Kto tu jest świnią? (22 VI 2010 r.)

Dobre Słowo 22.06.2010 r.

Kto tu jest świnią?

Rozważamy, Boże, Twoją łaskawość we wnętrzu Twojej świątyni. Proszę Cię, Panie Jezu, o Ducha, który będzie pomagał nam rozważać i przyjmować to słowo. Uwolnij nas od ducha świata, pośpiechu, zmęczenia. Daj nam łaskę wniknięcia w to, co do nas mówisz.

Na początku trzy obrazy. Pierwszy może bardziej przemówi do osób przygotowujących posiłki – nie muszą to być same niewiasty J, ale też mężczyźni. Wyobraźmy sobie biały obrusik, pięknie przygotowane nakrycia, ładnie ułożoną dekorację, świece… Cała zastawa to majstersztyk. Pyszne jedzenie, na półmiskach poukładane tak, jak powinno być. Pierwsze danie, drugie danie… Tylko ten stolik jest niski, bo idziemy z nim przed… budę i psa. Albo do świń, do chlewa. – Takich rzeczy się nie robi. Słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie – wydają się bardzo oczywiste. W praktyce może być z tym różnie. Mogą być interpretowane na wiele sposobów.

Drugi obraz. W kontakcie z moimi profesorami czy nauczycielami byłem bardzo skutecznie łamany. Celnie we mnie trafiano i gaszono mnie, kiedy ktoś pokazywał, że jest lepszy. Nie mądrzejszy, bo to zupełnie coś innego, ale lepszy w znaczeniu takim, że udowadniał mi, że dysponuje wiedzą, która jest znacznie bardziej zawiła, niż mogę to sobie wyobrazić, że jestem śmieszny, skoro w ogóle takich rzeczy nie wiem. Można sobie operować pojęciami, np.: Determinizm balaktyczny teorii Absolutu antycypuje teorię aspektów respektywnych. J Bardzo trafnie byłem łamany, gdy ktoś taką wiedzą dysponował, bo sugerował mi, że jestem kimś gorszym, a on w swojej łaskawości, jeśli będzie chciał i znajdzie jakiś powód, żeby się tą wiedzą dzielić, to się ze mną podzieli. – Czy to było rzucanie z jego strony psom tego, co święte, pereł przed świnie? Czy ja byłem rzeczywiście jak pies i świnia? Szczytem naiwności byłoby twierdzić, że te postawy były wykazywane tylko względem mnie. Wiem, że jako ksiądz i nauczyciel, też takimi postawami, nawet jeżeli nie wprost, to świetnie operuję względem innych osób. To jest niestety fakt.

I trzeci obraz. Kojarzy mi się on z rozmową z jedną obecnie już studentką, która wróciła do Kościoła po kilku latach. Opowiadała, jak zraziło ją do Kościoła w czasie bierzmowania to, że ksiądz powiedział do nich: Teraz rozumiem słowa Pana Jezusa, że nie rzuca się psom tego, co święte i pereł przed świnie. Nie wiem, czy ten kapłan miał dar rozeznania, żeby to słowo akurat wtedy zastosować. Ale jeżeli Jezus mówi nam takie słowa, to absolutnie nie w tym kluczu, żeby wykazać, że jesteśmy kimś gorszym, żeby swoją wiedzą, siłą, mocą, miłością wzbudzić w nas poczucie winy, przekonanie, że nie nadajemy się do niczego, tylko marnujemy łaski i w ogóle to Pan Bóg jeszcze sam nie wie, czemu nas trzyma na tym świecie. – Nie w tym kluczu Pan Jezus mówi to dzisiaj do nas.

W Jego Sercu jest ogromna otwartość na nas, na czas i uwagę, jaką ma nam poświęcić, żebyśmy doszli do pełni zbawienia, żebyśmy dali się prowadzić z tym zasobem wiedzy i niewiedzy, mądrości i głupoty, grzechu i łaski, który teraz mamy. Z ogromną cierpliwością do nas wychodzi. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie – mówi Jezus. – Co by Jezus chciał, żebyśmy Jemu czynili? – Chciałby, żebyśmy odpowiadali Mu na miłość. I co robi? – Kocha. Kocha. Jeszcze raz kocha. Interpretacja słów z dzisiejszej Ewangelii wymaga niezwykłej ostrożności i czujności względem siebie samych.

