"Dzielmy się Dobrym Słowem" - ze Św. Benedykta (11. 07. 2006)

Ofiarne zmagania

i przemieniajace porzucenie

Pokorny Zbawicielu, wkraczasz w nowy dzień z nową, odświeżoną Miłością, odnawiasz przyjaźń wypływającą z Twojego Serca, którą chcesz jednoczyć się z ludźmi. Uwielbiamy Cię w darze Twojego Słowa, w darze Eucharystii. Dziękujemy Ci, że do nas mówisz. Dziękujemy Ci za to, że przez grono licznych świadków – a dziś przez wstawiennictwo św. Benedykta – chcesz wspierać nasze kroczenie do Ciebie. Dziękujemy Ci, że ukazujesz nam cel wędrówki. I dziękujemy, że rozumiesz nasze wysiłki, zmagania się ze sobą, by odkryć Ciebie w nas.

 

Pan dziś przychodzi do nas przez swoje Słowo, ukazując radość wypływającą z otrzymania Go na wieki. Ale pokazuje także zmaganie związane z porzuceniem tego, co jest obok. Ukazuje nam to przez Piotra, który słysząc słowa i widząc zachowania Jezusa – pełne zaangażowania, pełne serca, miłości, pełne Świętego Ducha – rzuca wszystko, ale nie bez wewnętrznych zmagań, oporów. Bo przecież kiedy Zbawiciel spotkał go przy łowieniu ryb i kiedy kazał mu po wcześniejszym, nieudanym połowie zarzucić sieci, które teraz napełniły się olbrzymią ilością ryb – Piotr powiedział do Niego: Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny.

Nie bez zmagania wewnętrznego, nie bez zmagania z tym, co na zewnątrz, z tym, co nas często wiąże ze światem, dokonuje się spotkanie z Panem.

Piotr, zafascynowany Jezusem, mówi do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?» Jakież to ludzkie – iść za Bogiem, zmienić styl myślenia i wewnętrznie zapytać: Co ja z tego będę miał? Czy mi się to kalkuluje, czy mi się opłaca? Wybitny biblista – nieżyjący już – ksiądz profesor Sedlak, komentując tę Ewangelię, mówił: Piotrze, uważaj, bo od tego pytania: Co więc otrzymamy, skoro opuściliśmy wszystko?, jest bardzo niedaleko do pytania, które postawił Judasz: Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam.

Porzucić wszystko dla Chrystusa i niczego w zamian nie oczekiwać... Ale czy tak jest do końca? Chrystus przecież sam mówi: Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Pan sam obiecuje coś więcej. Pan sam chce napełniać ludzkie serce, które porzuca to, co od Niego odciąga, co może nie skupić na Nim. Chce napełniać to serce darami daleko przewyższającymi to, w czym tkwimy. Często może się nam wydawać, że to, do czego się przywiązaliśmy, to, co sprawia, że się czujemy lepiej, nasze zamierzenia związane nieraz z jakąś osobą, wydarzeniem, z jakąś przyszłością, plany, które często snujemy, rysujemy w myślach, są wszystkim, czego potrzebujemy do szczęścia. Tymczasem Słowo brzmi jednoznacznie: Tym, który potrzebny jest nam do szczęścia, jest Pan. On stopniowo uczy każdego, kto za Nim kroczy i kto Go całym sercem pragnie, tego, co rzeczywiście przyda się mu w doczesności do odkrycia Go.

Sprawy, osoby, wydarzenia o tyle są ważne, o tyle ma sens martwienie się jakimiś sprawami, osobami, przykrościami, o ile one zbliżają do Pana. O ile sprawiają, że serce rzeczywiście odkrywa Boga. Każda troska, każde zmartwienie, które pielęgnuje ludzkie serce, każde przywiązanie, każde bogactwo, pole, dzieci, siostry, bracia, którzy nie zbliżają do Pana, nie są nam dani po to, abyśmy się nimi zajmowali. Mamy to porzucić. Sam Chrystus powie w innym miejscu Ewangelii, że z Jego powodu w jednym domu ludzie będą podzieleni. Że wystąpią przeciw sobie nawzajem właśnie z powodu Jezusa, z powodu sposobu pojmowania Jezusa.

