"Biada" - z miłości (1 X 2010 r.)

Dobre Słowo 1.10.2010 r.

Biada” – z miłości

Boże Ojcze, dziękuję Ci za to, że chcesz przemawiać, że posługujesz się słabym, grzesznym człowiekiem, aby objawiać swoją miłość, dobroć, swoje zainteresowanie naszym życiem. Dziękuję Ci, że są bracia i siostry, którzy modlą się, aby słowo Boże było głoszone, którzy czekają na nie. Dziękuję Ci, że mimo różnych wewnętrznych rozterek, Ty, Panie, chcesz mówić w porę i w nie porę. Tobie chwała! Czyń nas uległymi wobec Twojego słowa, otwartymi na Twoją mądrość i miłość, która chce trafić do naszych serc.

 

Na jednej katechezie w liceum, kiedy omawialiśmy opis stworzenia świata, jedna z uczennic bardzo nieśmiało zapytała: Czemu w Piśmie Świętym nie ma o mamutach? Przecież udowodniono, że żyły. Najpierw zapytałem, czemu pyta mnie o to nieśmiało. Odpowiedziała: Bo kiedy pytałam na lekcji w poprzedniej szkole, to pani katechetka powiedziała, że się czepiam. Rzeczywiście, nie ma w Piśmie nic o mamutach. Zapytałem wówczas: Czy zwróciłaś uwagę, że nie ma w Piśmie Świętym nic o bananach i pomarańczach?No nie ma. – Nie ma, a przecież istnieją. Pismo Święte podaje nam pewne ogólne prawdy, bo szczegółowymi zajmuje się inna dyscyplina.

Tak, o wielu rzeczach Pismo Święte nie mówi. Na przykład nie ma szczegółowych zapisków, co się działo w Korozain, w Betsaidzie, które dziś w Ewangelii bardzo mocno są przywoływane przez Jezusa ze słowem: Biada tobie! Nie jest to gniew. Nie są to pioruny w rękach Jezusa. On z ogromną miłością, z wielkim bólem w Sercu mówi: Biada tobie!, jakby chciał powiedzieć: Przemyśl to jeszcze raz!

Nie wiemy, co działo się w Korozain, co działo się w Betsaidzie. Możemy przypuszczać, jak mówią komentatorzy, że Jezus zostawił tam ogromne znaki, wykonał ogromną pracę swojego Serca, dłoni, modlitw, swojego czasu, że bardzo w tych miejscach się poświęcił. Zacząłem sobie to wyobrażać, kiedy przypomniałem sobie, jak niektórzy z moich znajomych mówili mi, że przychodząc do domu w piątek po pracy, padają na twarz. Tak szczelnie wypełniony był ich dzień, że nie mają sił. I tak oczywiście może być. Przekonałem się o tym we wtorek, kiedy po dokładnie wypełnionym dniu, przyszedłem do domu. Kiedy już skończyły się wszystkie zajęcia w okolicach 23.00, zasnąłem, nie wiem kiedy, i obudziłem się w ubraniu o 4.50, a naokoło wszędzie pozaświecane światła. Rozumiem więc tych, którzy też padają.

Po co o tym mówię? – Oczywiście jedna z wersji może być taka: żeby wzbudzić żal. Nie, nie po to. Otóż mówię o tym, abyśmy choć troszkę wyobrazili sobie, jak zaangażowany w Betsaidę i Korozain był Jezus Chrystus, skoro my potrafimy mieć czas tak szczelnie wypełniony – podejrzewam, że nie jestem w tym osamotniony. Padamy na twarz zmęczeni – czy to wewnętrzną walką, czy zewnętrzną, obowiązkami, czy tym, że nie potrafimy się pozbierać.

Korozain i Betsaida tak doświadczały Jezusa, bo Jezus nic nie robił po łebkach. Jak już się w coś angażował, to się angażował cały. Ewangelista Marek zauważył, że kiedy przygotowali obiad w jakiejś rodzinie, to nie mieli czasu, aby iść i zjeść. Oczywiście Jezus wysyłał apostołów, aby odpoczęli trochę dla równowagi. Ale bywało i tak, że nie dali rady tego czasu zorganizować.

Co Jezus mówi dziś tym miastom? – Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie – w najgłębszym buszu Afryki, gdzie nie dotarli jeszcze misjonarze, gdzie jakiś Zulu-Gula skacze – działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc we włosiennicy i w popiele.

Tyr i Sydon to symbole miejsc pogańskich. Tam pogaństwo aż kwitło. Jezus stopniowo ewangelizował te tereny.

Co dalej mówi Jezus? – Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. Zulu-Gula, który ma taką moralność, że może gwizdnąć cztery krowy sąsiadowi, bo tak mówi ich przepis plemienny, nigdy nie gwizdnie pięciu krów. I on będzie miał lżej w dzień sądu, niż przeciętny katolik z Polski, który wie, że ma nie kraść.

Tak mówi nam dziś Jezus. Czy nas straszy? – Nie. Zachęca nas słowem biada do przemyślenia naszego zabiegania, naszego niezabiegania, naszych zmartwień, naszych niezmartwień, czy jest jeszcze w tym wszystkim miejsce dla Niego, czy też trzeba sobie zaśpiewać nie tylko w Boże Narodzenie: Nie było miejsca dla Ciebie. Może pod koniec dnia trzeba sobie powiedzieć: Biada tobie, księże Leszku, bo cóż z tego, że padłeś na twarz, skoro może tego dnia nic nie robiłeś dla Jezusa. Czy to, że jesteś księdzem, znaczy, że wszystko robisz dla Jezusa? Nie oszukuj się. Biada tobie!

