Pragnienie mądrej miłości (14 I 2010 r.)

Dobre Słowo 14.01.2010 r.

Pragnienie mądrej miłości

Ponieważ Bóg kocha nas mądrą miłością, pragnie, abyśmy uczyli się tego samego od Niego – kochania mądrą miłością naszego życia, kochania drugiego człowieka, kochania Boga. Niezwykle ważne jest w uczeniu się tej mądrej miłości Boga myślenie, wnioskowanie, wchodzenie w siebie, głębsze patrzenie na to, co dzieje się w życiu. Powierzchowność, machinalność, schematyzm, mają to do siebie, że nas nie rozwijają. Sprawiają, iż czujemy się obcy we własnych przeżyciach, że przeżywamy świat tak, jak nam ktoś podpowiada. Przeżywamy swoje życie jako miejsce, w którym najlepszym z rozwiązań byłoby zazdrościć innym, krytykować ich, by zdobywać wartość w swoich oczach.

Wydarzenie z Pierwszej Księgi Samuela potwierdza, że Bóg pragnie mądrej miłości w sercach swych wyznawców. On sprzeciwia się schematom, magicznemu traktowaniu rytuałów, zwyczajów, modlitw. Scena, w której Hebrajczycy ponoszą klęskę, skłania nas do głębszej refleksji, do postawienia sobie pytania.

Kiedy Izraelici doznają klęski z rąk Filistynów, pytają: Dlaczego Pan dotknął nas klęską z ręki Filistynów? To bardzo dobre pytanie. Ono może budzić myślenie, pobudzać do refleksji. Ilekroć dzieją się w naszym życiu rzeczy będące dla nas klęską, masakrą, nieporozumieniem, dramatem, czymś, co nas trapi, stawianie sobie pytania dlaczego? jest niezmiernie ważne. Dlaczego Pan mnie tym dotknął? Co Pan chce mi przez to powiedzieć?

Stawianie pytań to pierwsza sprawa, to zaproszenie do odkrycia w dziejącym się wydarzeniu obecności Boga, Jego planów. Jego zamiary względem nas zawsze są pełne miłości, nawet jeśli towarzyszy tym wydarzeniom, przez które Bóg się do nas zwraca, jakaś klęska, ruina, zniszczenie. Bóg zawsze działa pełen miłości. Przypomniał nam o tym Benedykt XIV mówiąc, że każde Boże działanie jest naznaczone miłością.

Hebrajczycy stawiają więc sobie takie pytanie, ale – jak wynika z dalszego tekstu – brakuje im pogłębionej refleksji. Odpowiedź jest machinalna, schematyczna, wręcz magiczna: Sprowadźmy sobie tutaj Arkę Przymierza Pana z Szilo, ażeby znajdując się wśród nas, wyzwoliła nas z ręki naszych wrogów. Niech Pan sobie działa bez naszego zaangażowania. Niech Pan porządkuje nasze życie.

Jakie zaangażowanie było potrzebne, a jakiego brakło? Plan Hebrajczyków spełzł na niczym. Ponieśli klęskę. Nie dość, że Arka nie pomogła, to jeszcze została skradziona. Zginęli także i ci, którzy nic sobie nie robili z upomnień, jakie Pan kierował do nich bardzo łagodnie i konkretnie, przez różne znaki. Zginęli Chofni i Pinchas, kapłani niegodnie pełniący swój urząd. Z ofiar przynoszonych Bogu zabierali dla siebie tę część, która była przypisana dla Niego. Pamiętamy, że młody Samuel otrzymał od Boga konkretne ostrzeżenie, które miał przekazać Helemu, ojcu Chofniego i Pinchasa.

