Poznał, przeznaczył, usprawiedliwił (8 IX 2010 r.)

Dobre Słowo, 08.09.2010 r.

 

Poznał, przeznaczył, usprawiedliwił...

 

Boże Ojcze, dzięki Ci za to, że nie wstydzisz się nazywać nas swoimi dziećmi. Twojego słowa nie krępuje nasza grzeszność – moja grzeszność, jako tego, który ma w imieniu Kościoła to słowo wyjaśniać. Dziękuję Ci za to, że Twoje słowo nie uległo skrępowaniu przez żaden z grzechów, które popełniliśmy. Ty chcesz je głosić. Dziękuję, że przez Jezusa w Duchu Świętym masz moc zbawiać, oczyszczać nasze myślenie, uczucia, postawy, abyśmy doznawali pokoju. Abyśmy w wielkim i głębokim pokoju odkrywali, jaką wartość mamy w Twoich oczach, bez względu na to, kim jesteśmy, po co do Ciebie przychodzimy i co się z nami dalej stanie. Dziękuję Ci, Ojcze, przez Jezusa w Duchu Świętym.

Po co komu wspominać narodziny Maryi? Gdy patrzy się na tę Ewangelię i cały pomysł Kościoła z ósmym września, można spytać, po co komu – na przykład zapracowanym ludziom, którzy nie umieją związać końca z końcem, którzy patrzą na świat i widzą, że mało kto jest zainteresowany czyimś losem, bo każdy spogląda tylko w swoją stronę – wspominać narodzenie jakiejś tam Maryi? Czy jest to w ogóle do czegoś potrzebne? Otóż właśnie dlatego, że mało kto przejmuje się czyimś losem, wspominamy to wydarzenie – narodziny Maryi. Żeby podkreślić, że jest Ktoś, kto się przejmuje losem tych, którymi się inni nie przejmują. Jest Ktoś, kto w tym całym galimatiasie, we wszystkich wydarzeniach, utrudzeniu, zmęczeniu, radościach i smutkach, jest świetnie zorientowany. Tym Kimś jest Bóg, który daje swoje słowo. Ono staje się Ciałem. Bóg wpisuje je w konkretne wydarzenia życia. Kimś świetnie zorientowanym w historiach ludzkich jest Bóg. W twojej, siostro, bracie, w mojej historii życia, najlepiej orientuje się Bóg. I niech tak zostanie.

To jest pierwsza z próśb Bożego słowa skierowana dziś do nas –  niech najlepiej zorientowanym w historii naszego życia będzie Bóg. Nie kombinujmy zatem i nie stawajmy w pozycji kogoś, kto chciałby być lepiej zorientowany w tym, co się dzieje w naszym życiu, niż Pan Bóg. To się kompletnie nie opłaca. Nie jest warte naszego wysiłku.

Nasze życie jest tajemnicą. Bóg prowadzi to życie w sobie właściwy sposób i we właściwym czasie. Święty Paweł powie, że gdy nadeszła pełnia czasów, zesłał Bóg swojego Syna. Dlaczego akurat przyjście Jezusa na świat miało miejsce dwa tysiące lat temu, a nie za dwa tygodnie? – Przecież my byśmy Go lepiej przyjęli. Może tak niektórzy myślą... Nie, Bóg w sobie właściwy sposób, we właściwym czasie, wybiera, dopuszcza wydarzenia, których celem jest obdarzenie nas pokojem.

Piękna jest modlitwa z dzisiejszej kolekty, mówiąca, że wspominamy, czy też rozważamy Święto Narodzenia Maryi po to, by utwierdzało nas w pokoju mesjańskim, czyli w erze, czasach, które Bóg kontroluje (brzydkie słowo), opatrznościowo trzyma swoją rękę na pulsie we wszystkich wydarzeniach życia. Możemy być spokojni – Bogu nie wymknęło się nic z tego, co dzieje się w naszym życiu. On to wszystko pojmuje i ogarnia.

Przez kilka dni uczestniczyłem u ojców dominikanów w Krakowie w rekolekcjach pod hasłem: „Jak wytrwać w szkole?”. W kontekście trzymania przez Pana Boga ręki na pulsie i tego, że Pan wszystko rozumie i ogarnia, przypomina mi się wypowiedź jednego z rekolekcjonistów. Mówił o trzech teologach, którzy po śmierci udali się na spotkanie z  Bogiem. Teolog, jak wiadomo, powinien zajmować się nauką o Bogu, wyjaśniać, mieć pomysły na to, jak Go przybliżać ludziom. Pierwszy z nich poszedł, porozmawiał z Bogiem, po chwili wyszedł zadowolony: Bóg jest zafascynowany moimi pomysłami. Poszedł drugi i wrócił z podobnymi wrażeniami. Trzeci był dominikanin, święty Tomasz z Akwinu. Poszedł. Siedział godzinę, dwie, trzy, po czym wyszedł Pan Bóg i powiedział: Chyba już sam siebie nie rozumiem J.

Możemy być zatem spokojni: Pan Bóg obejmuje historię naszego życia, wszystkie wydarzenia, swoją opatrznościową ręką. On to pojmuje. Nie będzie takiego dnia, kiedy powie: Ja już nic nie pojmuję z tego jej życia. Tak mi pogmatwała, że nic nie rozumiem. Tyle napsociła, że straciłem głowę. Nigdy tak nie powie – dlatego narodzenie Najświętszej Maryi Panny, które w randze święta wspominamy w Kościele, ma nas utwierdzić w pokoju mesjańskim i przekonaniu, że to, co dzieje się w naszym życiu, spoczywa w dłoniach Boga – cokolwiek to jest.

