"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Soboty II tyg. Wlk. Postu (10.03.2007)

Czas wyjaśniania

Mi 7,14-15.18-20; Ps 103; Łk 15,1-3.11-32

Panie, pomóż nam z wielką pokorą stanąć w obliczu prawdy, którą głosisz. Pomóż nam odnaleźć się przy Tobie jako przy Nauczycielu mówiącym mądre słowa. Pomóż naszym sercom tak czuwać i słuchać, aby nie spłoszyły łaski.

Razem z prorokiem Micheaszem bierze nas powoli na wspominki, jak to było kiedyś, kiedy w czasie modlitwy mieliśmy więcej doznań, gromadziło się więcej osób, kiedy bliskość z Panem była wręcz odczuwalna i przeżywana z dreszczem emocji. Wzięło na wspominki Micheasza i nam też może się trochę udzielić. W końcu przecież sam prorok nie boi się na te wspominki wybrać.

Paś lud Twój, Panie, laską Twoją, trzodę dziedzictwa Twego; co mieszka samotnie w lesie, pośród ogrodów. Niech wypasają Baszan i Gilead, jak za dawnych czasów. Jak za dni Twego wyjścia z ziemi egipskiej ukaż nam dziwy.

Wbrew pierwszemu wrażeniu, które może się w nas zrodzić, to nie są wspominki mające na celu rozkojarzenie czy też jakieś tanie pocieszenie serca, odwołanie się do doświadczeń rzeczywiście mających miejsca, ale tylko po to, by sobie je powspominać.

Micheasz jest prorokiem, który, jak każdy prorok, nie miał łatwego zadania, bo wcześniej mocno nakrzyczał na lud, wypomniał grzechy i całość tej tragicznej sytuacji, którą można było dostrzec wśród Narodu Wybranego przez przekupstwo, pozorną pobożność, obłudę. Wypomniał, ale przyszedł moment, kiedy po wszystkich wypominaniach odwołuje się do doświadczeń bliskich ludowi. Chciałby przeżyć to jeszcze raz. Chciałby doświadczyć, jak za dni wyjścia z ziemi egipskiej, tych dziwów i znaków, przez które Pan Bóg pokazał namacalnie, że rzeczywiście jest. Prorok o to prosi. Prosi w imieniu tego ludu, który źle się miał, któremu przed chwilką nieźle nawypominał przestępstw i grzechów.

Nie bez znaczenie jest też słowo innego proroka, doskonale pasujące do dzisiejszych czasów: Nawet prorok i kapłan niczego nie pojmując błąkają się po kraju.

Niewiele osób potrafi pojąć dziwność tego, co się dzieje, czego przychodzi doświadczać na co dzień. Ciągły pęd nie wiadomo za czym, zapomnienie o ludzkim odruchu serca, mało czasu dla siebie, brak życzliwości, spojrzeń, rozmów, elementarnej uczciwości... Tego typu zjawiska występują i nasilają się także teraz. Również i teraz potrzebne nam jest wołanie i taka wspominkowa tęsknota do Pana.

Paś lud Twój, Panie, laską Twoją, trzodę dziedzictwa Twego.

Przecież ci ludzie to część Twojego Serca. Dokładnie ci. Ci krnąbrni, zamknięci w sobie, myślący tylko o tym, jak oszukać, powierzchownie podejść do Ciebie, ci, którzy nie angażują się sercem w relacje... To jest część Twojego Serca. To jest część Twoich marzeń. Ci ludzie... Ten lud... To jest Twój lud. Jestem częścią Serca Boga, jestem częścią Jego marzeń, Jego pragnień. On o tym pamięta. Nawet wówczas, jeżeli my nie dochowujemy wiary – jak powie nowotestamentalny prorok Paweł – On jej dochowa, bo nie może się zaprzeć samego siebie, nie może wymazać z pamięci tych, których stworzył z najgłębszych poruszeń swojego Serca.

Któryż Bóg podobny Tobie – pyta Micheasz – odpuszczasz występek Reszcie dziedzictwa Twego?

Nawet kiedy zostaje Reszta, nawet jak zostaje niewielu, któryż Bóg podobny Tobie? Co za zjawisko, co za przyjemność, co za bożek, miło spędzony czas, jest w stanie tak działać, żeby oddalić nieprawość, żeby rzucić w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy. Zetrzeć nieprawości, ulitować się, to znaczy ująć na nowo.

