Tu i teraz (19 VII 2010 r.)

Dobre Słowo 19.07.2010 r.

Tu i teraz

Pan Bóg ciągle, z uporem maniaka, chce być blisko nas. Bardzo pragnie, abyśmy odkrywali Go w tym, co dzieje się aktualnie w naszym życiu. Nie ma w Jego Sercu takiego zamiaru, aby odejść na wieki, odsunąć nas i pominąć w tej codzienności, która w tej chwili się rozgrywa. Wielkim bólem Jego Serca jest, kiedy zaczynamy szukać Go tam, gdzie Go nie ma. Bardzo konkretna scena ewangeliczna z poszukiwań umarłego Jezusa na cmentarzu przez spłakane niewiasty także nam o tym przypomina: Dlaczego szukacie żywego wśród umarłych? Nie ma go tu. Zmartwychwstał.

Jezus i dar Jego miłości obecne są w naszym życiu w tych konkretach, do których być może za szybko się przyzwyczajamy i traktujemy jako nudę życiową.

Często przyłapuję się na tym, że w swojej ukrytej bądź jawnej pysze mam do Pana Boga pretensje o to, że tak łatwo jest dostępny. Stał się aż tak bliski, że można Go w pewnym momencie nawet odłożyć na bok, między surfowanie po Internecie, przerzucanie kanałów telewizji lub jakieś inne zajęcia. Ale z drugiej strony zauważam też, że te pretensje to nic innego, jak przejaw przewrotności i wiarołomstwa, to znaczy marnowania energii wiary. Ta bliskość, do której zbyt często się przyzwyczajam, jest bliskością zbawczą, a moje przyzwyczajenie to bardzo perfidna konsekwencja ludzkiej słabości i grzechów, w które każdy z nas wcześniej czy później daje się zaplątać. To bardzo perfidne, kiedy odwracamy się od codzienności i szukamy Boga w jakichś nadzwyczajnych znakach.

Dzisiaj, z całą otwartością swojego Serca, Bóg przywołując na świadków całe niebo, ziemię, cały wszechświat, przez proroka Micheasza żali się swojemu ludowi: Ludu mój, cóżem ci uczynił? W czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi!

W tym słowie kryje się bardzo głębokie przeżycie odtrącenia, jakie staje się udziałem Serca Boga. On rzeczywiście drży przed tym, by nie został odtrącony i pominięty. Stawia te pytania, bo doświadcza odepchnięcia na bok. Lud zachowuje się niewdzięcznie. Zupełnie tak, jakby w relacji ludu do Boga i Boga do ludu nic wielkiego się nie zdarzyło – nie pojawił się żaden motyw miłości.

Ta trudność, której Serce Boga stawia czoło, nie straciła nic na aktualności. Bóg nieustannie w tę codzienność naznaczoną i upałem, i deszczem, zachwytem i wycieńczeniem, wpisuje się z ciągle nową i świeżą miłością. Pyta nas dzisiaj o to, na ile chcemy szukać Go w tym, co wydaje się nam tak powszechne i nudne. Pyta nas o jakość naszej relacji, o poziom prawdy, który dopuściliśmy do naszych serc. Na ile zdajemy sobie sprawę, że przyzwyczajenie, nuda, oczekiwanie jakichś nadzwyczajności, gardzenie swoim życiem, powszedniością, powtarzającymi się obowiązkami, to wynik przewrotności grzechu i kłamstwa, jakie nasze serce przyjęło?

Dziś w słowie próbuje do nas dotrzeć mnóstwo pytań mających obudzić w nas refleksję, chęć zajęcia się naszymi sercami przez modlitwę do Ducha Świętego – przez bardzo konkretną prośbę: Panie, w mocy Ducha Świętego ożyw naszą relację do Ciebie w tej nudnej codzienności. Pomóż nam dochować Ci wierności w tym, co stało się takie strasznie powszednie, a przecież jest święte. Bo dla Ciebie, Boże, nie ma zwykłych dni. Każdy czas, Tobie poświęcony i przeżywany w świadomości Twojej obecności, jest wielką uroczystością.

Prorok Micheasz staje w obliczu ludu, któremu Bóg się uprzykrzył, by pytać i żądać odpowiedzi. W czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi!

