Homilia na IV Niedzielę Adwentu „A” (19.12.2010)

Ks. Artur Malina

Ocalenie ziemskie a zbawienie Boże

Dzisiaj w czytaniach pojawiają się dwie postacie od nas odległe nie tylko w czasie. Również ich osobiste doświadczenia mogą nam wydawać się dość obce. Pomimo tego dystansu te dwie historie – różniące się także między sobą – krzyżują się w jednym punkcie naszej teraźniejszości.

1. Projekty ludzi a plan Boga

Achaza, króla judzkiego, bardzo wiele różni od Józefa, męża Maryi. Pierwszy jest władcą małego państwa porwanego przez wir geopolityki Starożytnego Wschodu. Chwiejność polityczna i moralna oraz brak zaufania Bogu czynią go bardzo podobnym do izraelskich królów ocenianych negatywnie w Biblii. Drugi prowadzi skromne życie w miejscowości niewzmiankowanej przez żadne źródła wcześniejsze niż Nowy Testament. Teksty ewangeliczne nie przekazują żadnego jego słowa. Sens milczenia wyjaśnia się dopiero przez jego działanie. Na tym cichym tle rozbrzmiewa donośnie jedna piękna charakterystyka jego osoby: jako pierwszy w Nowym Testamencie Józef jest nazwany sprawiedliwym. W Starym Testamencie tak są określeni Noe i Hiob.

Pomimo znacznego kontrastu upodabnia Achaza i Józefa też kilka istotnych cech. Obydwaj są adresatami słów od Boga, skierowanych do nich przez pośredników: prorok Izajasza zwraca się do króla, zaś anioł do męża Maryi. Choć obydwaj znajdują się w skrajnie trudnym położeniu, to jednak dostrzegają możliwość wyjścia z tej sytuacji. Ich plany są przekreślone przez słowa pochodzące od Boga.

W Jerozolimie oblężonej przez wojska asyryjskie Achaz rozważa możliwość kapitulacji. Jedyny, sensowny plan związania się z dotychczas niezwyciężoną Asyrią jest już gotowy. W takim właśnie momencie pojawia się prorok Izajasz. Próbuje on odwieść króla od bardzo racjonalnego projektu, proponując mu wybór jakiegokolwiek znaku zapowiadającego cudowną interwencję Boga. Wyrażenie prośby o znak byłoby wówczas uznaniem, że taka interwencja jest możliwa, że losy Jerozolimy zależą wyłącznie od Boga, a nie od podporządkowania się uwarunkowaniom geopolitycznym. W takich okolicznościach jest dość wymowna pozornie pobożna odmowa władcy: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”. Faktycznie Achaz jest zdecydowany, aby realizować swój planu sojuszu politycznego. W nim zaś nie ma miejsca na wierność przymierzu z Bogiem ani na posłuszeństwo Jego woli.

Rozterki Józefa nie wymagają żadnych wyjaśnień egzegetycznych. Tajemnica macierzyństwa Maryi przerasta możliwości zrozumienia u jej męża, który zmieszany szuka wyjścia z kłopotliwej sytuacji. Pełnemu dręczących go pytań anioł Pański oznajmia we śnie: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”. Reakcja Józefa na słowa anioła jest przedstawiona w sposób zwięzły: „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”. Chociaż historia zbawienia rozpoczęła się bez jego udziału, to jednak on ma wyznaczone w niej miejsce. Nie potrzebuje żadnych dalszych wyjaśnień: ma wziąć Maryję razem z Jej macierzyństwem, czyli razem z Synem, który nie jest jego biologicznym dzieckiem, lecz począł się z Ducha Świętego. Józef nie zadaje pytań, ale działa. Milczenie Józefa jest bardziej wymowne niż słowa, ponieważ, towarzysząc jego zdecydowanemu działaniu, świadczy o zrozumieniu jego osobistej roli i wyraża gotowość poddania się woli Boga.

