Jak jest z Twoim bliźnim? (11 VII 2010 r.)

Dobre Słowo 11.07.2010 r. – XV niedziela zwykła, rok C

Jak jest z Twoim bliźnim?

W dzisiejszej Ewangelii Jezus podejmuje dialog z człowiekiem w ewidentny sposób wystawiającym Go na próbę. To dobra wiadomość dla tych, których dialogi z Bogiem są dość ryzykowne, często opierające się na bardzo cienkiej granicy, jaką jest prowokacja. Czy dzisiejsza Ewangelia zachęca do tego, aby prowokować Jezusa, wystawiać Go na próbę? – Jezus odpowiada na pytanie postawione Mu przez jakiegoś uczonego w Prawie. Dlaczego? Przecież sam mówił: Nie będziesz wystawiał na próbę, nie będziesz kusił, swego Boga.

 

Sprawa, o którą pyta uczony, nawet jeśli kieruje nim chęć sprawdzenia Jezusa, jest godna podjęcia, bo Jezus zawsze dostrzega dobro, które z tego dialogu może wyniknąć, i o to dobro zabiega.

Pytanie jest przednie, bo dotyczy największych pragnień ludzkiego serca. Co jest najważniejsze? – Odpowiedź, która wydaje się, że powinna paść wprost z ust Jezusa, nie pada. Kiedy podejmujemy dialog z Jezusem, szczególnie jeśli chodzi o kwestie najważniejsze w naszym życiu, On zawsze chce zaangażować nas samych. Pragnie odkryć razem z nami, że odpowiedź na te pytania jest w nas. Tylko z Jego pomocą, tylko w kontakcie z Nim, można wydobyć z siebie samego i nazwać z precyzją, co do konkretnego powołania, konkretnej sytuacji życiowej, to, czego szukamy, czego pragniemy, co powinno w danej chwili się w nas pojawić.

Pytanie uczonego o to, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne, wymaga bardzo praktyczniej odpowiedzi, niesamowicie precyzyjnych wskazań. I takie wskazania są. Są one zapisane w Księdze Prawa, którą Bóg przekazał ludowi przez Mojżesza.

„Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?” Co już umiesz w swoim życiu? Co odczytałeś, jako najważniejsze z objawienia, które dostępne jest twojemu sercu, twoim oczom, dłoniom? Odpowiedź uczonego w Prawie bardzo konkretyzuje to, co rzeczywiście jest najważniejsze, co stanowi klucz do rozumienia wszystkich przykazań: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego”.

Warto zwrócić uwagę na reakcję Jezusa, na Jego odpowiedź: „Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył”. Przyjmij miłość i przekazuj ją, a będziesz żył, zasmakujesz życia. Miłość jest nieustannie dawana, bo gdyby Bóg przestał posyłać miłość, wyschlibyśmy. Schniemy również i wtedy, kiedy na tę miłość nie nastawiamy naszego serca. To tak, jak nie będzie opalone ciało wówczas, kiedy nie zostanie wystawione na promienie słońca. To czyń, a będziesz żył.

Dialog idzie dalej. Ciekawe jest to, że Chrystus, kiedy już podejmujemy z Nim dialog, prowadzi ten dialog aż do bólu, do szpiku kości, do przeniknięcia najgłębszych pragnień naszego serca.

Lecz on (uczony w Piśmie), chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim bliźnim?” Jezus nawiązując do tego, odpowiada w przypowieści, znowu angażując myślenie i walcząc o wrażliwość serca, które jest zdolne przyjmować miłość i ją przekazywać. W przypadku uczonego w Prawie to serce jest mocno zamulone: po pierwsze uprzedzeniami społecznymi, jakie urosły między Żydami i Samarytanami do niebotycznych rozmiarów, a po drugie bardzo rygorystycznym interpretowaniem zapisów Bożego Prawa.

Jezus odwołuje się do przypowieści o pobitym, wpół umarłym człowieku, od którego zwiewają na drodze po kolei kapłan i lewita. Zatrzymuje się przy nim pierwszy ze społecznej listy wrogów – Samarytanin. Warto zwrócić uwagę, że przepisy regulujące posługę kapłanów i lewitów bardzo precyzyjnie informowały, że nie wolno dotykać czegoś, co może być nieczyste, co sprawiłoby, że człowiek stający do składania ofiar mógłby ulec jakiemuś skażeniu.

