Obciążanie czy odciążanie? (15 VII 2010 r.)

Dobre Słowo 15.07.2010 r.

Obciążanie czy odciążanie?
To kwestia konkretnych wyborów.

Zasadniczo jest tak, że szybko próbujemy zniwelować doskwierające nam obciążenie i utrudzenie. Jeśli tylko nadarza się ku temu okazja, żeby coś z trudów nam ubyło, byśmy mogli w miarę funkcjonować w codzienności – szczególnie naznaczonej upałami – to z tego korzystamy. Natomiast nienormalne staje się wyszukiwanie trudów, różnych obciążeń, chęć zajmowania się wszystkim – i tym, co do człowieka należy, i nie należy – żeby samemu sobie udowodnić, jaki to jestem zdolny do poświęceń, jaki ze mnie męczennik, czy męczennica. To jest niebywale trudna sytuacja i niebywale trudna relacja, jeżeli ktoś w takiej się znajduje.

Znajomi opowiadali mi wczoraj o spotkaniu ze swoim zaprzyjaźnionym małżeństwem, w którym żona wyszukuje wręcz prace i zajęcia nie tyle po to, żeby usprawnić życie w domu, ale żeby wykazać drugiej stronie, że ta kompletnie tego nie zauważa, nie docenia, a ona już tak musi się męczyć. Ponieważ relacja tych znajomych opierała się na rzetelnej rozmowie, analizie, poświęconym czasie i obserwacji, dlatego jestem skłonny uwierzyć, że rzeczywiście coś takiego się pojawia. Możemy mieć w sobie tendencje do tego, żeby poprzez wyszukiwanie różnych punktów, w których będziemy pokrzywdzeni, obciążeni, biedni, stawiać w centrum siebie samych. Ta rzeczywistość – odbiegająca od normalnego funkcjonowania – musi mieć jakieś powody. Nie chodzi o to, żeby wyśmiać, przekreślić, wytknąć, jak w przypadku omawianego małżeństwa, żonę, czy też męża – bo to może tak samo działać w drugą stronę – ale żeby szukać powodów takiego funkcjonowania. Dlaczego ktoś stawia się w centrum? Czego mu brakuje? Na czym mu zależy?

Dzisiaj w Ewangelii słyszymy, że Jezusowi bardzo zależy na tym, żeby wszyscy utrudzeni i obciążeni przychodzili do Niego, żeby byli z Nim w serdecznej i prostej relacji. Jezus zaprasza wręcz, abyśmy ze swoimi trudami, obciążeniami, którymi naznaczona jest nasza codzienność naśladowania Go, wędrówki za Nim, zwracali się do Niego, żebyśmy nie osiadali w tych trudnościach i obciążeniach, nie kanonizowali się ani nie potępiali, tylko po prostu przychodzili do Jezusa.

Wczoraj słyszeliśmy, jak Jezus rozradowany dziękuje swojemu Ojcu, że Jego nauka jest otwarta dla wszystkich, którzy prostym sercem szukają piękna, dobra i miłości i odnajdują je właśnie w Jezusie. Dzisiaj też słyszymy, że prorok Izajasz podkreśla tę rzeczywistość słowami: Ścieżka sprawiedliwego jest prosta, Ty równasz prawą drogę sprawiedliwego. Także na ścieżce Twoich sądów, o Panie, my również oczekujemy Ciebie. Jeżeli ktoś w prostocie serca zbliża się do Boga, to choćby popełniał błędy, Bóg je będzie prostował. Jeśli w małżeństwie, o którym wspomniałem na początku, nastąpi, czy będzie następował, odważny krok w stronę wylewania przed Bogiem serca i nienormalnych stanów szukania obciążeń, wówczas jest ogromna, pełna radości perspektywa bycia w tym związku, trwania w relacji, wyzwolenia przez samego Boga. Właśnie tego Jezus bardzo pragnie. On nie należy do grupy osób, które będą wyszukiwać nam obciążenia, czy utrapienia, tylko chce przez nie przeprowadzać. Pragnie sprawiać, że te obciążenia i te utrapienia, to utrudzenie w wędrówce codziennego dnia, nie będzie nie do przeskoczenia, nie będzie nie do uniesienia, nie pozostanie bezowocne.

Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem. Jezus podkreśla tu swoją uległość, nieustanne amen wobec woli Ojca, wobec tego, czego Ojciec oczekuje, a oczekuje posłuszeństwa i miłości. Jezus chce, żeby tym samym charakteryzowały się serca Jego wyznawców. Znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Zupełnie inaczej podejmuje się obowiązki, gdy się kocha. Zupełnie inaczej przeżywamy najbardziej trudne i mroczne obszary swoich wewnętrznych tąpnięć, zwątpień, jeśli zbliżamy się w nich do Jezusa, kierujemy je ku Niemu.

Taki Jezus dzisiaj do nas przychodzi, taki pochyla się nad nami i pyta: Czy pozwolisz, aby z twojego serca, z twojego utrudzenia i obciążenia, mój Święty Duch wyprowadzał dobro?

Czy pozwolisz prowadzić się nawet wówczas, gdy doświadczasz bólu, gdy przeżywasz chwile, w których, jak mówi prorok Izajasz, wijesz się z bólu, jakbyś miał rodzić i nic właściwie z tego nie wynika?

Czy zechcesz w ucisku szukać Mnie słać nawet półgłosem swoje modły, kiedy czujesz się chłostany, otwierać swoje serce właśnie przed moim Sercem, które dla nieprawości ludzkich zostało starte? – Do tego zachęca prorok Izajasz, wskazując na Boga.

Jezu, dziękujemy Ci za Twoją gotowość przyjścia nam ze skutecznym pocieszeniem. Dziękujemy za Twoją otwartość wobec naszych zamknięć, ucisków, na które jedynie Twój Duch może mieć sensowny wpływ. Wprowadzaj nas, Panie, coraz prościej i skuteczniej w serdeczną zażyłość z Tobą.

Ksiądz Leszek Starczewski