Prosić, szukać i kołatać (25 II 2010 r.)

Dobre Słowo 25.02.2010

Prosić, szukać i kołatać – tak jak Pan Bóg

Dając nam kolejny dzień życia, Pan Bóg potwierdza swoją nieustępliwość, upór w przychodzeniu do nas i kołataniu do naszych serc, swoją prośbę o to, abyśmy pozwolili Mu się kochać. Dzisiaj ta nieustępliwość, dzięki działaniu słowa Bożego, może udzielić się także i nam, siostro i bracie. Modląc się o dar Ducha Świętego, modlisz się o to, żeby On, obecny w tym słowie, taką postawę w tobie kształtował.

 

Jezusowi tak bardzo zależy na tym, abyśmy wyrażali zgodę na działanie Boga w naszym życiu, że używa słów mocno zintensyfikowanych, gromadzi też zwroty nacechowane emocjonalnie, tak jakby jednym ciurkiem wypowiadał to, co chce nam przekazać. Mówi do uczniów: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Tak, jakby bardzo konkretnie chciał wskazać na jakiś klucz do każdego dnia, do wszystkich spotkań, problemów. Ten klucz istnieje. Proś o światło, szukaj światła, kołacz, pukaj, a otworzą, będzie ci dane, znajdziesz. Jezus dodaje, jakby na potwierdzenie: Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.

Jezus apeluje o taką postawę, bo taki jest Bóg. Właściwie ukazuje nam w tej postawie samego Boga, który nas prosi, aby dać Mu miłość. On nas szuka, aby nas znaleźć. Puka do naszych serc, abyśmy Mu otworzyli. Chciałby, żeby spotkały się te dwie miłości, te dwa poszukiwania. My możemy szukać Boga dlatego, że On nas szuka. My prosimy o coś Boga dlatego, że On pierwszy nas prosi. My możemy do Niego pukać dlatego, że On pierwszy do nas zapukał.

Każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. To mówi Jezus. To nie jest billboard z ogłoszeniem ani nowa forma reklamy nakłaniającej do kupieniem produktu. To jest słowo Jezusa. On wie, co mówi. Mówi z miłości, która puka do nas tego dnia i chce do nas dotrzeć.

Żeby potwierdzić wymowę tych słów, odwołuje się do relacji, jakie mamy między sobą. Do nas, którzy często źli jesteśmy dla siebie, dla innych, Jezus mówi: Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? I dodaje: Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, macie takie dni, taką fazę, że potraficie coś dobrego dać swoim bliskim, czy nawet najgorszym wrogom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre tym, którzy Go proszą.

Jezus bardzo prosi o to, żebyśmy dostrzegli proszącego Boga. Jezus prosi, żebyśmy odkryli pokorę Boga i w pokorze przed Bogiem stali. Co może nas nauczyć pokory? – Właśnie to, że się przełamujemy, że jesteśmy nieustępliwi, że już nam się nie chce prosić, a prosimy, że już nam się nie chce szukać, a szukamy, że już nam się nie chce pukać, a pukamy. To nas uczy pokory, bo my często sobie tak ustalamy, że prosimy do tego momentu, do tego dnia. Jeszcze ta koronka i koniec, ta zdrowaśka i koniec. Natomiast Jezus zachęca: Dalej, nieustępliwie, ucz się pokory. Zobacz, jak pokorny jest Bóg, jak daleko posuwa się Bóg, jak bardzo cię kocha. Zaprasza cię do tego, żebyś tak bardzo się kochał, tak bardzo kochał innych i tak bardzo kochał Boga.

Po zachęcie do proszenia Jezus odwołuje się natychmiast do relacji międzyludzkich. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. To jest streszczenie całego Prawa i Proroków. Postawa prośby, otwartości, kołatania do Boga, jeżeli jest rzeczywiście zdrowa i autentyczna, pozwoli nam dostrzec innych ludzi jako proszących, kołaczących, szukających – może często w sposób głupi, nie taki, jak my byśmy ustalili, czy przyjęli za właściwy. Może on szuka nie tak, jak ja to widzę. Może najbardziej poszukującą jest osoba, która robi wszystko, żeby zaprzeczyć temu, że szuka Boga. Jezus chce to odnieść do konkretów życia i w swoim słowie dziś do nas z tym przesłaniem przychodzi.

Słowo daje nam dzisiaj także konkretne przełożenie tej postawy na bardzo wrażliwe, choć mocno zalęknione i przejęte niebezpieczeństwem śmierci serce królowej Estery, która – jak to w Biblii – nieprzypadkowo znalazła się w centrum władzy okupanta, na dworze tyrana, żeby właśnie w tym momencie Bóg przez nią objawił swoje poszukiwania i chęć bycia obrońcą człowieka. Jak bardzo Bóg tęskni za tym, żebyśmy wyznawali Go i uznali za Tego, który za nas wszystkiego dokona, jeśli tylko zbliżymy się do Niego, jak mówi psalmista. Wybawia nas z wszelkiej opresji, jest dla nas Zbawicielem.

Estera błaga Boga Izraela i wypowiada przepiękną modlitwę: Panie mój, Królu nasz, Ty jesteś jedyny. Mój i nasz, osobiste i wspólnotowe wołanie: Wspomóż mnie samotną, nie mającą prócz Ciebie żadnego wspomożyciela, bo niebezpieczeństwo jest niejako w ręce mojej. Otwartość serca królowej Estery, w mocy Ducha Świętego, naprawdę chce nam się udzielić. Jej serce puka, szuka, kołacze, prosi. Może my też, tak jak Estera, moglibyśmy powiedzieć tylko: Ja słyszałem od tylu już lat, od młodości mojej słyszę, że Ty jesteś Panem, który wybiera każdego człowieka, nieprzypadkowo powołuje ludzi do życia, każdemu chce dać pełnię szczęścia. Ja może tylko to słyszałem, ale wspomnij, Panie, pokaż się w chwili udręczenia mojego i dodaj mi odwagi. Daj odpowiednią mowę w usta moje przed obliczem lwa i obróć serce jego ku nienawiści wroga naszego, aby zginął on sam i ci, którzy z nim jedno myślą. Pokaż się w chwili udręczenia mojego – bardzo odważna i konkretna prośba – daj mi odpowiednią mowę. Wybaw nas ręką Twoją – znów odniesienie wspólnotowe – i wspomóż mnie opuszczoną i nie mającą nikogo prócz Ciebie, Panie, który wiesz wszystko.

Wyobraźmy sobie sytuację, że przychodzi do nas mocno złamana duchowo, bliska nam osoba, widać łzy w oczach, widać niebezpieczeństwo, jakie gdzieś wyczuwa, strach przed otwarciem się przed nami i nagle zdobywa się na takie wyznanie: Wspomóż mnie opuszczoną i nie mającą nikogo prócz Ciebie. Jeżeli nasze serce jest w stanie zareagować otwartością i współczuciem, to co dopiero Serce Boga! Postawa, do której wzywa nas dzisiaj słowo, jest możliwa dzięki działaniu Ducha Świętego, dzięki modlitwie.

Pan cię wysłucha, kiedy Go wezwiesz.

Ksiądz Leszek Starczewski