By odkryć naszą kondycję (29 I 2010 r.)

Dobre Słowo 29.01.2010 r.

By odkryć naszą kondycję

Pojawia się próżność, bo w czasie, kiedy królowie zwykli udawać się na wojnę, Dawid wyprawił wszystkich, tylko nie siebie. Czemu ta próżność wychodzi? – Żebyśmy mogli odkryć naszą kondycję. Żebyśmy uczyli się przyjmować siebie samych w prawdzie, w słabości. Abyśmy odkrywszy to, co jest w nas podłe, okropne, niewdzięczne, nie gorszyli się sobą, tylko tak jak Dawid wyznali to Panu.

 

Dobre Słowo 29.01.2010 r.

By odkryć naszą kondycję

Wydawałoby się, że w życiu Dawida wszystko się już poukłada. Jest on kimś niesamowicie obdarowanym, wyróżnionym przez Pana. Stał się ulubieńcem Boga. Wystarczy teraz tylko Mu służyć. Tymczasem dramat każdego człowieka, więc również ulubieńców Boga, Jego wybrańców, członków wspólnoty Kościoła, dramat księdza, polega na tym, że tkwi w nas głęboko zakorzeniony rdzeń grzechu, sprzeciwu wobec Pana Boga. Po prostu niewdzięczności.

Ta niewdzięczność niesamowicie nas zaślepia. Sprawia, że panoszymy się w Bożych darach, nieumiejętnie z nich korzystamy. Dlatego spadające dziś  na Dawida doświadczenie chce rzucić światło i na nasze serca. Nie jesteśmy lepsi od Dawida. Nie jesteś lepsza od Dawida, droga siostro. Nie jesteś lepszy, drogi bracie. Proszę księdza, nie jest ksiądz lepszy od Dawida, jest w księdzu to samiutkie niewdzięczne serce, przedstawiane dziś w zachowaniu Dawida.

Dlaczego się o tym dowiadujemy?

Czemu wychodzi taka niewdzięczność?

Czemu grzech, polegający na sprzeniewierzeniu się Bogu, na zrezygnowaniu ze służenia Mu otrzymanymi darami?

Pojawia się próżność, bo w czasie, kiedy królowie zwykli udawać się na wojnę, Dawid wyprawił wszystkich, tylko nie siebie. Czemu ta próżność wychodzi? – Żebyśmy mogli odkryć naszą kondycję. Żebyśmy uczyli się przyjmować siebie samych w prawdzie, w słabości. Abyśmy odkrywszy to, co jest w nas podłe, okropne, niewdzięczne, nie gorszyli się sobą, tylko tak jak Dawid wyznali to Panu.

Zanim nastąpi wyznanie, jeszcze Dawid będzie kombinował, spróbuje tak wszystko ułożyć, żeby nie wyszło, że to on popełnił ten czyn, że jest w ogóle jakiś problem. To też jest w nas. Kombinujemy, wmawiamy sobie. Ile grzechów już ochrzciliśmy, nazywając je dobrem: tak, to było dobre, lub udając, że nikt o tym nie wie. Tymczasem to wszystko, również to kombinowanie, jest potrzebne, żeby  zostało odkryte przed Bogiem. Pan Bóg znajdzie jakiegoś proroka, którego nam pośle. Będzie chciał przez niego dostać się do serca i po prostu wszystko z nas wydobyć. Po co? – Aby to serce przed Bogiem mogło się obnażyć i powiedzieć: Jestem strasznie niewdzięczny, ale ciągle przez Ciebie kochany. Tę niewdzięczność mam wyznawać dopóty, dopóki serce nie zostanie zjednoczone na wieki z Twoim Sercem. Czy śpię, czy czuwam, we dnie i w nocy, miłość Boża i działanie Bożej miłości jest we mnie obecne.

Ono się stopniowo rozwija, tak jak stopniowo rozwijało się w Dawidzie. Wychodzą różne przykre rzeczy, ale najważniejsza prawda, jaka chce dzisiaj dotrzeć z tego słowa do nas, mówi: Nie bój się odkrywać swego serca przed Bogiem. Nie panosz się w swoich grzechach ani w dobrych uczynkach. Traktuj je z całą odpowiedzialnością jako miejsca, które trzeba Bogu zawierzać. Z nich masz wołać: Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość. Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego. Uznaję bowiem nieprawość swoją i grzech mój jest zawsze przede mną. Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem i uczyniłem, co złe jest przed Tobą. Spraw, abym usłyszał radość i wesele, niech się radują kości, które skruszyłeś. Odwróć swe oblicze od moich grzechów i zmaż wszystkie moje przewinienia. Oto urodziłem się obciążony winą i jako grzesznika poczęła mnie matka.

I takiego mnie kochasz. Takiego chcesz mnie nieustannie zmieniać mocą swojej miłości miłosiernej.

Ksiądz Leszek Starczewski