Słuchanie, w którym widać (6 II 2010 r.)

Dobre Słowo 6.02.2010 r.

Słuchanie, w którym widać

Opowiadał mi ktoś pracujący w radiu, że prowadził kiedyś audycję ze swoim kolegą, przy czym obaj się nie widzieli, bo byli w dwóch różnych miastach. Jedynym łączem była wersja audio, w której się słyszeli. W pewnym momencie ten dziennikarz powiedział do pani zajmującej się sprawami technicznymi, że ma propozycję, aby umieścić kamerę z jednej i drugiej strony, żeby prowadzący się widzieli. Odpowiedziała, że z technicznego punktu widzenia nie jest to wykluczone: Da się zrobić – mówiła – ale mam dla ciebie lepszy sposób: wsłuchaj się w to, co mówi druga strona. Jeżeli się dobrze wsłuchasz, to rozpoznasz, wyczujesz, kiedy trzeba coś zakończyć, kiedy coś powiedzieć. Ten dziennikarz opowiadał później, że to był genialny pomysł, bo rzeczywiście wsłuchanie się pozwala rozpoznać, nawet zobaczyć, wyczuć.

Dziś jesteśmy świadkami dość dramatycznej chwili z życia Salomona. Wydawałoby się, że wchodzi w królestwo, które jest już poukładane i nie powinien się zasadniczo stresować. A tu najwyraźniej chłopak nie śpi po nocach. Stresuje się z podwójnej przyczyny: po pierwsze dlatego, że lud, któremu ma przewodzić, jest ludem Boga. Ma on tego głęboką świadomość. A po drugie dlatego, że przed nim piastował ten urząd ktoś, kto cieszył się ogromnym autorytetem i był to na dodatek jego tato.

Salomon musi się z tym zmierzyć. Z pewnością męczy się bardzo. Jak zauważa autor Pierwszej Księgi Królewskiej: W Gibeonie Pan ukazał się Salomonowi w nocy, we śnie. Przyszedł do niego, niejako trącając go, wychodząc naprzeciw jego niepokojom.

Z jednej strony to takie przychodzenie Pana Boga po godzinach, ale z drugiej strony to też Jego ogromna tęsknota za tym, żeby dać ulgę człowiekowi. Nawet już we śnie wychodzić naprzeciw jego niepokojom, żeby Salomon mógł je wypowiedzieć z siebie.

Bóg staje bardzo pokornie wobec niepokojów Salomona i mówi: „Proś o to, co mam ci dać”. Poproś, powiedz. Salomon wówczas otwiera swoje serce i zachęcony mówi. Zupełnie inaczej się mówi, kiedy wiemy o tym, że druga strona chce słuchać.

Tyś okazywał Twemu słudze Dawidowi, memu ojcu, wielką łaskę, bo postępował wobec Ciebie szczerze, sprawiedliwie i w prostocie serca.

Salomon wie, jaka jest droga, zna ojca. Czy wiedział o wszystkich doświadczeniach, jakie stały się udziałem życia Dawida? Czy cieszył się, że ma takiego ojca? – O tym tekst wprost nie mówi. My też o tym wprost teraz mówić nie będziemy. Skupimy się na tym, o co Salomon prosi, otwierając serce przed Bogiem.

Teraz więc, o Panie Boże mój, Tyś ustanowił królem Twego sługę w miejsce Dawida, mego ojca, a ja jestem bardzo młody. Brak mi doświadczenia. Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra i zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak znaczny?

To tłumaczenie może nie jest do końca precyzyjne. Tam jest: Daj mi serce słuchające, zasłuchane. Kiedy się dobrze słucha, można niesamowicie dużo zobaczyć. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. A wiara skąd się rodzi? – Rodzi się ze słuchania. Nie muszę mieć kamerki, żeby widzieć Boga, który do mnie mówi.

Serce słuchające, to serce, które usłyszy Boga, bo o Tobie mówi moje serce: szukaj Jego oblicza. A jeżeli usłyszy Boga, to będzie miało też łaskę odróżniania dobra i zła. Nawet kiedy dokona niewłaściwych wyborów, a serce robi to, szukając Boga, to Bóg będzie prostował te drogi.

Spodobało się Panu, że właśnie o to Salomon poprosił, że otworzył mu serce, że zgodził się wysłuchać pokornej prośby Boga: Proś. Spodobało się Bogu, że został potraktowany jako Ktoś, przed kim otwiera się serce. A ponieważ jest hojnym Dawcą, dał znacznie więcej, niż Salomon prosił. Bóg znacznie więcej ma nam do powiedzenia, niż my wyobrażamy sobie, że nam powie – czy to w chwili, kiedy przeżywamy coś radosnego, czy w chwili, kiedy przeżywamy grzech. Św. Jan powie, że jeżeli serce cię oskarża, to Bóg jest znacznie większy od twojego serca.

Nie muszę widzieć, żeby zobaczyć. Absurdalne, paradoksalne – jak to w świecie Bożym. Słuchaj Izraelu, słuchaj Salomonie, słuchaj siostro i bracie. Słuchaj Boga, który przychodzi do ciebie, aby pokornie cię poprosić o rozmowę, o systematyczne otwieranie przed Nim swojego serca. Może cię prosi przez nocne niepokoje, może przez jakieś wstrząsające wydarzenia. Może cię prosi przez kolejny upadek, przez twój grzech. Ale staje przed tobą bardzo pokornie: Proś, odzywaj się, nie zbywaj Mnie. Proś w nocy, po godzinach.

Psalmista odkrywając wielkość Boga, a jednocześnie swoją małość i całkowitą nieporadność wobec wszystkich dróg, przez które Pan Bóg prowadzi – a przecież prowadzi krętymi drogami – mówi: Naucz mnie, Panie, mądrych ustaw swoich. Ty mnie naucz. Psalmista przyjmuje każdy następny dzień w świetle konkretnej odpowiedzi Boga, bo Bóg nie zwleka z odpowiedzią, ale dopowiada następnymi wydarzeniami, następną myślą, która jest zaproszeniem do tego, by ją konfrontować z Bożym słowem.

Jak zachowa młodzieniec swoją drogę w czystości? – Właśnie, jak to zrobić, aby w czysty sposób, czyli wolny od grzechu, w sposób, jaki widzi Bóg, patrzeć na świat? – Przestrzegając słów Twoich, słuchając Twoich słów, zachowując je jak Maryja w swoim sercu.

Z całego swego serca szukam Ciebie, nie daj mi zboczyć od Twoich przykazań. Nawet jak odejdę, to nie daj mi zboczyć od Twoich przykazań.

W sercu swoim przechowuję Twe słowa, aby przeciw Tobie nie zgrzeszyć. Błogosławiony jesteś, o Panie, naucz mnie swoich ustaw.

Przechowywane w sercu słowa, to wielki skarb i ogromne lekarstwo, potężna łaska. One potrafią znacznie więcej niż najlepsze balsamy, lekarstwa – przechowywane, trzymane w sercu słowa, by je rozważać, by później opowiadać swoimi wargami wszystkie wyroki ust Twoich. Więcej się cieszę z drogi wskazanej przez Twe upomnienia – bo trzeba czasem drogę wskazać upominając – niż z wszelkiego bogactwa.

Takie słowa kieruje Pan, takie słowa stają dziś przed nami jako zaproszenie do modlitwy i takie słowa mają moc zbawić nasze życie, naszą duszę. A Jezus wie, że jesteśmy jak owce niemające pasterza, dlatego i dziś przyszedł jako Dobry Pasterz z Dobrym Słowem.

Ksiądz Leszek Starczewski