Przebaczenie codziennie (12 VIII 2010 r.)

Dobre Słowo 12.08.2010 r.

Przebaczenie codzienne

Wiele słów przypisuje się Janowi Pawłowi II. Jedno ze zdań, które także jest na tej liście, brzmi następująco: Człowiek nigdy nie jest tak piękny, jak wówczas, gdy wybacza i przyjmuje wybaczenie.

Takie chwile najbardziej precyzyjnie oddają piękno i moc Boga. Piękno, bo faktycznie jest to ogromna przemiana serca. Z brzydoty, strapień, udręki, jątrzenia, nieprzespanych nocy rodzi się piękno pokoju, uśmiechu, otwartości, uległości i zgody na prawdę o tym, że jesteśmy słabi i potrzebujemy sił.

Jezus jako Nauczyciel ma wokół siebie uczniów przeróżnie interpretujących to, co On głosi. Jako Nauczyciel oczekuje komunikatów zwrotnych, żeby wiedzieć, z kim ma kontakt. Pamiętam, że kiedyś w seminarium jako kleryk powiedziałem na spotkaniu, że odnoszę wrażenie, iż kazania głoszone w kaplicy, są skierowane nie do tego pokolenia, które jest w niej obecne. Wtedy zaczęła się także rozmowa.

Jezus potrzebuje komunikatów zwrotnych. Przecudowną postacią jest Piotr spieszący z tymi komunikatami. Wyskakuje jak Filip z konopi, jest narwany, szybciej powie, niż pomyśli.

Ta cecha Piotra – nieprzemyślane słowa, porywczość – jest takim właśnie komunikatem zwrotnym. Rozbijmy namioty na Górze Tabor... Ja też chcę chodzić po wodzie... Wszyscy Cię opuszczą, tylko nie ja... Jezus tego nie lekceważy, jak nieraz może się zdarzyć nam, nauczycielom, kiedy jakiś uczeń gada na lekcji głupoty i chcemy go zgasić.

W gwałtowności Piotra kryje się autentyczność. Ta autentyczność Piotra pozwala powiedzieć, na jakim etapie są uczniowie.

Dziś Piotr wyskakuje przed szereg pytając, ile razy ma przebaczyć, ponieważ upomnienie braterskie było ostatnią katechezą, na którą Jezusa zabrał uczniów, a przez nich także i nas.

Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?

Wspaniałomyślny uczeń, taki na szóstkę, powinien zostać zwolniony na najbliższe pół roku z odpytywania, bo jego odpowiedź jest idealna. Dlaczego idealna? – Ponieważ rabini twierdzili, że można wybaczyć trzy razy, że to maksimum. Skąd czerpali taką wiedzę? – Z Księgi proroka Amosa. Na początku tej księgi Pan mówi: Z powodu trzech występków Judy, z powodu trzech występków Izraela, i czterech spotka ich kara. Rabini wysnuli wniosek, że można trzy razy wybaczyć, ponieważ więcej razy nie jesteśmy w stanie. Piotr wspaniałomyślnie pomnożył to przez dwa i wyszło mu sześć, więc jeszcze stwierdził, że doda jeden, a wtedy wyjdzie mu siedem, czyli liczba doskonała. Pyta Jezusa: Czy aż siedem razy, Panie? Proszę mi tu szóstkę wstawić, zwolnić z dalszego chodzenia za Tobą.

Jezus na wyjście Piotra przed szereg, na jego kalkulacje, odpowiada bardzo konkretnie, daje pouczenie, które przetrwało wszystkie czasy: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

Jezus zastrzelił całkowicie w Piotrze to, co wydawało się szczytem ludzkich możliwości. Siedemdziesiąt siedem razy. Jezus mówi o rzeczach, które są do zrealizowania. Św. Augustyn stwierdził, że jeżeli Pan Bóg nie dał ci skrzydeł, to i fruwać nie karze. To jest możliwe dla każdego człowieka, aby wybaczyć siedemdziesiąt siedem razy.

Aby nikt znowu nie wyszedł przed szereg z jakąś inną interpretacją, Jezus natychmiast ustawia przez przypowieść działanie tej zasady. Najpierw dostaję możliwości do przebaczenia, aby je wykorzystać. Najpierw otrzymuję przebaczenie i dopiero wówczas mogę przebaczyć. Sam z siebie nie jestem w stanie wybaczyć.

Otrzymawszy możliwość przebaczenia, mogę wybaczyć, ale także mogę wybrać drugą opcję i nie wybaczyć. Jezus opowiada przypowieść o dwóch dłużnikach. Jeden z angielskich komentatorów przeliczył sumę, którą winny był dłużnik swemu panu. Wyszyło, że dziesięć tysięcy talentów, to dwa miliony czterysta funtów, a funt stoi cenowo najlepiej. Natomiast sto denarów jest to niecałe pięć funtów. Dwa miliony czterysta – budżet niejednej prowincji, landu, województwa, a może nawet kraju – i niecałe pięć funtów. Zupełna dysproporcja.