Dlaczego Hebrajczykom zabrakło głębokiej refleksji? Wydarzenie zostało odczytane powierzchownie. Potraktowali Boga jak rzecz. Pan Bóg dopuszcza w naszym życiu sytuacje, które są klęską, żeby one odkryły to, co siedzi w nas najgłębiej, żeby nie zwalniały nas z myślenia, ale myślenie w nas powodowały. Bo ono w perspektywie Bożych działań, w spotkaniu z Bożym działaniem, rozwija nas, bardziej otwiera na Niego, sprawia, że rzeczywiście może On być naszym Bogiem, mądrze nas kochającym.

Siostro, bracie, jakiekolwiek wydarzenia dzieją się w twoim życiu, nie zapomnij, że tekst święty, Boże słowo, zaprasza cię do tego, byś traktował je jako spotkanie z Panem, jako miejsce, w którym pragnie On do ciebie przemawiać, chce cię czegoś uczyć, mądrze cię kochać. Nie naiwnie, nie krótkotrwale, ale mądrze.

Jakie wydarzenia, ostatnio oznaczone pojęciem klęski, spustoszenia, Pan ci zesłał, by sprowokować do myślenia? Czego od ciebie oczekuje? Do jakich wysiłków, do jakich trudów, do jakiej walki cię zaprasza? Nie zapomnij, siostro, bracie, że walka, do której Pan nas wzywa, jest związana z naszym zaangażowaniem, z naszymi przemyśleniami, z jękiem, z modlitwą, z czerpaniem z mądrości Bożego słowa, z czerpaniem z Eucharystii, bo ta walka, to zaproszenie Boga, ma na celu uczenie nas mądrej miłości.

Psalmista, zdając sobie sprawę z tego, że nie rozgryzie tych wydarzeń, że nie jest w stanie wniknąć w nie bez pomocy Bożej, woła: Wyzwól nas, Panie, przez Twe miłosierdzie. Odwołuje się do miłosierdzia Bożego. Szuka mądrości, niejako interpretacji tych wydarzeń. Szuka Boga, odwołując się do Jego miłosierdzia. Sam stwierdza, że ma dosyć swoich przemyśleń, że głowa mu pęcznieje, że serce mu pęka, że nie potrafi rozgryźć danej sytuacji, więc woła: Wyzwól nas, Panie, przez Twe miłosierdzie. Uznaje swój błąd, nie robi ze swoich błędów cnoty, nie ukrywa ich, nazywa rzeczy po imieniu i odwołuje się do Bożego miłosierdzia. Mówi: Odrzuciłeś nas, Boże, i okryłeś wstydem, nie wyruszasz już z naszymi wojskami. Sprawiłeś, że ustępujemy przed wrogiem, a ci, co nas nienawidzą, łup sobie zdobyli. Wystawiłeś nas na wzgardę sąsiadów, na śmiech otoczenia, na urągowisko. Uczyniłeś nas przysłowiem wśród pogan, głowami potrząsają nad nami ludy. Tak psalmista interpretuje wydarzenia. Wie, że kryje się w nich jakaś mądrość Boża, że stoi za nimi Bóg.

Dlaczego Pan dotknął nas klęską? Dlaczego tak się dzieje? Psalmista podejmuje niezwykłe wołanie, jęk, świadom tego, że doświadczenia, które spotkały jego samego i lud, są miażdżące, całkowicie rozkładają na łopatki, nie dają szans na jakikolwiek krok następny. Dlatego krzyczy: Ocknij się! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się! Nie odrzucaj nas na zawsze! Dlaczego ukrywasz Twoje oblicze? Zapominasz o naszej nędzy i ucisku? Tam jest mnóstwo wykrzykników...

Siostro, bracie, takie wołanie jest nam bardzo potrzebne, kiedy dotykamy kolejny raz jakiegoś muru, jakiejś blokady, zranienia. Wrzeszcz na całe gardło, krzycz, wydobywaj z siebie to, co absolutnie nie jest do rozwiązania o własnych siłach, na co nie możesz trafić nawet przez najbardziej szczere chęci przemyślenia. Bóg zjawia się jako Ten, który jest miłosierny. On wie, co jest dalej i z pewnością chce to objawić.

Ksiądz Leszek Starczewski.