Przemyśl to, siostro i bracie. Czy twoje zabieganie, powtarzanie: Nie mam czasu, twoje zmartwienia, rzeczywiście przeżywane są razem z zaangażowaniem Jezusa, który absolutnie nie próżnuje, ale wkłada całe Serce w to, żebyś ty, żebym ja zwrócił na Niego uwagę, żebym choćby kapkę sekund poświęcił dla Niego? Czy jecie czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie ze względu na Pana. W innym liście św. Paweł mówi: Jakąkolwiek posługę wykonujecie, wykonujcie ją mocą, której Bóg udziela. Tak jak udzielił Betsaidzie, tak jak udzielił Korozain i tak jak udzielił Kafarnaum, bo Kafarnaum nagrabiło sobie już maksymalnie. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Czy masz być pieszczone i pieszczone? Aż do Otchłani zejdziesz! Kropka.

Czemu Jezus tak mówi? – Bo kocha. Jest poruszony, bo kocha – kocha ciebie, kocha mnie. Kocha nas aż tak przenikliwie, że wie, iż ulegamy pokusie przyzwyczajenia, pokusie tego, że możemy sobie dysponować swoim czasem, że przecież znajdę jeszcze czas na modlitwę. Co jest w telewizji? – Jakiś film. Pomodlę się później, coś tam rzucę Bogu. – Rozważyć Pismo Święte? – Jeju, pewnie, że rozważę. – Na Mszę pójdę? – Oczywiście, że sobie zorganizuję czas… I takie tam obietniczki, z których niewiele wynika.

Wszyscy mamy taką pokusę. Mało tego, jest w nas także pokusa bycia pijawką. Księga Przysłów mówi: Pijawka ma dwie córki, którym na imię: „Daj! Daj!” – Daj mi zdrowie, daj mi ten dzień, daj mi siły, daj mi słowo, daj mi to, dam mi tamto… Wszyscy mamy w sobie taką pokusę. Część z nas to widzi, część z nas nie chce już o tym słyszeć. Ja na przykład nie chcę słyszeć o tym, że mam taką pijawkę. Ale o tym mówię, bo pragnę dochować wierności Bożemu słowu.

Jezus wie, że my się przyzwyczajamy, że nam się wszystko należy, tak jak należało się Korozain, Betsaidzie, Kafarnaum. Należy nam się to wszystko, przecież to jest Jego obowiązek. To jest obowiązek księdza, żeby głosił słowo Boże, łaski nie robi…

Może być w nas tendencja pijawki i jej dwóch córek. Może być tendencja do przyzwyczajenia. Ważniejsze są różne sprawy, ważniejsze jest zmęczenie, ważniejsze jest to czy tamto, niż bliskość z Jezusem.

Jezus wypowiada te słowa do swoich apostołów, do siedemdziesięciu dwóch, którzy wracają z drugiej wyprawy misyjnej, bo słowo Boże trzeba rozszerzać. Mówi po tym, jak polecił, aby modlić się za głoszących słowo Boże. Mówi o tym, aby ci, którzy głoszą słowo Boże, nie zgorszyli się tym, że będą miasta, które nawet Bóg zapłać nie powiedzą za głoszenie słowa. Będą z twojej strony, droga siostro i drogi bracie, zachęty kierowane do innych osób, aby na przykład przyszły do kościoła, za które nie tylko nie usłyszysz Bóg zapłać, ale będziesz widział, jak ci się śmieją w oczy. Będziesz odkrywał w sobie takie rzeczy, które tobą wstrząsną, że jak mogłeś do tego w sobie dopuścić. Jezus mówi ci o tym, abyś się tym nie zgorszył, ale byś przyniósł to Jemu.

Jaki wniosek wypływa z dzisiejszej Ewangelii? – Hiob nam podpowiada, jaki wniosek wypływa z Ewangelii, wobec dzisiejszego biada, wobec obrazów, które Pan Jezus uruchamia i chce przez nie do nas dotrzeć. Hiob odpowiedział Panu: „Jam mały, cóż Ci odpowiem? Rękę przyłożę do ust. Raz przemówiłem, nie więcej, drugi raz niczego nie dodam”.

Jam mały wobec tego wszystkiego, wobec tajemnic dziejących się we mnie, wobec walki toczonej o moje zbawienie, o moje serce, o moją miłość, o moją wierność w tobie – walki, która jest toczona we mnie i o mnie, a także na zewnątrz mnie.

Psalmista doda: Prowadź mnie, Panie, swą drogą odwieczną. Gdzie ucieknę przed duchem Twoim? Gdzie oddalę się od Twego oblicza? Jeśli wstąpię do nieba, tam jesteś, jesteś przy mnie, gdy się położę w Otchłani. Kiedy się zniechęcę tak, że nie będę miał już sił, aby wstać, jesteś przy mnie.

Panie, dziękuję Ci za to, że jesteś przy mnie, przy moich braciach i siostrach, także wtedy, kiedy dostrzegamy w sobie gorszące sceny, gorszące rzeczy, kiedy odkrywamy otchłań niewiary, przyzwyczajeń do Ciebie, kiedy odkrywamy w sobie pijawkę i kiedy daleko nam do Zulu-Guli. Dziękuję Ci, Panie, że z wielką miłością mówisz: Biada tobie! i zapraszasz, bym zbliżył się do Ciebie i doceniał każdą kropelkę Twojej krwi, każdy przecinek w głoszonym przez Ciebie w Kościele słowie, każde drgnienie Serca w Eucharystii, każdą mikrosekundę mojego życia, które jest Twoim darem.

Ksiądz Leszek Starczewski