Ja nie mam pojęcia, co dzieje się w twoim życiu, siostro, bracie – to jest tajemnica. Ale Bóg wie. Słowo nas dzisiaj zaprasza przez wspomnienie Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, aby narodzić się też w tym pokoju, żeby odetchnąć z ulgą, że ja, choć Cię, Boże, nie pojmuję na drogach mojego życia, jednak nad wszystko miłuję.

Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję – tego powinni rodzice uczyć swoje dzieci – słowem i życiem. My też jesteśmy dziś zaproszeni do przyjęcia tego orędzia Bożego słowa, orędzia pokoju, i powtarzania sobie: Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję. Po co mamy tak powtarzać? – Żeby, tak jak święty Paweł, odkryć prawdę. On też miał rewelacyjną historię życia. Jakie on miał plany na życie! Jak mu się te plany realizowały! Jak odkrywał swój strach po nawróceniu, a przecież powinien być już pełen                                     pokoju... A tymczasem odkrywał strach. Co to za prawda? – Wiemy, może tego nie czujemy, ale wiemy, choć Go nie pojmujemy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. Inne tłumaczenie mówi: Wszystko wyprowadzi na dobro, z tymi, którzy kochają.

Jeżeli się uczę kochać, to też błądzę. Mogę kochać niewłaściwie, wręcz nieczysto. Oczywiście, że tak, jeżeli się uczę kochać. To nie działa na „pstryk”.

Wiemy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, którzy uczą się Go kochać non stop, słuchają Jego słowa rodzącego wiarę w miłość, współdziała we wszystkim dla ich dobra. Siostro, bracie – usłysz to: we wszystkim dla ich dobra. Tu nie jest napisane: we wszystkich wydarzeniach życia, które rozumiesz, w których byłeś Mu posłuszny, w których nie zbłądziłeś. We wszystkim dla ich dobra.

Z tymi, którzy są powołani według Jego zamiarów, tak jak Maryja, jak ty i ja. Co jest Jego zamiarem? Bóg, jak napisał święty Paweł w liście do Tymoteusza, pragnie, aby wszyscy ludzie dostąpili zbawienia, czyli pełni pokoju, szczęścia. A zbawienie może dać tylko Bóg. Tych, których powołał, od wieków poznał. Tych, których od wieków poznał zna mnie odwiecznie – tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna. Bo jedynie Jezus pokazuje, jak piękny jest człowiek. Na Krzyżu też to pokazał – zmasakrowany. Ostatnio mówię uczniom w szkole na pierwszych lekcjach organizacyjnych: Jeżeli macie mieć zeszyt do religii z obrazkiem, to nie jakimś mdłym, porcelanowego Pana Jezusa. Często się zdarzają takie obrazki. Pan Jezus nie jest taki słodziutki, jak my Go przedstawiamy. To jest prawdziwy mężczyzna! Przed męką krzyżową, kiedy podawali Mu znieczulacz (nie dopalacz), to skosztował i nie chciał go przyjąć – bo pragnął wejść w ten ból w sposób świadomy. Wierzył, że jest przeprowadzany przez ból przez swojego Ojca. Zatem nie przedstawiajmy Go jako oderwanego od realiów, kogoś, kto nie zna życia. Patrzmy na Niego takiego, jakim jest. Jeśli macie takie „słodkie” obrazki, to je trzeba wynieść z domu – to jest moja prośba – bo takiego Pana Jezusa nie ma!

Kiedy dostarczono do parafii kalendarze z obrazem Boga Ojca, a było to jakieś straszydło, ksiądz Czesław, mój pierwszy proboszcz, podarł je i powiedział: Mój Bóg tak nie wygląda!

Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. Tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by stali się na wzór obrazu Jego Syna, który jest realistą, aby On był pierworodnym, aby nam w wierze przewodził i ją wydoskonalał. Tych zaś, których przeznaczył, to nie jest ślepe fatum, przeznaczyć to pokazać, w którą stronę iść – tych też usprawiedliwił. Co to znaczy usprawiedliwił? To znaczy, że już wiedział o wszystkich moich grzechach, błędach i potknięciach, tych, o których w tej chwili może nie chcę myśleć – i je usprawiedliwił. Szaleństwo? Tak, szaleństwo miłości! Przewidział wszystkie moje wybory, głupie i mądre. I, jak mówi Pismo, usprawiedliwił je.

Czy ja chcę przychodzić po usprawiedliwienie, czy też sam się będę usprawiedliwiał z moich błędów? Jeśli Bóg mnie już usprawiedliwił, to pozostaje tylko kwestia przyjścia po usprawiedliwienie – w sakramencie pokuty i pojednania, rozmowie, modlitwie, Eucharystii. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.

A których usprawiedliwił, tych też obdarzył chwałą, czyli swoją obecnością, bo jest Bogiem z nami. Słowo Boże prosi nas, żebyśmy w Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny przyjęli dar pokoju i spojrzeli na te wydarzenia naszego życia, które się rozgrywały, rozgrywają i rozgrywać będą, tylko w jednej perspektywie – wiecznej chwały Emmanuela, Boga z nami. Żebyśmy spoglądać na swoje upadki i radości w perspektywie Bożej mądrości.

Bóg nad wszystkim czuwa. Niech tak zostanie, że jest najlepiej zorientowany w naszym życiu. Nie kombinujmy i nie zmieniajmy tej prawdy w żaden sposób.

Ksiądz Leszek Starczewski