Jezus odwołując się do tej przypowieści, jednoznacznie sugeruje, że dług, jaki mamy względem Niego przez nasze postawy, a przede wszystkim przez nasz grzech, jest nieporównywalny do tego, jaki dług względem nas mają inni. Jest to nieporównywalne, nie ma tu o czym mówić.

Dlatego Jezus wzywa, żeby przebaczać siedemdziesiąt siedem razy, jednoznacznie sugerując, że mamy przebaczać za każdym razem. Mówiąc bardzo praktycznie, przebaczenie powinno być wpisane w nasze życie tak, jak posiłek, mycie rąk, chodzenie na spacer, odpoczynek. Bez tego nie da się żyć. Nie da się żyć w rodzinie, małżeństwie, jeśli nie ma wpisanego przebaczenia, jako czegoś naturalnego, a nie elementu będącego dekoracją czy tylko jakimś dodatkiem. Nie, to nie jest dodatek, ale część życia, bez której nie da się egzystować. Dlatego Jezus mówi nam, że mamy wybaczać za każdym razem.

Najbardziej wstrząsająca prawda, wypływająca z dzisiejszej Ewangelii, dotyczy tego, co nam wybaczył Bóg. Często mówimy, że wybaczył nam grzechy. Ale tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy z tego, co to jest grzech, jaką ma moc. Grzech między innymi ma taką siłę, że wprowadza człowieka w „święte” przekonanie, że ma on rację. Gdy jątrzę pewne rzeczy, gdy komuś nie przebaczyłem, twierdzę, że to ja mam „świętą” rację, mam prawo do tego, bo przecież ona jest młodsza, bo to jest jej, jego wina.

Grzech potrafi nas wprowadzić w „święte” przekonanie, że mamy rację, że dobrze robimy. Jest to jedna z cech grzech. Bardzo wstrząsa mną prawda o tym, co przebaczył nam Bóg: przebaczył to, iż zabiliśmy Mu Dziecko, iż zabiliśmy Mu Syna, bo grzech jest zabójstwem Jego Syna. Bóg dla swojego Syna stworzył cały świat.

To wybaczył nam Bóg. To wymaga kontemplacji. Tego nie da się rozważyć przez minutkę. Mamy na to całą wieczność. Bóg wybaczył nam to, że zabiliśmy Mu Syna i za każdym razem, ilekroć wracamy, to wybaczenie nam objawia.

Na koniec ostatnia z prawd wypływających z dzisiejszych rozważań. Często myślimy, że przebaczenie otrzymujemy w sakramencie pokuty i pojednania. Poniekąd jest to prawda, ale nigdy byśmy nie otrzymali przebaczenia, gdyby Bóg nam wcześniej nie wybaczył. Sakrament jest tylko i momentem, w którym przebaczenie zostaje ogłoszone w majestacie Kościoła i podarowane do rąk. My natomiast możemy żałować za grzechy tylko wtedy, kiedy Bóg nam wybacza. On nam najpierw wybacza, a my dopiero wówczas żałujemy za grzechy.

Kiedy na przykład nie zdaję sobie sprawy, jak wielką krzywdę komuś wyrządziłem i nagle pokaże mi się ten człowiek i ujrzę tę krzywdę oraz to, że on już nie jątrzy, tylko mi wybacza, to robi mi się po prostu głupio. Rodzi się we mnie poczucie wstydu, jakiegoś wewnętrznego tąpnięcia. Podobnie jest tutaj. Bóg najpierw nam wybacza, a dopiero później możemy przyjść po przebaczenie w sakramencie pokuty i pojednania. To, że w ogóle idziemy do spowiedzi, jest dziełem Jego miłosierdzia.

Panie, dziękujemy Ci za tę lekcję. Dziękujemy za raptowność Piotra. Prosimy Cię, abyśmy byli w kontakcie ze swoimi uczuciami, tak jak Piotr, bo przez to naprawdę spotkamy się z Tobą. Wtedy wejdziemy na płaszczyznę, na której nas pouczasz i kształtujesz, nawet kiedy błądzimy, gadamy głupoty, kiedy nie potrafimy przebaczyć, bo przecież tak jest z reguły. Ilekroć z Tobą o tym rozmawiamy, tylekroć dajesz nam łaskę, siły, abyśmy Twoją Ewangelią żyli, a przez to rozszerzali działanie Twojego królestwa w świecie i patrzyli na siebie tak, jak Ty na nas patrzysz.

Ksiądz Leszek Starczewski