Nawrócić się na fizyczną nieobecność (4 II 2010 r.)


Dobre Słowo 04.02.2010

 

Nawrócić się na fizyczną nieobecność

W działalności Jezusa nadchodzi czas, kiedy przywołuje do siebie Dwunastu, tak jakby chciał powiedzieć – Chłopaki, koniec tego chodzenia tylko ze Mną, teraz do dzieła. Czas na działanie. – Zaczyna ich rozsyłać po dwóch, bo na słowie dwóch ma opierać się świadectwo. Gdzie dwaj bądź trzej zgromadzeni są w imię Jezusa, wysłani w Jego imię, tam Jezus jest pośród nich.

Jezus z dzisiejszej Ewangelii niejako wycofuje się fizycznie, ale absolutnie nie jest wycofany z całą należną mocą, potrzebną wysłanym apostołom do działalności. Daje im władzę nad duchami nieczystymi. To niesamowita prawda, która chce dotrzeć do nas z dzisiejszego słowa. Nie muszę fizycznie widzieć Jezusa, czy też nawet doświadczać Go fizycznie, żeby ze mną był, żeby ze mną była Jego moc, Jego Duch, Jego siła. Jezus potwierdza tę prawdę, rozsyłając apostołów po dwóch, a jednocześnie potwierdza ją przez to, że absolutnie zakazuje im zabierania na drogę czegokolwiek więcej niż laska. Mają nie brać ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. „Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien”. Idźcie tak, jak jesteście gotowi do drogi, podczas której rzeczywiście nie macie nic w plecaku. Jest tylko i wyłącznie gotowość do chodzenia. Jedynym waszym oparciem niech będzie moc ufności pokładanej w moim posłaniu, w tym, że to Ja was wysłałem.

Ta prawda, którą dziś słowo nam stawia bardzo mocno przed oczyma, próbuje ukierunkować nasze spojrzenie na zwykłe wydarzenia naszego życia, w których szukamy mnóstwa argumentów, żeby udowodnić sobie, że Jezus jest z nami. Tymczasem Jezus absolutnie odcina się od doszukiwań jakiegoś dowodu czy zabezpieczenia innego poza ufnością w Nim. – Wszystko będzie wam dane. Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane.

Byłoby też nieuczciwe i niesprawiedliwe wobec tego słowa, gdybyśmy zlekceważyli jeden bardzo istotny punkt, jakim jest posłanie apostołów po dwóch. To zalążek wspólnoty. Trzeba mieć w kimś oparcie, mieć jakieś serce, przed którym można się otwierać i mieć serce, które chce się też na nas otwierać. Choć jedną osobę. To jest niezmiernie ważne.

Siostry i bracia, jest absolutnym kłamstwem, absolutną grą oszustw, próbujących gdzieś w nas dojść do głosu, przekonanie, że nie ma takiej osoby, że jej nie znajdę. Ja mogę jej teraz nie widzieć, nie wyczuwać, ale ona jest. Przez tę osobę Jezus pragnie się objawiać. Chce, abym i ja mógł otwierać swoje serce na Niego i aby ta osoba odnajdywała we mnie, w moim otwarciu, Jezusa, Jego władzę nad duchami nieczystymi.

Gdy apostołowie wychodzą, posłuszni słowom Jezusa, wzywają do nawrócenia.

Co miałoby być dzisiaj konkretnym przejawem mojego nawrócenia po usłyszeniu tego słowa?

Ku czemu Jezus chce skierować moje serce, spojrzenie, pragnienia, to, co przeżywam?

Z czego mam się dziś nawracać?

Ku czemu powinienem zwrócić to, co stanowi teraz moją codzienność?

Co z tej codzienności wymaga koniecznie nawrócenia?

To pytanie stawiam sobie dzisiaj cały dzień i tego wieczoru, kiedy rozważam słowo. Ono ciągle nie daje mi spokoju. Z czego miałbyś się nawrócić, księże Leszku?

Z czego miałbyś się nawrócić, drogi bracie?

Jeżeli nie znajdujesz odpowiedzi, niech to pytanie cię nurtuje. A może trzeba postawić pytanie, które stanie się także modlitwą: Panie, czy mógłbyś nawrócić mnie z tego, że nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie, z czego mam się nawracać?

Ksiądz Leszek Starczewski