Czytanie z Drugiej Księgi Królewskiej doskonale koresponduje z Ewangelią. Bardzo pobożny, młody król judzki Ezechiasz widzi, że Sennacheryb, król asyryjski, radzi sobie świetnie. Wiem, że brzmi to jak historyczna wzmianka, ale może się ona okazać bardzo bliska naszym sytuacjom życiowym. Ezechiasz zdaje sobie sprawę, że sypie się właściwie cała monarchia. Asyria to w tamtych czasach takie znacznie agresywniejsze Stany Zjednoczone. Asyryjczycy w sposób ekspansywny zajmują całe tereny, cały świat. Jak wiemy, Izrael jest podzielony na dwa królestwa. Juda ma za stolicę Jerozolimę, a Izrael Samarię. Samaria legła w gruzach, więc wszystko się sypie. Absolutnie nie ma podstaw do tego, żeby wierzyć, że Jerozolima za chwilę nie podzieli losu całego podbitego świata.

Wrażliwy Ezechiasz próbuje z różnych stron sprostać tej sytuacji. Co tu zrobić? Król asyryjski wysyła niejednokrotnie ostrzeżenie, że wszystko rozwali, to jest kwestia czasu – zaraz się za ciebie też wezmę. Ezechiasz postanawia rzucić to, co święte, psom albo perły przed świnie. Decyduje się wysłać do króla asyryjskiego list w którym się strasznie upokarza. Prosi go: Postąpiłem źle. Odstąp ode mnie. Cokolwiek jako karę mi nałożysz, to poniosę”. Król asyryjski wymierzył Ezechiaszowi, królowi Judy, trzysta talentów srebra i trzydzieści talentów złota. Co zrobił Ezechiasz? – Oddał zatem całe srebro znajdujące się w domu Pana i w skarbcach pałacu królewskiego. Kazał zerwać złoto z drzwi i futryn świątyni Pana, którym sam je pokrył – i dał je królowi asyryjskiemu. Tak postanowił. Ostatnie świętości oddał królowi – w dobrej wierze – prosząc go, żeby nie niszczył miasta. Przez jakiś czas pertraktacje dawały rezultat. Wejście w układ z demonem, ze złem, na jakiś czas daje spokój, ale to nie jest rozwiązanie problemu. Można sobie wyobrazić, jak się czuł Ezechiasz, kiedy odkrył, co narobił, oddając ostatnią świętość królowi asyryjskiemu.

Po jakimś czasie król asyryjski, znudzony tym, co otrzymał, wysyła swojego wykształconego posłańca, żeby przemówił w języku hebrajskim, czyli w języku właściwym tej społeczności. Wołał on donośnym głosem tymi słowami: „Słuchajcie słów wielkiego króla, króla asyryjskiego!” Słuchajcie, bo to są najważniejsze słowa – mówi ten posłaniec. Ezechiasz zorientowawszy się, że postąpił źle, postanawia wrócić do Pana, apelować o ufność. A co mówi posłaniec? – Tak mówi król: „Niech was nie zwodzi Ezechiasz, gdyż nie zdoła was ocalić z mojej mocy, i nie dajcie się przekonać Ezechiaszowi, kiedy wzywa was do zaufania Panu, zapewniając: Pan z pewnością nas wybawi i nie wyda tego miasta w ręce króla asyryjskiego.” Nie słuchajcie Ezechiasza, bo tak mówi król asyryjski: „Zawrzyjcie ze mną układ i mnie się poddajcie!” Każdy z was dostanie papu, będzie bezpieczny, poczuje się świetnie, dadzą mu święty spokój, będzie pił wodę z własnej studni, aż do czasu, gdy przyjdę i zabiorę was do kraju takiego jak wasz. – Tak mówi posłaniec, bardzo wyraźnie podkreślając: Nie dajcie się przekonać Ezechiaszowi, kiedy wzywa was do zaufania Panu. To za mało mówić: Ufam Ci, Jezu. Trzeba coś zrobić. Nie dajcie się zwieść komuś, kto wam mówi: Pan z pewnością was wybawi. – Nie. Absolutnie. To jest za mało ufać Panu. To jest głupota mówić: Ufam Panu. Zaufaj Panu już dziś.

Później, kiedy król rozpracował sobie lud, uderza w Ezechiasza, wysyła mu posłów. Dzisiaj słyszymy ten fragment. Niech twój Bóg, w którym położyłeś nadzieję, nie zwodzi cię zapewnieniem: «Nie będzie wydana Jerozolima w ręce króla asyryjskiego». Oto ty słyszałeś, co zrobili królowie asyryjscy wszystkim krajom, przeznaczając je na zagładę, a ty miałbyś ocaleć?” A kim ty jesteś? Tobie miałoby pomóc zaufanie Panu? Nie żartuj. Tobie?! To wszystko, co masz do powiedzenia wobec problemów, które się piętrzą?… Zaufaj Panu?... – Niech cię to nie zwodzi. Do dzieła chłopie, kobito, rób coś. Jak spędzasz czas na modlitwach, rozważaniach słowa, to co ty sobie robisz z życia? Tu trzeba żyć. Kombinować. Zobacz, jak sobie ludzie radzą.

