Kto jest poraniony? (4 X 2010 r.)

Dobre Słowo 4.10.2010 r.

Kto jest poraniony?

Boże Ojcze, dziękujemy Ci za to, że chcesz przemawiać niestrudzenie i wciąż na nowo, posyłając nam dar słowa. Dziękuję ci, że to słowo stało się Ciałem, że jest to Jezus Chrystus, obecny wśród nas, pełen zwycięskiej mocy. Dziękuję Ci za zaproszenie do zaczerpnięcia z tego słowa mocy Ducha Świętego, byśmy wyszli z naszych kokonów, przyzwyczajeń, zależności, zmęczenia i przylgnęli do Ciebie. Żebyśmy wtulili się w miłosierne ramiona Ojca wszystkich ludzi.

Kilka myśli z dzisiejszego słowa:

Pierwsza z Listu świętego Pawła Apostoła do Galatów. Paweł testuje nastroje panujące wśród tych, których zgromadził we wspólnotę, i nie może się nadziwić, że tak szybko porzucili zachwyt związany z przyjęciem łaski Chrystusa i szukają innych wrażeń.

Tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma. Bardzo wyraźnie daje do zrozumienia, że to pierwsze zastanowienie nad Bogiem, objawionym w Jezusie Chrystusie, którego Paweł ma zaszczyt głosić i którego chce pozostać apostołem, a nie jakimś bawidamkiem czy „bawitłumem”, należy przekładać na bardzo konkretną codzienną wierność. Nie tylko na niedzielne spotkania, ale na codzienną wierność w żmudnych i czasem męczących okolicznościach życia. Paweł mówi: Tak to działa – taki Jezus Chrystus jest w tych zwykłych, żmudnych okolicznościach życia. Wszelkie inne próby szukania sensacji są przekrętem.

Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt, i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.

Paweł mówi do Galatów, ale także do nas, abyśmy wracali do pierwszego zastanowienia nad Bogiem  i  nieustannie je odnawiali. Dlaczego ja właściwie zacząłem myśleć, że moje życie może mieć sens i jakiś lepszy wymiar? Apostoł ostrzega, żebyśmy uważali na przekręty, jakimi są poszukiwania nowych wrażeń. – Trwam przy Bogu tylko wtedy, gdy zapewni mi nowe, atrakcyjne wrażenia. – Paweł zachęca nas, abyśmy w refleksji nad tym pierwszym zrywem nieustannie trwali, przekładając ją na konkrety życia. Na szczęście nie jest to tylko zachęta, bo jest tam ogromna moc Ducha Świętego i wielka życiowa mądrość. Tam, gdzie jest Duch Święty, tam jest też mądrość życiowa.

Drugi punkt z Pawłowego listu, to bardzo praktyczna uwaga i grożąca nam pokusa zerwania żywej relacji z Bogiem, byleby się tylko przypodobać ludziom, to znaczy, zerwania z systematycznym trwaniem przy tym, co mówi słowo Boże, byleby tylko przypodobać się ludziom – czy to tym, którzy tak jak my ulegli załamaniu i znaleźć ekipę, która będzie klepała biedę zwaną zniechęceniem, czy też tym, którzy tak jak my ulegli pokusie przyzwyczajenia, że mi się coś należy, czy jakimkolwiek innym. Paweł mówi: Czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Tym ludziom, których Paweł charakteryzuje w Liście do Rzymian, kiedy mówi o starym człowieku – ciągle powraca do nas ten motyw.

Może być też tak, że chcemy przypodobać się staremu człowiekowi, który z nas wychodzi. Paweł  mówi, że moc objawiona mu przez Jezusa Chrystusa jest nieustannie obecna i ciągle gotowa wyciągać nas z pragnienia przypodobania się staremu człowiekowi, który w nas jest, czy też przypodobania się ludziom i patrzenia na to, co inni powiedzą, jak odbiorą to, że ja jednak trwam przy Panu.

I ostatnia myśl. Ewangelia pochyla się nad człowiekiem, który wpadł w ręce zbójców. Z różnych stron jest ona interpretowana. Dziś spróbujmy w rolę tego pobitego, który jest mocno poraniony – wpół umarły – wpisać nie tylko imiona osób przychodzących nam na myśl jako pierwsze, ale przede wszystkim swoje imię. Zapytajmy siebie samych, czy czasem nie jest tak, że siebie zostawiamy na końcu, zapominając o tym, że Pana Boga trzeba kochać całym sercem, a bliźniego swego, jak siebie samego. Czy potrafimy „opatrzyć” akceptacją swoje niedoskonałości, braki, trud dźwigania siebie samego? Zapytajmy o to, by odkrywszy to, co odkryjemy, zwrócić się do Jezusa. Przynieść to Temu, który wie, co z tym zrobić.  Przynieść Temu, który na imię ma Jezus, i w którego ramionach będziemy znacznie bezpieczniejsi niż we własnych.

Panie, dziękujemy Ci za to, że będąc ciągle z nami w podróży do życia wiecznego, do pełni zbawienia, nieustannie pochylasz się, by opatrywać nasze rany przez swoje słowo, sakramenty i zaproszenie do wytrwania w codzienności. Dziękujemy Ci, że na drodze życia nie zostawiasz nas samych, ale pośród nas działasz w mocy Ducha Świętego.

Wybacz, Panie, przyzwyczajenie. Wybacz to, że moglibyśmy nieść pomoc wszystkim, tylko nie sobie. Często chcielibyśmy reformować świat, poprawiać rodzinę, uczniów, męża, żonę, wnuczki, ale nie siebie. Chcielibyśmy pomóc wszystkim, tylko nie sobie. Wybacz nam to, Panie, bo to jeden z pierwszych grzechów, które nosimy w sobie – pierwsze zranienie sobie zadawane.

Dziękujemy, że pochylając się nad nami w tej właśnie godzinie, dajesz nam moc Ducha Świętego, aby te rany zostały potraktowane tak jak powinny – z miłością. Nie z naszą miłością, bo tej nam zawsze brakuje, ale Twoją miłością, która jest nieodwołalna.

Ksiądz Leszek Starczewski