Jezus staje wobec żądnych znaków nauczycieli, uczonych w Piśmie, faryzeuszów, i odpowiada, że za tym oczekiwaniem kryje się przewrotność i zmarnowanie wiary. Poszukiwanie czegoś i oczekiwanie na coś, co nigdy się nie pojawi. Jeśli nie znajdziecie Boga w tym, co w tej chwili dzieje się w waszym życiu, na próżno oczekujecie sensacyjnych odkryć i spektakularnego przyjścia Boga do was.

Kiedy człowiek słyszy takie radykalne stwierdzenia czy pytania, zaproszony jest do refleksji, aby przyglądać się miejscu, jakie zajmuje w naszym życiu relacja z Panem Bogiem. Bóg stawiający pytania oczekuje od nas odpowiedzi. Zależy Mu na niej, bo zależy mu na nas. A ilekroć podejmujemy dialog, pozwalamy wprowadzać moc Ducha Świętego w te miejsca naszych serc, które uległy zamknięciu i zablokowaniu. To Duch Święty potrafi je przeniknąć i przemieniać. Byleby była tylko zorganizowana chwila, poświęcony czas, aby Duch Święty mógł nas wewnętrznie dotknąć i przemienić.

Często nie doceniamy tego, co otrzymujemy. Mało tego. Bywa i tak, że nasze znużenie życiem, osobami, z którymi spotykamy się na co dzień, pojawia się właśnie w tych momentach, kiedy patrzymy na te wydarzenia tak, jakbyśmy chcieli, aby przebiegały, a nie tak, jak przebiegają. Spoglądamy na ludzi przez pryzmat naszych oczekiwań tego, jak powinni względem nas się odnosić i do nas zwracać, a nie tego, jacy są.

Jeden z zespołów młodzieżowych śpiewał: Ludzie są, jacy są. Na tej planecie nie ma innych ludzi ani innych wydarzeń.

Powtórzmy to jeszcze raz z całą mocą: Znużenie dotykające często naszych serc to wynik przebiegłej i przewrotnej konsekwencji grzechu i naszej słabości.

Z całą tą nędzą próbujemy zbliżyć się do Pana. Próbujemy, bo jesteśmy przez to słowo zachęcani. Zwróćmy uwagę, że na pytania i żal, jaki dobry Pan Bóg wylał przez proroka Micheasza, lud odpowiada bardzo buńczucznie, tak jakby był obrażony, sfochowany: No to co ja mam właściwie zrobić? Tak, jakby nie chciał przyjąć w pokorze do swojego serca zachęty i prośby Boga, by odkrywać Go w codzienności.

Z czym stanę przed Panem i pokłonię się Bogu wysokiemu? Czy stanę przed Nim z ofiarą całopalną, z cielętami rocznymi? Czy Pan się zadowoli tysiącami baranów, dziesiątkami tysięcy potoków oliwy? Czy trzeba, bym wydał pierworodnego mego za mój występek, owoc łona mego, za grzech mojej duszy?

Na krótkie pytania Pana Boga lud odpowiada niekończącymi się pytaniami. Szuka już sposobu, aby przez nadzwyczajne ofiary i modlitwy zbliżyć się do Niego. Nawet posuwa się do praktyki zakazanej w Prawie Mojżeszowym – składania w ofierze swojego pierworodnego syna.

Jest coś takiego w nas, że gdy ktoś z wielkiej miłości i troski zwraca nam uwagę, często nie potrafimy tego przyjąć, buntujemy się i odwołujemy do emocjonalnych argumentów.

Tymczasem odpowiedź, jakiej oczekuje Pan, zwraca nas ku tej codzienności, którą przeżywamy.

Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czego żąda Pan od ciebie: pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim.

Odnajduj Go w tym, co dzieje się w twoim życiu. Angażuj swoje serce tak, jak umiesz. Przyjmuj osoby i rzeczy takimi, jakie są, a nie takimi, jakie chciałbyś, żeby były.     Panie, dziękujemy Ci za to, że otwierasz przed nami swoje Serce i że ono jest dostępne w codzienności. Budź w nas świadomość Twej bliskości także i wówczas, kiedy codzienność wydaje się być tak monotonna.

Ksiądz Leszek Starczewski