Po ile zbawienie? (17 VIII 2010 r.)

Słowo na dziś       Po ile zbawienie?
Po odejściu ze smutkiem bogatego młodzieńca Jezus podejmuje w refleksji bardzo ważny temat, dotyczący każdego człowieka, a mianowicie niebezpieczeństwo związane z posiadaniem.

 Byłoby naiwne i głupie myśleć o tym posiadaniu w kontekście wielkich majątków, ogromnym posiadłości. Byłoby to zbytnim uproszczeniem.  Owszem – wchodzi to w zakres refleksji Jezusa, ale najważniejsza jest nasza relacja do bogactw, tego, co posiadamy.

Jak wiemy z obserwacji życia, można mieć bardzo niewiele i być do tego radykalnie przywiązanym. Być najzwyczajniej w świecie skąpcem. A można posiadać bardzo dużo i mieć do tego zdrową relację – tak zdrową, że z tego, co się posiada, robi się dobry użytek. Jest się bardziej otwartym na ludzi, bo ma się więcej kontaktów.

Ta refleksja jest dość smutna, bo i kontekst jest smutny. Okazuje się, że nie każde spotkanie z Jezusem kończy się radością, aplauzem, okrzykiem: alleluja. Trudno przypisać alleluja bogatemu młodzieńcowi, który odszedł zasmucony, bo – jak zauważa ewangelista Mateusz – miał wiele posiadłości.

Jezus podejmuje głęboką refleksję i jest mocno poruszony. Z czego to wnioskujemy? – Ze sposobu mówienia: Zaprawdę, powiadam wam. Kiedy Jezus wypowiada takie słowa, jest jak nauczyciel w szkole, który klaszcze w dłonie lub głośniej woła: Uwaga, cisza! Mam teraz coś bardzo ważnego do powiedzenia. Jezus podkreśla: Jeszcze raz wam powiadam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Ten, który przywiązał się do posiadanych rzeczy, z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam – i tu Jezus odwołuje się do porównania – Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego. Ostatnio komentatorzy coraz bardziej skłaniają się ku dosłownej interpretacji tego sformułowania: Łatwiej wielbłąd przejdzie przez ucho od igły, niż bogaty wejdzie do królestwa niebieskiego.

Są jeszcze dwie tradycyjne interpretacje. Pierwsza mówi o bramach Jerozolimy. Przez bramę główną wchodzili wszyscy – także załadowane wielbłądy, czyli ówczesne TIR-y. Boczna brama, zwana Uchem Igielnym, była tak wąska, że człowiek z trudnością się mieścił. Wielbłąd mógł przejść tylko na kolanach i dopiero po wyładowaniu pakunków. Trzecia interpretacja mówi o pewnej grze językowej. Podobno słowo wielbłąd brzmi w języku greckim tak samo jak lina okrętowa – łatwiej przeciągnąć linę okrętową przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego. Ale komentatorzy bardziej skłaniają się ku interpretacji dosłownej: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego.

Jest to bardzo zatrważające i budzi reakcję uczniów, którzy żywo słuchają słów Jezusa. Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo. Co uczniowie mieli na sumieniu? Cudowne, że wobec Jezusa są ciągle szczerzy. Dzięki temu Jezus może się z nimi spotkać i ich formować. Nie są zakłamani. Zachowują się inaczej, niż bogaty młodzieniec, bo on odchodzi ze smutkiem. Uczniowie stawiają sprawę w sposób otwarty. Są przerażeni. Któż więc może się zbawić? – pytanie zasadnicze. Główne pytanie naszego życia. Czy osiągnę zbawienie? Wtedy Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe”. Dokładniejsze tłumaczenie mówi, że Jezus spojrzał na nich z refleksją, zastanowił się, odkrył, że oni naprawdę czują problem. Powiedział: U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe.

