W tym, co jest (19 X 2010 r.)

Dobre Słowo 19.10.2010 r.

 

W tym, co jest

Niewątpliwie jednym z trudniejszych zadań, jakie miał Pan Jezus w czasie ziemskiej wędrówki, było zwrócenie swoim wyznawcom uwagi na to, że sprawy najważniejsze dzieją się właśnie w tej chwili. Tu i teraz. Pan Jezus wędruje także z nami, tylko w nowy sposób – przez Ducha Świętego – i to zadanie pewnie też jest jednym z najtrudniejszych. Dzisiejsza Ewangelia z całą mocą chce nam tę prawdę uświadomić. Jezus zaprasza nas do czuwania, do tego, żeby nasze biodra były przepasane, to znaczy gotowe do pewnych czynności. Jakich czynności? – Codziennych. Mamy wziąć zapalone pochodnie, żeby nie zaciemniać sobie rzeczywistości, myśląc o tym, że to, co najważniejsze, jest jeszcze przed nami, bo sprawy właściwe i najistotniejsze dzieją się właśnie w tej chwili.

Tłumy chodziły za Jezusem z różnych powodów. Jedni szukali w Nim lekarza, inni mędrca, jeszcze inni chcieli Go pochwycić na słowie. Wydaje się, że wszyscy mieli największy kłopot ze zorientowaniem się, że to, co najważniejsze, mają pod ręką, a właściwie na wyciągnięcie serca.

A wy, podobni do ludzi oczekujących powrotu swego pana z uczty weselnej, aby mu zaraz otworzyć słowo zaraz jest tu bardzo ważne – gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie, których zastanie jako odnajdujących w swoich obowiązkach, aktualnych zadaniach, to, co miało im się najwłaściwszego przydarzyć w życiu.

Oczywiście łatwiej ta prawda dociera do nas wtedy, kiedy to, co dzieje się w naszym życiu, jesteśmy w stanie zrozumieć, ogarnąć, jakoś sobie wytłumaczyć, czy też powiązać z planami na przyszłość, wyciągnąć wnioski. Trudniej, kiedy przeżywaną rzeczywistość naznacza ból, grzech, choroba, zaskakujące wydarzenie, ale Jezus, który ściśle wpisuje się w realia, przewiduje także i te sytuacje, dlatego powtórzmy z całą mocą: Jednym z najtrudniejszych zadań Jego misji było przywrócenie codzienności – temu, co dzieje się tu i teraz – wartości święta, pokoju. Bo sprawy najważniejsze nie są daleko od nas.

To, co najistotniejsze i co miało się nam przytrafić w życiu, właśnie się dzieje tu i teraz. Oto teraz czas właściwy, oto teraz dzień zbawienia. Nie wszystko musimy rozumieć. Przypomnijmy słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego z filmu Teresy Kotlarczyk Prymas. Trzy lata z tysiąca. Otrzymywał bardzo ocenzurowane listy od swojego chorego taty. Za pierwszym razem próbował dowiedzieć się, z jakiego powodu władze tak go traktują, ale był zbywany. W pewnym momencie po prostu klęknął i powiedział: Nie pytam Cię, Boże, dlaczego, bo po co byłaby mi wtedy wiara? Kiedy więc różne wydarzenia wymykają się nam spod zrozumienia i kontroli, nie oznacza to, że dzieje się coś, co nie miało się dziać.

Gdy patrzymy na krzyż, na sposób, w jaki Bóg zbawił świat, to trzeba by zapytać z całą odwagą: Co to za sposób? Przecież to jest klęska! Ten Mistrz i Nauczyciel właśnie przegrywa wszystko. To nie to miało Go spotkać. Gdyby był oczekiwanym Mesjaszem, z pewnością rozwiązałby to zupełnie inaczej.

Powtórzmy to jeszcze raz: To, co ma być najważniejszego w naszym życiu, dzieje się właśnie tu i teraz. Często tego nie widzimy, bo brakuje nam czuwania i dostrzegania codziennych, drobnych spraw. Ja też niedawno odkryłem to po raz kolejny, kiedy otrzymałem sms-a od mamy. Długo się nie odzywałem i mama zapytała, czy jeszcze o niej pamiętam. Było jej przykro, że pośród tylu różnych rzeczy nie znalazłem czasu, żeby do niej zadzwonić. Kochające serce mamy obecne jest we wszystkich różnościach, a co dopiero kochające Serce Boga! Możemy tego nie dostrzegać. Często mamy z tym olbrzymi kłopot, dlatego nie doświadczamy pokoju, bo nasze życie może się dziać gdzieś obok nas. Dlatego Jezus w Ewangelii, dziś odczytywanej w Kościele, zaprasza nas bardzo konkretnie do czuwania w tym, co przeżywamy, do przyjmowania Go i daru Jego obecności w tym, co dzieje się teraz, bo to ma służyć zbliżeniu się naszych serc do otwartego Serca Boga. Właśnie to.

