Apetyt na bliskość (8 II 2010 r.)

Dobre Słowo 8.02.2010 r.

Apetyt na bliskość

Kiedy jako mały chłopiec przyglądałem się wyrobom mojej mamy w kuchni – a chodziło o smażone oponki – to pamiętam, że kiedy zostały wyłowione z tłuszczu, prędko biegłem, żeby się nimi jak najszybciej nacieszyć. Mama zawsze śmiała się ze mnie.

Ten przykład wydaje się absolutnie nie pasować do dzisiejszej Ewangelii. Jeżeli ktoś czuje się źle wprowadzony w klimat Bożego słowa, to bardzo przepraszam, ale rzeczywiście ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie, jak słyszeli, przebywa Jezus. Nie mogli się doczekać spotkania z Nim. Po prostu chcieli jak najszybciej doznać ulgi, doświadczyć spotkania – zobaczyć Jezusa.

Ewangelista Marek mówi: I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy do osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. Choć odrobinkę zasmakować Jego mocy i siły. Pewnie w niejednym z tych miejsc, gdzie Jezus przybywał, pojawiały się także pragnienia założenia jakiejś kliniki, żeby mógł leczyć i uzdrawiać. Jezus nie ucieka od tych konkretnych przejawów działania Ducha – od uzdrowienia. Chodzi Mu jednak nie tylko o fizyczne uzdrowienia, lecz o dotyk gdzieś głębiej. Jezus chce w nas wzbudzić apetyt na Jego bliskość, abyśmy zapragnęli jak najszybciej tej bliskości doświadczyć – dotknąć się jej. Nie jest to pragnienie, które trzeba odłożyć gdzieś na półkę i powiedzieć: To jeszcze nie dla mnie. Do mnie tak nie przyjdzie. Ja Go tak nie czuję. Nie mam takiego nastawienia. Nie możemy sobie wykrzesać takiego nastawienia sami z siebie. To nastawienie chce w nas budzić słowo zachęty, które dziś do nas kieruje Pan.

Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Jezus przypływa do twojego domu, pokoju, do twoich problemów. Ma niejedną przeprawę, żeby przybić do twojego brzegu, przybliżyć się i siąść przy tobie. On taką przeprawę podejmuje – jest świadom tego, co chce zrobić, chodzi tam, gdzie się tylko da. Bądź otwarty wobec Pana.  Choć frędzla Jego płaszcza się dotknij. Nie skupiaj się tylko na tym, że: Ja bym chciał dotknąć się tego frędzla... tylko proś: Panie, abym się dotknął. Nie: Ja bym chciał...

Pierwszy mój ksiądz proboszcz miał taki zwyczaj, że kiedy ktoś przychodził do niego i mówił: Chciałbym księdzu coś powiedzieć, przerywał: To niech pan mówi, a nie: chciałbym. Albo: Módlmy się za tych, którzy... Nie: Módlmy się, tylko polecajmy od razu: Polecamy Ci, Panie... W tej chwili. To się dzieje teraz. W tej chwili mogę doświadczyć tej mocy, w sposób, jaki wybierze Pan. On nie musi pokrywać się z tym, jakie ja Mu szlaki wyznaczam.

Żeby mieć apetyt na doświadczenie Boga, trzeba dobrze jeść – posilać się dobrym pokarmem, przyjmować Dobre Słowo. Bóg przychodzi do nas dzisiaj, abyśmy doświadczywszy dotyku Jego mocy i bliskości, odzyskiwali zdrowie – zdrowe spojrzenie na siebie, na swoje choroby, słabości i grzechy, abyśmy odzyskiwali zdrową wiarę. To jest podstawa. Na to, co w tej chwili dzieje się w naszym życiu, najbardziej potrzebujemy spojrzenia wiary, a wiara rodzi się ze słuchania słów, które daje nam Chrystus.

Prosimy Cię, Panie, żeby spotkanie z Twoim słowem nie wzbudzało w nas takiego przekonania, że ani się nie najem, ani nie naliżę tego pokarmu, tylko przekonanie, że ono rzeczywiście trafia do naszego serca. Jest zasiew – ziarno zostało posiane. Ono nas porusza – może nas cieszy, może wkurza, może wydaje się, że jest rzucone gdzieś obok nas.

Dziękujemy Ci, Panie, że masz z nami przeprawę i się jej nie boisz. Przypłynąłeś do ziemi Genezaret, przypływasz i do nas. Chcesz także wpływać na nasze życie, na naszą ziemię, na nasze spojrzenie na świat. Dziękujemy, że przybijasz do brzegu i chcesz być blisko nas.

Bądź uwielbiony, Panie, w Twoim słowie. Bądź uwielbiony, Panie, w Twoim wchodzeniu w nasze życie. Dziękujemy Ci, że Twoją ojczyzną jest nasze serce.

Ksiądz Leszek Starczewski