Autor Księgi Przysłów zachęca, aby swoje serce i ucho nachylać ku mądrości, aby tak pożądać Boga, jak się pożąda błyskotek typu srebro, tak Go szukać, jak się szuka skarbu. Tylko wtedy się Go znajdzie.

Jeżeli jest coś w tej chwili w twoim sercu, droga siostro i drogi bracie, co bardzo cię zajmuje, o czym myślisz, czego najbardziej pragniesz, jeżeli znajduje się w tobie jakieś pragnienie czy potrzeba, pochłaniająca ogrom twojego czasu i myślenia, to dziś w Słowie – w Księdze Przysłów – Pan zachęca: Pragnij bardziej poznania mojej woli, mojej mądrości, a osiągniesz pokój. Jeżeli to, co cię zajmuje, co cię trapi, nie zbliża do Mnie, nie da pokoju. Nie osiągniesz pokoju...

Skosztuj i zobacz, jak Pan jest dobry, szczęśliwy człowiek, który znajduje w Nim ucieczkę. Zbliżcie się, synowie, posłuchajcie, co mówię, będę was uczył bojaźni Pańskiej.

Zbliżając się do Jezusa przez św. Benedykta, odkrywamy, że patron dzisiejszego dnia rzeczywiście porzucił wszystko, co miał dotychczas. Sto siedemdziesiąt kilometrów od Rzymu urodził się, mieszkał, brał pierwsze lekcje, pierwsze nauki. Później rozpoczął studia w Rzymie, lecz przerwał je. Jak mówią znawcy jego biografii – zrażony zniechęcającym stylem życia, właściwie użycia, mieszkańców Rzymu, udał się w góry, do Subiaco, znalazł sobie grotę i przez trzy lata rozmyślał intensywnie nad swoim powołaniem. To nie był zmarnowany czas. Z tych trzech lat szczególnej współpracy z łaską powstało wiele zakonów. Młodzi ludzie ciągnęli do Subiaco, bo widzieli, że ten człowiek rzeczywiście żyje przedziwnym stylem – stylem, który zachęcał innych do takiego życia. Tyle zakonów… Zapoczątkowana została również reforma Kościoła, która dotknęła wielu umysłów. Przyniosła Europie nowe tchnienie.

Trzeba nieraz odejść i stanąć wobec Pana w samotności, żeby dokonać wielkich rzeczy i wielkich przemian. Trzeba porzucić wszystko i wszystkich, żeby odkryć wreszcie w sobie Pana i usłyszeć, co On do mnie mówi. To jest możliwe, chociaż demon twierdzi, że to niemożliwe, że tak było tylko w przypadku wielkich świętych. Warto zmagać się ze sobą. Warto walczyć o Pana za wszelką cenę, za najwyższą cenę odkrywać Jego obecność, Jego plany wobec nas.

Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że Ty porzuciłeś swoje życie. Oddałeś swoje życie. Bardziej ukochałeś nasze życie, abyśmy mogli odzyskać prawdziwą godność, abyśmy mogli odzyskać to, co naprawdę nas obdarza pokojem. Dziękujemy Ci, że swoje życie oddajesz i nieustannie nam o tym przypominasz. Dokonuje się to w spotkaniu z Tobą w Eucharystii, w Twoim Słowie. Umocnij nas, Panie, przekonaniem, że warto porzucać, zmagać się, składać ofiarę ze swego życia, przemieniać swoje myślenie na takie, które ma swoje źródło w Twojej Ewangelii.

Pozdrawiam w mocy Pana – ksiądz Leszek.