Ognista moc słowa (12 XII 2009)

Ognista moc słowa

Panie, który pracujesz nad naszymi pragnieniami, w Adwencie chcesz szczególnie w nas wzbudzić tęsknotę za Tobą. Prosimy o dar Świętego Ducha, abyśmy spotkali się z Tobą w posyłanym słowie. Kiedy zbliżamy się do Twojego słowa, daj nam, Panie, jeszcze większe pragnienie, niż ma wiele serc czekających na jakąś wiadomość wysłaną sms`em, pocztą, na list. Daj nam takie pragnienie, abyśmy rozpoznali Ciebie, usłyszeli, jak mówisz, jak kierujesz do nas osobiście bezwarunkową, oczyszczającą miłość.

Autor Księgi Syracydesa wychwala działanie Bożego słowa w proroku Eliaszu, który jak ogień pojawił się wśród śmieci niewierności w czasie, gdy grzechy ludu – jak mówi we wcześniejszym wersecie Księga – bardzo się mnożyły. Przychodzi prorok, którego słowo posłane od Boga, płonie jak pochodnia w owej ciemności.

Działanie tego słowa objawia się w różnych znakach: sprowadza na ziemię głód, suszę, bo Eliasz słowem Pańskim zamknął niebo oraz przez trzykrotne sprowadzenie ognia – raz w rozprawie z fałszywymi prorokami na górze i dwukrotnie, kiedy ścigany był przez oddziały żołnierzy, które miały mu przeszkodzić w prowadzeniu dzieła głoszenia słowa Bożego.

Takie działanie słowa jest niezmiernie ważne i pożądane. O takie doświadczanie słowa prorok Eliasz nie musiał zabiegać w znaczeniu jakiegoś umizgiwania się do Boga, tylko to jest dar, który Bóg chce posyłać i posyła w każdym czasie i w każdym miejscu. Jeśli człowiek pragnie ten dar przyjąć, chce poddać się jego działaniu, moc słowa jest ognista. Jest potężna.

Syracydes wychwala działanie słowa w proroku Eliaszu, mówi o jego tajemniczym odejściu i przyjściu w czasach stosownych.

Odbiorcy Dobrego Słowa, to są czasy stosowne, to jest miejsce, w którym śmieci grzechu mają być wypalane pochodnią, ogniem Bożego słowa – śmieci różnych zniechęceń, znużenia, a także błędnych wyobrażeń o Bogu.

Dziś słowo zaprasza nas do pomnożenia modlitw o otwarcie naszych oczu, o przyjęcie daru ognia, który w słowie jest posłany.

Psalmista mówi: Odnów nas, Boże, i daj nam zbawienie. Syracydes zapowiada przyjście Eliasza, które ma odnowić pokolenie Jakuba, zwrócić serca Temu, który je ukształtował – Bogu. Pójście za Bożym słowem jest drogą ku pełni szczęścia.

Psalmista woła: Usłysz, Pasterzu Izraela, Ty, który zasiadasz nad cherubinami, który masz szersze, właściwe spojrzenie na to, co dzieje się w świecie. Wzbudź swą potęgę i przyjdź nam z pomocą.

Rozbrzmiewa niezmiernie mocne wołanie: Wzbudź swą potęgę, wzbudź na nowo swe pragnienia w nas, rozpal gorące chęci przyjmowania Twojego słowa i poddawania się jego działaniu. Przyjdź nam z pomocą. Pomoc, zbawienie, przychodzi w głupstwie głoszenia słowa.

Powróć, Boże Zastępów – prosi psalmista – wejrzyj z nieba, spójrz i nawiedź tę winorośl – tę kruchość. Chroń to, co zasadziła Twoja prawica, latorośl, którą umocniłeś dla siebie.

Psalmista woła w sposób bardzo zdecydowany i zamierzony, prosząc o ochronę, umocnienie, o wpatrywanie się Boga w słabość, jaką jest człowiek, jaką jesteś ty, jaką jestem ja. Prosi o wsparcie. W obrazie wyciągniętej ręki – Wyciągnij rękę nad mężem Twojej prawicy, nad synem człowieczym, którego umocniłeś w swej służbie – oznacza ono nieustanne ożywianie, odnawianie, prowadzenie, ciągłą opiekę.

Wchodząc w praktyczne odniesienie, potrzebujemy ognia Bożego słowa, potrzebujemy tej pochodni, aby kroczyć przez różne ciemności. Słowo jest nam dawane. Ta moc jest niejako uśpiona nie przez to, że Pan Bóg bawi się z nami w chowanego, ale przez to, że my uciekamy przed słowem, że nie odkrywamy jego wartości, stąd nasza nędza, słabość, panoszenie się w tym, czy sobie rozważę słowo, czy też nie. Pan odkrywa naszą nędzę nie po to, by nas pognębić, wypunktować, zlekceważyć czy wepchnąć w obojętność, ale po to, byśmy tym bardziej wołali, żeby Pan wzbudził potęgę swojego słowa, posłał nam proroków jak Eliasz. To jest ogromna nasza słabość – brak modlitwy o proroków jak ogień, jak Eliasz. Brakuje nam światła, bo nie wołamy o nie, a jeżeli wołamy, to w sposób mizerny, pozbawiony wytrwałości, a zniechęcenia są znakami, mającymi na celu zmusić nas do rezygnacji z wołania o proroka jak ogień, o pochodnię Bożego słowa, o odnowienie, o miłość, która przemienia.