Obiecany przez Jezus dar pokoju, o którym pisze św. Paweł Apostoł w Liście do Efezjan, jest rzeczywiście darem. Spróbujmy zdobyć się na małą odwagę i odpowiedzieć na pytanie: Czy w ostatnich trzech miesiącach powiedziałem chociaż raz – Dajcie wy mi wszyscy święty spokój? Jeśli tak, to znaczy, że pragnienie pokoju jest bardzo głęboko wpisane w nasze serca. W tym sformułowaniu: Dajcie wy mi wszyscy święty spokój, tkwi duża dawka prawdy, związana z tym, że pokój jest darem.

W jednej z pieśni śpiewamy: Ty dasz mi pokój serca. Św. Paweł pisze Efezjanom, że Chrystus jest Dawcą pokoju. Nie dają pokoju wypełnione obowiązki, tylko miłość, jaka jest w Chrystusie, czyli zadania wykonywane z miłością. Nie dają pokoju zrealizowane plany, tylko odniesienie ich do Dawcy pokoju, czyli Chrystusa. Chrystus jest Dawcą pokoju. Tylko On może uspokoić serce i tak je ująć, żeby rzeczywiście doświadczało pokoju. Stąd pytanie, które z tych rozważań chciałbym, żeby do nas dotarło: Czy we wszystkich zadaniach, obowiązkach, doświadczeniach, dziejących się w naszym życiu, rozgrywających się tu i teraz, bez względu na to, czy to są radości, czy smutki, czy choroby, czy kondycja taka, że można by było pracować na czterech etatach – bez względu na to, co to jest – czy w tych wydarzeniach doświadczamy pokoju? To pytanie nie ma nas zamulić, przygnębić, postawić pod murem, czy wystawić pod obstrzał. Nie. Ono ma nam uzmysłowić, że pokój jest darem, że jeśli zabraknie nam oczu otwartych na Tego, który przez wszystkie wydarzenia do nas przychodzi, zabraknie też pokoju.

Jeśli zabraknie nam odczytywania tych wydarzeń jako miejsca, w którym przychodzi do nas Bóg, nie będziemy doświadczać pokoju. Jeśli ograniczymy się tylko do przepisów modlitewnych, żeby spełnić wszystkie wymogi, działać według schematu, który na pewno może pomóc, ale jest tylko schematem, a zabraknie nam szukania w tym człowieka, nie doświadczymy pokoju. Pokój przynosi Chrystus. Pragnienie więc, aby dano nam święty spokój, jest właściwym pragnieniem, przy czym ten święty spokój nie przychodzi z kosmosu. Może przyjść tylko od Chrystusa, który przez to, co dzieje się teraz w naszym życiu, do nas przemawia.

Panie Jezu, prosimy Cię o to, abyśmy przyjmowali postawę czuwania, aby to, co dzieje się w naszym życiu, nawet gdy przerosło nasze najśmielsze oczekiwania i wszystkie z możliwych sił, które wydobyliśmy z siebie, zostało przez nas przyjęte jako znak od Ciebie. Nie jako przypadek, ale jako przypowieść – słowo do nas skierowane. Jako zdarzenie, przez które chcesz się z nami spotkać.

Zmiłuj się nad nami, kiedy szukamy pokoju tam, gdzie go nie ma, kiedy nie doceniamy czuwającego, pełnego ciepła i miłości Twojego Serca w tych wszystkich obowiązkach i zadaniach, które mamy, kiedy chcielibyśmy poprawiać naszą rzeczywistość na siłę, według naszej wiedzy, umiejętności, zapominając, że to Ty jesteś Panem historii. I to Ty jesteś Dawcą pokoju.

Zmiłuj się nad nami i obdarz nas pokojem zgodnie z Twoją obietnicą, którą wyśpiewujemy dzisiaj w psalmie: Pan głosi pokój swojemu ludowi. Pan sam obdarzy szczęściem.

Ksiądz Leszek Starczewski