2. Pamięć o historii zbawienia

Byłoby błędem sądzić, że Józef uwierzył zupełnie bez znaku proponowanego wątpiącemu Achazowi. Wiara Józefa nie była nieuzasadniona ani tym bardziej nie była ślepa. Początek Ewangelii Mateusza odsłania fundament niezachwianej wiary Józefa. Jej mocną podstawą jest pamięć o nieustannym działaniu Boga w historii, a zwłaszcza tam, gdzie może się wydawać, że nie ma miejsca na Jego interwencje. W losie Józefa mamy kontynuację już wcześniej rozpoczętej historii zbawienia, a jego położenie przypomina zarówno o podobnych sytuacjach pozornie bez wyjścia, jak też i o ponawianych działaniach Boga. Tych, którzy je przyjmują, Bóg wyprowadza z każdej, nawet najbardziej zagmatwanej ludzkiej historii.

Taki jest sens jednego z najbardziej osobliwych fragmentów Ewangelii, jakim jest rodowód Jezusa według Ewangelii Mateusza. Czytany jest on zawsze 17 grudnia, kiedy rozpoczyna się druga część Adwentu, bezpośrednio przygotowująca do świąt Bożego Narodzenia. Długie wyliczanie imion przodków jest nużące dla tych, którzy nie przypominają sobie wydarzeń związanych z wymienionymi osobami. Jeśli natomiast w Starym Testamencie odszukamy opowiadania o Tamar, Rachab, Rut i żonie Uriasza, o niektórych królach judzkich, którzy czynili „to, co złe w oczach Pana” (2 Krl 8,27; 16,2; 21,2.20; 24,9), wśród nich pojawia się postać Achaza, to odkrywamy sens tego wyliczenia. Wszystkie imiona przywołują dzieje poplątane przez osobiste grzechy i nieszczęścia, narodowe upadki i tragedie. Historia wypisana tymi imionami przypomina jednak o Bogu wchodzącym w takie właśnie dzieje. Ta długa litania imion – na pewno nie wszystkich świętych – każe pamiętać o Bogu prostującym ludzkie drogi i podnoszącym z upadków.

3. Teraźniejszy udział w zbawieniu

Historia zbawienia, zapisana imionami, nie należy do przeszłości. Jest jedno imię sprawiające, że dzieje zbawienia są zawsze aktualne. Imię Jezus pojawia się w pierwszym wierszu Ewangelii. Józefowi, który należy do tej genealogii, zostaje oznajmione imię Jezusa. Hebrajskiemu imieniu Jehoszua lub Jeszua odpowiada znaczenie, które anioł zaraz wyjaśnia, wskazując na Jego misję: „On zbawi swój lud od grzechów” (Mt 1,21). Nie chodzi o uwolnienie ludzi od przemocy Heroda czy od panowania Cezara, ani nie chodzi o wyprowadzenie ich z nędzy materialnej. W kompetencji Jezusa jest działanie zawsze przypisywane tylko samemu Bogu: uwolnienie ludzi od grzechów (Mt 9,3.6). Wypełnienie tego zadania Jezus oznajmi podczas ostatniej wieczerzy: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26,28). W tych dniach doświadczymy tego znaczenia imienia Jezusa w sakramencie pokuty i pojednania.

W czasie świąt, i oby jak najczęściej, będziemy uczestniczyć w eucharystii, a więc w tym, co oznacza jeszcze jedno określenie Jezusa. Znane jest ono już z proroctwa danego królowi Achazowi: Emmanuel. Nie jest ono jakimś drugim czy dodatkowym imieniem, ale nazwaniem tajemnicy objawiającej się w Jezusie: Bóg z nami. Kiedy słuchamy Jego słów i przyjmujemy Go w komunii świętej, wtedy nawet w licznych sprawach do załatwienia w tych dniach nie stracimy najważniejszego celu wskazanego przez imię Emmanuel: wieczna, a nie tylko świąteczna więź z Bogiem.