Po zejściu z góry Przemienienia – Góry Tabor – uczniowie pytają Jezusa o sens twierdzenia uczonych w Piśmie i przekonania ludu, że najpierw ma przyjść Eliasz. On odpowiada: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Precyzując: Eliasz już przyszedł. Jest obecny. Ile uśpionych olbrzymów, proroków, jest w tych, których Pan powołał. Jakie ogromne moce natchnień, działania łask Bożych są złożone w ręce osób powołanych w sakramencie święceń do głoszenia słowa. Jak bardzo zaślepieni jesteśmy, kiedy rozglądamy się w zupełnie inne strony niż te, z których Pan przychodzi, czyli szukamy pocieszenia tam, skąd ono absolutnie nie przyjdzie – uciekamy ku jakimś obcym bogom, obcym bóstwom. Dlatego słowo Jezusa jest niezmiernie oczyszczające: Eliasz już przyszedł. Są obecni prorocy jak ogień. Potrzebujemy wołać o to, żeby potęga, złożona w ich ręce, usta, została wzbudzona. Za każdą modlitwę zanoszoną w intencji głosicieli Bożego słowa Pan wynagradza, darzy błogosławieństwem, uzbraja mocą z wysoka.

Musimy pamiętać o obecności ognia słowa Bożego pośród nas również po to, aby nieustannie się ogrzewać przy jego cieple – ogrzewać serce, by promienie łaski, spływające ze słowa, rozpalały ciągle serce, bo ono nam stygnie, wyprawia różne psikusy, jest strasznie rozkapryszone, przewrotne, często zakłamane, tkwi w jakichś niesprecyzowanych ogólnikach, które tak naprawdę wyrażają się w sformułowaniach typu: Nie wiem, zobaczymy, a może to wszystko fikcja... To są ogólniki, które nas ogłupiają, czynią w nas coraz większe spustoszenie, pogłębiają przewrotność.

Stąd Jezusowe stwierdzenie: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał”. Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

Tak, zrobili z nim, co chcieli. Tak samo, kochani bracia i siostry, robimy, co chcemy, z Bożym słowem. Możemy je przytulić do serca, a także możemy je położyć między plotkarskimi gazetami, zajęciami, które kompletnie nie są szukaniem Bożej mądrości. Tak może być i tak jest. To trzeba przed Panem jasno i zdecydowanie powiedzieć, żeby Pan mógł to usłyszeć i żebym ja to usłyszał i zdał się na Jego miłosierdzie. Abym wołał o Jego miłosierdzie.

W jednym z komentarzy do słów Jezusa: Postąpili z Nim tak, jak chcieli, znalazłem następujące zdanie: Nie potrafili zrezygnować z własnej wizji dzieł Bożych, aby przyjąć je w czasie i kształcie chcianym przez Boga. To jest dopiero dramat: być kimś, kto nie potrafi zrezygnować z własnych wizji Boga, z własnych wyobrażeń Boga. Inaczej mówiąc, zostawać w pozycji kogoś, kto w sposób zupełnie niesprecyzowany, jedyne, co ma do skomentowania, to: Kompletnie nie pasuje mi takie ciągłe trwanie przy słowie, nieustanne życie z tęsknot, oczekiwań, pragnień. To jest dramat każdego z nas – panoszenie się w swoim życiu, a nie służenie życiu, które pochodzi od Pana. Pan wychodzi naprzeciw tego dramatu. Pan wychodzi z mocą słowa, które przyjęte w modlitwie, ma moc zbawiać nasze dusze, ma moc nas odnawiać według kształtu, zamiaru i zamysłu, jaki ma Bóg. A ten kształt i zamiar rzadko kiedy pokrywa się z naszymi oczekiwaniami.

Panie, dziękujemy Ci za moc Twojego słowa. Dziękujemy Ci, że jej nam udzielasz i że w tym słowie chcesz nas odnajdywać. Docieraj do tych spośród nas, którym pokusa zniechęcenia jest bardzo bliska, do tych, którzy jej ulegli, poddali się znużeniu, przyzwyczajeniu, nonszalancji i arogancji wobec słowa. Dotykaj nas, Panie. Rozpalaj w nas ogniem Twojego słowa miłość, aby wymiatała, niszczyła śmieci różnych grzechów, przyzwyczajeń, drobnostek, które tak naprawdę zasiedziały się w nas i odwracają nasze serca od Ciebie.

Dziękujemy Ci, Panie, że są pośród nas prorocy jak ogień. Trzymaj ich, Panie, mocno w Twoim Sercu, wspieraj naszymi modlitwami, aby nie ulegli okropnym atakom demonów, których celem jest odciągnięcie od wierności Twojemu słowu, od wierności Twojej łasce, obficie w Duchu Świętym rozlewanej w Kościele. Daj, Panie, odwagę pójścia pod prąd przede wszystkim naszym prorokom, powołanym w sakramencie święceń do tego, aby ukazywać Ciebie jako Zwycięzcę, który przyszedł, przychodzi i przyjdzie niebawem.

Panie, cierpliwie tłumaczący nam nasze życie, odczytujący znaki, które posyłasz w mocy Ducha Świętego, by nas kochać, by nas przemieniać, dziękujemy Ci za dar słowa i prosimy o to, aby Duch Święty, który jest w nim obecny, i w nas był obecny, aby nas oświecał, aby czytał w naszych sercach to, co jest miłością i to, co sprawia, że miłość staje się mocniejsza, staje się odpowiedzią na Twoją miłość.

Ksiądz Leszek Starczewski