Prorok Micheasz woła w imieniu Ludu Wybranego, ale woła również i dzisiaj, w tej wspólnocie, w jakiej jesteśmy. Nie chce nas tylko zatrzymać na wspominkach. Wspominanie czy przeżywanie, pamiątka w Biblii, to nie wspominki w miłym gronie przy kawie, ale przeżywanie na nowo tych wydarzeń, które miały miejsce. Przecież pamiątka Pana to dokładnie wejście w sytuację krzyża, grobu w momencie zmartwychwstania, wniebowstąpienia i zesłania Ducha Świętego. My jesteśmy naprawdę na żywo przed Panem. Jesteśmy na żywo przed działaniem tego samego Ducha, którego mocą Jezus przetrzymał depresję w Ogrójcu, przeszedł przez krzyż, zniewagi, oplucie i przeszedł przez grób. Jesteśmy w działaniu tego samego Ducha.

Pan chce swym Słowem zachęcić nas do tego, byśmy pozwolili Mu dalej nas prowadzić, pozwolić Mu dalej być Tym, który będzie pasł lud, który poprowadzi, który będzie przewodził. On chce kontynuować tę historię miłości, którą sam zaczął. Jemu nie przeszło.

Wspominanie tych wydarzeń dokonujące się przez usta Micheasza jest swego rodzaju prowokacją. Nam też trzeba trochę powspominać tych chwil, w których doświadczyliśmy bliskości Pana – czy to przez jakieś konkretne Słowo, czy też wydarzenia. Po co powspominać? – Żeby powiedzieć: Boże, Ty się nie wycofasz. Chociażby w tej chwili przyszło mi przechodzić przez ciemną dolinę, chociażby w tej chwili przyszło mi przeżywać różnego rodzaju dramaturgię wydarzeń w domu, pracy, Ty się nie wycofasz, Tobie nie przejdzie. To jest jedyna pocieszająca myśl, bo mnie już tysiąc razy przeszło... Ty stoisz jak ojciec z przypowieści i wypatrujesz, nawet jeśli daleko jesteśmy. Nie przeszkadzasz nam dochodzić do pewnych wniosków. Ileż tych sposobów używasz w swojej mądrości, żeby nas przekonać o niszczącej sile egoizmu i pilnowania tylko własnych spraw, trzymania się tylko tego, żeby jakoś przed ludźmi wyglądać, nie dbając o to, jak wyglądamy przed Bogiem.

Wychodzi ku nam dobry Bóg, ku nam kieruje swoje Słowo i przypomnienie, że jest łaskawy, miłosierny, odpuszcza wszystkie winy. Tak się deklaruje nasz Pan Bóg. Leczy wszystkie choroby w sobie właściwy sposób.

On twoje życie ratuje od zguby. Ileż to było sytuacji, o których zielonego ani jakiegokolwiek innego koloru pojęcia nie mamy, a w których uratował nas od zguby. Część z nich gdzieś tam do nas dotarła i rzeczywiście zastanowiliśmy się, że tam gdzieś musiała być ręka Opatrzności, coś w tym musiało być...

Obdarza cię łaską i miłosierdziem.

Im bardziej człowiek wnika w siebie – takie jest przynajmniej moje skromne doświadczenie – tym bardziej odkrywa, że rzeczywiście Bóg jest miłosierny. Im bardziej odkrywamy swoją niedbałość, opieszałość, niedowiarstwo, grzech, obłudę, strach, pretensje czy strasznie uporczywe trzymanie się własnych przekonań, tym mamy więcej szansy na powiedzenie: Pan jest łaskawy i miłosierny.

Jeden ze znajomych księży miał łaskę odprawienia Eucharystii w prywatnej kaplicy razem z Ojcem Świętym, Janem Pawłem II. Jego szczególną uwagę przykuło to, że papież przed Mszą Świętą był skupiony i w pełni zmobilizowany, ale i po Mszy Świętej siedział skupiony i słychać było, jak szeptem mówił: Miłosierdzia, miłosierdzia, Panie.

Nie zapamiętuje się w sporze,  nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów.

Napisaliśmy Mu już niejeden scenariusz, narysowaliśmy niejedną drogę, plan, jak ma z nami postąpić, wyobraziliśmy sobie, jak ma nas potraktować po tym czy po tamtym zajściu. „Przekonaliśmy” Go, jak ma z nami postąpić, bo to, tamto... A On nie postępuje z nami według naszych grzechów, planów, błędów ani według win naszych nam nie odpłaca. To On tak robi.

Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli. Jak odległy jest wschód od zachodu, tak daleko odsunął od nas nasze winy.

Ze Słowa skierowanego do nas przez Pana uczymy się Jego samego. Uczę się mojego Boga ze Słowa, które wypowiedział do mnie po raz kolejny w przypowieści o miłosiernym ojcu, synu marnotrawnym i marnotrawnym bracie.

Niewykluczone, że na dnie tej dobrze nam znanej przypowieści odnajdziemy obraz nas samych. Być może jesteśmy w sytuacji, w której roztrwaniamy dalej majątek, jaki nam daje Pan Bóg – te dni, które płyną. Być może nie ma już nic do roztrwonienia i człowiek ulega zezwierzęceniu, krótko mówiąc świni się. Być może jesteśmy na etapie zastanawiania się nad tym, że tyle razy słyszałem o miłosierdziu Boga, może i tym razem znajdzie dla mnie chwilkę, może i tym razem wyjdzie po mnie. Pójdę i powiem Mu, jak się sprawy mają.

Nie jest łatwo wracać. Nigdy nie będzie łatwo. Powroty kosztują, wymagają. To są dopiero inwestycje – wrócić. Tragedią jest odkładanie powrotów. Zastanowię się i pójdę...

Być może przygotowaliśmy formułkę czy też mamy święte przekonanie o tym, jak nas teraz Pan Bóg potraktuje, czego Pan Bóg teraz na nas nie ześle, w jaki sposób się odegra... Pan Bóg się nie odgrywa na swoich wyznawcach! Nie mówi: Aha, jak ty tak, to ja ci teraz odpłacę... Miłość tak nie robi. Miłość jest mądra, nie odgrywa się. O, to teraz Pan Bóg ześle mi tysiące utrapień, bo...

Być może jesteśmy na etapie, kiedy Pan Bóg tłumaczy nam coś przez jakieś niezrozumiałe czy już zrozumiałe wydarzenia. Wyszedł i tłumaczy.

Być może jest w nas zdecydowany opór, jak u starszego brata, bo co mam Ci jeszcze zrobić Panie Boże, w jaki sposób mam Ci udowodnić, że chcę Ci służyć. No już bez przesady, Panie, ale to doświadczenie... Moje dziecko – to jest odpowiedź Boga na pretensje, lęki, niepokoje – trzeba się weselić i cieszyć. Odzyskuję cię na nowo.

Czas Wielkiego Postu jest czasem odzyskiwania na nowo nadziei, wiary, miłości. Jest momentem, w którym trzeba sobie wyjaśniać z Niebieskim Ojcem nawarstwione sprawy. Trzeba o nich rozmawiać, wypowiadać, wypłakiwać je z siebie i pozwolić Panu, aby ubrał nas na nowo, włożył sandały, dał pierścień, żebyśmy znowu szli na następny etap, do następnej zmarnowanej szansy i do następnego powrotu. Tak działa Pan Bóg!

Strasznie niebezpieczna jest prawda o miłosierdziu Bożym. To tak, jak prawda o narkotykach: są takie, które od razu nie uzależnią, trzeba systematycznie i dużo palić, żeby się uzależnić. I to jest właśnie zachęcające, bo od razu się nie uzależnisz. Szokujące... Z Bożym miłosierdziem, jest równie niebezpiecznie. Wiemy o tym, że On za każdym razem jest w stanie nas przygarnąć, jeśli wracamy, podejmujemy trud nawrócenia. Jednocześnie musimy być czujni, żeby nie podchodzić zbyt lekkomyślnie do miłosierdzia Pana. Musimy być czujni, żeby odkrywszy nawet moment, w którym zbyt lekkomyślnie podszedłem do miłosierdzia Pana, wyznać Mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko Tobie.

Każde spotkanie w sakramencie pokuty i pojednania – szczególnie w tym sakramencie – jest momentem głębokiego wzruszenia Boga, wzruszenia Jego Serca. Czasem nam się udaje wejść w czyjąś sytuację, przejąć się czyimś losem. Bogu się to udaje za każdym razem.

Błogosław, duszo moja, Pana i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego. Błogosław, duszo moja, Pana i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

On odpuszcza wszystkie twoje winy i leczy wszystkie choroby, On twoje życie ratuje od zguby, obdarza cię łaską i miłosierdziem.

Nie zapamiętuje się w sporze, nie płonie gniewem na wieki. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca.

Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie

ks. Leszek Starczewski