Głod Bożego słowa (24 I 2010 r.)

 

Dobre Słowo 24.01.2010 r.

Głód Bożego słowa

Ludzie chcą słuchać kazań, homilii – to nie jest opowieść science fiction ani sen kaznodziei, tylko prawdą, którą odnajdujemy w pierwszym czytaniu z Księgi Nehemiasza. Co takiego się stało, że ludzie z wytęsknieniem wyglądają słowa, wręcz domagają się, żądają, żeby to słowo było im odczytywane? I to tak, by trafiło do ich serc. Co musi się stać w człowieku, żeby aż takie tęsknoty za słowem Boga się obudziły? Nic innego, jak tylko interwencja Boża, bo jest to łaska.

Różnymi drogami Pan Bóg budzi głód słowa. Słowo Boże, jak mówi psalmista, jest duchem i życiem. Jest niezawodne, uczy mądrości, potrafi rozradować serce, olśniewa oczy i pokrzepia duszę, czyli niesie wszystko, co jest potrzebne do tego, aby trudy codzienności zyskały sens, aby miały swoją wartość. Takie działanie ma Boże słowo. I do tak radykalnych postaw ludu doprowadza łaska Boża.

Jaka sytuacja doprowadziła do tego, że w czasach Nehemiasza lud domagał się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego, które Pan nadał Izraelowi? – Nic innego jak niewola babilońska, z której właśnie lud wrócił. Już osiedlił się w swoich miastach. Jest gotowy do tego, aby z wielkim taktem, szacunkiem, stanąć przed Bogiem i słuchać Jego słów. Dlatego domaga się, aby były one odczytywane. Tak to jest, że Pan Bóg różnymi drogami – przypominając o sobie łagodnie, bardzo konkretnie, dając znaki, obrazy przez proroków czy nawet ciosając Naród Wybrany bardzo mocnymi słowami – próbuje oczyścić ludzkie pragnienia i wprowadzić w nie swoje pragnienia, czyli te, które nadają im pełnię, kształt wieczności. Jeśli takie działanie nie przynosi skutku, wówczas Pan Bóg stosuje niewolę.

Co to jest niewola? – Niewola to zgoda ze strony Pana Boga na to, aby człowiek robił to, co chce. A ponieważ sam nie wie, czego chce, czego tak naprawdę pragnie, dlatego wchodzi w niewolę różnych namiętności, własnych wyobrażeń, ciągłego tłumaczenia sobie świata po swojemu. W innym wymiarze jest to niewola polityczna, społeczna. W takim stanie znalazł się lud i to sprawiło, że wzbudziło się w jego sercu pragnienia słuchania Bożego słowa. Naród domaga się słowa Bożego.  Zwróćmy uwagę, że fragment Księgi Nehemiasza bardzo mocno podkreśla postawy ludu wobec głoszonego słowa.

Zgromadził się cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. Uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa. Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym celu. Ezdrasz otworzył księgę przed oczyma całego ludu, znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł. I Ezdrasz błogosławił wielkiego Pana Boga;  cały lud podnosząc ręce –ciekawe, że na spotkaniach charyzmatycznych, kiedy jest akcentowana rola Ducha Świętego, ciało i ręce też odgrywają zasadniczą rolę – odpowiedział: „Amen! Amen!”. Potem pokłonili się i upadli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi.

Taka postawa ludu świadczy o niezwykłej wrażliwości, która została odzyskana w sercach. Bóg na nowo ją wydobył. Bóg może na nowo zdobyć ludzkie serce i wydobyć z niego wrażliwość, która została zamącona czy też zdeptana przez własne zachciewanki, źle użytą wolność, czyli myślenie typu: Robię to, co chcę. A przecież często człowiek nie wie, czego tak naprawdę chce. To Bóg mu podpowiada, aby swoje pragnienia konfrontował z Jego słowem, które go oczyszcza, umacnia, jak trzeba, to tnie, a jak trzeba, jest jak łagodny powiew wiatru, dotyka serca, łagodnie spowija przestrzeń ludzkich niepokojów.

Z dzisiejszej lekcji Bożego słowa wydobywa się bardzo konkretnie działanie Boga, będące dla nas zachętą do dwóch rzeczy. Po pierwsze mamy domagać się od biskupów, prezbiterów, diakonów głoszenia Bożego słowa i to takiego słowa, które, jak zauważa autor natchniony w Księdze Nehemiasza, jest niezwykle dobitne, z dodatkiem objaśnienia, by lud rozumiał czytanie. Dla odbiorców Dobrego Słowa to pierwsze wezwanie jest kijem włożonym w mrowisko, ale tak to ma wyglądać. Domagaj się! Przede wszystkim na modlitwie. Troską twojego serca niech będzie ciągła pamięć o głoszących Boże słowo oraz wdzięczność za każde słowo, które staje się pokrzepieniem, jest niezawodne, upomina, uczy mądrości, raduje serce, otwiera oczy, sprawia, że chce się podejmować trudy codzienności.

