Homilia na III Niedzielę Zwykłą "A" (23.01.2011)

ks. Marcin Kowalski

Światło w ciemności

Przesłanie dzisiejszej Liturgii Słowa zbudowane jest na symbolice światłości. Izajasz w prorockiej wizji widzi jak nad pogrążoną w ciemności,  wyniszczoną najazdami Galileą wschodzi wielkie światło nadziei. Ewangelista Mateusz dostrzega to światło w Jezusie nauczającym i uzdrawiającym w okolicach Kafarnaum. Wreszcie Paweł, nie używając bezpośrednio symboliki światła, mówi o Chrystusowym Krzyżu drogowskazie nowego życia chrześcijanina. Czym jest ciemność, o której mówi Słowo Boże? Co Bóg może w jakiś sposób rozświetlić moje życie? Czy w Krzyżu Jezusa poza cierpieniem kryje się jakieś pozytywne przesłanie?

1. Światłość (nie)oczekiwana

Proroctwo Izajasza, zawarte w pierwszym czytaniu dotyczy najtragiczniejszego odcinka historii północnego Izraela. Około roku 732 BC ziemie te zostały najechane przez Tiglat Pilesera III. Część mieszkańców została deportowana w głąb imperium. Część Izraela, wokół Jeziora Galiljskiego, przyłączono do Asyrii zamieniając ją na trzy prowincje Duru („droga morska”), Gilead („Zajordanie”) oraz Megiddo („Galilea pogan”). O tych właśnie ziemiach mówi dziś prorok. Dostrzega on coś, czego nikt z żyjących ówcześnie nie mógł dostrzec. Kraina Zabulona i Neftalego, biorąca swe imię od dwóch pokoleń Jakuba, które ją zamieszkiwały, ma być w przyszłości otoczona chwałą. Bóg upokorzył ją, bo zbuntowała się nie tyle przeciw władcom asyryjskim, co przeciw Niemu (Iz 8,14). W przyszłości  jednak to tu wzejść ma światłość dla ludu, który obecnie kroczy w ciemnościach. Światło to w symbolice Biblii Boża obecność. Ziemia, która wydaje się być zapomnianą przez Boga znów wypełni się jego obecnością.

Radość z tego faktu prorok porównuje do zbioru żniw i do podziału łupów po zwycięskiej wyprawie. To znak życia i pokoju, który powróci w podbite ziemie. Najpierw jednak Bóg musi złamać jarzmo niewoli (ten obraz pojawia się często w kronikach asyryjskich opisujących w ten sposób podbite narody), tak jak uczynił to już za czasów Sędziów. Wówczas Gedeon z garstką wiernych sobie 300 pokonał wielekroć liczniejszych Madianitów (Sdz 6 – 7). Czy Bóg zapowiada króla i kampanie wojenną, która wyzwoli zniewolonych? Niektórzy dopatrują się tu zapowiedzi króla Ezechiasza, który wstąpi na tron ok. 715 BC. Ten król, który zapoczątkował reformę religijną w królestwie Judy, był być może znakiem nadziei na powrót do Boga i przywrócenie jednego królestwa Izraela. W Iz 7,14 nazwany jest nawet Emmanuelem, „Bogiem z nami”. Jak każdy z królów Ezechiasz był jednak zwykłym śmiertelnikiem. Nie zdołał wypełnić swoim panowaniem zapowiedzi prorockich. Za jego panowania nie nadeszło wyzwolenie dla Galilei. Naród wybrany musiał czekać kolejnych 700 lat aż proroctwo to wypełni się w Jezusie. Patrząc dziś na proroctwo Izajasza, trudno oprzeć się wrażeniu, jak bardzo plany Boże rozmijają się tu z ludzkimi oczekiwaniami. Nawet kiedy Jezus przyjdzie, większość go nie rozpozna i odrzuci, czekając wciąż na politycznego władcę i wyzwoliciela.

