Homilia na XXX Niedzielę Zwykłą „C” (24.10.2010)

Ks. Marcin Kowalski

Faryzeusz i celnik, czyli przypowieść o …

Jaki właściwie główny temat dzisiejszej Liturgii Słowa? Wydaje się, że dość łatwo można go znaleźć, jeśli połączymy ze sobą pierwsze czytanie i Ewangelie. Księga Syracha (35,12-14.16-18) mówi dziś dużo o modlitwie, odmienia ją na różne sposoby nazywając błaganiem, skargą, prośba, opisując modlących się pokrzywdzonych, biednych. O modlitwie mówi dziś także Jezus (Łk 18,9-14) pokazując w swej przypowieści dwóch ludzi, którzy przychodzą do świątyni właśnie po to, aby się modlić. Mamy jeszcze w pamięci Ewangelię z zeszłej niedzieli, w której Jezus stawiał wdowę za przykład wytrwałej modlitwy. Czyżby dzisiejsza Ewangelia kontynuowała ten temat układając się jak nazywają to niektórzy w mały „podręcznik modlitwy”?

Problem w tym, że Łukaszowy podręcznik modlitwy nie tyle daje rozwiązania, co raczej stawia problemy. To pierwszy dowód na to, że dzisiejsze Słowo nie koncentruje się na modlitwie, chociaż używa jej jako ważnego przykładu ludzkich postaw. Modlitwa postawiona jest tu jako problem. Księga Syracha mówi dziś wyraźnie – Najwyższy ujmie się za sprawiedliwymi i wyda słuszny wyrok (35,18) – tymczasem sprawiedliwy faryzeusz wychodzi ze świątyni przegrany (Łk 18,14). Precyzyjnie od tego miejsca w Ewangelii Łukasza rozpoczyna się sekcja, w której Jezus daje swoje uczniom wskazówki nie na temat tego jak się modlić, ale, co czynić, aby wejść do królestwa niebieskiego. Kto ma szanse do niego wejść? – Przekonajmy się z przebiegu Łukaszowej przypowieści.

1. „Sprawiedliwy” i „grzesznik” w świątyni

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, aby się modlić – faryzeusz i celnik (Łk 18,10). Kiedy tylko Łukasz rozpoczyna swą przypowieść od dwóch bohaterów, możemy być pewni, że będzie chodziło o porównanie – synkrisis dwóch postaw. Któraś z postaci zostanie postawiona za przykład pozytywny, inna za negatywny. Na postać pozytywną z natury bardziej nadaje się faryzeusz. Jest sprawiedliwy, zachowuje posty, daje dziesięcinę z wszystkiego co nabywa – to już przesadna nieskazitelność wobec Prawa (Łk 18,11-12).

Celnik to ucieleśnienie życia w grzechu, o którym zgodnie z prawdą wspomina faryzeusz (Łk 18,10). Zdzierca dorabiający się na kradzieży, uciskający swych rodaków, współpracownik rzymskiego okupanta. A jednak to on, nie faryzeusz, wychodzi z tej świątyni usprawiedliwiony (Łk 18,14).

2. Czy problem tkwi w modlitwie?

W czym tkwi sedno tego sądu i równocześnie tej przypowieści? Dlaczego Boży sąd usprawiedliwia grzesznika, a sprawiedliwego czyni grzesznym? Czy przyczyna tkwi w modlitwie, jaką obaj zanoszą do Boga?

Nie, i dlatego właśnie modlitwa nie jest tu tematem centralnym. Czy faryzeusz modli się źle, czy mówi przed Bogiem nieprawdę? Absolutnie. Rzeczywiście musiał ściśle zachowywać Prawo, jak wielu mu podobnych. Jak inni faryzeusze, czyni z tego powód do chluby przed Bogiem, ale jest to chluba w pełni uzasadniona. Ostatecznie bowiem dziękuje samemu Bogu, nie za to, że urodził się sprawiedliwym, ale że Bóg dał mu do tego siłę: dziękuję ci za to, że nie jestem jak inni (Łk 18,10). To dzięki Niemu był w stanie przestrzegać najdrobniejszych przepisów Prawa.

Więc może niepotrzebnie gardził innymi? Na pewno, ale przypomnijmy, że Psalmy znają modlitwy, w których psalmiści wychwalają tych, którzy nie zasiadają zgromadzeniu bezbożnych i nie jadają z nimi potraw (Ps 1). Także Talmud zna rozróżnienie pomiędzy sprawiedliwymi, którzy są takimi przed Bogiem i przed ludźmi sprawiedliwymi, którzy, będąc sprawiedliwi przed Bogiem, nie potrafią być dobrzy dla innych.