Ważna jest też druga postawa: domagaj się głoszenia słowa w sposób fizyczny. Nie chodzi o szarpania się z biskupem, księdzem, czy diakonem w zakrystii, że nie głosił Bożego słowa, ale o konkretną postawę, prośbę o wyjaśnienie, wytłumaczenie, jeżeli coś nie zostało poruszone. Niech to będzie nawet mówienie wprost, byle na osobności i z serca, tak jakbyś ty chciał, by ktoś zwrócił ci uwagę. – Czemu nie było głoszonego dzisiaj słowa? – To wielka akcja, zachęta do włożenie kija w mrowisko, bo wiem, że często ta trudność występuje. Zwraca się komuś uwagę, prosi się. Bywa, że ta druga strona, głoszący Boże słowo, nie chce tego od razu przyjąć, ale to w nim zapada. Nawet gdy okupowane jest to ceną przeżywanej przez ciebie przykrości, czy jakiejś uwagi nie na miejscu, to gdzieś w nim to zapada. Bóg ma się do czego odwołać, więc potrzebne jest domaganie się głoszenia słowa w modlitwie i w konkretnych postawach.

Słowo głoszone przez Kościół, podawane dobitnie, z objaśnienia, tak że lud rozumie, zawsze wprowadza w ludzkie serca pokrzepienie, radość, wewnętrzną mobilizację do konkretnych czynów. Nehemiasz oraz kapłan-pisarz Ezdrasz, jak i lewici, którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: „Ten dzień jest poświęcony Bogu waszemu, Panu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!” Tak, dzień, w którym słyszysz Boże słowo, jest poświęcony Bogu. Smutek i łzy zostają pokonane i zwyciężone przez radość. Lud płacze, ponieważ dawno nikt do niego nie mówił z takim szacunkiem, oddaniem, jak mówi Bóg. Ludzie wreszcie zatęsknili za Tym, od którego odeszli. Kapłan zaleca konkretną postawę: Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie napoje słodkie, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma. Radość ze spotkania z Bogiem zawsze przekłada się na spotkanie z człowiekiem, szczególnie z tym, który nic gotowego nie ma do radości, życia, postępowania drogą polecaną przez Boga.

Nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest ostoją waszą. Nie chodzi o pustą radość, ale taką, która dotyka głębi serca. O radość, która nie lekceważy przeciwności, ale ustawia je w odpowiedniej hierarchii, to znaczy w drodze za Jezusem.

Matka Teresa z Kalkuty opowiada o sytuacji mającej miejsce w jej zgromadzeniu: Kiedyś zobaczyłam siostrę idącą do apostolatu ze smutną miną, więc poprosiłam ją do pokoju i spytałam: „Co powiedział Jezus? Że mamy nieść krzyż przed Nim czy iść za Nim?” Spojrzała na mnie i z wielkim uśmiechem powiedziała: „Iść za Nim”. Spytałam ją: „Dlaczego próbujesz iść przed Nim?” Wyszła z pokoju uśmiechnięta. Zrozumiała, co znaczy iść za Jezusem.

Mamy iść za Jezusem. Nie poprawiać Jezusa. Widzieć, że przeżywane trudności są pod Jego opieką. Krzyż, który niesiemy, jest dźwigany przez Niego. Nasza niewdzięczność, wszystkie smutki, boleści, upadki, są przez Niego dźwigane. Jesteśmy Jego krzyżem, który podejmuje z miłością i z miłością ofiarowuje swojemu Ojcu.

Dziękujemy Ci, Panie, za dar słowa. Dziękujemy Ci za dar Kościoła, w którym to słowo jest głoszone. Dziękujemy Ci, Ojcze, za to, że Jezus, napełniony mocą Ducha Świętego, wyrusza, aby i dziś prowadzić nas po drogach czasu do Twojego Domu, do Niebieskiego Domu, gdzie nie będzie już nigdy łzy, przygnębienia i smutku. Tam Bóg otrze nasze oczy z łez, dotknie nas pokojem, którego nic nie jest w stanie nam zabrać. Idziemy w tamtą stronę, jakkolwiek wygląda nasza codzienność, cokolwiek ma nas jeszcze czekać. Wspierani Twoim słowem idziemy, bo Ty idziesz przed nami. Patrzmy na Jezusa, który w wierze nam przewodzi i ją wydoskonala.

Ksiądz Leszek Starczewski