"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Soboty XXVI tyg.zw."II" (30.09.2006)

Święty umiar

Koh 11,9 - 12,8; Ps 90; Łk 9,43b-45  

Panie, który do nas przemawiasz, uczyń z naszych serc miejsce, w którym Słowo zostanie przyjęte. Daj nam łaskę pokory, abyśmy potrafili tak zasłuchać się w Twoje Słowo, by stało się ono Ciałem, by przyniosło obfity plon na Twoją chwałę.

Święty umiar... Autor Księgi Koheleta, który często przy powierzchownej lekturze jest odbierany jako malkontent, człowiek wyczerpany, wypalony i niezwykle pesymistycznie oceniający swoje życie, a także dorobek otaczającego go świata, wcale takim nie jest. Głębsza lektura tekstów Księgi Koheleta pozwala odkryć przy całej krytycznej wizji świata, jaką się ta księga charakteryzuje, to, co stanowi ogromny motyw nadziei i to nadziei tak konkretnej, jak chwila, w której właśnie się znajdujemy.

Mędrzec kieruje swoją naukę do jakiegoś młodzieńca. Nie zapomnijmy, że młody jest każdy, kto się duchem młodo czuje i mocno się tego trzymajmy. Mędrzec kieruje nauczanie do młodzieńca, któremu wskazuje, że przeżywana chwila jest darem Boga i trzeba ją tak wykorzystać, żeby była ona również ku Jego chwale, czyli ku chwale Tego, od którego pochodzi – ku chwale Bożej.

Chodź drogami serca swego – zaangażuj się sercem w życie, które jest darem – i za tym, co oczy twe pociąga. Masz ku temu otwarte drogi. Lecz wiedz, że z tego wszystkiego będzie cię sądził Bóg – to znaczy, z tego wszystkiego trzeba będzie zdać sprawę przed Panem Bogiem.

Autor Księgi Koheleta nie straszy młodzieńca, ale wręcz zachęca go do odwagi i nadziei: Usuń przygnębienie ze swego serca i oddal ból od twego ciała, bo młodość jak zorza poranna szybko przemija. Każda chwila szybko przemija. Nie tylko młodość. Mówi się: Młodość nie wieczność – oczywiście w doczesnym rozumieniu, bo w wieczności wszyscy – jak ufamy – będziemy młodzi.

Jest to wezwanie do tego, aby każdą chwilę życia traktować jako dar Boży, mimo tego, że przemija, mimo tego, że jest – jak mówi motyw całej księgi – podmuchem wiatru, czyli marnością. Marność nad marnościami; podmuch wiatru nad podmuchem wiatru – powiada Kohelet – wszystko podmuch wiatru. Cieszę się tą chwilą życia, jako chwilą i jako darem pochodzącym od Pana Boga. Do tego zachęca nas Kohelet.

Niewykluczone, a wręcz wysoce prawdopodobne, że przyjdą chwile, kiedy narzekanie zacznie pukać do naszych serc i pojawi się strach przed wejściem gdzieś na wyżynę – odczuwać się będzie nawet lęk przed wyżyną i strach na drodze, czyli pojawią się jakieś elementy wewnętrznego niepokoju związanego z upływającą chwilą życia, z upływającymi latami. Kohelet przedstawia to w obrazie różnych roślin, zmieniających swój wygląd drzew, ale zanim to nadejdzie, zapisz sobie głęboko w sercu, że każda chwila jest darem od Boga. Tak żyj, aby tę chwilę dobrze wykorzystać. Przyjdą różne dolegliwości – kto ich nie ma? Ale zapisz sobie już teraz w sercu, że każda chwila jest darem Boga i tego się trzymaj.

Ty jesteś dla nas ucieczką, Panie, i dlatego kierujesz do nas właśnie to, a nie inne Słowo. Właśnie w Tobie jest źródło motywacji do każdego ranka, do każdego wieczora. W Tobie jest źródło radości, więc bądź Panie – tak jak prosi psalmista, a my razem z nim – Tym, który nas nasyca swoją łaską już o świcie, byśmy mogli przez wszystkie dni nasze radować się i cieszyć. Psalmista zwraca się również w naszym imieniu do Tego, który i nam pozwala żyć, i nam pozwala zapełniać doczesność roku 2006 swoim życiorysem.

