Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych (01.11.2014)

ks. Ryszard Kempiak

Jak dojść do świętości?

Kościół w swojej mądrości ustanowił uroczystości, które pozwalają nam gromadzić się wspólnie i cieszyć się z tego, że jesteśmy ludem Bożym. Uroczystość Wszystkich Świętych jest jednym z tych szczególnych dni - dniem, kiedy wspominamy braci i siostry w wierze, którzy odeszli przed nami do Pana. Wspominani dziś przez nas święci to nie tylko męczennicy i grono wyjątkowych ludzi, wyniesionych na ołtarze przez Kościół. Oddajemy dziś hołd tym, którzy odpowiedzieli w swoim życiu na miłość Jezusa i pozwolili, aby Duch Święty wyzwolił ich z sideł grzechu. Są dla nas świadectwem, że każdy może zostać świętym - każdy może stać się obywatelem nieba.

1. Głos z Apokalipsy

W dniu dzisiejszym czcimy nie tylko męczenników i kanonizowanych świętych, ale także rzesze nieznanych świadków, którzy żyjąc w świętości i wierności, otrzymali już wieczną nagrodę. Są wśród nich zapewne także ludzie, których znaliśmy - bliscy krewni, przyjaciele, współpracownicy - ludzie „o rękach nieskalanych i czystym sercu” (Ps 24,4). Krótko mówiąc, świętujemy dziś nasze własne wspaniałe powołanie i przeznaczenie! Stąd czytamy dzisiaj Apokalipsę, tę szczególną Księgą Biblii, gdyż czyta się ją w wyjątkowe dni roku liturgicznego, a do takich z całą pewnością należy uroczystość Wszystkich Świętych. Ta ostatnia księga Pisma Świętego ukazuje Chrystusa w chwale, Chrystusa Zmartwychwstałego triumfującego przy końcu czasów. Jakże często, gdy bierzemy tę księgę do rąk odkrywamy w niej pełno tajemnic. Na skalistej wyspie Patmos, święty Jan ogląda w wizji Chrystusa, który jest Alfą i Omegą, Pierwszym i Ostatnim, Początkiem i Końcem wszystkiego. Jan ogląda w ekstazie niebo! Żaden charyzmat - dar nie jest człowiekowi dawany przez Boga dla osobistego pożytku, chwały czy zadowolenia. Dlatego Jan przekazuje nam treść otrzymanych objawień, starając się to zrobić jak najbardziej plastycznie. Odwołuje się do naszej wyobraźni, do tęsknot za sprawiedliwością, do marzeń o chwale. Odrywają nas one od Tego, co przemijające, do nieśmiertelności i do Boskiego piękna. Apostoł spostrzegł niebo, które uchyliło swą zasłonę, aby móc ukazać liturgię nieba - adorację Baranka - widzi tych naznaczonych przez Aniołów pieczęcią zbawienia. Jest ich 144 000! Jan widzi także niezliczony tłum. Do Bożego królestwa chwały należy bowiem nie tylko uprzywilejowana, mała grupa ludzi, lecz niezliczony tłum. Wszyscy radują się oglądaniem Boga i z wdzięcznością oddają Mu chwałę pokłonem, kadzidłem i pieśnią. Poprzez te wizje porywa nas Bóg ku pieśni, ku świętowaniu, ku temu zdumiewającemu zgromadzeniu Kościoła niebieskiego, dla którego warto poświęcić wszystko. To nie utopia! To nie sen! Zmarli w Chrystusie naprawdę żyją! Niebo jest świętem - wieczystym świętowaniem.

2. Drogi świętości

To, co przedstawia nam apokaliptyczny wizjoner, jak również cała dzisiejsza uroczystość służy między innymi po to, aby skorygować nasze pojęcie o świętości i o świętych. Jakże często - otaczamy świętych czcią, uznaniem... i pozostajemy w bezpiecznej od nich odległości. Tymczasem oni są dla nas wyzwaniem! Wyzwaniem, abyśmy poprzez życie gromadzili dobre uczynki; one będą o nas świadczyć przed Bogiem. Wszyscy mamy zdobywać, gromadzić skarby, których nam nikt nie odbierze. Stąd życie ludzkie jest prawdziwym zdobywaniem wysokiego szczytu świętości, który sięga do nieba. Dziś Chrystus stawia nas przed tym szczytem - przed tą najwyższą górą i każe nam przypatrzeć się uważnie szlakom, które na nią prowadzą. Jest osiem tych szlaków, które nasz Zbawiciel nazwał błogosławieństwami; osiem różnych szlaków prowadzących na ten sam szczyt doskonałości. Jedne krótkie i bardzo trudne, jak męczeństwo w czasie prześladowania, inne długie nastawione na posługę potrzebującym: „błogosławieni miłosierni”, albo na wędrówkę w samotności ducha: „błogosławieni czystego serca”. Kościół dziś przypomina nam ten ewangeliczny model i gorąco pragnie, abyśmy wybrali jeden z tych szlaków i zdecydowali się na wędrówkę nim. Tylko na tych szlakach, wskazanych przez Jezusa odkryjemy w pełni sens swojego życia.

