Homilia na IX Niedzielę Zwykłą „A” (06.03.2011)

ks. Bartosz Adamczewski

Wypełniać słowa Jezusa – w miłości i w wierze

1. Trud wypełniania poleceń

Co to znaczy „wypełniać słowa Jezusa”? Tak sformułowane pytanie współczesnemu człowiekowi zwykle źle się kojarzy. Mało kto dzisiaj lubi być pouczany. Mało kto lubi wypełniać służbowe polecenia, które dostaje w pracy. A jeśli już człowiek otrzymane polecenia wypełnia, to traktuje to jak obowiązek, któremu musi się poddać z konieczności, bez własnej chęci. Podobnie dzieci nierzadko długo ociągają się z wypełnieniem poleceń rodziców, dziadków i nauczycieli. I chociaż wiemy, że w tym przypadku chodzi o wypełnianie słów naszego ukochanego Mistrza Jezusa, to jednak sama idea wypełniania poleceń zwykle źle nam się kojarzy. Czy jednak słowa dzisiejszej Ewangelii należy rozumieć w ten właśnie sposób?

2. Wypełniać słowa Jezusa – czy tylko religijne zaangażowanie?

Ewangelia dzisiejsza wyraźnie składa się z dwóch części. Pierwsza z nich dotyczy sposobu wypełniania słowa Bożego w kategoriach biblijnych, dostępnych przede wszystkim dla ludzi znających słowa i myśli Pisma Świętego. Druga jest bardziej ogólna – jest ona zrozumiała dla każdego myślącego człowieka.

W pierwszej części Jezus negatywnie ocenia tych, którzy wprawdzie przyznają się do niego, ale nie realizują tego, czego On naucza. Są to ludzie wierzący, którzy dobrze znają katechizm i wiedzą, że do Jezusa należy zwracać się z głębokim szacunkiem: „Panie, Panie” (Mt 7,21). Co więcej, wiedzą oni, że celem życia człowieka jest wejście do królestwa niebieskiego, i sami szczerze pragną tam się dostać.

Poza tym, są to ludzie niezwykle zaangażowani w życie Jezusowego Kościoła. Umieją w imię Jezusa prorokować, a więc religijnie oceniać ten świat i głosić słowo Boże. Umieją w imię Jezusa wyrzucać złe duchy, a więc piętnować zło obecne w innych. Umieją nawet w imię Jezusa czynić wiele cudów, a więc osiągać spektakularne religijne sukcesy. Poza tym, znają oni Pismo Święte i chętnie się nim posługują. Wiedzą bowiem, że słowa: „Odejdźcie ode mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości” (Mt 7,23) są w istocie cytatem z psalmu (Ps 6,9). Innymi słowy, są to ludzie niezwykle religijni, których każdy ksiądz chciałby dać za przykład katolikom „letnim”, którzy do Pana Boga przychodzą tylko wtedy, gdy czegoś od Niego potrzebują.

Czego zatem tym ludziom brak, skoro Jezus zamiast ich pochwalić, ocenia ich wybitnie negatywnie? Otóż są to ludzie, którzy przy całym swym religijnym zaangażowaniu nie spełniają słów Jezusa. A o jakież to słowa Jezusa chodzi? Ciekawe, że Jezus wprost tego nie mówi. Stwierdza natomiast, że Jego słowa są identyczne z wolą Jego Ojca, który jest w niebie. Jak zaś jest ta wola? Odpowiedź na to pytanie możemy znaleźć we wcześniejszych częściach Kazania na Górze, które były czytane w poprzednie niedziele.

Wolą Ojca w niebie jest przede wszystkim dobro, czynione dla innych ludzi oraz widzialne i zrozumiałe dla każdego człowieka: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16).

Wolą Ojca w niebie jest także miłość, otwartość i hojność serca dla każdego bez wyjątku człowieka – także dla tego, którego słusznie uważać możemy za naszego wroga, a nawet za wroga Bożego Kościoła: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,44-45).

Wolą Ojca w niebie jest pokora, cichość i nie afiszowanie się ze swą religijnością: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 6,1).

