypomnijmy, że trzykrotne pytanie to odniesienie się do tego, co najważniejsze, co najistotniejsze. I tym, co najistotniejsze, jest pytanie o miłość, a dokładnie o przyjęcie miłości od Boga. Jezus stawia to pytanie właśnie z pozycji człowieka, bo pyta: Czy miłujesz mnie? Pyta w trzech odsłonach, ale tak naprawdę to pytanie jest sformułowane mniej więcej w taki sposób: Czy pozwolisz mi dalej cię kochać? Po tym wszystkim, co zaszło, czy pozwolisz dalej cię kochać? Pyta o zgodą na miłość. Jezus kocha i oddaje życie za wszystkich, przebacza wszystkim, absolutnie wszystkim ludziom. Przebacza także i królowi Agrypie, i Berenike, Festusowi i Feliksowi, o których dzisiaj słyszymy. On im przebacza. To jest w stu procentach pewne, bo Jezus oddaje życie za wszystkich.

Pytanie brzmi: Czy oni chcą przyjąć to przebaczenie?

Czy ja chcę przyjąć Boże przebaczenie?

Czy chcę wyrazić zgodę na to, bym był dalej prowadzony i kochany?

To jest to pytanie. – Piotrze, czy pozwolisz dalej się kochać? Czy jesteś otwarty na miłość? Czy zechcesz przyjmować miłość dalej?

Piotr zmaga się z tym. Wewnętrznie dokonuje się w nim konkretny wybór. Piotr jest dotknięty w całej prawdzie o sobie, którą odkrył. Za chwilę się okaże, że znowu z czymś wyskoczy, o czym przeczytamy w jutrzejszej Ewangelii. Jest ujęty do głębi w całym realizmie i odwołuje się do wiedzy Jezusa:  Panie, Ty wiesz. Ty wszystko wiesz. Jakie jest w nim napięcie! Przecież musi w nim nacierać świadomość tego, co zrobił, że zachował się okropnie, świadomość tego, że mimo wszystko chce trwać przy Panu, świadomość, że może jeszcze z czymś wystrzeli. Jeszcze może z czymś wystrzelić i wystrzeli. W nim toczy się walka. Decyduje się pójść, może nawet wbrew sobie, może wbrew temu, co słyszy w środku. A słyszy, że to, co teraz powie Bogu, będzie kłamstwem, żeby się nie wygłupiał. Ale decyduje się, bo chce się odwołać do wiedzy Boga. Skoro Jezus, w relacji Łukasza – a Łukasz wychwytuje takie ważne szczególiki – spojrzał na niego, a on gorzko zapłakał i to go oczyściło, to odwołuje się do takiego Jezusa, jakiego doświadczył. Po zmartwychwstaniu Jezus przyszedł do zamkniętych z obawy przed śmiercią, więc Piotr odwołuje się do Niego: Ty wszystko wiesz. Ty wiesz, że Cię kocham.

To jest główne przesłanie dzisiejszej Ewangelii. Przyjąć zaproszenie do osobistego spotkania się z Jezusem właśnie teraz, w tej chwili. Przyjąć pytanie skierowane bezpośrednio, osobiście w tych konkretnych realiach życia, w tych nadziejach, smutkach, rozczarowaniach, bólach: Czy pozwolisz się dalej kochać?

Ustalmy, droga siostro, drogi bracie, że to jest najważniejsza sprawa twego życia: Czy pozwolisz się Bogu dalej kochać? Czy przyjmujesz przebaczenie?

Psalmista nam przypomina: Jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli. Jak odległy jest wschód od zachodu, tak daleko odsunął od nas nasze winy. To jest słowo Boże.

Czy pozwolisz sobie przyjąć dar przebaczenia?

Czy przebaczysz sobie dzisiejsze wpadki, niedociągnięcia, grzechy?

Czy pozwolisz sobie przyjąć ten dar przebaczenia, którym cię Pan obdarza?

Nie zapomnijmy, że najpierw Bóg przebacza, a dopiero później my po to przebaczenie idziemy do konfesjonału. Nie przyszlibyśmy po przebaczenie, gdyby wcześniej Bóg nam nie przebaczył. To jest główne przesłanie dzisiejszego słowa i jednocześnie zaproszenie do tego, żeby zrobić coś z tą miłością. Piotr słyszy: Paś owce moje. Paś baranki moje. Zrób coś z tą miłością. Zaświadcz o niej innym, szczególnie tym, którzy grzebią w swoich grzechach, dla których najważniejsze jest to, żeby ustalić, czy w tej chwili kusi ich własna pożądliwość, czy też wystawia ich na pokuszenie szatan. Czy to jest nękanie, czy to jest opętanie, czy zniewolenie. Zaświadcz wobec tych, których to bardziej interesuje, niż pytanie o miłość, którzy grzebią w swoim poczuciu winy, uważają, że Bóg im dopiero przebaczy, jak ubiorą to jakoś precyzyjnie w słowa.

Zaświadcz o tym, że jak daleko jest wschód od zachodu, tak Bóg oddala grzechy, winy i prosi o miłość. Zrób coś z tą miłością. Zrób coś jeszcze dziś z tą miłością, zaświadcz o niej, bo to jest sprawa najważniejsza. Jezus nie przychodzi lekceważyć, nie przychodzi grzebać. Jezus przychodzi pytać o miłość, bo tylko miłość jest światłem i wszystko rozjaśnia.

Zrób coś i idź dalej za Nim.

Ksiądz Leszek Starczewski