Dobroć Pana Boga naszego niech będzie nad nami! Wspieraj pracę rąk naszych, dzieło rąk naszych wspieraj. Dotykaj naszej codzienności swoim błogosławieństwem i otwieraj nasze serca, abyśmy potrafili dostrzegać to błogosławieństwo w zwykłych okolicznościach życia.

Naucz nas liczyć dni nasze – upływające szybciutko – byśmy zdobyli mądrość serca. Mądrość serca... Byśmy odkryli, że mamy przeżywać każdą chwilę jako dar od Ciebie.

Bądź litościwy dla sług Twoich. Psalmista zdaje sobie sprawę, że nawet kiedy odzywa się w nim najszlachetniejszy odruch serca, żeby rzeczywiście żyć tą chwilą, jako darem Boga, to przychodzą momenty, w których człowiek całą tę świadomość obraca w proch. Odsuwa gdzieś na bok, zaprzepaszcza całą wiedzę o tym, że trzeba żyć tak, jakby właśnie ta chwila była najważniejsza i jedyna, bo jest darem Boga. Dlatego prosi: Bądź litościwy dla sług Twoich. Nasyć swoją łaską, odnów moje serce, by otrząsnęło się z tego, co jest znużeniem, przygnębieniem.

W podejściu do życia potrzeba świętego umiaru. Nie: ach i och. Ani: wszystko jest do niczego. Ale: przeżywam tę chwilę tak, jak umiem. Mam żyć tak, jak umiem, pamiętając o tym, że życie jest niepowtarzalnym darem. Piękne, a kruche jest.

Chrystus, kształtując życie swoich uczniów, to znaczy tych, którzy zdecydowali się iść za Nim, zauważa ich wewnętrzne rozradowanie i pełen podziw w związku z tym, że tak wiele cudów czyni. Że tak dobrze jest przy tym Chrystusie. Że tak wszystko się układa. Rzeczywiście, iść za Nim, to znaczy chyba doświadczać coraz więcej cudów, które są spektakularne, na które inni zwracają uwagę, o których inni mówią.

Chrystus kształtuje uczniów bardzo realnie. Nie zabiera im radości. Nie zabiera im też nadziei, związanej z tym, że kto za Nim pójdzie, otrzyma znacznie więcej radości, braci i sióstr. Ale Chrystus chce, aby zachowali święty umiar, dlatego im mówi: «Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi». To znaczy, przyjdą trudne dni. Przyjdą trudne dni. Nie oznacza to, że odwołuje cuda, że odwołuje nadzieję. Po prostu mówi, że życie składa się z tych trudnych i mniej trudnych, czy też radosnych dni. Potrzebny jest święty umiar w podejściu do swojego życia. Święty krytycyzm.

Uczniowie nie rozumieją tego powiedzenia, nie dociera do nich, że Syn Człowieczy, czyli sam Chrystus, będzie wydany w ręce ludzi. Jeszcze tego nie rozumieją, bo jest to zakryte przed nimi, tak że go nie pojmują, a boją się zapytać, co to ma znaczyć.

Stajemy wobec Pana, którego też do końca nie pojmujemy, bo w czasie Eucharystii widzimy biały chleb i wino, tymczasem jest to niezwykła potęga i siła dostępna człowiekowi. Ale stajemy przed Panem jako ci, którzy przez wiarę chcą Go przyjąć. Pragniemy nasycić się Jego łaską i mocą.

Dziękujemy Mu za to, że pozwala nam zbliżać się do siebie. Dziękujemy, że pochyla się nad nami i do nas kierując swoje Słowo. Chce nas wewnętrznie umocnić, abyśmy dobrze przeżyli tę chwilę, ten dzień, a przez to całe życie, bo przecież składa się ono właśnie z takich chwil, przelotnych jak podmuch wiatru.

Dziękujemy Ci, Panie Jezu, za dar Twojego Słowa i za to, że tak realnie na nas patrzysz. Dziękujemy Ci, że nas umacniasz do kroczenia za Tobą: chwila za chwilą. Bądź uwielbiony teraz, w tej chwili i na wieki.

Pozdrawiam w mocy Pana –

ksiądz Leszek Starczewski