Wolą Ojca w niebie jest zaufanie przede wszystkim Jego miłości i opiece wobec każdego człowieka i każdego stworzenia: „Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?” (Mt 6,26).

Wolą Ojca w niebie jest przełamywanie własnej złości i mściwości: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7,11).

Jeżeli więc Jezus mówi dzisiaj: „Nie każdy, który Mi mówi: ‘Panie, Panie!’, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie”, to oznacza to, że sama religijna gorliwość, choćby największa, do zbawienia nie wystarczy. Jeśli w Jezusowych uczniach nie ma dobroci, miłości, serdecznego wyjścia do nieprzyjaciół, cichości, ufności i przełamywania złych odruchów we własnym sercu, to religijne zaangażowanie skończy się podobnie religijną karą – potępienia i odrzucenia od Jezusowego serca: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mt 7,23).

3. Wypełniać słowa Jezusa – mądrość dostępna dla każdego

Słowa Jezusa nie są jednak skierowane tylko do ludzi głęboko zaangażowanych w sprawy religijne. Druga część dzisiejszej Ewangelii zawiera bowiem mądrość ogólnoludzką, zdroworozsądkową. Jezus porównuje bowiem wypełnianie Jego słów z budowaniem domu. Każdy, kto ma choć mgliste pojęcie o budowaniu, wie, że dom należy budować na solidnym fundamencie. Każdy wie, że na piasku można zbudować co najwyżej sezonową altankę plażową, ale nie trwały dom, w którym człowiek znajdzie schronienie przed burzami dorosłego życia.

Od wypełniania słów Jezusa nie może się więc wymówić człowiek, który twierdzi, że jest zbyt zajęty sprawami tego świata (prowadzeniem firmy, wychowaniem dzieci itd.), by mieć czas na sprawy religijne. Jezus formułuje swoją naukę w sposób jasno zrozumiały także dla budowlańców, przedsiębiorców, inżynierów, geologów i w ogóle wszystkich, którzy co wieczór z zainteresowaniem oglądają prognozę pogody: „Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki” (Mt 7,26-27). Fundamentem dla budowanego przez człowieka domu jest zaś oczywiście sam Jezus i Jego Ewangelia (1 Kor 3,11).

O ile zatem w pierwszej części dzisiejszej Ewangelii Jezus gromi tych wszystkich którzy uważając siebie za ludzi głęboko wierzących, nie mają w sobie dobroci i miłości dla każdego bez wyjątku człowieka, w tym dla wroga Jezusowego Kościoła, o tyle w drugiej części Jezus gromi tych, którzy umieją wprawdzie budować domy, prowadzić firmy, wychowywać dzieci i uprawiać politykę, ale nie wiedzą, albo udają że nie wiedzą, że to wszystko się rozpadnie, jeśli nie będzie oparte na mocnym fundamencie Ewangelii. Takich ludzi, którzy w praktyce żucia religią zbytnio się nie przejmują, Jezus nie potępia też w żaden religijny sposób. Nazywa ich za to, w sposób ogólnoludzki, po prostu głupcami (Mt 7,26).

4. Nasza sytuacja

Po wysłuchaniu dzisiejszych słów Jezusa w nieunikniony sposób staje przed nami pytanie: do której z tych dwóch grup ludzi możemy zaliczyć samych siebie? Jak sądzę, do obu równocześnie. Skoro jesteśmy tu dzisiaj w kościele, to znaczy, każdy z nas uważa się za człowieka wiary. Równocześnie zaś zapewne nikt z nas nie uważa siebie za życiowego głupca. Wypełnianie słów Jezusa oznacza więc dla nas dwie sprawy równocześnie. Z jednej strony jest to dobroć, miłość i ufność serca, która nie załamuje się pod naporem zła tego świata. Z drugiej strony jest to mądrość wiary, która wie, że wszystko w życiu, jeżeli ma być trwałe, musi opierać się na Jezusie. Niech wypełnianie tych słów Jezusa będzie dla nas chlubą i błogosławieństwem.

Amen.