Niebezpieczeństwo bogactw. Pierwsze czytanie mówi o tym głównym niebezpieczeństwie, jakie niesie ze sobą przywiązanie do bogactw. I podkreśla to dwukrotnie: serce staje się wyniosłe. Wyniosłe, bo po pierwsze wchodzi w przekonanie, że oto zabezpieczyłem sobie życie, mam bogactwo, pieniądze. Po drugie ta wyniosłość wiąże się z przekonaniem, że skoro mam zdolności kupieckie, umiem kręcić kasę, gromadzić majątek, to posiadam mądrość życia. Mogę sobie myśleć, że jestem Bogiem. Król Tyru tak właśnie zaczął mówić, że jest Bogiem, panem życia, bo ma wszystko. Tu tkwi niebezpieczeństwo: serce staje się wyniosłe. Budzą się w nas coraz większe tendencje egoistyczne. Skupiamy się na sobie. Drażni nas to, że coś, co posiadamy, może być zagrożone przez innych. Chcemy coraz więcej. Rodzi się chciwość.

Król Tyru tę chciwość nazywa bezpośrednio. Wbrew pozorom jest to jego plus. Wie, że jest chciwy i o tym mówi. Może być większe niebezpieczeństwo, kiedy człowiek nie widzi, że jest chciwy i skąpy. To niebezpieczeństwo zagraża zbawieniu. Na szczęście Jezus mówi: U ludzi to niemożliwe, żeby wyszli z tego, lecz u Boga wszystko jest możliwe. Na tym polega Ewangelia.

Drugi problem dzisiejszych rozważań pojawia się w związku z wypowiedzią Piotra, którą na pewno należy interpretować w kontekście wszystkich jego wyskoków. Piotr z ogromną szczerością mówi w imieniu apostołów: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy? Zawsze tu przytaczam wypowiedź ks. prof. Sedlaka: Piotrze, uważaj, bo od twojej wypowiedzi jest bardzo blisko do wypowiedzi Judasza: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. Ale Jezus reaguje na to nie naganą – jak w przypadku wypowiedzi spod Cezarei Filipowej, kiedy mówił: Zejdź mi z oczu. Nie idź przede Mną. – Odpowiada, skupiając uwagę uczniów: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. Mówi o pierwszej warstwie „korzyści” związanych z chodzeniem za Jezusem: Macie życie wieczne. Macie udział w tym, co dał mi Ojciec. Macie pełnię szczęścia. Życie niczym niezagrożone.

Druga część „korzyści” dotyczy spraw doczesnych: I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Jezus mówi o nowej jakości relacjach, w jakie się wchodzi, gdy opuszcza się swoich najbliższych. Można doświadczyć, że te relacje są znacznie trwalsze i głębsze od więzi rodzinnych. Między ludźmi idącymi za Jezusem – z odwagą, realiami ludzkiej kondycji – jest o wiele większe zrozumienie. Są to relacje o znacznie głębsze, niż u osób powiązanych tylko – lub aż – więzami krwi. Jezus powie o tym, gdy przyjdzie Jego Matka i krewni. Kiedy ktoś Go powiadomi, że stoją na dworze, Jezus odpowie: Kto jest moim krewnym? – Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je w życiu. To są prawdziwi krewni.

Można się spotkać ze stwierdzeniami, że ludzie szukający żywej wspólnoty odnajdują tam rodzinę, coś, czego nie znaleźli w swoim domu, chociaż wszystko mieli. Sam doświadczam, jak głębokie są te relacje, o wiele głębsze, niż relacje rodzinne, kiedy wchodzi się – takim, jakim się jest, nie lepszym ani nie gorszym – w relacje z innym człowiekiem oparte na słuchaniu słowa Bożego, rozważaniu go i pytaniu, co ono wnosi w moje życia

Panie, dziękujemy Ci za Twoje przejęcie się niebezpieczeństwem bogactw. Dziękujemy za to, że to słowo skierowane jest do każdego z nas – nie tylko do władcy Tyru czy współczesnych biznesmenów. Bo możemy mieć niewiele, jeżeli chodzi o stronę materialną, i być w tragicznym położeniu. Możemy mijać się z wiecznym zbawieniem, uśmiechając się i żyjąc w sercu wyniosłym, przekonanym, że nas to słowo nie dotyczy.

Dziękujemy Ci za to, że dajesz nam swoje słowo, budzące w nas refleksję. Ono nas zastanawia, chce nas oczyścić i uświęcić. Panie, uczyń nas uległymi wobec Twojego słowa.

Ksiądz Leszek Starczewski