Myślisz, że wytrwasz w kapłaństwie?! Popatrz, ilu już odpadło. Czym ty się przejmujesz?

Myślisz, że wytrwasz w małżeństwie? Myślisz, że wytrwasz w tej próbie, którą masz teraz, w tych grzechach? Zobacz, ile razy upadasz! Śmieszny jesteś, żałosny. – Ty miałbyś ocaleć?

Wyobrażacie sobie pogardę, jaka brzmi w tych słowach? – Ty?! A kim ty jesteś? Człowieku, wiesz, ile Bóg ma spraw na głowie, a chcesz, żeby się tobą zajmował w tej pipidówie? Myślisz, że ty i twoje problemy macie jakieś znaczenie?! Słyszałeś, co się dzieje i jak wychodzą na tym ludzie, którzy zaufali? Popatrz na Syna Bożego – pięknie Go Tatuś urządził na krzyżu. – To jeden z możliwych punktów widzenia.

Co robi Ezechiasz wobec tych oskarżeń? – Ezechiasz wziął list z rąk posłów i przeczytał go, następnie poszedł do świątyni Pana i rozwinął go przed Panem. Zrobił to, co mówił psalmista: Rozważamy, Boże, Twoją łaskawość we wnętrzu Twojej świątyni. Znalazł czas, żeby o tym porozmawiać z Bogiem, żeby nagle, wobec wszystkich myśli i ataków, powiedzieć: Nie dam się zwariować. Idę do Pana. Jeden jest tylko Pan i tutaj jest Jego dom. Jeden jest tylko Pan. Nie dam się zwariować. To jest mój priorytet. To jest moje wszystko. Nie mam nikogo. Kogo oprócz Ciebie mam w niebie? – modliła się jedna z kobiet w Biblii. Gdy jestem z Tobą, ziemia mnie nie cieszy. Kogo mam oprócz Ciebie? Jakie ja mam znajomości – mogłaby powiedzieć wdowa, która biegała do sędziego, powtarzając: Weź mnie w obronę. Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Finał. Nic więcej. Żadnych znajomości, kopert, układów. Nic. Żadnych pomysłów na życie. Prosto.

Rozwinął go przed Panem. Piękne jest to słowo rozwinął, czyli rozbił jak namiot, rozłożył te problemy przed Panem. I mówił: Panie, Boże Izraela, który zasiadasz na cherubach, Ty sam jeden jesteś Bogiem wszystkich królestw świata. Ja się nie dam zwariować. Nie wiem, co będzie dalej. Popełniłem gafę, głupstwo, zrobiłem coś okropnego i może to jest nawet profanacja. I może rzeczywiście rzuciłem to, co święte, psom, świniom. Poszedłem z pięknie przygotowanym obiadem do budy, do chlewa. Spaprałem komuś życie. Zgorszyłem kogoś. Siebie samego zgorszyłem. Ale Ty sam jeden jesteś Bogiem wszystkich królestw świata i zasiadasz na cherubach. Tyś uczynił niebo i ziemię. Ty nad tym wszystkim czuwasz. Nakłoń, Panie, Twego ucha i usłysz. Psalmista powie jeszcze mocniej: Wytęż słuch na głos mego błagania. Jakaż musiała trwać w jego sercu przejmująca walka. Mnie ten tekst maksymalnie powala. Psalmista czuje się całkowicie opuszczony i woła: Wytęż słuch… Wysil się, Boże. Ezechiasz mówi: Otwórz, Panie, Twoje oczy i popatrz. Założył, że Bóg zamknął oczy, że Bóg nie widzi już tego. Słuchaj słów Sennacheryba – słuchaj mojego przeciwnika, przecież ja już dialogować z nim nie będę, kiedy mówi takie rzeczy, by znieważyć Boga żywego.

Zapytajmy: Co to za świnia, co za pies w tym obrazie się kryje? Gdzie go trzeba szukać? – W sobie. John Eldredge w książce pt. „Dzikie serce”, pisze, że każdy z nas nosi w sobie egoistycznego wieprza. Prorok Amos powie do wylegujących się w swoich fochach dam na dworze – krowy Baszanu. Każdy z nas ma w części siebie egoistycznego wieprza, wylegującą się krowę, ale to nie jest cała prawda o nas. Jezus nikogo tymi słowami nie obraża. Św. Paweł nazwie to starym człowiekiem, a Hemingway doda: i morz(ż)e J, bo on może wiele. Ten stary człowiek może w nas wiele, gdy wnosi przeciw nam oskarżenia, kiedy kieruje pod naszym adresem mnóstwo pogardy. Możemy to słyszeć i słyszeć będziemy. Stary człowiek nas zniechęca, ma w nas argumenty twarde. – Nie rzucaj mu pereł ani tego, co święte. Nie dialoguj z nim!