2. Światłość powołująca

Autor Ewangelii Mateuszowej wyraźnie wiąże proroctwo z Księgi Izajasza z Jezusem. Po chrzcie w Jordanie i kuszeniu na pustyni Jezus słyszy o uwięzieniu Jana i wycofuje się na północ (Mt 4,12). Galilea nie cieszy się najlepszą sławą u mieszkańców z południa Izraela. Pełno tam krzyżujących się ze sobą dróg handlowych i obcokrajowców. W trakcie najazdów Asyryjskich osiedliło się tam też wielu przybyszów z Mezopotamii. O tym, jak niespokojny był to region, świadczy fakt, że tu właśnie narodził się ruch zelotów, radykalnych bojowników walczących o wolność Izraela. Galilejczycy utrzymywali także tradycyjne więzi z Jerozolimą, pojawiając się tam na dorocznych pielgrzymkach. Tak w wielkim skrócie wyglądała rodzinna ziemia Jezusa.

Uwięzienie Chrzciciela opisane jest tym samym słowem, co wydanie Jezusa (gr. paradidomi) i zapowiada przyszły los Pana (Mt 26,2). Ten jednak jeszcze się nie wypełnił. Jezus rozpoczyna dopiero swoje publiczne nauczanie, czego znakiem jest opuszczenie rodzinnego domu w Nazarecie (Mt 4,13). Przychodzi w okolice Kafarnaum i tak wypełniają się słowa proroka o Galilei pogan, która ogląda wschodzące w niej światło (Mt 4,14-16). Jest nim słowo i obecność Pana wzywającego do nawrócenia i ogłaszającego bliskość królestwa niebieskiego (Mt 4,17). Jezus to oczekiwana światłość, Emmanuel, prawdziwy Bóg z nami. Wzywa nie tylko, aby przemienić swoje życie i odwrócić się od grzechów (metanoeite!). Nad brzegiem Jeziora Galilejskiego wzywa także, aby zwrócić się ku Niemu, powołuje swoich pierwszych uczniów, Szymona i Andrzeja (Mt 4,18-20). Odnajduje ich przy pracy, przy codziennych czynnościach. To prości ludzie, rybacy. Jezus wzywa: Pójdźcie za Mną, i obiecuje: uczynię was rybakami ludzi (Mt 4,19). Może pobrzmiewać tu aluzja do Jer 16,16: „Oto posyłam po wielu rybaków - wyrocznia Pana - by ich wyłowili”. Nadszedł czas ostateczny zapowiedziany przez Jeremiasza, w którym Bóg sam przychodzi, aby ocalić swój lud. W przeciwieństwie do rabinów swoich czasów Pan nie czeka na uczniów, którzy Go wybiorą, SAM ich szuka i wybiera. Obiecuje im, że przygotuje ich do przyszłej misji i opisuje ją metaforą bliską ich dotychczasowej pracy: mają być „rybakami ludzi”. To sugeruje, że w życiu z Jezusem będą potrzebowali całej pracowitości, wytrwałości i odwagi, jakiej już się nauczyli w swoim zawodzie. A jednak metafora obiecuje coś bardzo różnego od dotychczasowego życia, coś niemożliwego do oddania zwykłym językiem. Będą tę nowość odkrywać powoli, nie bez rozczarowań, u boku Jezusa. Kolejna scena powołania Jakuba i Jana wygląda bardzo podobnie i oni także na głos Jezusa natychmiast opuszczają ojca i pracę i idą za Nim (Mt 4,21-22). Zastanawiające jak wiele mocy ma w sobie słowo Jezusa. Dorośli ludzie zostawiając wszystko „natychmiast” podążają za Nim. Jezus głosi Ewangelię i leczy wszelkie choroby i słabości wśród ludu (Mt 4,23). Jest w Nim światło, które rzeczywiście rozświetla ludzkie życie. Jego słowo to prawdziwe światło na ludzkiej ścieżce, które woła, aby za Nim pójść.