Modlitwie faryzeusza niczego nie brakuje. Niektórzy interpretują jeszcze wyrażenie pros heauton (18,10) dosłownie: modlił się do samego siebie jako dowód na to, że egoistyczna modlitwa faryzeusza nie miała szansy wzbić się ku Bogu, bo nie opuściła jego serca, ale to raczej nadużycie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by potraktować ją jako modlitwę serca, jak w wielu innych miejscach Biblii. Na czym więc polega problem?

3. Usprawiedliwienie

Modlitwa faryzeusza może się wybronić, ale on sam nie. Wyrok Jezusa na końcu tej przypowieści jest nieubłagany i wprowadza nowy obraz, który z modlitwą w Ewangeliach ma niewiele do czynienia – usprawiedliwienie. Faryzeusz nie został usprawiedliwiony (ou dedikaiōmenos – perfektum z ważnymi konsekwencjami dla jego codziennego życia). Bagatela, pomyśli ktoś – po prostu Bóg nie uznał sprawiedliwym jego myślenia i jego postawy wobec innych, bo przecież sam faryzeusz jest sprawiedliwy. Jest sprawiedliwy?

Kiedy w Łukasza pojawia się to słowo, nie chodzi tylko o kwalifikacje moralną ludzkich czynòw – postąpiłeś niesprawiedliwie. Usprawiedliwiony przez Boga znaczy tyle, co uratowany przed sądem i śmiertelną (trzeba zapłacić życiem) odpowiedzialnością za swoje grzechy, uratowany od śmierci (Łk 16,15; Dz 13,38.39). Faryzeusz odchodzi obarczony swoimi grzechami, usprawiedliwienie przeszło obok niego. Jeśli w ten sam sposób powtarzałby swoje modlitwy do końca życia, z ustami pełnymi Psalmów zszedłby prosto do otchłani.

4. Modlitwa – moment sądu

Są takie chwile, kiedy nawet modlitwa nie pomaga, staje się pustym dźwiękiem, który nikomu nie pomoże. Są takie chwile, kiedy, nawet trwając na modlitwie, zamykamy sobie wejście do Królestwa Niebieskiego. Kiedy tak się dzieje? Są dwa zagrożenia:

1. Wtedy, kiedy gardzimy innymi – czas przypomnieć sobie wstęp z przypowieści Jezusa, opowiedzianej tym, którzy innymi gardzili (Łk 18,9). Chociaż to nie jest kwestia podkreślana w dzisiejszej przypowieści, Jezus stawia zawsze bardzo radykalnie kwestię miłości bliźniego – bez niej nie ma zbawienia. Bóg nie usprawiedliwi tych, którzy nie są zdolni kochać innych i nie przebaczają im. Sprawiedliwość według Biblii mierzy się relacją z Bogiem i moim życiem dla drugiego.

2. I tu dochodzimy do sedna. Ta przypowieść opowiedziana jest tym, którzy ufali sobie, że są sprawiedliwi (18,9). Jezus adresuje swoją przypowieść do tych, którzy uważają, że mogą się usprawiedliwić, pozbyć grzechu własnym wysiłkiem, cudownym planem – bojąc się czy nie chcąc oddać swego życia w ręce Boże. Faryzeusz w swej modlitwie nie zostawił wiele miejsca dla Boga, który mógł go zbawić od grzechu, nie pozwolił mu działać w swoim życiu, jak uczynił to celnik – i dlatego pozostał poza Bożym miłosierdziem. I sprawiedliwością. Modlitwa to uprzywilejowany moment, w którym stajemy z zaufaniem przed Tym, od którego zależy całe nasze życie. Stajemy przed tym, którego potrzebujemy jak powietrza, aby dobrze żyć i wejść do Królestwa Bożego. Stajemy przed nim jako grzesznicy.

I tak przypowieść o faryzeuszu i celniku kończy się najprawdziwszą sceną sądu. Każdego dnia na modlitwie Bóg patrzy w nasze serce. Czy znajduje tam dość wiary i oddania, aby mógł w nas działać? Czy po modlitwie odchodzimy zmęczeni zmagać się znów samotnie z naszym życiem? Czy pozwalamy, aby Jego łaska oczyszczała nas z grzechów w sakramencie pokuty i pojednania? Przypowieść o faryzeuszu i celniku to przypowieść o rzeczach ostatecznych, o zbawieniu i potępieniu, które decyduje się wraz naszym upływającym ziemskim czasem. To przypowieść o niebie, które otwiera się przede mną, ilekroć rezygnuję z mojej ułomnej ludzkiej sprawiedliwości, a przyjmuję Bożą sprawiedliwość, w Jezusie.