Co robi Ezechiasz? Mówi do Boga: Słuchaj słów Sennacheryba. Jezu, słuchaj, co wyprawia we mnie stary człowiek – ta krowa, ten egoistyczny wieprz. Słuchaj, gdzie mnie wiedzie. Jak ten stary człowiek mówi o tym, kogo Ty kochasz, czyli o mnie. Jakie rzeczy wygaduje. To prawda, o Panie, że królowie asyryjscy wyniszczyli narody i ich kraje. To prawda, że sprofanowałem. To prawda, że Cię zawodzę. Teraz więc, Panie Boże nasz, wybaw nas z jego ręki. I niech wiedzą wszystkie królestwa ziemi, że Ty sam jesteś Bogiem, o Panie. – Ezechiasz odwołuje się do Bożej wierności.

Niedawno rozmawiałem z kimś, kto przeżywał trudność z przyjściem do spowiedzi. Zapytałem tylko: Czy mogłabyś powiedzieć, jakie są powody tego, że nie chcesz iść do spowiedzi? Tylko tyle. Nie mówię, żebyś szła, czy nie szła, ale wymień powody. Odpowiedź była taka: Zawodzę kogoś, kto mnie nie zawodzi. Zmarnuję kolejną łaskę. Nie mam siły i odwagi spojrzeć Mu w oczy. Wtedy powiedziałem: Jeśli byłbym twoim mężem, to po usłyszeniu takich słów jedno tylko bym wiedział – że mnie kochasz, jeśli tak ustawiasz te sprawy. Bo za tym kryje się ogromna miłość – przytłamszona, może podeptana przez te wieprze, świnie, psy, ale ogromna.

Pan widzi, jak zmagamy się sami z sobą, z tym, co przeżywamy, z tym, jak jesteśmy traktowani we własnych oczach, we własnym życiu. To, że przychodzimy do Niego, żeby mu o tym powiedzieć, jest ważne, niezwykle uzdrawiające, kiedy wypowiadamy to tak, jak umiemy, może ciszą, płaczem, słowami. Ktoś będzie chodził jak ból po kościach, robił cokolwiek, żeby tylko to wypowiadać. Jeśli wypowiadamy, to Pan pośle jakiegoś proroka.

Wówczas Izajasz, syn Amosa, posłał Ezechiaszowi oświadczenie: „Tak mówi Pan, Bóg Izraela: «Wysłuchałem tego, o co modliłeś się do Mnie w sprawie Sennacheryba, króla Asyrii». Oto wyrocznia, którą wydał Pan na niego: «Gardzi tobą, szydzi z ciebie Dziewica, Córa Syjonu. Za tobą potrząsa głową Córa Jeruzalem. Albowiem z Jeruzalem wyjdzie Reszta i z góry Syjon garstka ocalałych. Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona»”. Innymi słowy Pan mówi tak: Słuchaj, wieprzu! Ja go kocham i nie opuszczę. Jestem o niego zazdrosny. – Mówi to do tej części nas i w nas, która zachowuje się w sposób skandaliczny, bo gardzi nami. Ja go kocham, ja ją kocham i moja miłość nie odstąpi. I nie mówi tego, bo Ezechiasz ma jakieś zasługi, lud ma zasługi, bo nie ma zasług i Izrael ciągle się odwraca od Pana. Mówi to dlatego, że jest Bogiem wiernym.

Otoczę opieką to miasto i ocalę je przez wzgląd na Mnie i na sługę mego, Dawida. Złożyłem obietnicę, że doprowadzę ich do pełni zbawienia i tak się stanie. Otoczę opieką… Tej samej nocy chłopaki z Sennacherybem na czele musieli się stamtąd zwinąć. – Co się stało? – Wyszedł anioł Pana i pobił w obozie Asyryjczyków sto osiemdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Sennacheryb, król asyryjski, zwinął więc obóz i odszedł. Wrócił się i pozostał w Niniwie. Tam jest jego miejsce. To on ma się bać, nie Bóg i nie lud Boga nabyty Krwią Jezusa w Nowym Testamencie. Taką świadomość chce w nas obudzić dziś Boże słowo.

Ksiądz Leszek Starczewski