3. Światłość Krzyża

Fragment z 1 Listu do Koryntian, który dziś czytamy mówi o jeszcze jednym ważnym świetle, które Bóg zapalił na naszej drodze, o świetle Jezusowego krzyża. Odruchowo uciekamy przed nim, bo nikt przecież nie pragnie dla siebie cierpienia. A jedna tylko w krzyżu Jezusa odnaleźć możemy odpowiedź na najważniejsze pytania naszego życia jak sens cierpienia i kształt prawdziwej miłości. Apostoł Paweł mocno trzyma się Krzyża Jezusowego jako najpewniejszego drogowskazu swego życia. Ukrzyżowany Chrystus wywrócił cały system wartości Pawła. Odtąd Apostoł nie jest już niewolnikiem sukcesu i nie pokłada bezgranicznej nadziei w ludziach. Nie pociąga go walka o pierwsze miejsce i nie podoba mu się fakt, że w Koryncie wierni dzielą się na frakcje skupiające się wokół różnych głoszących: Pawła, Apollosa, Kefasa (1 Kor 1,10-12). Jest tylko Jeden, w którym Koryntianie powinni się chlubić, Jeden w którym powinni pokładać nadzieję. To Jezus Ukrzyżowany (1 Kor 1,13). Nauka Krzyża to jedyna Mądrość i Moc Boża dla tych, którzy chcą być zbawieni (1 Kor 1,18.24). Uczy ona pokory wobec Tego, który wybiera właśnie to, co słabe i głupie w oczach świata (1 Kor 1,27) tak, aby nikt nie chlubił się przed Bogiem (1 Kor 1,29). Krzyż to potężne światło w świetle którego bledną nasze ludzkie aspiracje i spory. Krzyż to przesłanie nadziei dla tych, których zawstydza własna słabość. Nie pokładajmy nadziei, mówi Apostoł, ani w innych ani w nas samych, „aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi” (1 Kor 1,31).

Aplikacja:

1. Jak często w naszym życiu skupiamy się na problemach i przeżywanych słabościach. Grzech, niepowodzenie, cierpienie i życiowa próba to ciemności, które wystawiają na próbę naszą ludzką naturę i wiarę. Jeśli skupiamy się tylko na nich niełatwo odnaleźć siłę do walki. Prorok Izajasz pośrodku ciemności dewastującej naród wybrany dostrzega przecież światłość, która już wschodzi. Bóg nigdy nie zapomina o swoich dzieciach. Zatem pierwszy krok wychodzenia z ciemności, w której tkwię, to skupić się na pozytywach; nie myśleć tylko o nieszczęściu ale o tym, co dodaje mi sił: o mojej życiowej pasji, o moich ukochanych i o Bogu, który stoi przy mnie.

2. Pod symbolem światłości ukrywa się obecność Boża, która nadaje sens mojej ciemności. Ciemność to przecież także uniwersalny obraz niezrozumienia i poczucia bezsensu. Boża obecność, jak w przypadku Galilei z Księgi proroka Izajasza, przynosi najpierw zrozumienie i wyzwolenie serca. Izrael zgrzeszył i zbuntował się przeciw Panu. Kara jest słuszna, nie będzie jednak trwała wiecznie. Niewola zewnętrzna ma uwolnić ich wewnętrznie, ma ich wyzwolić od grzechu. Potem od nich samych zależeć już będzie budowanie wolności zewnętrznej, politycznej, społecznej i dobrobytu. Poczucie sensu życia i wolności serca to najpotężniejszy motor naszych działań, to potężne światło oświecające naszą ludzką drogę.

3. Wreszcie w świetle Krzyża uczymy się, że jedyną rzeczywistością, na której warto oprzeć swoje życie jest Słowo Boże. Człowiek nie może zbawić. Nasi rządzący zawodzą. Nasi liderzy duchowi okazują się często nie dorastać do swojej roli. My sami równie często jesteśmy rozczarowani swoją własną słabością. Bądźmy realistami. Ojciec Święty Benedykt XVI, którego słowami zakończymy nasze rozważanie, tak pisze o realizmie Słowa Bożego w adhortacji Verbum Domini (n.10):

Słowo Boże faktycznie skłania nas do zmiany naszej koncepcji realizmu: „Realistą jest ten, kto w słowie Bożym rozpoznaje fundament wszystkiego”. Potrzebujemy tego szczególnie w naszych czasach, w których uwidocznia się nietrwałość wielu rzeczy, na których się opieramy, budując życie, w których jesteśmy skłonni pokładać nadzieję. Prędzej czy później okazuje się, że posiadanie, przyjemność i władza nie są zdolne zaspokoić najgłębszych pragnień serca człowieka. On bowiem do budowy własnego życia potrzebuje solidnych fundamentów, które trwają również wtedy, gdy zabraknie ludzkich pewników. Rzeczywiście „słowo Twe, Panie, trwa na wieki, niezmienne jak niebiosa”, a wierność Pana trwa „z pokolenia na pokolenie” (Ps 119 [118], 89-90), i dlatego człowiek, budujący na tym słowie, buduje dom własnego życia na skale (por. Mt 7, 24).