Pragnienie bliskości, z którym można sobie poradzić ( 19 II 2010 r.)

Dobre Słowo 19.02.2010

Pragnienie bliskości, z którym można sobie poradzić

Troszkę głupio zrobiło mi się po pierwszym czytaniu z proroctwa Izajasza, bo bardzo często, szczególnie w Adwencie, w naszej wspólnocie i w gronie odbiorców Dobrego Słowa, padały słowa zachęty do tego, by budzić pragnienie bliskości Boga. A tu dziś w czytaniu okazuje się, że samo pragnienie bliskości Boga to nie jest jeszcze wszystko. Słyszymy, jak Bóg przez proroka, każe krzyczeć na całe gardło i nie przestawać. Można sobie wyobrazić człowieka, który krzyczał, zdarł gardo, podnosił głos jak trąbę, żeby wytknąć coś ludowi. A co takiego miał wytknąć? – Jego przestępstwa. Wytyka to, że: Szukają Mnie dzień za dniem, pragną poznać moje drogi, jakby naród, który kocha sprawiedliwość i nie opuszcza Prawa swego Boga. Proszą Mnie o sprawiedliwe prawa, pragną bliskości Boga.

Pragnienia są cudownym darem i one powinny być podsycane. Nie wolno z nich absolutnie rezygnować, a kiedy są przygaszane, to znaczy, że trzeba szukać nowych motywacji, by je rozniecić, jak przygasające ognisko. Ale to jeszcze nie wszystko. Nie wolno zatrzymać się tylko na pragnieniach. Nie wolno tylko pragnąć, chociaż są takie momenty, że pozostają tylko pragnienia, ale nie można tylko pragnąć. Pragnienie bliskości Boga to nie jest finał wszystkiego, co Bóg ma nam do zaproponowania, bo pragnienia się zrealizują, bo pragnienia już się realizują, gdy przenosimy je na konkretne osoby. Pragnienie bliskości Boga przenoszone na konkretne relacje z osobami, z którymi żyjemy, pozwala doświadczać Jego obecności już teraz.

Izraelici zrezygnowali z przenoszenia doświadczeń bliskości Boga w konkretach relacji z innymi ludźmi na rzecz oczekiwania, że Bóg może przyjdzie w jakiś mglisty lub oszałamiający sposób. Tymczasem Bóg przychodzi przez drugiego człowieka. Izraelici z tymi swoimi wyobrażeniami stają przed prorokiem i pytają: Czemu pościliśmy, a Ty nie wejrzałeś? Umartwialiśmy siebie, a Tyś tego nie uznał?

Bóg widzi, że pragnienia da się zrealizować już teraz. Realizuj swoje pragnienia bliskości Boga w relacjach z konkretnymi osobami, w codziennych obowiązkach. Nie zamykaj Boga w jakimś idealnym, lecz abstrakcyjnym niebie. Niebo masz już w przedsmaku tu i teraz, w konkretnych osobach, przeżyciach, czasem niekonwencjonalnych, pozbawionych racjonalności, zupełnie niebywałych, przekraczających twoje ustalenia i zdolność przyjmowania tego, co dzieje się w życiu.

Przez kogo Bóg chce realizować twoje pragnienie Jego bliskości? – Poleca: Dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków; wypuścić wolno uwięzionych, wszelkie jarzmo – wszelkie przeszkody – połamać; rozwiązać więzy niewoli twoich utartych już wyobrażeń na temat drugiego człowieka, relacji z nim, kiedy mówisz: Z tej relacji już nic nie będzie. Rozwiąż te więzy niewoli, rozerwij kajdany zła. Realizuj pragnienie bliskości Boga przez konkretnego człowieka. Jeżeli tego nie dostrzegasz, droga siostro i drogi bracie, bądź jeżeli uważasz, że – To nie dla mnie, ja tego nie pokonam, bo przecież nie odezwę się pierwszy, nie wyciągnę dłoni, bo już tyle razy to robiłem – jeżeli widzisz, że jest taka przeszkoda, to na kolana i wołaj razem z psalmistą: Sercem skruszonym nie pogardzisz, Panie, więc zrób wszystko, aby skruszyć mi serce.

Kiedy o to prosisz, Bóg dostrzega, że nie jesteś w stanie realizować pragnień bliskości w konkretnych osobach. Pamiętaj, że Pan bardzo skutecznie skruszy serce w najmniej oczekiwany sposób, przez najmniej brane pod uwagę osoby i wydarzenia, a także przeżycia. Nie gardź swoimi przeżyciami. Nie traktuj jak parcha tego, co w tej chwili w tobie się dzieje. Nie traktuj jak dziwactwa tego, co przeżywasz. Tym zbliż się do Boga i wołaj: Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź nieprawość moją, obmyj mnie zupełnie z mojej winy, oczyść mnie z grzechu mojego.

Uznaję, że jestem zaplątany, zakręcony, budzę się z poczuciem winy. Zgrzeszyłem przeciwko Tobie, ale moją ofiarą jest duch skruszony, o którego proszę. Pokornym i skruszonym sercem, Ty, Boże, nie gardzisz.

Taka forma pragnień bliskości Boga i taka forma postu, który temu służy, jest do zrealizowania. Konkretne osoby, wydarzenia, obowiązki. Nie czekaj na Boga przychodzącego gdzieś w chmurach, w mdłych obłokach, tylko rozpoznaj Go w codziennych wydarzeniach i osobach, z którymi się spotykasz. Nade wszystko rozpoznaj Go w sobie. On tak bardzo cię kocha. Tak bardzo chce, abyś był osobą, która jest jak gość weselny. Teraz możesz się troszeczkę smucić z powodu tego, że nie widzisz Boga twarzą w twarz, ale masz Go w innych osobach. Bo jakże możesz mówić, że kochasz Boga, którego nie widzisz, jeśli lekceważysz człowieka, którego widzisz może dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie masz siły do tego człowieka. Trudno jest żyć Ewangelią z osobą, z którą spotykasz się dwadzieścia cztery godziny na dobę – to pewne. Nie traktuj tego jak dziwactwa, nie mów, że to jest tylko twój problem, bo rzeczywiście trudno żyć z osobą, która cię poraniła, ale tam też Ewangelia chce skapywać. Tam też Ewangelia chce dotrzeć. Może post, bardziej konkretna, częstsza modlitwa w intencji osoby, z którą żyjesz, będzie dla ciebie teraz pomocą, żebyś mógł zrealizować pragnienie bliskości Boga już tu. Już teraz.

Ksiądz Leszek Starczewski