Kapłan i lewita wybierają poprawność religijną, a właściwie bezduszność religijną, zostawiając na wpół umarłego człowieka. Samarytanin tak naprawdę również mógłby żyć uprzedzeniami społecznymi. Mógłby powiedzieć: Co mnie to obchodzi? To jest Żyd. Przenosząc tę sytuację na nasze realia: W szufladce uprzedzeń trzymam sobie nazwisko tego, a nie innego człowieka. Ja z nim nie rozmawiam i kropka.

Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko. Budzi się w nim wrażliwość. Podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: «Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał».

Widzimy szereg określeń, które dobiera św. Łukasz, żeby pokazać wielką troskę Samarytanina, czułość, wejście w położenie pobitego człowieka. On nie tylko wzruszył się głęboko, ale potrafił to wzruszenie przełożyć na bardzo konkretne czynności.

„Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” Znowu Jezus uruchamia myślenie, odwołuje się do niego i chce usłyszeć zdanie uczonego w Prawie.

On odpowiedział: „Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Ciekawy unik. Nie mówi: Samarytanin. Jeszcze nie może mu to przejść przez gardło, ale bardzo trafnie, dobrze odpowiada: „Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Ten, który z głębokiego wzruszenia, z miłości, nie uczynił tylko teoretycznego współczucia, ale okazał miłosierdzie przez konkretne czyny.

Jezus drugi raz odpowiada: Idź, i ty czyń podobnie. To czyń, a będziesz żył”. To jest streszczenie całego Prawa, wszystkich zabiegów, wysiłków, jakie podejmujemy. Pokazuj miłosierdzie we wszystkim, co myślisz, co czynisz, co planujesz. Komu mam okazywać miłosierdzie? – Bliźniemu.

Kto jest twoim bliźnim?

Jak jest z twoim bliźnim dzisiaj?

Kogo traktujesz jak bliźniego?

Przykazanie, które przywołuje uczony w Prawie, mówi o miłości Boga i bliźniego oraz siebie samego. Nie da rady rozłączyć tych przykazań. One wszystkie są ze sobą powiązane. Im bardziej czerpiemy z miłości Pana Boga i czynimy to, co otrzymaliśmy, w bardzo konkretnym wyrazie poprzez uśmiech, spojrzenie, poświęcenie komuś czasu, poprzez zauważenie kogoś, wejście i wyjście z pomocą na tyle, na ile potrafimy, tym bardziej siebie samych dotykamy miłością. Tym bardziej doświadczamy, że miłość nie jest teorią, jeśli w praktyce przekazujemy ją innym. Jeszcze raz powtórzmy: miłość musi być przekazywana.

Sami z siebie nie mamy miłości. Potrzebujemy ją nieustannie czerpać. Czerpanie miłości zaczyna się od słuchania głosu Pana Boga, przestrzegania Jego poleceń i powrotów do Niego. Tak krótko można streścić sposoby czerpania miłości. Mówi o nich Mojżesz w Księdze Powtórzonego Prawa: Będziesz słuchał, przestrzegał i wrócisz do Pana Boga swego.

Ta zdolność jest w każdym z nas. Tę zdolność chce dziś obudzić w nas Chrystus, kierując do nas w głoszonym słowie swojego Ducha.

Jak jest z twoim bliźnim?

Kto jest twoim bliźnim?

Na ile okazujesz miłosierdzie, a na ile jest to dla ciebie rzeczywistość, której nie chcesz stawić czoła, bo już próbowałeś, bo i w twoim życiu jest już jakiś Żyd, Samarytanin, który w szufladce twoich uprzedzeń nieźle się trzyma?

Jezus chce obudzić w nas wrażliwość. Pragnie, abyśmy z tych szufladek – jeżeli takowe posiadamy – powyrzucali uprzedzenia, nazwiska, twarze. Abyśmy okazywali miłosierdzie.

Ożyje serce szukających Boga, szukających Jego miłości. Ożyje i będzie bardzo mocne, będzie na tyle uzdolnione i silne, że stawi czoło nieprzyjaciołom, którym także okaże miłość w mądry sposób.

Panie Jezu, tylekroć nasze życie wpada w ręce zbójców. Widzisz, jak często tymi zbójcami są nasze własne myśli, błędne wyobrażenia o Tobie. Dziękujmy Ci, że dziś przychodzisz do nas, aby obudzić w nas wrażliwość na Twoją obecność, na siłę Twojej miłości.

Jezu, Tyś jest światłością mej duszy. Niech ciemność ma nie przemawia do mnie już. Jezu, Tyś jest światłością mej duszy. Daj mi moc przyjąć dziś miłość Twą.

Ksiądz Leszek Starczewski