W Kazaniu na Górze Jezus wskazał więc nam drogę wiodącą do świętości -całkowite zaufanie Bogu, cichość, pragnienie sprawiedliwości, czynienie miłosierdzia, wprowadzanie pokoju. Krocząc dzień po dniu śladami Jezusa, możemy już tu, na ziemi, doświadczać nieba. Droga bywa czasem trudna, gdyż wymaga rezygnacji z własnych planów, zamiarów. Jednak wzywając nas do umierania sobie, Jezus obdarza nas swoją mocą i daje udział w swoim zwycięstwie. Każdy z nas może być świętym!

3. Wezwanie skierowane do każdego z nas

W Uroczystość Wszystkich Świętych Kościół - jako dobra i zatroskana matka - wychowawczyni, ukazuje nam rzeszę ludzi, którzy już zdobyli ten szczyt. Wszyscy oni przestrzegają nas przed jednym błędem, przed tym, by nie sądzić, że świętość polega na wielkich rzeczach. Świętość to miłość objawiona w rzeczach małych, codziennych...

Święci nie muszą mieć studiów, nie muszą koniecznie wstępować do nowicjatów czy seminariów, nie muszą robić żadnej kariery, nie muszą posiadać żadnych wielkich talentów, ale jedno muszą posiąść w stopniu doskonałym - Boską kulturę codziennego życia. To ona bowiem decyduje o wielkości człowieka, kultura codziennego życia, kultura słowa, ubierania, dyskusji i rozmowy, modlitwy. Można powiedzieć, że tylko człowiek o Boskiej kulturze bycia, dobroci, miłości, życzliwości może zamieszkać w domu Ojca Niebieskiego. Bez tej kultury nikt nie osiąga szczęścia wiecznego. O tym świadczą życiorysy konkretnych ludzi, którzy wędrowali podobnie jak my drogą naszego szarego życia i potrafili wejść do domu Ojca Niebieskiego. Potrafili zdobyć szczyt świętości. Życiorysy np. św. Maksymiliana Kolbego, św. Brata Alberta, św. Rafała Kalinowskiego, św. Jana Pawła II ukazują nie tyle cudowności, lecz konkret życia, który w spotkaniu z tymi świętymi pozwala uwierzyć, że droga Ewangelii - droga ośmiu błogosławieństw jest drogą możliwą do przebycia i dla nas. Dziś wspominamy też i takich świętych nieznanych z imienia, którzy mieszkali wśród nas, takich winniśmy naśladować wiedząc, że i o naszej wieczności decyduje ewangeliczna kultura naszego bycia. Żyjemy w świecie, w którym tak często brak kultury, a nasze zadanie polega na tym, by promieniować w nim tą kulturą, której oczekuje od nas Bóg.

Pamiętajmy, dzień uroczystości WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH jest w swej istocie dniem radości z powodu wielkości Boga i Jego miłości do nas, gdyż ich zwycięstwo jest świadectwem zwycięstwa samego Pana. Świętość nie jest tylko owocem starań i wysiłków człowieka; jest przede wszystkim dziełem Boga, Jego łaski, z którą człowiek podjął współpracę i która prowadzi go do pełni życia w Jezusie. To właśnie było radością i nadzieją świętych żyjących we wszystkich wiekach i na wszystkich kontynentach; jest to także radością i nadzieją dla nas dzisiaj.

„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3,1). Jesteśmy dziećmi Boga; On nas wybrał i uczynił swoją własnością! Każdego dnia ręka Ojca czuwa nad nami, a my w każdej chwili możemy się Go uchwycić.

Zwróćmy nasz wzrok ku Barankowi, który zasiada pośrodku tronu, który obiecał być naszym Pasterzem i poprowadzić nas „do źródeł wód życia” (Ap 7,17). Bóg, który działał w życiu tylu świętych, może zacząć działać także w nas - jeśli tylko zwrócimy się do Niego. Nasz Ojciec - który uczynił nas swoimi dziećmi - jest zawsze wierny!

