Jak "wkurzyć" Pana Boga? (27 X 2010 r.)

Dobre Słowo 27.10.2010 r.

Jak „wkurzyć” Pana Boga?

Boże Ojcze, Tatusiu, Ty w swoim Synu, Jezusie Chrystusie, patrzysz na nas i przez Jego posłuszeństwo i miłość chcesz dostrzegać w nas, w mocy Ducha Świętego, swoje dzieci. Dziękujemy Ci za to, że z troską pochylasz się nad nami i mówisz nam o rzeczach najważniejszych. Patrząc na to, co dzieje się w naszym życiu, ukazujesz nam rzeczy najistotniejsze. Pomóż nam. Zmiłuj się nad nami, Tatusiu. Ogarnij nas Twoją miłością teraz, kiedy pozwalasz nam słyszeć Twój pełen miłości głos, kierowany do nas przez Jezusa, Twoje żywe słowo, docierające do nas dzięki działaniu Ducha Świętego tu i teraz, do tych okoliczności, w których jesteśmy.

Kiedyś na lekcji w gimnazjum jeden z uczniów zapytał mnie, czym można najbardziej wkurzyć Pana Boga. Próbowałem mu tłumaczyć, że słowo „wkurzyć”, tak jak i inne, np. miłość, czy gniew, to ludzkie określenia używane do ponazywania przeżyć Pana Boga, ale jednak bardzo wybrakowane. Ale uczniowi nie wystarczyło takie tłumaczenie, więc jeszcze raz powtórzył swoje pytanie.

Jest taka rzeczywistość, którą można najszybciej i najskuteczniej wkurzyć Pana Boga. Gdyby był w klasie kolega, który nie potrafi odeprzeć grypsu grypsem, nie umie odpowiedzieć na poniżanie i oczernianie, a ty byś się z tego powodu czuł pewniejszy i mu dokuczał, to właśnie wtedy najszybciej i najskuteczniej wkurzasz Pana Boga, bo atakujesz tych, którzy sami nie potrafią się obronić.

W Piśmie Świętym ubodzy, sieroty, wdowy i cudzoziemcy, to grupy ludzi znajdujących się pod szczególną protekcją Boga. To ich w pierwszej kolejności należało traktować z wielką troską i miłością.

Dzisiaj Jezus mówi o tym, używając sformułowania, które może nam się wydawać oklepanym zwrotem. Mogliśmy je przeoczyć, a tym samym odejść od serca nauczania Bożego: wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości. To właśnie najbardziej rani Boga.

Co to znaczy dopuszczać się niesprawiedliwości? W Biblii to słowa określa taką sytuację, jakby kogoś schylać do ziemi, obciążać, poniżać, przygniatać. Przypomniała mi się kobieta od osiemnastu lat pochylona ku ziemi. To jest właśnie taka postawa. Można kogoś doprowadzić do takiego stanu, że nie potrafi z odwagą patrzeć na siebie samego, na drogę, którą idzie, w przyszłość, która go czeka.

Dziś słyszymy te mocne słowa, które komuś, kto częściej słucha Ewangelii, mogły umknąć. Jezus wypowiada te mocne słowa w kontekście pytań o wieczne zbawienie.

Nie wiem, skąd jesteście. I jeszcze raz: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości. Tak jakby mówił: Dajcie mi święty spokój! Wy, którzy powoływaliście się na to, że jedliście ze Mną, że przyjmowaliście Eucharystię, że rozważaliście słowo. Dajcie Mi święty spokój wy wszyscy, którzy tak wiele otrzymaliście. Najbardziej rani Mnie to, że nie potraficie pochylić się nad tymi, którzy sami nad sobą się nie pochylają, którzy są przygnębieni. Wszystko to otrzymaliście i zlekceważyliście.

To bardzo mocne słowa, zachęcające nas do refleksji i spojrzenia na te miejsca w sobie, w których jesteśmy słabi. Czy potrafimy okazać sobie miłosierdzie? Czy umiemy potraktować się sprawiedliwie, to znaczy dać sobie czas? Po drugie powinniśmy spojrzeć na tych, którzy w naszych środowiskach, we wspólnocie, są po ludzku wybrakowani, słabi.

Miarą tego, czy jesteśmy blisko Boga, czy też od Niego oddaleni, czy rozlewamy Jego miłość, czy gromadzimy ją dla siebie w spichlerzach swoich wyobrażeń o tym, jacy jesteśmy poranieni i pokrzywdzeni, są najsłabsi w naszym środowisku. Dla nauczyciela jest to najmniej zdolny uczeń w klasie. We wspólnocie jest to osoba najsłabsza. W rodzinie – św. Paweł reguluje te relacje – w świetle dzisiejszego słowa najsłabszymi mogą być dzieci, ale też rodzice. Oni również mogą być słabi przez to, że nie potrafią ogarnąć wszystkiego, co się dzieje. Nie umieją właściwie rozlać miłości.

Miarą odległości od Serca Boga jest nasze podejście do najsłabszych. Słowo zaprasza nas, abyśmy przyjęli to światło i spotkali się z Panem w swoich słabościach, a także w słabościach innych osób. Których? – Tych, co są blisko nas, w naszym domu, w relacjach, w których jesteśmy najczęściej.

Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że pytanie o to, czy tylko nieliczni będą zbawieni, jest wciąż aktualne.

Dziękujemy Ci za św. Pawła, który przy całej miłości przyjętej od Ciebie i z takim wielkim zapałem przekazywanej po krańce ziemi, kieruje do nas zachętę: Zabiegajcie o własne zbawienie z drżeniem i bojaźnią. Nie traktujcie go jak czegoś, co już otrzymaliście, bo przeżyliście zrodzenie w Duchu Świętym, bo powiedzieliście: Jezus jest moim Panem, lecz każdego dnia trwajcie w świętym napięciu oczekiwania Pana, który pewnego dnia wstanie i drzwi zamknie.

Daj nam, Panie, łaskę życia w Tobie z taką świeżością i autentycznością, abyśmy byli na bieżąco, abyśmy zamieszkali w Twoim Sercu, nie wychodzili na zewnątrz i innych z Twojego Serca nie wyganiali.

Daj nam łaskę odkrycia Twojej miłości, którą trzeba przekazywać dalej – bo wtedy ona się mnoży – okazując więcej cierpliwości i miłosierdzia w miejscach, w których słabniemy, sobie i innym, którzy tak jak my słabną. Co z tego, że nie słabną w tych punktach, w których my jesteśmy mocni. Oni słabną w innych miejscach. Jeśli ja już coś zrozumiałem, a ktoś inny jeszcze nie, to tym więcej cierpliwości powinienem mu okazać.

Daj nam, Panie, łaskę odkrycia tego przesłania, które z dzisiejszego słowa chce do nas dotrzeć.

Ksiądz Leszek Starczewski