Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych (01.11.2010)

Ks. Artur Malina

Nadzieja z powodu szczęśliwych

Dzisiejsza uroczystość stanowi wyzwanie dla pesymizmu. Słowniki języka polskiego rejestrują dwa najważniejsze jego znaczenia: „skłonność do dostrzegania tylko ujemnych stron życia, niewiary w skuteczność poczynań, realizację zamierzonych celów, skłonność do negatywnej oceny przyszłych wydarzeń” oraz „pogląd filozoficzny, przeciwstawny optymizmowi, głoszący, że na świecie jest więcej zła niż dobra, a życie ludzkie jest bezustannym cierpieniem”. Jaka jest chrześcijańska alternatywa na tych dwóch płaszczyznach – psychologicznej i filozoficznej? Czy chodzi o optymizm albo realizm?

1. Kto wstąpi na górę Pana?

W Starym Testamencie szczęście to przede wszystkim dobrobyt i powodzenie w ziemskim życiu. Izraelita modlił się o pomyślność dla ludu, aby mógł zawsze cieszyć się posiadaniem dorodnych synów, pięknych córek, pełnych spichlerzy, licznej trzody oraz żyć w bezpieczeństwie i pokoju (Ps 144,12-15). Dobrobyt materialny miał przynosić szczęście, jeśli był zdobyty na drodze uczciwości i bez przesadnej pogoni za nim (Syr 31,8). Szczęście nie było rezultatem przypadku czy losu, lecz darem udzielonym przez Boga. Jeśli ktoś chciał sobie zapewnić dobra przynoszące prawdziwą radość z życia, to powinien chodzić drogami Bożymi, zachowywać Boże Prawo, słuchać Mądrości i troszczyć się o nią (Ps 1,1; 119,1; Prz 3,13-14; 8,34-35).

Z czasem ludzi dręczył niepokój o los sprawiedliwych, którzy ginęli razem z niesprawiedliwymi. Pytania o śmierć niewinnych i męczenników prowadziły do najbardziej zasadniczych pytań o władzę Boga nad śmiercią oraz o jego panowanie w krainie zmarłych. Jednocześnie powoli dojrzewało bardziej duchowe pojmowanie szczęścia. Świadectwem tego długiego procesu jest relatywizacja wartości dóbr doczesnych: „Kogo prócz Ciebie mam w niebie? Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie ziemia” (Ps 73,25).

Pochodzące od Boga natchnienie uzdalniało autorów biblijnych do uznania trwałości takiego szczęścia. Nawet bez odnoszenia się wprost do idei zmartwychwstania, wyrażali oni wiarę w moc i sprawiedliwość Boga wyzwalającego spod władzy śmierci: „nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu” (Ps 16,10); „Bóg wyzwoli moją duszę z mocy Szeolu” (Ps 49,16). Także psalm śpiewany dziś między czytaniami głosi, że ta Boża troska obejmuje tych, którzy w swoim życiu nie postawili na pierwszym miejscu powodzenia materialnego: „Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, który nie skłonił swej duszy ku marnościom” (Ps 24,4).

2. Niezwykła mapa drogi do szczęścia

Jezusowe błogosławieństwa to rodzaj mapy drogowej do pełnego szczęścia. Grecki termin makarios, które przekład oddaje przez „błogosławiony”, może być przetłumaczony jako „szczęśliwy”. Na pewno ten program osiągnięcia szczęścia różni się od tego, co wielu uważa za pomyślność. W lekturze pochodzącej z Ewangelii św. Mateusza tę wyższość Bożej mapy prowadzącej do prawdziwego skarbu nad ludzkim projektami znalezienia szczęścia wyraża liczba ośmiu błogosławieństw oraz paradoksalnie brzmiąca dziewiąta obietnica nagrody w niebie dla tych, którzy cierpią prześladowania i znoszą zniewagi z powodu przynależności do Jezusa.

Także św. Łukasz w Ewangelii akcentuje kontrast między dwoma pojęciami szczęścia (Łk 6,20-26). Błogosławieństwom odpowiadają zapowiedzi nieszczęść dla tych, którzy chcą korzystać tylko ze szczęścia na ziemi. Czterokrotnemu określeniu „błogosławieni” odpowiada cztery razy powtórzona groźba „biada”. Ich zdecydowanie negatywny wydźwięk nie osłabia wcale radosnego charakteru obietnicy wyrażonej w błogosławieństwach. Jezusowe „biada” uwydatniają bowiem rzeczywistą wartość i przyczynę szczęścia. Mroczna i smutna gróźb ukazuje blask i radość błogosławieństw.

Szczęście nie jest rezultatem przypadku czy losu, lecz darem udzielonym przez Boga, którego wielkość przewyższa – jak napisał Koryntianom św. Paweł – wszelkie wyobrażenie: „Głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9). Z tego powodu m.in. w Apokalipsie św. Jana, z której pochodzi dzisiejsze pierwsze czytanie, przedstawienie stanu szczęścia może być tylko obrazowe i symboliczne.

3. Co na ziemi?

Otrzymanie dóbr obiecanych przez Boga nie jest automatycznym procesem. ich darmowość nie oznacza zawieszenia woli człowieka ani nie pomija jego zaangażowania. Udział w dobrodziejstwach wymaga zdecydowanego posłuszeństwa Bożemu wezwaniu. Biblia zna wiele przykładów takiego posłuszeństwa: w Starym Testamencie – Abraham, zaś w Nowym – Maryja. W swoich listach Paweł powołuje się na pierwszy wzór, zaś Tradycja stawia przed nami również drugi model.

Dzisiaj Kościół przypomina nam o wszystkich świętych. Nie tylko w ich przypadku, ale zawsze i dla każdego chrześcijanina cena pójścia drogą wskazaną przez Boga nie jest niska, a sens znajdujących się na niej wyrzeczeń nie odsłania się od razu w całej pełni. Człowiekowi zostaje objawiony ostateczny cel, ale Bóg nie daje mu poznać zaraz wszystkich dróg i środków prowadzących do tego celu. Wiara w Boga oznacza uwierzenie w jego obietnice przy jednoczesnym porzuceniu własnych planów i zamiarów. Nadzieją jest skierowanie się człowieka ku obiecanym dobrom, których jeszcze nie może widzieć ani nie jest w stanie przewidzieć. Z taką nadzieją zatem powiązana jest rezygnacja z osiągnięcia dóbr ujętych jako cele własnych projektów. Tę nadzieję wzmacnia przykład drogi życia oraz osiągnięty cel nazywanych przez nas świętymi, czyli szczęśliwymi.