 

UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

(REFLEKSJA NA CMENTARZU)

Miesiąc listopad, który rozpoczynamy to czas refleksji nad tajemnicą ludzkiego przemijania. I dobrze się składa, że zgodnie z naszą polską tradycją, w UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH nawiedzamy cmentarz... Każdorazowe odwiedziny cmentarza to najlepsze kazanie o przemijaniu ludzkiego losu. Atmosfera tego wyjątkowego miejsca wystarcza, aby kazanie ograniczyć w czasie, bo każdy krok mądrego, myślącego człowieka po cmentarnej ziemi jest najlepszym kazaniem. Ziemia ta mówi o kruchości i krótkości życia doczesnego, mówi o wartości cierpienia, które często poprzedziło odejście naszych bliskich z tej ziemi, mówi o tajemnicy śmierci i o bólu rozstania. Trzeba tylko usłyszeć prawdę, którą kryje każdy cmentarz i każda mogiła.

Dobrze, że odwiedzamy cmentarz; czyńmy to jak najczęściej. Ma on nam wiele do powiedzenia. Nie jest to z całą pewnością smutne miejsce, tylko pogrążone w ciszy. Ci, którzy na nim spoczywają, żyją. Śmierć nie może im zaszkodzić. Nasi zmarli są w dobrych rękach. Kwiaty, krzyże i migocące dziś światła mówią o Bogu, który kocha życie. Odwiedzajmy cmentarz. Ma on wiele do powiedzenia. Czas listopadowej zadumy o przemijaniu, to także czas, który nas zbliża do tych, „których już nie ma”. Ci, którzy odeszli jeszcze niedawno, tak jak my, należeli do świata żyjących, kochali, cierpieli, oczekiwali i tracili nadzieję, tak jak my byli miotani wichrem różnych uczuć i namiętności.

Śmierć powinna być dla nas nauczycielem, kaznodzieją. Przepowiada ona doprawdy w czasie odpowiednim i nieodpowiednim. Nikomu nie udaje się jej uciszyć. Trzeba jej słuchać, choćbyśmy tego bardzo nie chcieli. Istnieje jedna rzecz, która w rzeczywistości nie uległa zmianie: jest nią pewność, że musimy umrzeć.

Błogosławieni ci, którzy umierają w Panu! Przebudzą się w radości świętowania. Trzeba nam czuwać, modlić się, rozważać słowo Boże dniem i nocą... Od tego tak wiele zależy. Bóg chce, aby każdy człowiek został świętym, aby każdy poznał Jego życie i miłość. Bóg sam jest źródłem wszelkiej świętości i jedynie dzięki ofierze Jezusa dokonanej na krzyżu możemy uczestniczyć w świętości Boga. Pragnie On, abyśmy - niezależnie od naszej przeszłości i od okoliczności towarzyszących naszemu życiu - odpowiedzieli na Jego miłość i pozwolili Mu przemieniać swoje życie. Kiedy prosimy Jezusa, aby obmył nas z grzechów w swojej krwi, zostajemy uświęceni. W ten sposób stajemy się uczestnikami wspólnoty świętych, którzy „opłukali swe szaty i w krwi Baranka je wybielili” (Ap 7,14). Jezus pragnie nas nauczyć, w jaki sposób nasze życie może ukazywać dzieła Boże, tak jak objawiają się one w życiu świętych. W swym „Kazaniu na Górze” (Mt 5,1-12) Jezus mówił, że nasze życie musi się różnić od tego, co widzimy powszechnie w świecie. Jeśli rzeczywiście pragniemy żyć w sposób ukazany nam przez Jezusa, to nie wolno nam upadać na duchu, widząc jak bardzo nasze życie różni się od treści Jego błogosławieństw. Pamiętajmy, że Jezus nie oczekuje od nas, że sami, opierając się na własnych siłach, zdołamy żyć zgodnie ze wskazaniami „Kazania na Górze”.

To Bóg jest źródłem wszelkiej świętości. To On sam będzie nas pouczać, w jaki sposób możemy osiągnąć świętość. Dał nam Ducha Świętego, byśmy mogli żyć miłością i przebaczeniem ukazanym przez Jezusa na krzyżu. Ufajmy, że kiedy zwrócimy się do Jezusa, doświadczymy pokoju, miłości i radości. Wzrastanie w świętości, która jest przeznaczona dla wszystkich członków ludu Bożego, a której przykładem jest życie świętych, jest dla nas możliwe!

W Kazaniu na Górze Jezus przedstawia nam perspektywę świętości dostępnej, dzięki Jego pomocy, dla każdego człowieka. Niech mieszkający w nas Duch Święty będzie dla nas pocieszeniem i źródłem odwagi. Pamiętajmy także o pomocy świętych, którzy poprzedzili nas w wędrówce do niebieskiej ojczyzny. Dziś, gdy radujemy się ze zjednoczenia ze wszystkimi świętymi nieba, cieszmy się obietnicą nagrody, której przedsmaku możemy kosztować już tu, na ziemi.

Jesteśmy budowniczymi własnego życia; własnej egzystencji. Jeśli pragniemy, aby gdy Chrystus przyjdzie zastał nas czuwających, wierzących, to musimy się pytać: jak i na czym budujemy? Na czym opieramy nasze życie osobiste? Na modnych, łatwych i chwytliwych hałasach i sloganach? Na wartościach, które proponuje świat? Jakie to są zwykle wartości? Św. Paweł mówi: Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus (1 Kor 3,10b-11).

Trzeba więc tak konstruować nasze życie, aby było one bezpieczne jak, dom, w którym można zamieszkać i przetrwać ulewy oraz wichry. Trzeba tak wznosić dom, aby był świadectwem roztropności człowieka przewidującego przyszłość i wszystko, co może nadejść: czas cierpienia, dni rozterki, godziny próby. Gdy spadną deszcze, ruszą wezbrane potoki, wtedy dopiero każda budowla zostaje wypróbowana. Podobnie jest z człowiekiem. Wszystko sprawdzi życie. Los jest sprawiedliwym sędzią. Trzeba więc budować mądrze i odpowiedzialnie.

***

Dzisiejszego dnia na cmentarzu składamy kwiaty, zapalamy znicze i modlimy się za tych, którzy wbrew nadziei „odważyli się być mocni”, „którzy starali się budować gmach swego życia na skale; za tych, co żyją „choć oczom głupich wydało się, że pomarli”. Szukamy na tym cmentarzu i na wszystkich cmentarzach ziemi ludzi świętych, którzy wśród nas żyli, cierpieli, pracowali; naszych przodków, tych, którzy zmarli już bardzo dawno i tych, których przyprowadziliśmy na to miejsce spoczynku w ostatnich miesiącach, tygodniach i dniach... Patrząc na nagrobne tabliczki, czytając poszczególne imiona i nazwiska naszych zmarłych, odnajdujemy tutaj ludzi, których znaliśmy, kochaliśmy... Oni wszyscy dzisiaj do nas przemawiają... Chcą nam powiedzieć, że BÓG - jak zegar, który choć nie ma wskazówek, odmierza czas. Wyznacza termin i ustala godzinę. Tobie i mnie może ją wybić jeszcze dzisiaj.... Żyjmy więc jak w jasny dzień... Nie lękajmy się śmierci, bo lęk przed śmiercią jest najlepszym znakiem fałszywego, to znaczy złego życia. Natomiast mówmy o śmierci, gdyż zajmowanie się śmiercią jest niewyczerpanym źródłem radości tryskającej życiem.

Rzecz najtrudniejsza: dobrze umrzeć. Egzamin, którego nikt nie może uniknąć - jak wielu go zda? A my - módlmy się o siły na tę godzinę próby - ale też o łagodnego Sędziego.

Panie! Naucz nas tak budować swe życie, abyśmy kiedyś nie musieli tego żałować. Spraw, aby stale towarzyszyła nam wiara w Ciebie, w słowa Twoje, które są dla nas pewniejszym oparciem niż fundamenty zakładane na twardym granicie dla budowli naszych. Bo i skały pękają i potężne góry osuwają się, a nawet potęgi niebios będą wstrząśnięte, ale słowa Twoje nie przeminą. To jest nasza pewność. To jest nasza moc. Nasza siła WIERNOŚCI TOBIE. Panie, spraw, abyśmy kiedyś dołączyli do niezliczonej rzeszy świętych... Abyśmy usłyszeli: wejdźcie BŁOGOSŁAWIENI DO DOMU OJCA MEGO.

I jeszcze jedno, wierzę, że nasi zmarli odczuwają dziś, jaki jest nasz stosunek do nich. Ślijmy więc im dzisiaj - nie tylko swoje najlepsze uczucia, zwłaszcza swoją miłość i wdzięczność, ale ślijmy im dzisiaj naszą serdeczną modlitwę, nasze komunie święte....

 

W drodze ku wieczności

Mój Panie, myślę trochę z niepokojem

o tej chwili, gdy u kresu mej drogi

Ty mnie przyjmiesz na progu Twego Domu.

Tam, na moich wyciągniętych dłoniach

przyniosę Ci moje życie

z jego udrękami i radościami,

z buntem i uwielbieniem,

z samolubstwem i poświęceniem,

z lenistwem i porywami gorliwości,

z prostotą, prawością i ukrytą obłudą.

Będzie to chwila dla mnie groźna...

Ojcze najlepszy, pomóż mi

przygotować się na ten dzień

i korzystać tutaj na ziemi z darów Twojej miłości.

Zachowaj mnie na prostej drodze.

Podtrzymuj mnie w wierności Tobie.

Umacniaj moją wolę w obowiązkach,

a moje serce w poświęcaniu

i całe moje życie w Twojej służbie.

Ludwik Giraud